//meh
Iwan
Ocknął się w jakimś budynku na ulicy Mysiej, chyba blok mieszkalny. Wstał, zabrał swoje manatki, podszedł do wyjścia i delikatnie się wychylił z wyjścia budynku za pobliskimi zagrożeniami.
Właściciel
Zohan:
I tam zastałeś opróżnione półki, acz dzięki wąskiemu snopowi światła sączącego się z latarki zdołałeś dostrzec kilka konserw mięsnych w puszcze, paczkę paluszków rybnych (jeśli ktoś grał w Apokalipsę to pamięta :V) i półtoralitrową butelkę wody mineralnej.
Wiewiur:
- To się jeszcze okaże. Ale tak czy inaczej z szefem pogadać musisz.
Kiler:
Na ulicy kręciło się kilka zwykłych Zombie, ale to nic dziwnego. Poza tym nic ciekawego.
Bog:
Szło całkiem nieźle, dopóki znów ktoś nie wszedł do środka.
- Wróciłem! - krzyknął Twój niedawny oprawca, a nie spotkany wcześniej strażnik. - I spokojnie, nie mam zamiaru Cię przesłuchiwać ani torturować.
- I teraz mnie do szefa prowadzisz?
Zawrócił do środka budynku i go w całości obszukał, jeśli były drzwi zamknięte na klucz to próbował je wyważyć, a jeśli i to nic nie dało - rozwalić je siekierą. (Here's Johnny!)
Czeka aż coś zrobi bo jest w końcu zakneblowana.
Właściciel
Wiewiur:
- Pewnie doceni Twoją spostrzegawczość.
Kiler:
Wszędzie dostałeś się bez problemu, acz tu kończą się dobre wieści, gdyż właściciele mieszkań zabrali większość przydatnych rzeczy, a bandy szabrowników, które przybyły krótko po nich zajęły się resztą.
Bog:
Odwiązał pasy, którymi przywiązał Twoje nogi i ręce do krzesła. O ile te pierwsze zostawił w spokoju, to dłonie ponownie skuł Ci kajdankami. Chwilę później otworzył drzwi i wypchnął Cię z pomieszczenia.
- Urządzimy sobie małą przejażdżkę. Co Ty na to? - spytał i zaczął się śmiać, co sugeruje, że to raczej nie będzie przyjemna wycieczka.
Składając się próbował wyjść z budynku tak, by nie przykuć uwagi Zdechlaków.
No to szedł sobie za nim wesolutko do szefa.
-Idiota, nie chce żadnej wycieczki - jeśli mogła to powiedziała jeśli nie to szła dalej
Właściciel
Bog:
Przez knebel wyszły Ci tylko ciche jęki i nieartykułowane pomruki. Choć miałaś zasłonięte oczy, to chyba kierowaliście się do wyjścia, gdyż właśnie schodzicie ze schodów na parter centrum handlowego.
Kiler:
Udało się częściowo, bo tylko jeden Szwendacz ruszył w Twoim kierunku.
Wiewiur:
Obaj trafiliście pod duże, dębowe drzwi z mosiężną klamką w kształcie lwa o rozwartej paszczy. Dwaj stojący po obu skrzydłach drzwi wartownicy skinęli głowami Twojemu kompanowi i otworzyli je.
Za drzwi znajdował się bogato umeblowany, wyłożony rzeźbami, dywanami i obrazami korytarz. Bez zbędnych ceregieli mężczyzna ruszył naprzód.
Iwan
Nie chcąc tracić czasu na zdechlaki przyśpieszył by go zgubić i poszukał jakiegoś sklepu spożywczego w celu znalezienia dodatkowego prowiantu.
Spakował wszystko do plecaka, wyszedł z zaplecza i zamknął od niego drzwi.
Idzie posłusznie i idzie, dalej idzie.
Właściciel
Zohan:
Wszystko poszło sprawnie i bez problemów.
Kiler:
Znalazłeś na rogu jakiś spożywczak, inną kwestią jest to, czy znajdziesz tam cokolwiek do zjedzenia. Poza tym zgubiłeś Zombie, który nie zdołał Cię dogonić.
Bog:
We dwójkę opuściliście centrum handlowe, a mężczyzna usadził Cię na pace jakiegoś auta, które to zaraz ruszyło naprzód.
Czeka czeka i czeka aż coś zrobią z nią.
Iwan
Wszedł tam po cichutku i przeszukał sklep za czymś zdatnym do zjedzenia i nie zgniłym.
Wyszedł ze sklepu i zaczął się kierować jak wcześniej, gdy uciekał przed zdechlakami. Oczywiście szedł przy krawędzi ulicy, a nie środkiem.
No cóż, ruszył za nim podziwiając... Intelekt tych ludzi? No bo spójrzmy, trwa apokalipsa, a ten tu mieszka se w luksusowym apartamencie z lwią głową ma klamce. Niby wygląda fajnie i w ogóle, ale czy takie coś nie przyciągnie innych ludzi? Żyje sobie luksusowo, ale trwa apokalipsa i raczej powinien zwrócić uwagę na praktyczną część tego. Może znajdzie się inna osoba chcąca zdobyć jego bazę tylko po to by pochwalić się tym jak to dobrze mu się żyje? Ale w sumie z drugiej strony to skoro ma dobrą ochronę i wie że nikt go tu nie dorwie to nie powinien żyć w takiej dziurze. Podczas tych jakże inteligentnych rozmyślań podążał za swym towarzyszem.
Właściciel
Killer:
Wszystko, co było kiedyś jedzeniem nie nadawało się do spożycia i właściwie jedynym, co tu nie zgniło były elementy wyposażenia sklepu, na przykład kasa.
Zohan:
Pusto i głucho, choć do czasu, gdyż gdzieś przed Tobą usłyszałeś strzały i ryki Zombie.
Wiewiur:
A on wskazał Ci na jedne z drzwi, co chyba znaczyło, że masz tam wejść. No i że nie będzie Ci towarzyszyć.
Bog:
W końcu pojazd zatrzymał się, a mężczyzna wyszedł, zostawiając Cię zapewne samą. Z dali dało si
A zaryzykuję, co mi tam. Przyśpieszył kroku by zobaczyć co się dzieje.
Cóż, postanowił przez owe drzwi przejść.
Zaczeła się wierćić i spróbowała uwolnić.
Właściciel
Bog:
Jedynym efektem tych działań były bolesne otarcia na nadgarstkach.
Killer:
Opróżniona do sucha. Najwyraźniej kiedy ludzie zaczęli zjadać się nawzajem ktoś postanowił jednak zabrać pieniądze, tudzież później jakiś szabrownik skorzystał z okazji.
Wiewiur:
Poszło sprawnie, acz po ich przekroczeniu nie dość, że otaczała Ci ciemność, to jeszcze smród rozkładających się zwłok, potu, dymu papierosowego i innych tego typu zapachów.
Zohan:
Dostrzegłeś transporter opancerzony zwany popularnie Rosomakiem wraz z około tuzinem żołnierzy, którzy pruli do sporej grupy Zombie.
Wyszedł ze sklepu, rozglądając się za jakimś sklepem prócz tego i przy okazji sprawdził, która jest pora dnia.
Schował się za jakąś osłoną i przeczekał aż wybiją ich.
Dalej się wierci i tłucze.
Zatrzymał się i obejrzał się za siebie by wiedzieć czy ktoś tutaj za nim wszedł, bądź czy zamknęli drzwi. Broń mu odebrali czy tak niezbyt?
Właściciel
Killer:
Położenie Słońca pozwalało ustalić, że jest mniej więcej wczesne popołudnie, może około trzynastej.
Zohan:
Poszło im to dość szybko i udali się w dalszą drogę, a mianowicie wprost na Ciebie.
Bog:
Wciąż nic to nie dawało, a podczas próby uwolnienia się poczułaś na ramieniu uścisk czyjejś dłoni i zostałaś wyciągnięta z pojazdu.
Wiewiur:
Broń odebrali, podobnie jak zamknęli drzwi. Czyli może być nieciekawie, jeśli w mroku czai się Zombie, Wampir lub cokolwiek innego.
Heh, w sumie to trochę mógł się tego spodziewać. Miejmy nadzieję że ich spotka gorszy los. Stał tak w bezruchu licząc że to co się tu znajduje reaguje na ruch... Czy coś.
Poszukał za jakimś sklepem, budynkiem bądź samochodem gdzie mógłby znaleźć coś pożytecznego.
Teraz pytanie, ukryć się gdzieś czy wybiec im naprzeciw? Wybieram pierwsze.
Jeśli kazał isć to idzie jeśli nic nie robił z nią to próbuje się uwolnić.
Właściciel
Wiewiur:
- Więc... - westchnął ktoś, a później odezwał się głębokim, zachrypniętym basem: - Kolejny, tak?
Killer:
Liczne bandy szabrowników i im podobnych, które były tu przed Tobą, raczej nie ułatwiły tego zadania.
Zohan:
Znalazłeś kryjówkę na klatce schodowej jednego z bloków, lecz co dalej?
Bog:
- Dotrzymałem swojej części umowy, Twoja kolej. - powiedział mężczyzna, a Ty usłyszałaś gardłowe pomruki, a potem kroki licznych osób taszczących coś w kierunku samochodu i ładujących tam owy towar. Po chwili sam samochód odjechał i zostałaś sama. No, prawie.
- Zdejmę Ci ten knebel i szmatkę z oczu, ale pod warunkiem, że nie będziesz krzyczeć. Rozumiesz? - spytał jakiś inny człowiek, a Twoją jedyną możliwością jest kiwnąć głową.
Rozglądnął się dookoła.
- Kto Ty?
Zawrócił się z dala od szabrowników i tam poszukał sklepu do ograniczenia.
Przeczekać aż się oddalą. Może by tak przeszukać parę mieszkań? Może jakaś broń palna się znajdzie?
Pustkał kluczem o barierkę od schodów by sprawdzić czy jakiś zgniłek wyjdzie.
Właściciel
Wiewiur:
- Jestem tym od zadawania pytań, a Ty masz na nie odpowiadać.
Killer:
Problem był taki, że wszystko zostało rozkradzione dawno temu, a nie dość, że wszystko, to najpewniej wszędzie. A przynajmniej w tej części miasta.
Zohan:
Nic takiego się nie stało, zaś znalezienie broni palnej w mieszkaniu cywilnym, do tego sprawnej, działającej i naładowanej było równie możliwe, jak odkrycie leku, dzięki któremu mieszkańcy globu przestaną zżerać się wzajemnie.
Bog:
Po chwili miałaś już wolne oczy i usta, dzięki czemu zobaczyłaś grupkę trzech mężczyzn w średnim wieku, wyglądających jak typowy ocalony: Najróżniejsze, przeważnie skórzane lub niekrępujące ruchów ubrania, liczne dodatki w postaci kolców na podeszwach lub czubkach butów, naramienników, karwaszów, nagolenników i napierśników ze złomu, a także prymitywna broń w postaci własnoręcznie skleconych kołczanów pełnych strzał i łuków, choć jeden miał też pistolet w kaburze, a przynajmniej coś co go przypominało tkwiło w niej.
Iwan
Idzie do tej części miasta, która nie została "rozkradziona". Uważa przy tym na bandytów czy zdechlaki i mutanty.
-O co chodzi ?
Cofneła się kilka kroków.
-Czego chcecie ?
Może ktoś wcześniej był i jakimś cudem umarł? Kto wie.
Spróbował otworzyć drzwi od pierwszego mieszkania i jeżeli udało się je otworzyć, to wszedł tam.
Właściciel
Wiewiur:
- Jedno już zadałem, więc wystarczy.
Killer:
Akurat ciężko określić, gdzie możesz liczyć na jakieś łupy... Niemniej, po podjęciu marszu zauważyłeś, że jedną z (chyba) możliwych drug blokuje spora grupa Zombie licząca kilkanaście osobników.
Bog:
- Tak jakby Cię ocaliliśmy, także wiesz... Może trochę więcej wdzięczności? - spytał jeden z mężczyzn.
Zohan:
Otworzenie nie było trudne, a w środku nie zastałeś prawie nic. Szabrownicy i im podobni zdążyli skutecznie ogołocić mieszkania ze wszystkiego, co nie było zbyt solidnie przymocowane do podłóg i ścian.
- No dobra. Zadałeś pytane typu "kolejny". No więc najpierw chciałbym wiedzieć o co chodzi, ale skoro tu trafiłem to... Prawdopodobnie jestem ten "kolejny".
Iwan
Da się ich jakoś obejść po dachach?
Skoro szabrownicy złupili wszystko, to może warto by się udać na samą górę i zobaczyć jak wygląda sytuacja na dole? Więc udał się na samą górę do jakiegoś mieszkania.
-Jak to mnie ocaliliście ? kim jesteście ? i po co wam ja ?
Właściciel
Wiewiur:
- Dlaczego Ty? I dlaczego tutaj?
Killer:
Po dachach? Samo wejście na dach może być problematyczne, a jeśli wziąć pod uwagę fakt, że masz spore szans na spadnięcie w dół...
Zohan:
Poszło sprawnie, lecz co teraz?
Bog:
- Mówią na nas... No właściwie to nijak na nas mówią, nie jesteśmy w końcu żadną grupą, frakcją czy organizacją, tylko grupą straceńców. - wyjaśnił jeden z mężczyzn.
- Ocaleńców. - sprecyzował drugi.
- Jak zwał, tak zwał. - powiedział znów tamten. - Tak czy inaczej, dzięki nam masz szanse na nowe życie, a nie kulkę w łeb od tamtych.
Iwan
Da się je obejść dookoła?