A on czekał na kolejne ofiary osoby zainteresowane kupnem dragów.
Właścicielka
Po kilkudziesięciu minutach tym razem ćpunka przyszła, chuda, wysoka dziewczyna.
- Siema. Masz jakiś towar...?
Właścicielka
- Ile za trzydzieści gram koki ?
Właścicielka
- Dwieście pięćdziesiąt. - Odparła krótko.
-Równiutkie trzysta i koka jest twoja.
Właścicielka
- Przyzwoita cena. Biorę. - Zapłacił, wziął narkotyk i poszedł w swoją stronę.
//Zapłacił?//
Czeka na kolejnych klientów. Trzymał rękę w kieszeni z pistoletem.
Właścicielka
// A czytać umie? //
Minęły dwie godziny a klienci następni nie przychodzili.
//No ale użyta forma męska, a nie żeńska kulfonie jeden.//
Poczekał z 10 minut.
Właścicielka
// Wybacz milordzie za moje okropne niezrozumienie sytuacji.//
Nadal nie nadchodzili.
Ni cienki ch*j, stać jak kołek tu nie będzie. Udał się do siebie, uważając czyza nikt za nim nie idzie.
Właścicielka
// Zmiana tematu. Zacznę.//
Właścicielka
Radio:
Zaparkowałaś obok jednego z bloków, który znajdował się nieopodal Twierdzy Żmii. Przez klatkę można było wejść na dach.
Właścicielka
Killer:
Po kilkunastu minutach trafiłeś na rejon slumsów.
Ah, Slumsy. Miejsce gdzie biedni koczują na ulicach a ci nieco bogatsi mieszkają w burdelu.
Poszukał dogodnej, pustej alejki/uliczki gdzie mógłby prowadzić transakcje i w razie znalezienia takiej udał się do niej, gdzie zaczekał na klienterię.
Właścicielka
Znalazłeś taką po chwili, zająłeś miejsce a po trzydziestu minutach pierwszy klient się zjawił, miałeś wrażenie, że się trząsł.
- Potrzebuje tego... Daj wszystko co masz, błagam... - Mówił jakby był wyjątkowo zmęczony, z drżącym głosem.
-Cholera, stary, uspokój się. Czego potrzebujesz? Nie czytam w myślach.
Weszła więc na dach. Stamtąd zaczęła przyglądać się budynkowi Żmii, konkretniej jego konstrukcji.
Właścicielka
Killer:
- Wszystkiego, ku*wa! - Wtedy nagle wyjął z kieszeni pistolet i wycelował w Ciebie. - Potrzebuję mocnej działki, nie mam czasu... - Był bardzo zdesperowany żeby dostać narkotyki.
Radio:
Ujrzałaś ogromny blok mieszkaniowy, nie był w najlepszym stanie z zewnątrz, był stary. Natomiast przy wejściu i okolicznych budynkach widziałaś Żmije.
-Ku*wa, koleś, odłóż ten gnat! Dam ci narkotyki ALE pod warunkiem że schowasz ten gnat. Czaisz?
Właścicielka
- Co masz i ile? Muszę wiedzieć, do cholery! Gadaj! - Nadal celował .
-100g koki. A teraz opuść gnata to dostaniesz ją.
Właścicielka
Powoli z drżącą ręką opuścił pistolet po czym schował go do kieszeni.
- Za ile ta koka będzie?
Właścicielka
Tym razem wyjął nie gnata, a portfel i sprawdził jego zawartość, zauważyłeś że był trochę pokryty we krwi.
- Osiemset dolców, wystarczy?
Na czym opierał się blok? Jakieś filary, ważne elementy konstrukcji?
Właścicielka
Był to zwyczajny blok mieszkaniowy, nie miał jakichś słabych punktów bądź filarów.
-Ta. -wyciągnął 100g koki, ale mu jej nie dał. Wyciągnął dłoń po kasę.
-Najpierw kasa, potem towar.
Właścicielka
- J-jasne. - Podał Ci daną kwotę.
Cholercia... No nic. Nie uda jej się to, co obmyśliła. Przynajmniej nie małym nakładem pracy. Pojechała do domu. Chwilę odpocznie, a późnej pojedzie do South Beach.
Schował kasę i dał mu kokę. Wziął rękę do kieszeni z pistoletem, chwycił za pistolet ALE go nie wyjął. Czekał aż ten się odwróci i nieco się oddali, ale nie wyjdzie z uliczki.
Właścicielka
Radio:
// Zmiana tematu. Zacznę.//
Killer:
Zabrał narkotyk i skierował się do wyjścia z uliczki.
Skorzystał ze swojego refleksu, wyciągając pistolet. Wycelował w głowę dupka i oddał strzał, modląc się by ku*wia trafić.
Właścicielka
Udało Ci się bez problemu, padł martwy na ziemię.
Ograbił go z wszystkiego co przy sobie miał (pistolet, kasa itp.) i zwiał stąd do siebie, uważając na to, by nikt za nim nie podążał.
Właścicielka
Trup miał przy sobie Colta 1911, trzysta dolarów, reszta to nic ciekawego. Po paru minutach jak już oddaliłeś się od uliczki usłyszałeś syreny, być może odnaleźli ciało.
// Zmiana tematu. Zacznę.//
Właścicielka
Radio:
Po kilkunastu minutach dotarłaś na pieszo na teren slumsów. Powoli się ściemniało a na ulicy widziałaś dużo czarnoskórych, podejrzanych typków. Prawdopodobnie Żmije.
Padalce, nie żmije. Mimo, że w jej głowie co chwilę powstawał nowy plan unicestwienia tego gangu, teraz starała się po prostu przejść obok nich. Na razie, nie potrzebne jej kłopoty. Co robili czarni?
Właścicielka
Chodzili, gadali razem w uliczkach, któryś z nich sprzedawał towar...
Hmm...Do głowy kobiety wpadł sprytny plan. Zaszyła się w zaułku niedaleko i czekała na jakieś ruchy Żmiji. Słowem, czekała na moment, aż zaczną się zbierać.
Właścicielka
Gangsterzy wciąż trzymali się swojego miejsca i raczej nie mieli zamiaru go opuszczać. Palili papierosy, sprzedawali narkotyki jakimś ćpunom co jakiś czas i tak dalej. Nie wykryli Cię.
Policzyła ich liczbę oraz poszukała wzrokiem ich pojazdu, jeśli takowy mieli.
Właścicielka
Na poboczu widziałaś trzy lowridery a w uliczce było ich dziesięciu. Możliwe, że byli uzbrojeni.
Będzie musiała sobie w przyszłości sprawić broń z większym zapasem amunicji. Do jej planu, potrzebowała tylko jedno z Padalców.
Właścicielka
Wszyscy trzymali się blisko siebie, ciężko będzie któregoś przyciągnąć.
Hmm... A gdyby tak...
Czy gdzieś w pobliżu była szklana butelka?
Właścicielka
Znalazłaś taką obok siebie. Była pusta, prawdopodobnie zostawiona przez jakiegoś menela.
Wzięła ją ze sobą. Samochody były po tej czy po orzeciwnej stronie ulicy?