Właścicielka
// Tak.//
Radio:
Po kilkunastu minutach zjawiłaś się z siostrami w domu.
Tutaj się z nimi pożegnała:
- To cześć dziewczyny. Pozdrówcie wszystkich ode mnie, i pomóżcie tam czasem matce. -
-Nie, nic. I...ku*wa, zostawiłem portfel w domu. -schował z powrotem tasak. 6 lat to robił, więc schowanie tasaka jedną ręką do rękawa w sposób niepostrzeżony nie powinno być dylematyczne.
-No cóż, najwidoczniej obejdzie się bez koki. Adiós, amigo (Do zobaczenia, kumplu). -skwitował dilera udając pozytywnego człowieka, po czym wyszedł z zaułka dalej na polowania. Slumsy się ROJĄ od dilerów, któryś w końcu musi mieć kokę i zero powiązań z Kartelem.
Właścicielka
Radio:
Dziewczyny również Cię pożegnały.
Killer:
Znowu prędko znalazłeś dilera. Stał przy ścianie budynku a przy sobie miał kilka paczek.
Czy w okolicy był jakiś komis z używanymi samochodami?
-Witam. Ja ws. "wymiany".
Przywitał się z dilerem.
Właścicielka
Radio:
W slumsach na pewno można taki znaleźć, mogłaś go poszukać.
Killer:
- No cześć, więc mam trochę czystej koki... Kupujesz?
-Ta...aczkolwiek przed tym, jeśli można, to powiesz mi skąd ją wytrzasnąłeś? Wiesz, chcę po prostu wiedzieć czyj wdycham koks, ot co. -odparł.
Ile na oko było koksu na paczkę?
Więc zaczęła krążyć po slumsach, szukając komisu
Właścicielka
Killer:
- Tajemnica zawodowa. - Nie miałeś pojęcia ile było tam koksu.
Radio:
Po kilkunastu minutach krążenia takowy znalazłaś.
Weszła na jego teren i zaczęła chodzić między samochodami, wodząc wzrokiem po ich cenach. Miała 950 dolarów, szukała czegoś do 500 dolarów.
//W USA można kupić jeżdżący samochód za taką cenę!
//Czej, drań był w odległości poderżnięcia gardła tasakiem?
Właścicielka
Radio:
Znalazłaś pickupa GMC-S15 za równe 500 dolarów, miał parę wgnieceń przy drzwiach ale ogólnie wszystko było sprawne.
Killer:
// Nie, nie pisales że sie zblizales.//
Podszedł do niego bliżej, udając że szuka portfelu. Kiedy miał tasak gotowy a typ był w zasięgu to prędko zamachnął się, by mu poderżnąć gardło tasakiem. Jeśli to nie pykło to odgrodził mu drogę ucieczki i uważał by nie zostać dźgniętym.
Właścicielka
Diler przewidział atak i odsunął się, a ty tylko pociąłeś powietrze. Z kieszeni wyjął pistolet i wycelował w Ciebie.
- Dla kogo pracujesz? Gadaj!
Przestrzeń ładunkowa była zabudowana czy nie?
Świetnie. Poszukała właściciela komisu.
Właścicielka
Znalazłaś go oglądającego jeden z samochodów. Spojrzał na Ciebie.
- Tak? O co chodzi?
- Chciałabym kupić tamtego pick-upa - Wskazała pojazd palcem.
Właścicielka
Spoglądnął na pickupa.
- A, tak. To będzie 500 dolarów. Proponuję potem pójść do warsztatu i ogarnąć te wgniecenia.
- Eh, nie przeszkadzają mi. Grunt, żeby jeździło. - Machnęła dłonią, po czym zaczepiła sprzedawcę:
- Jak się biznes kręci? -
-Mówi ci coś Kolumbia? -Wyczekiwał na odpowiedni moment by wytrącić gangsterowi broń z dłoni, jeszcze nie atakując. Jakby ten miał oddać strzał to zrobił unik i zaje*ał mu w nos by go połamać i dobił tasakiem.
Właścicielka
Niestety taki moment nie nadejdzie. Byłeś zbyt blisko, ruszysz się, a zginiesz.
- Oho... Czyżby Żmije zaczęły się zajmować eliminowaniem naszych?
-Czekaj, to kupiłeś tą kokę od Kartelu? Ja je*ie, wybacz. Myślałem że nie jesteś z nimi spowiązany.
Właścicielka
Radio:
- Całkiem nieźle. - Odpowiedział krótko.
Killer:
- Poje**ło Cię? Myślisz, że teraz Ci uwierzę, co? Jeszcze raz zapytam. Dla kogo pracujesz?
-Kolumbijski Kartel do ch*ja.
- Słyszałam, że w okolicy działają gangi, które wymuszają haracze na Bogu ducha winnych przedsiębiorcach. To prawda? -
Właścicielka
Killer:
- A to dobre. Ostatnie słowa? - Zapytał. Właściwie mogłeś spróbować go zaatakować lub uniknąć, ale to na sto procent zakończyłoby się chociaż jednym postrzałem.
Radio:
- Taa... Żmije i jakiś nowy gang, Sombra czy jakoś tak. Ale z tego co mi wiadomo, dopiero powstali więc równie szybko mogą upaść przez czarnych.
Właścicielka
Skwarek:
Po dziesięciu minutach zjawiłeś się przed opuszczonym domostwem.
Moderator
Upewnił się czy nikt go nie śledzi i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.
-To, że należę do Kartelu. Mam ci to jakoś pokazać?
- Ta, oby szybko upadli. Ale to co, Pana i Żmije, i ta cała Sombra naraz z haraczy kosi, czy jak? -
Właścicielka
Skwarek:
Nikt Cię nie śledził, trafiłeś do salonu a tam czekali na Ciebie Colin, Victoria oraz Marcus. Obok nich leżały walizki z pieniędzmi.
- Jesteś, wreszcie. - Odparł Colin. - Twoja kasa jest w tej walizce. - Wstał z kanapy i podał Ci twoją dolę.
Killer:
Ani trochę nie odwróciłeś uwagi dilera, postrzelił Cię w prawą pierś a ty wbiłeś mu nóż w gardło. Padł na ziemię martwy. Ale ty pewnie też niedługo zginiesz...
Radio:
- Nie, nie. Powiedzmy, że jestem dogadany z Żmijami. A jeśli Sombra spróbuje mi coś zrobić to mają przeje**ne i tyle.
//ku*wa, miał być unik a potem atak a nie vice versa.
Moderator
Otworzył walizkę i sprawdził czy jest tam odpowiednia kwota.
-Rozumiem, że tutaj kończy się nasza znajomość, tak? Szkoda, bo chętnie bym z wami jeszcze popracował. Może nawet założył jakąś ekipę, ale cóż...
- Kurde, aż zawiało grozą. - Odpowiedziała z podziwem - Jak to się Pan zabezpieczy, że będą mieć "przeje**ne i tyle."? -
Właścicielka
Killer:
// Nie strzelił by jakbyś nie wykonał żadnego ruchu typu atak.//
Skwarek:
Dokładne 300 000 dolarów!
- Niekoniecznie. Spisałeś się dobrze, a może jeszcze zrobimy jakiś skok. Skontaktujemy się do Ciebie przez Alejandra jeśli będziemy mieli jakieś info. No i ponoć Victoria zdobyła twój numer.
- Taa... A o jaką ekipę chodzi? - Spytała zainteresowana Victoria.
Radio:
- A to nie pani już sprawa.
Kuba:
Wychodząc z magazynu wylądowałeś na rejonie slumsów.
Moderator
-W sumie to gang, jeżeli byśmy dobrze pracowali i używalibyśmy mózgu to moglibyśmy się dorobić małej fortuny. No chyba, że wolicie robić same rabunki i ewentualnie zostać złapani przez policję.
//To na cholerę napisałeś "Jakieś ostatnie słowa" skoro on by do mnie nie strzelił? Abo, dafuq?
Klasycznie już znalazł sobie jak najlepsze miejsce, aby czekać tam na klientelę.
- Dobra, dobra, rozumiem. Nie będę zawracała Panu głowy. Biorę kluczyki i znikam. -
Właścicielka
Killer:
// Dosyć proste. Nie mialbys co unikac jeśliby nie strzelil. Wiec musiales zaatakowac a potem uniknąć strzalu.//
Skwarek:
- Gang? Podoba mi się to. Można napi**dalać. - Stwierdził z ochotą Marcus.
- Taa... Ale jak chcesz się do tego zabrać? - Odparł Colin.
- Ciekawa propozycja... - Skończyła Victoria.
Kuba:
Stanąłeś więc w ciemnej alejce. Po trzydziestu minutach ktoś przyszedł, czarnoskóry facet.
- Siema, ziomek. Co tam masz?
Radio:
- A zapłata?
- A, no tak. - Odliczyła 500 dolarów i mu wręczyła - Proszę. -
//Ale czemu do cholery powiedziałeś "Jakieś ostatnie słowa" jakby ten diler miał go kropnąć a potem mówisz że go by nie zastrzelił? Zrobiłeś mnie w ch*ja!
Moderator
-Najpierw przydałoby się znaleźć jakieś dobre miejsce na kryjówkę, myślałem o tym miejscu, ale musimy nad tym pomyśleć razem. Ja mam 1kg kokainy, więc mielibyśmy trochę towaru do sprzedania. Potem moglibyśmy zająć się haraczami czy czymś. Kiedy mielibyśmy więcej ludzi, można byłoby... Bardziej wchodzić do gry, wiecie zajmować tereny, lekko atakować Żmije.
- Kokaina, heroina, marihuana, pełen serwis. - odparł. - Zainteresowany?
Właścicielka
Killer:
// Bo on już wystrzelil bo zaatakowales go?//
Radio:
Przyjął pieniądze i podał Ci kluczyki do auta.
Skwarek:
- Brzmi jak plan... Ale we czwórkę nawet slumsów nie podbijesz. Co do koki, słyszałam, że ostatnio Kartel wziął się za tych, którzy sprzedają kokainę, nie mając pozwolenia od nich bądź tych bezpańskich dilerów... - Stwierdziła Victoria.
Kuba:
- Ile masz tej marihuany? - Włożył ręce do kieszeni.
Wsiadła i odpaliła. Jak chodził?
- Sto pięćdziesiąt gramów. - wyjaśnił i uczynił podobny gest, aby móc dobyć i narkotyków, i broni, w razie gdyby spróbował odwalić coś głupiego.