Właściciel
Ochotników było aż nadto, Ty zaś obdarzyłeś tym spojrzeniem przynajmniej kilkunastu najemników, bo nie miałeś pewności kto dokładnie ośmielił się to powiedzieć, a żaden z nich nie miał zamiaru wydać towarzysza broni.
A mógł i wszystkich. Wybrał siedmiu i z nimi ruszył.
-Reszta może załatwić naczynia, prosto z beczek nie przystoi!
Właściciel
Rozeszli się po domach i karczmach, zaś tych siedmiu wspaniałych za Tobą, rozglądając się za jakimś potencjalnym wódopojem.
Sam poszukiwał jeszcze w miarę stojących karczm i magazynów miejskich.
Właściciel
Z karczm płonęła ledwie jedna, magazyny były dwa i nienaruszone, toteż Twoi podwładni szybko się po nich rozbiegli i wrócili z zapasem różnego rodzaju piw, win, miodu i wielu innych trunków, które akurat były na stanie.
-I jakieś złoto wyłowiliście wśród tych trunków?
Właściciel
Zaprzeczyli, w końcu dla prostego najemnika sam trunek był złotem, tak więc dla nich beczka piwa była tak samo radosną niespodzianką jak dla Ciebie butelka luksusowego, hobbickiego wina kwiatowego.
Czyli samemu musiał poszukać, żeby na czymś zyskać. I to zrobił.
Właściciel
Najemnicy wzięli się najpierw za piwo, Tobie zostały do wyboru trunki produkcji Orków, Goblinów i Elfów czyli w pierwszym przypadku coś taniego, ch*jowego i dobrego po kilku(nastu) flaszkach, czegoś pieruńsko mocnego i czegoś delikatnego, subtelnego i z kopem.
Właściciel
No i pospolite piwo, tanie wino, grog oraz rum, a więc nie ma w czym zbytnio przebierać i wybierać, jeśli chce się coś lepszego od zwykłych szczyn.
Czyli wino elfickie. I te zabrał, sztuk jeden.
Właściciel
Najemnicy nie byli nim zainteresowani, jak zostało już powiedziane, także nikt Ci w tym nie przeszkodził.
Właściciel
W sumie to fakt, nikt. Niemniej, picie samemu jest jak sranie w towarzystwie. Na szczęści nim któryś z Twoich podkomendnych zaproponował Ci dołączenie się, zauważyłeś Wampirzycę idącą w Twoim kierunku.
Nie zamierzał pić. Brakuje jeszcze odpowiednich naczyń co do tego. Włożył alkohol do swojej torby.
-I jak?
Właściciel
- Wszystko zgodnie z planem... Ulotnimy się stąd jak najszybciej, przy odrobinie szczęścia nikt nie będzie wiedzieć, kiedy i jak to się stało.
Kiwnął głową.
-Jakieś następne cele?
Właściciel
- Powrót, choć po drodze możemy zasiać jeszcze nieco zamętu... To miał być test dla wojsk naszych i cesarskich oraz pokaz siły Paktu Trzech, ale nie pełnoprawna inwazja. - wyjaśniła i rzuciła okiem na trzymaną przez Ciebie w dłoni butelkę. - Co to takiego?
-Elfickie wino. Nie, nie zamierzam pić podczas służby.
Właściciel
- Wielka szkoda, bo ja chętnie napiłabym się nieco, dawno nie piłam nic elfickiego, co nie było krwią.
Podał jej alkohol, a następnie ją minął i ruszył ulicą.
-Proszę, ja tymczasem przejdę się ostatni raz, dopóki jeszcze Gibelest nosi miano miasta, a nie ruin.
Właściciel
Chyba chciała Cię zatrzymać, ale zrezygnowała i ruszyła w swoją stronę, podczas gdy Ty poszedłeś w swoją. Cóż, przechadzka była spokojna, umilały Ci ją krzyki mordowanych mieszkańców, a czasem zakłóciła ją jakaś przechodząca grupa Nieumarłych, Demonów lub Mutantów. Cóż, w tym tempie miasto stanie się ruiną o wiele wcześniej, niż mogłeś przypuszczać.
Ciekawiło go w sumie, co się stało z resztą wojskowych i tym, który rządził tym miastem. W sumie miał nadzieję, że jeszcze żyje, więc udał się do ratusza, a jeżeli tam było czysto (lub płonął), to ruszył zwiedzić koszary i siedziby wojsk, które miasto trzymało dla własnej, nieskutecznej obrony. Przy okazji zorientował się, że lubi towarzystwo Wampirzycy, jednakże to, że podkreśla swoje stanowisko w rozmowie z nim... no cóż, nikt nie jest idealny, a sam potrzebował chwili poetyckiej ciszy i spokoju.
Właściciel
Jeśli chodzi o koszary, to były małe i skromne, idealne do kontyngentu straży, ale zdecydowanie za małe, aby zapewnić miejsce jakiekolwiek większej formacji żołnierzy. Dlatego też możesz czuć pewną obawę, gdyż najpewniej żołnierzy w ogóle tu nie było i do tego mogą być gdzieś w pobliżu. Po tym, jak minąłeś koszary, trafiłeś pod ratusz, który owszem, płonął, a sądząc po krzykach ze środka, to pewnie nie jest pusty. Samego burmistrza znalazłeś, najemnicy zostawili go przy życiu, ale w dość specyficzny sposób: Powiesili za kostki, nogami w dół, na linie, ledwie kilka centymetrów poza zasięgiem wyciągających łapy oraz podskakujących Nieumarłych. Od czas do czasu któryś z najemników wypuszczał słabo naciągniętą strzałę, która wbijała się w ciało nieszczęśnika, acz nie zadawała mu śmierci, tylko ogromny ból.
Rozbawił go ten widok i się zbliżył, nakazując Nieumarłym odsunięcie się.
Właściciel
Wedle rozkazu, odsunęli się, a mężczyzna popatrzył na Ciebie z nadzieją w oczach tak wielką, jakiej nie widziałeś od wielu, wielu lat... Chociaż co z tego, skoro skończy się jak zawsze?
A kto to wie, jak się skończy?
-Witaj, burmistrzu Gibelest.
Właściciel
- Ratuj mnie. - wyszeptał, równie zbolały, co przerażony. - Błagam, ratuj mnie! Zrobię wszystko... Oddam Ci wszystko... Tylko mi pomóż, proszę! - powiedział z rosnącą z każdą chwilą desperacją w głosie, przy okazji rozglądając się nerwowo na około, na najemników i Nieumarłych, gotowych skończyć z nim na choćby Twojej skinienie.
-Czy twoje miasto dysponowało artefaktami?
Właściciel
- Czym? - spytał zdziwiony. - Em... Ależ tak, oczywiście! Ale po ostatnim najeździe Orków ukryliśmy je poza miastem.
Zbliżył się do niego, lecz nie na tyle, by mógł go dosięgnąć.
-Mogę posłać tam ludzi, żeby zobaczyli, na ile twoje informacje pokrywają się z prawdą. Jednak wiem, że kłamiesz. A ja nie toleruję kłamców. Mogę sprawić, że spotka cię los gorszy od śmierci.
Właściciel
Na to nic nie odpowiedział, bo najwidoczniej liczył, że złapiesz się na tak oczywistą przynętę, więc nie przygotował sobie żadnej wymówki.
-No? Posiadaliście tutaj coś cennego?
Właściciel
Pokiwał głową i zerknął nerwowo na najemników, później dając Ci znak, abyś się nachylił.
Nie zrobił tego, lecz spojrzał na niego lekko przechylając głowę.
-Mów.
Właściciel
Zaprzeczył, najwyraźniej uważając słowa, które miały zaraz paść za zbyt wielki sekret dla uszu byle szeregowych najemników.
-Mam rozwiązać ci język magią, czy po prostu mam cię zostawić na pożarcie Nieumarłym?
Właściciel
W odpowiedzi zaczął głośno łkać, najwidoczniej nie widząc już jakiejkolwiek możliwości, aby wyjść z tej sytuacji cało.
-Weź... Chłopaki nie płaczą.
Właściciel
Jeśli są ranni, w sytuacji bez wyjścia i na granicy równie bolesnej, co przerażającej śmierci, to tak, płaczą.
Gdyby miał trochę ludzkich uczuć, to by jakoś go pocieszył. Jednakże nie miał, więc oddalił się, pozwalając truposzom na wrócenie do ofiary.
Właściciel
Jako iż nie był zawieszony poza ich zasięgiem, a najemnicy nie mieli zamiaru reagować inaczej jak śmiechem, to dość szybko do Twoich uszu doleciały krzyki pożeranego żywcem człowieka.
Mniejsza, co z nim planowała Wampirzyca i dlaczego otrzymał takie tortury. MIał zniszczyć miasto i pokazać siłę Paktu Trzech, a w tym elemencie zadanie wykonane. Jakie jeszcze, godne zobaczenia, czekały go atrakcje w mieście?
Właściciel
Obecnie nic, zostało w końcu konkretnie zdewastowane i ograbione, więc musisz poszukać sobie innej rozrywki. Chociaż, zauważyłeś, przechodząc obok bramy, grupę Nieumarłych wchodzących na wzniesienie, którego wierzchołek krył się w lesie. No cóż, nie wszyscy wchodzili, wielu padało, głównie od wystrzelonych ze wzniesienia strzał...
Reduta? Ostatni bastion? A może przybyło wsparcie? Ruszył tam okrężną drogą, by zajść wroga od pleców.
Właściciel
Okrężna droga nie istniała, jedyne miejsce w którym można było się wdrapać na wzgórze to to, w którym giną teraz Nieumarli.
Mógł też wrócić do miasta i mieć wywalone na to, co się tam dzieje. Mniejsza, poszukał jednak innej drogi. Skoro to wzgórze, to nie może mieć jednej drogi. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to między drzewami i krzewami tam dotrze.
Właściciel
Znalazłeś drogę, której Nieumarli nie zauważyli lub której po prostu nie mogli wykorzystać, ponieważ nie dość że była skryta za licznymi drzewami i krzewami, to jeszcze wymagała mozolnej wędrówki, a niekiedy wspinaczki, więc tego, co było poza ich motorycznym zasięgiem.
No cóż, obwiązał płaszcz tak, żeby nie przeszkadzał, a nastepnie ruszył tą drogą.