Właściciel
Zohan:
Zrobiłeś tym sposobem niesamowity hałas, ale za to dobrałeś się do orzeszków, paluszków, batonów, chipsów, różnych napoi, wody i innych takich przekąsek.
Killer:
Najzwyczajniej w świecie się nie udało, tak jak wcześniej.
Zaczął wypychać plecak jedzeniem i co jakiś czas zerkał za ramię, aby nic go nie złapało znienacka.
Właściciel
Wszystko zdołałeś zapakować, choć ciężko będzie upchnąć tam coś jeszcze. No, ale lepsze to niż nadmiar wolnego miejsca.
Iwan
Główkuje swoją ruską głową, jakby tu otworzyć tego bydlaka skoro nie ma klucza.
Zaczął szukać jakiegoś miejsca biurowego w kinie. Bylejakiego bezpiecznego pokoju żeby rozbić jakiś mały obóz na noc.
Właściciel
Killer:
No cóż, przy wódce myślałoby Ci się lepiej, jak to Rosjaninowi.
Zohan:
Widziałeś tylko kasę i wejścia do poszczególnych sal, biura musiały być gdzieś indziej.
No to zaczął chodzić po całym kinie.
Właściciel
Rekonesans szedł sprawnie, dopóki nie usłyszałeś powarkiwań za sobą. Gdy odwróciłeś się, zobaczyłeś sporego Psa Zombie, a po chwili dołączyły do niego dwa Żywe Trupy, acz zachodząc Cię z drugiej strony. Nie wygląda to ciekawie, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że pierwsze monstrum rzuciło się na Ciebie, a para Zombie wciąż powoli, niemrawo i bez życia (mrug) szła w Twoją stronę.
Iwan
W sumie...poszukał, czy jest w supermarkecie jakaś pozostała wódka.
Jeżeli było to możliwe, to zamachnął się kluczem w stronę głowy psiaka. A jeżeli nie, to spróbował użyć noża by go pozbawić ,,życia".
Właściciel
Killer:
Był to jeden z najbardziej rozchwytywanych po apokalipsie towarów, tak więc nie ma szans na jego znalezienie. Chociaż nie, znalazłeś coś, co może skutecznie udawać wódkę, ale jeśli powstrzymasz wymioty, a mianowicie dwie szklane butelki jakieś gównianego piwa, szczyn czy jak tam to nazywają.
Zohan:
Udało się, ale była to twarda sztuka, która nie miała zamiaru żegnać się z życiem, toteż jeszcze jakoś sprawnie dychała. Niestety.
Wiewiur:
Najwidoczniej byli bandą ocalonych, którzy znaleźli bezpieczne schronienie lub protektorów, którzy chronią ich przed Zombie, Bandytami i całą resztą. A sądząc po tym, że oddają Wam właśnie część zapasów to ta druga wersja wydaje się najpewniejsza.
- Czyli mamy tylko zebrać od nich zapasy?- Zwrócił się do najbliższej osoby.
No to jeszcze raz kluczem w głowę.
Jak tam sztywni? Blisko, daleko?
Iwan
Nie będzie on pił szczynów. Poszukał wśród regałów czegoś, co może mu ułatwić otworzenie skrzynki, np. taki wytrych, bądź coś ogółem przydatnego.
Właściciel
Wiewiur:
- Teoretycznie tak. - odparł jeden z ludzi i wskazał Tobie oraz reszcie skrzynie oraz beczki, które zapewne macie załadować do samochodu.
Zohan:
Bliżej, już mogą się na Ciebie rzucić, ale widać, że dawno nie jedli ludziny, bo są bardzo niemrawi. A pies to już w ogóle.
Killer:
Gdyby było tu coś takiego to pewnie już dawno ktoś otworzyłby skrzynię. Tudzież było, ale ktoś zabrał owy wytrych przed Tobą.
Iwan
Szuka druty/spinacze/itd z których mógłby wykonać prowizoryczne wytrychy.
Poczekał aż inny człowiek zacznie wykonywać zadanie by zyskać pewność że chodzi właśnie o załadowanie skrzyń na samochód. Kiedy już uzyskałby pewność przyłączyłby się do wykonywania owej czynności.
Właściciel
Killer:
Drutów miałeś pod dostatkiem.
//Podpowiem, że nie musisz tu tkwić, żeby ją otworzyć.//
Wiewiur:
No i dobrze, bo razem poszło Wam sprawnie i szybko uwinęliście się z tym zadaniem.
Czekał na dalsze rozkazy.
Spróbował odepchnąć obu naraz.
//To co mam zrobić? Zamienić się w Hari Pota i je**ąć na skrzynkę zaklęcie?//
Iwan
Zebrał druty i spróbował powyginać parę drutów tak, by nadawały się na wytrych, po czym spróbował "zlockpick'ować" każdą ze skrzyń.
Właściciel
Zohan:
Jeden wylądował na plecach bez większych problemów, ale za to drugi zdołał Cię chwycić za rękę i przysuwać zębistą mordę coraz bliżej, aby wgryźć się w Twoje mięsko.
Killer:
//Poszukać poza supermarketem?//
Z pomocą takiej taniej sztuczki zdołałeś otworzyć ledwie jedną z nich.
Wiewiur:
Pakować się do samochodu, ot co.
Iwan
//Zbyt ryzykowne. Ten tu se będzie zbierał, a tu Szwendacz od tylca go weźmie i rip raszja
Sprawdził zawartość skrzynki.
Zapakował się do samochodu.
- Pojedziemy gdzieś jeszcze, czy tylko tutaj?
Wyciągnął szybko nóż i spróbował wbić go wbić od góry w jego głowę.
Właściciel
Zohan:
Nadgniła czaszka nie stawiała większego oporu ostrzu, które zagłębiło się po sam mózg truposza, kończąc w ten sposób pewien etap jego życia.
Wiewiur:
- To byłoby zbyt proste, gdybyśmy zawadzili tylko o to jedno miejsce. - odparł szef oddziału, a kierowca pokierował pojazd dalej.
Killer:
//Kurde, przewidział to... Yyy, znaczy się... Wiesz...//
Mapa, batony energetyczne, magazynki do jakiejś broni palnej (sądząc po rozmiarach to najpewniej do pistoletu maszynowego), nóż, osełka, kompas, dwie dwulitrowe butelki wody, paczka rodzynek.
Czas się zabrać za drugiego zgniłka. Skoro leżał, to spróbował zmiażdżyć butem jego głowę..
- A w tych miejscach będzie trzeba walczyć, że jest nas kilku?
Właściciel
Wiewiur:
- Mamy przewagę ognia nad każdym, kto chciałby spróbować, ale coś czuję, że za wielu ich nie będzie.
Zohan:
Aż tak ta czaszka słaba nie była, więc w ten sposób go jedynie uziemiłeś, ale nie zabiłeś.
Całą drogę milczał, podziwiając tylko piękne widoczki za oknem.
Właściciel
Wiewiur:
Czyli piękne ruiny, ale jak kto woli. Ale w końcu samochód się zatrzymał.
Zohan:
Z Zombie też powtórka.
Jeśli inni zaczęliby wysiadać, on wysiadłby ostatni po czym rozglądnął się po miejscu w którym są.
Iwan
Rusek uznał, że może się mu to przydać, po czym spakował to wszystko i zabrał się za otwieraniem pozostałych skrzynek drutem. Jeśli zabrakło drutu, to poszedł po niego, wziął jego duże ilości, wrócił, zaczął go przerabiać na prowizoryczne wytrychy i kontynuował procedurę otwierania.
Czas na przeszukiwanie ciał. A raczej ich ubrań. Zabrał się za przeszukiwanie ich.
Właściciel
Wiewiur:
Gruzowisko, acz w okolicy widziałeś kilka budynków, które były w miarę dobrym stanie. Z nich to zaczęli wychodzić ludzie, acz dopiero po subtelnym zaopatrzeniu w postaci kilku strzałów w powietrze, które musiały ich wywabić.
Killer:
Problem był tylko taki, że sztuczka podziałała na jedną skrzynię, z pozostałymi już nie wychodziło.
Zohan:
Nie mieli przy sobie nic przydatnego, poza jakimiś bibelotami, papierkami, paragonami, biletami do kina, resztkami spleśniałego jedzenia i tak dalej.
Czas kontynuować poszukiwanie jakiegoś bezpiecznego pomieszczenia by się rozgościć.
Stał i czekał na dalszy rozwój wydarzeń. W końcu co on miał takiego robić? Jeździ z nimi by ładować rzeczy do samochodu, ewentualnie by w razie czego stanąć do walki.
Iwan
Szuka w markecie czegoś, czym mógłby otworzyć skrzynie. Nie ważne co to było, byle to było zdolne do zrobienia tego nawet przy niemałym trudzie.
Właściciel
Zohan:
Do dyspozycji miałeś salę kinową, pomieszczenia dla obsługi, biuro i toalety.
Killer:
W markecie? Cóż, nic.
Wiewiur:
Ta, tym razem chyba będzie trzeba zająć się tym drugim, ponieważ usłyszałeś za sobą strzały, a mieszkańcy zaczęli uciekać do budynków, zaś Twoi kompani skryli się za samochodem, dobywając broni.
Iwan
Sprawdził, czy da się odstrzelić te zamki. Oczywiście, nie strzelił.
Natychmiast po usłyszeniu strzałów podobnie do swych kompanów skrył się za samochodem dobywając broni. Pozwolił sobie na szybkie wychylenie głowy po za samochód, by sprawdzić z iloma osobami ma do czynienia.
Właściciel
Killer:
Gdyby to było takie proste...
Wiewiur:
Przynajmniej sześcioma i w tym momencie miałeś dziwne déjà vu, gdyż ponownie spotkałeś polskich żołnierzy, może nawet tych samych co wcześniej, choć tym razem nie byli oni po tej samej stronie co Ty...
Za uzbrojenie służyły im karabinki szturmowe, z których to zawzięcie ostrzeliwali i Was, i samochód, choć w cywili nie strzelali.
Wybrał pomieszczenie biurowe.
Iwan
Myśli na najwyższych obrotach, jak na Ruska.
Właściciel
Killer:
O suchym pysku nic nie wymyśli, jak na Ruska.
Zohan:
To było pierwsze zamknięte na klucz pomieszczenie, na które trafiłeś w tym kinie.
No to pomieszczenie do obsługi.
Właściciel
Zniszczenie zamka nie byłoby zbyt trudne, ale jak kto woli... Niemniej, wkroczyłeś do środka bez problemów, nie zastałeś tam Zombie, ale drobne pomieszczenie do odpoczynku połączone z szatnią. Wszędzie walały się rzeczy osobiste i przedmioty użytku codziennego lub inne duperele.
Czekał na rozkazy od szefa. Nie zamierzał się wychylać, a tym bardziej celować i strzelać. Chyba że taki padnie rozkaz, w końcu nie chciałby wylecieć z tej frakcji, do której się niedawno dostał... Chyba. Tak czy siak spojrzał tylko na przywódcę i na resztę swojej ekipy by dowiedzieć się co oni takiego mniej więcej robią.