- Ufff, już się spodziewałem że będziesz chciał mnie zabić bez powodu. Dzięki za Twą hojność.- Położył broń na ziemi i zaczął się wycofywać. // Jego ziąki weszły razem z nim do budynku?
- Wiesz wkurzasz mnie już...ugh...
Podała mu dokładną lokalizację bazy oraz liczbę członków, ale nie wspomniała słowem o uzbrojeniu W nadziei że zapomni.
Porzucił ochotę wejścia do sklepu i zaczął powoli truchtać wzdłuż ulicy byle by być jak najdalej od żywych trupów.
Właściciel
Zohan:
Niezbyt dobry pomysł, bo tego co zrobiłeś, już nie cofniesz: Dzwonek i tak zaalarmował dwa Zombie, które ruszyły w kierunku źródła dźwięku, a później za Tobą, gdy tylko Cię dostrzegły.
Bog:
- Uzbrojeni lepiej od nas, tak? Więc jak? - spytał, mając na uwadze Twoje wcześniejsze słowa.
Wiewiur:
//Owszem.//
- Frajer. - mruknął jeszcze i było to ostatnie słowo, jakie usłyszałeś, gdy w pomieszczeniu rozpętała się strzelanina.
Zamilkła i się nie oddzywa.
-ummm.
Zaczął biec w stronę wyjścia, byleby nie zginąć.
Właściciel
Bog:
Wzruszył ramionami i ruszył do ściany, ściągając stamtąd średniej wielkości narzędzie tortur w postaci dwóch żelaznych płyt połączonych śrubami.
- Łamacz kciuków. - powiedział. - Niby sprzęt ze średniowiecza, ale zaręczam, że w naszych czasach sprawia się równie dobrze.
Wiewiur:
Problem był tylko taki, że to z tego kierunku strzelali Twoi kompani do ukrytego w ciemności draba.
A, to postanowił wrócić się po wcześniej opuszczoną broń, oczywiście będąc przyciśniętym do ziemi by nie oberwać i przyłączyć się do strzelaniny.
-Bądźmy szczerzy, jak już wyciągniecie ze mnie infornacje to i tak mnie zabijecie ? więc po co mam wam ułatwiać prace?
Zaczeła się szarpać w nadzeii uwolnienia się.
Jaka jest odległość między sztywnymi?
Właściciel
Zohan:
Około cztery metry, acz konsekwentnie zmniejszają ją z każdą chwilą.
Wiewiur:
Dobyłeś jej bez problemów, acz wtedy wszystko wydawało się już skończone. Twoi towarzysze sprawdzali, czy aby na pewno nie oberwali, liczyli ilość pozostałych naboi w magazynkach, jeden klęczał nad rannym kolegą, a inny szukał jakiegoś źródła światła.
Bog:
- Żeby oszczędzić sobie bólu przed śmiercią. - odpowiedział i zaśmiał się. - Nie no, żartuję. Nie zabijamy bez powodu, a im więcej wygadasz, to tym większe szanse, że przyjmiemy Cię do naszej społeczności.
Wstał i również zaczął szukać jakiegoś źródła światła.
-Powiem ci coś, bandytci są szkoleni na wypadek tortur, więc nie myśl że powiem cokolwiek, nie bez powodu takie coś przeszłam.
Nie zabijacie bez powodu ?! ta jasne twoi kumple mówili mi że powinnam być dawno martwa za przynależność do bandytów !
więc jaki jest niby powód żebyśćie mnie przyjeli ?!
żaden !
Właściciel
Wiewiur:
Nie Tobie, ale innemu z mężczyzn udało się natrafić na kontakt i zapalić światło. Gdy tylko się rozjaśniło, a oczy przyzwyczaiły Wam się do panującej tu teraz jasności, niemalże zachłysnęliście się z wrażenia. Tobie pierwszy, co przyszło do głowy, była zbrojownia z końcówki filmu "Matrix" i mniej więcej tak to wyglądało: Szafki pełne najróżniejszej broni wraz z amunicją i dodatkami do niej. Jeśli dodać do tego jedzenie, wodę, leki i tym podobne z pokoju obok, to natrafiliście na prawdziwą żyłę złota.
Bog:
Widać, że już miał coś powiedzieć, ale zrezygnował, gdy w drzwiach pojawił się strażnik i zawołał go. Westchnął tylko i wziął leżące niedaleko dwa paski materiału, aby stanąć później za Tobą i zawiązać Ci jednym oczy.
- Praca wzywa, złotko. Ale obiecuję, że wrócimy do naszej uroczej rozmowy, gdy tylko skończę. Zaczekasz, prawda? - spytał i drugim paskiem zakneblował Ci usta, aby później opuścić pomieszczenie, sądząc po odgłosie zamykanych drzwi.
// Ten uczuć kiedy oglądałeś trylogię Matixa(Dobrze kojarzę że to trylogia?) w kawałkach D: Chyba jedną całą część i mniej więcej połówkę/końcówkę innej :v //
- No no, wiedziałem że mają trochę tego sprzętu, ale tego się nie spodziewałem. Co teraz robimy?
Skoro jest ich tylko dwóch i odległość między nimi się zmniejsza to czemu by nie zaryzykować.
Podbiegł do sztywnego, który był bliżej i kopnął go z całej siły w kolano.
Cóz w takim razie poszła spać, warunki złe ale lepsze to niż nic, jeśli się nie uda zasnąc to czeka.
Ale wcześniej spróbowała się wyrwać może akurat się uda ?
Właściciel
Wiewiur:
//"Matrix," "Matrix: Reaktywacja" i "Matrix: Rewolucje," więc tak, trylogia. Kurde, aż nabrałem ochoty, żeby znów obejrzeć.//
Nie odpowiedzieli, zabrali się za sprawdzanie z czym mają do czynienia.
- Cholera. - powiedział jeden i westchnął głośno. - Sami się udupiliśmy, panowie.
Zohan:
Upadł, choć wyglądało to jakby klęknął na jedno z kolan. Drugi zaś wykorzystał okazję, że zająłeś się jego kompanem, i rzucił się na Ciebie z wyciągniętymi łapami i śliniącą się mordą pełną ostrych zębów i resztek mięsa, oczywiście ludzkiego.
Bog:
Ciężko jest zasnąć będąc związaną i zakneblowaną, więc nie udało się. Wcześniejsza próba wyrwania się także nic nie dała, ale możesz skorzystać z tego, że jesteś tu sama, i próbować ponownie, do skutku.
Wyjął nóż zza paska od spodni i odepchnął zombie, który leciał do niego z całusem pełnym miłości. Skoro drugi sztywny uklęknął, to wbił od góry nóż w jego głowę.
//chyba coś za dużo czynności jak na jedną wiadomość ._.//
Właściciel
Zohan:
//Ujdzie, spokojnie.//
Jeden odszedł tylko o kilka kroków, a drugi odszedł na zawsze, gdy mózg doprowadził do zniszczenia mózgu i w konsekwencji ostatecznej śmierci Zombie. Padł martw, razem z nożem, więc musisz się sprężać, żeby go wydobyć i użyć przeciw drugiemu Zombie, który zaatakował identycznie, jak wcześniej.
Wiewiur:
- Każda z tych broń ma oznaczenia naszego wojska, czyli próbujemy obrabować Wojsko Polskie. I pewnie przy okazji zabiliśmy kogoś od nich.
- Co w tym złego. Jest apokalipsa kto by zwracał na to uwagę? Po za tym zachowywali się jak bandyci więc może równie dobrze oni mogli okraść wojsko czy coś.
Próbuje wyrwać się z całych sił, do skutku, niepowodzenia jej nie interesują, dopóki ktoś nie przyjdzie będzie próbować.
Właściciel
Wiewiur:
- Z tym, że my chcemy żyć w spokoju, a nie mieć na karku bandę żołnierzy chcących zemsty.
Bog:
Udało Ci się poluzować pas na prawej ręce, acz akurat wtedy ktoś wszedł. Chyba, bo drzwi się otworzyły, ale przez zawiązane oczy nic więcej nie możesz ustalić.
- Skąd mogę wiedzieć że to my?- Mówiąc rozglądnął się po pomieszczeniu szukając kamer.
przeatała się szarpać i czeka na rozwój wydarzeń.
//Jeszcze mam klucz francuski :v//
Dobył klucz francuski i zamachnął się nim w stronę głowy drugiego sztywnego.
Właściciel
Wiewiur:
- Nie wiem, ale lepiej nie ryzykować.
Bog:
Ten ktoś podszedł do Ciebie, ale nie żeby zacisnąć mocniej więzy, które poluzowałaś, ale żeby zdjąć Ci szmatkę z oczu i knebel. Gdy już mogłaś widzieć i mówić, rozpoznałaś w mężczyźnie stojącym przed Tobą strażnika, który stał pod drzwiami, kiedy wprowadził Cię tu ten mężczyzna, który Cię przesłuchiwał.
Zohan:
Pękła w nader efektowny sposób, rozchlapując na około krew, mózg i resztki czaszki.
Rozglądał się za jakimiś kamerami.
- Czyli nie bierzecie nic a nic? Eh, szkoda bo myślałem że jakoś mogę pomóc...
Przetarł twarz i głęboko westchnął. Po chwili zabrał się za przeszukiwanie ciał poległych, przy okazji spróbował wyjąć nóż z czaszki z jednego z trupów.
-co ty tu robisz ? czego chesz ? gdzie typek od tortur?
Właściciel
Zohan:
Odzyskanie noża poszło gładko, przy trupach niestety nie znalazłeś nic ciekawego lub pozytecznego.
Wiewiur:
- W sumie to raczej się nie obrażą, jeśli trochę podbierzemy, więc bierzcie tyle broni, amunicji, żywności, wody i leków, ile zdołacie. - obwieścił przywódca bandy, zmieniając zdanie.
Bog:
- Gdybym wiedział, że tak się rozgadasz, to nie zdejmowałbym Ci knebla. - powiedział półżartem, półserio. - Tamten facet został wezwany na rozmowę z szefem, a ja skorzystałem z okazji, żeby z Tobą porozmawiać.
Postanowił zabrać głównie broń i amunicję. Obładowany całym tym szajstwem czekał na resztę na zewnątrz.
-Dlaczego chesz ze mną rozmawiać?, skoro już jesteś to możesz mnie uwolnić ? proszę~
zadawaj swoje pytania ehhh
Wytarł nóż o ubrania trupa i wsunął go do pochwy. Podszedł do spożywczaka i wszedł do niego, przed wejściem zdemontował dzwonek jeżeli oczywiście był on na zewnątrz.
Właściciel
Wiewiur:
I tak radośnie obładowani całym tym szajsem wracaliście z powrotem do centrum handlowego.
Zohan:
Był wewnątrz, więc znów zadzwonił, acz tym razem nic Ci na głowę nie ściągnął. Gdy wszedłeś do środka zastałeś ograbiony i zdewastowany budynek, acz w tych śmieciach może coś się jeszcze kryć. No i są jeszcze drzwi, najpewniej na zaplecze.
Bog:
- Gdybym to zrobił to pewnie dostałbym kulkę w łeb za zdradę. Pytań nie mam, choć chcę Cię nakłonić, żebyś odpowiadała na te, które Ci zadadzą. Dzięki temu powinnaś przeżyć.
Zaczął przeszukiwać owe śmieci.
-Nie będe odpowiadała bo i tak mnie zabijecie, a bandziorów szkoli się żeby nawet mimo tortur nic nie powiedzieli, i tak na początku mi powiedzieliscie że za samo to że jestem bandytką powinnam być już martwa.
// A to nie był Pałac Kultury i nauki?//
I tak radosny z całym szajsem, uśmiechając się tak jakby kochał świat, wracał razem ze swymi radosnymi cieszącymi się z życia kompanami.
Właściciel
Wiewiur:
//To centrum handlowe, dla pałacu mam osobną fabułę.//
I tak radośnie wróciliście, a oni kazali Ci zaczekać, podczas gdy przetransportowali to wszystko do magazynów i zbrojowni.
Zohan:
Śmieci to śmieci, nic przydatnego lub ciekawego, niestety tam nie było.
Bog:
- To się jeszcze okaże. - odparł i wyszedł, uprzednio znów zawiązując Ci oczy, kneblując usta i poprawiając ten pasek, który zdążyłaś nieco poluzować.
// Właśnie liczyłem że to Pałac :v //
Radośnie z radosnym uśmiechem na mordzie czekał na zewnątrz czy gdzie mu tak kazali zostać.
Iwan ocknął się w pozycji siedzącej opartej o ścianę w jakimś pokoiku na 4 piętrze randomowego podniszczonego budynku. Wstał i rozejrzał się gdzie jest, ponieważ nie przypominał sobie by robił "wycieczkę" do Warszawy.
Zatem uchylił lekko drzwi do tajemniczego pomieszczenia.
//Dlaczego tak wiele osób wybiera Warszawę jako swoją lokację?//
// Ja wybrałem bo nie chciało mi się bawić w tworzenie kogoś zza granicy :v//
Właściciel
//Heh...//
Zohan:
Tajemnicze pomieszczenie nie było takie tajemnicze, bo to zaplecze, acz aury tajemniczości dodaje mu brak światła, a więc i całkowita ciemność.
Bog:
Nic takiego się nie wydarzyło.
Wiewiur:
Już wewnątrz, a Twój znajomy wskazał Ci, żebyś szedł za nim.
Killer:
//No nie licz, że ja Ci nagle wymyślę co tu się odje**ło, także pokuś się o inny start.//
Wszedł za nim.
- Dobrą lokację wskazałem, czy tak jakby pogorszyłem Waszą, bądź Naszą sytuację?
Wyciągnął latarkę po czym ją włączył i skierował w kierunku ciemności.
Skoro nikt nie przylazł to zaczeła napi**dalac by poluzować pasy