Użył ich więc do podpalenia budynków.
Właściciel
Pierwsze stanęły w ogniu na tyle, na ile to było możliwe, w końcu nie są w całości z drewna... Nie to co te w biedniejszych dzielnicach...
Szkoda trochę, ale podpalał dalej.
Ile w ten sposób budynków już podpalił?
Właściciel
Łącznie? Pięć identycznych kamienic.
Nadal brak straży? Dziwne. Czas zebrać oddział.
-Zbiórka! Przygotować się na polowanie!
Właściciel
Zebrani to oni już byli, więc pora wziąć się za inne rozkazy.
-Za mną.
Ruszył na czele oddziału, by zaatakować pierwszyh strażników, bądź cywili.
Właściciel
A gdzie to tak dokładnie ruszyliście?
Tak, by zostać zauważonym.
-Reszta oddziału już dotarła do nas?
Właściciel
//Pytam gdzie, nie jak.//
///No ku*wa, czy to nie oczywiste że to nie ich zadaniem będzie ruszenie gdzieś, tylko natrafienie na strażników, którzy chcąc nie chcąc muszą tutaj przybiec, by zobaczyć, skąd ten pożar.
Właściciel
//"Ruszył na czele oddziału, by zaatakować pierwszych strażników, bądź cywili."
Bardziej chodzi o to, do jakich dzielnic lub okolic miasta się udał, bo w tych biedniejszych łatwiej coś spali, ale na nikogo nie trafi, w bogatszych już raczej nic nie spali, ale trafi na pełno strażników i cywili, którzy będą na tym całym festynie.//
Właściciel
//No stoi, dopóki nie powiesz, do jakiej części miasta się kierujesz.//
Skierowali się wprost na rynek.
Właściciel
Mniej więcej w połowie drogi spotkaliście pięcioosobowy patrol strażników miejskich, których pewnie wysłano, aby sprawdzić co to za raban przy tylnej bramie.
-Dzień dobry. Zabić ich!
Przy drugim zdaniu ruszył na koniu na nich, by ich albo stratować, albo zamknąć drogę ucieczki przebijając się na drugą stronę.
Właściciel
Nie było to konieczne, zaskoczeni i lekko podchmieleni strażnicy nie zdołali się zebrać do walki i w mgnieniu oka zostali wybici przez resztę Twoich wojowników.
-Ruszamy dalej!
Ruszył dalej wprost na rynek.
Właściciel
Spotkałeś kilku cywili, ale pozostali pozbyli się ich, nim zdążyłeś dobyć broni. Później zaś trafiłeś na owy festiwal: Teatr pod gołym niebem, wielkie ognisko, a nad pieczone przysmaki, stragany z jeszcze większą ich ilością oraz innymi towarami, a także wielu mieszkańców, choć zapewne wielu było tylko przyjezdnych, gdyż coś takiego to prawdopodobnie największa tego typu impreza w całej okolicy i całym ich życiu.
Największa to zaraz nastąpi. Ale zaraz, teatr? Publiczność!
-Rozproszyć się i obserwować scenę. Sygnałem do rozpoczęcia walki będzie hasło "Nigdy więcej".
Właściciel
Najemnicy gładko wmieszali się w tłum, Tobie może być nieco trudniej ze względu na ubiór i wierzchowca.
Mniejsza, ruszył za kulisy teatru, jeżeli takie były. Można go bardziej opisać?
Właściciel
Teatr to w sumie za wiele powiedziane, bo jedynie drewniana scena z czerwoną kurtyną pod gołym niebem. Nawet siedzisk dla widowni nie było, a ludzie i przedstawiciele kilku innych ras patrzyli na spektakl na stojąco. Kulisy były, w postaci kawałka odgrodzonego fragmentu rynku za sceną, gdzie dostałeś się chyba niepostrzeżenie. Poza licznymi rekwizytami nic tam nie zastałeś.
Właściciel
Nic i nikogo, poza rekwizytami.
Czyli czas wyjść na scenę.
Właściciel
Publiczność zareagowała pozytywnie, bo chyba wyszedłeś w scenie kulminacyjnej, acz aktorzy pałali mniejszym entuzjazmem i gniewnymi szeptami kazali Ci się wynosić.
Jak pięknie jest być magiem! Użył magii dusz, by kolejno aktorzy upadli mu do kolan.
Właściciel
Choć byli zaskoczeni, a z czasem też przerażeni, i próbowali walczyć to wykonali Twoje polecenie, a publiczność zaczęła klaskać, mylnie biorąc to za koniec spektaklu. Chociaż...
Sam również zaczął do nich klaskać, jednakże wolniej i głośniej.
Właściciel
Niewiele to dało, bo w swoim aplauzie i tak kilka oklasków więcej lub mniej nie robiło im większej różnicy.
W końcu zauważą, że przedstawienie trwa.
Właściciel
Właściwie to nie, gdyż zaczęli się rozchodzić, uważając że to już koniec.
-Bando śmiertelnych idiotów!
Właściciel
Jak użądleni odwrócili się w Twoją stronę i zaczęli znów przyglądać się scenie, nie będąc do końca pewnymi czy to dalsza część przedstawienia czy może rzeczywiście postanowiłeś obrazić ich w ten dość specyficzny (jak dla prostych mieszczan, chłopów i całej reszty) sposób.
-Względem czasu zapominacie o swych troskach, zapominacie o naturze swego istnienia!
Mówiąc to wymierzył bolesne kopnięcie jednemu z aktorów w brzuch.
-Ja jestem posłańcem Potęgi! Ja jestem tym, przez kogo dzieci płaczą! Śmierć jest mi bratnia i codzienna, gdyż to ja wysyłam do niej najwięcej istnień!
Znowu, by dodać wdzięku swej kwestii wyciągnął miecz i upozorował poderżnięcie gardła jednemu z aktorów, tak naprawdę nic mu nie robiąc i przewracając go na plecy. Magią też sprawił, by leżał i się nie ruszał.
Właściciel
Część kobiet i dzieci opuściła okolice sceny, pozostali uważnie przypatrywali się spektaklowi z mieszaniną strachu i zaciekawienia.
-Jednak, żeby całość mej wypowiedzi zrozumieć, muszę przytoczyć opowieść o Kruku...
Zasiadł się na jednym z aktorów jak na taborecie.
Właściciel
- Jakim znowu Kruku? - usłyszałeś pytanie z publiczności.
- Och, zamknij się. - fuknął inny widz. - To taki ptak... Kruka nie widziałeś?
-Kruk. Ptak. A zarazem istota stara jak świat.
Właściciel
Słuchali dalej, milcząc i czekając na resztę, acz kilku odeszło, wyraźnie znudzonych tym całym przedstawieniem.
-Od zawsze istniała śmierć, to oczywiste. Śmiertelnik zabijał śmiertelnika i zostawiał jego ciało. Jednak wojny są wbrew pozorom młode. To dzięki nim powstały istne pola śmierci, gdzie zwierzęta żywiły się martwymi i rannymi.
Mówiąc to wstał i podszedł do słuchaczy.
-Kruki. To oznaka bliskiej śmierci. Nawet Raptory przy tych ptakach są bezpieczniejsze, gdyż można od nich uciec. Jednak nie uciekniecie przed swym losem. Nie uciekniecie, gdyż stoi tuż obok. A wiecie, co mówi Kruk do umierających?
Przerwał, zadając retoryczne pytanie.
Właściciel
- Kraaa! - dobiegła odpowiedź z widowni, która skomentowano salwą śmiechu.
-Otóż nie. Rzekł Kruk: Nigdy Więcej
Był to również sygnał do ataku jego wojsk, a on sam zamierzał dać im dobry przykład. Miał już wyciągnięty mieczy, więc zamachnął się na jednego ze słuchaczy, a później odebrał magią dusz życie kilku następnym.
Właściciel
Nie mogłeś dosięgnąć przeciwników swoim orężem materialnym, acz magiczny zrobił swoje. Poza tym, ludzie zaczęli padać od niespodziewanych ciosów różnorakiej broni białej lub wystrzelonych z małych kusz bełtów.
Sam wszedł w wir walki i zabrał się za atak na cywili, jednak również szukał wzrokiem strażników.