-taa, to ja już sobie pójde...a własnie po co wam ja ?
Zaczeła się powoli cofać.
- Noooo tak sobie spacerowałem po mieście i natrafiłem na dosyć ciekawy budynek więc do niego wszedłem. W jednym pomieszczeniu był jakieś zapasy. Postanowiłem sprawdzić co takiego było w drugim. Było tam ciemno. Ktoś zamknął drzwi, druga osoba wycelowała broń i kazała mi oddać swoją. No oddałem im i wyszedłem z budynku czym prędzej, w końcu chciałem żyć. Potem przypałętałem się tutaj. Powiedziałem tym tutaj gdzie można ciekawe rzeczy znaleźć. No poszliśmy tam, zabiliśmy ich i tutaj niespodzianka! To było wojska! Wzięli ile mogli i wrócili ze mną. Potem powiedzieli mi że szef chce ze mną rozmawiać to trafiłem tutaj...
Obejrzeć okolice przez okno w mieszkaniu. Może zobaczy coś ciekawego?
Właściciel
Killer:
Teoretycznie tak, ale nigdy nie wiadomo, czy nowa droga nie będzie w jakiś sposób zablokowana czy też zapełniona innymi monstrami. No i niezależnie jak to z nią będzie, musisz nadłożyć drogi w takim wypadku.
Wiewiur:
- Uważasz, że się przydasz? Że wykazujesz jakąkolwiek wartość?
Zohan:
Poza żołnierzami? Nic, a przynajmniej nic ciekawego.
Bog:
- Daleko byś nie uciekła, pełno tu Zombie, a na dodatek masz skute ręce...
- Siła tkwi w liczbie, jak to mówią. Jeśli do nas dołączysz dajemy Ci czyste konto i nowy start, bez pytań o przeszłość i innych takich. Co Ty na to?
Iwan
Da się ich zwabić gdzieś na bok, by miał drogę wolną przynajmniej na chwilę?
-A jeśli odmówie ? Jaki jest chaczyk ? Czy ja zostałam sprzedana ?
- No jedyne co umiem robić dobrze to strzelać bardzo celnie. Jeszcze przed apokalipsą to trenowałem, więc.... Zawsze mogę też szlajać się po mieście szukając jakiś wartościowych rzeczy.
To ci sami żołnierze co wtedy czy jakaś inna większa grupka?
Właściciel
Killer:
Można spróbować.
Zohan:
Tamci sami co wcześniej.
Wiewiur:
- Wojowników mamy wielu, można by powiedzieć, że aż nadto.
Bog:
- Haczyka brak, przynajmniej według mnie... No i tak, poniekąd Cię sprzedali, ale lepsze to, niż śmierć, co nie?
-Rozumiem, idę z wami... a mogę wiedzieć za co mnie kupiłeś?
Podeszła do nich
Iwan
No a więc spróbował wykonać ową czynność.
To pozostaje mi poczekać aż sobie pójdą. Albo przekraść się. Albo podejść do nich.
Wybieram czekanie dopóki nie odejdą.
Właściciel
Bog:
- Jedzenie, bo tego nam nie brakuje... Radzę nie uciekać. - dodał i rozkuł Ci dłonie.
Killer:
Poza trójką opornych, jakoś zdołałeś odciągnąć resztę.
Zohan:
Trochę to trwało, bo zrobili sobie przerwę, pogadali, zapalili fajki, ale w końcu odeszli, najpewniej tam, skąd przyszli, a Ty możesz bezpiecznie opuścić swoją kryjówkę.
- To nie wiem co jeszcze mógłbym robić.
-Mniejsza, ide z wami...prowadź..
bronie to słabe macie...nawet teraz mam lepszą przy sobie...ehh
Iwan
Wymijając tą nic nieznaczącą trójką zdechlaków, poszedł dalej. Jeśli ci postanowili go "przywitać" to wyje*ał im z siekiery w głowę.
Właściciel
Bog:
//Tak jakby nie masz nic przy sobie, podziękuj tamtym z centrum, więc uznam, że tej uwagi nie było.//
I ruszyli, choć widać, że jeszcze nie do końca Ci ufali, bo jeden szedł za Tobą, tak w razie czego.
Wiewiur:
- Musi wystarczyć. Możesz odejść.
Killer:
Walka z trzema na raz nie była aż tak prosta, jak mogłoby się wydawać: Jednego powaliłeś od razu, ale drugiemu wbiłeś broń nieco za mocno, przez co utknął w czaszce, co wykorzystał drugi, rzucając się na Ciebie.
//Czekaj, zabiłem drugiego i drugi o wykorzystał by dorwać się do mnie?
Wyszedł z bloku i zaczął iść w kierunku którym wcześniej szedł.
Szła dalej z nimi...
-Ehh, nie ufacie mi co ? jak tak bardzo przeszkadza to zawiążcie mi oczy...nie będe widzeć drogi.
Właściciel
Killer:
//Litrówka, siekiera utkwiła we łbie drugiemu, a to trzeci Cię zaatakował.//
Zohan:
W takim razie czeka Cię urocza wędrówka przez ulicę i chodnik zasłaną tym, co zostało z Zombie, gdy pozbyli się ich wojskowi... O ile na samym chodniku było jeszcze znośnie, to na ulicy miałeś do czynienia z cuchnącą mazią, która powstała po zmiażdżeniu trupów przez przejeżdżającego rosomaka.
Bog:
Idący za Tobą uznał to za dobry pomysł, więc tak właśnie uczynił.
- Kajdanki i knebel też, czy się obejdzie?
- Mogę zwyczajnie otworzyć te drzwi? I mogłem to zrobić na początku, czy bym zginął?
Iwan
Odskoczył na bok, przy tym wywalając zdechlaka kopniakiem w plecy, a następnie wyjął siekierę i go dobił, po czym udał się dalej.
-obejdzie się...
Zatrzymała się.
-Ej...
- Ough... Ale tu cuchnie. - Powiedział sam do siebie.
Po chwili kontynuował marsz.
Właściciel
Zohan:
W końcu pokonałeś ten cuchnący teren, jednakże buty i spodnie są albo do wymycia, albo do wyrzucenia.
Bog:
Pokiwał głową i schował je.
- O co chodzi?
Killer:
Nijak mogłeś kopnąć go w plecy, bo nie był odwrócony do Ciebie tyłem, więc oberwał w klatkę piersiową. Nie zrobiło to na nim żadnego efektu i niezrażony nacierał dalej, wiec nie mogłeś wyjąć siekiery.
Wiewiur:
- Możesz odejść. - powiedział tylko i najlepszym pomysłem na jaki możesz obecnie wpaść jest zamknięcie się i opuszczenie tego pomieszczenia.
Opuścił więc owe pomieszczenie.
Usiadł na krawężniku, wyciągnął butelkę wody, oderwał kawałek materiału z koszuli, namoczył ten kawałek i zaczął szorować ubrudzone w krwi spodnie jak i również buty.
-Niezbyt wiem jak mam isć...
Właściciel
Wiewiur:
Udało Ci się znaleźć za drzwiami.
Bog:
- No cóż... Przed siebie, a że patrzenie pod nogi nic nie da to ktoś będzie Cię asekurować.
Zohan:
Nieprzyjemny zapach będzie się jeszcze za Tobą ciągnąć jakiś czas, ale jest zdecydowanie lepiej niż wcześniej.
Iwan
Wyjął szybko swojego Glocka, wymierzył gadowi w głowę i jeb w czaszkę.
Wstał, spakował wodę i zaczął iść w tym samym kierunku co wcześniej.
Jaka jest mniej więcej pora dnia?
Właściciel
Killer:
Gad z niego żaden, ale czaszę mu przestrzeliłeś zajebiście.
Zohan:
Popołudnie. Idąc dalej, nie natrafiłeś jeszcze na nic szczególnego.
Iwan
Ruskie ćwiczenia w wojsku zrobiły swoje.
Schował glocka, a następnie spróbował wyjąć siekierę z czaszki zdechlaka. Cóż, następnym razem będzie celował w szyję.
Idzie daleh z nimi posłusznie
Rozglądnął się gdzie mógłby się teraz udać...
Właściciel
Wiewiur:
Zapewne tam, gdzie wskaże Ci Twój stojący niedaleko kompan.
Bog:
- Tak z ciekawości: Czemu Cię w ogóle złapali?
Killer:
No, no, dokładnie: Nieustraszony i niepokonany ruski sołdat. I tak dalej. Wracając: Teraz bez problemu wyszarpnąłeś siekierę, jednakże na ostrzu zostało nieco resztek krwi, mózgu i czaszki umrzyka.
Podszedł do niego.
- Tooo... Co mam teraz robić?
Iwan
Wyczyścił ręką w owej gumowej rękawicy siekierę z tego świństwa i udał się dalej, szukając jakiegoś sklepu do obrobienia.
Właściciel
Killer:
Po trwających nieco czasów poszukiwaniach trafiłeś w końcu na supermarket, w pobliżu wejścia kręcił się zainfekowany pies.
Wiewiur:
- Za mną. - odparł i bez choćby jednego słowa wyjaśnienia odwrócił się na pięcie i poszedł gdzieś.
I zaczął podążyć za tym jegomościem. Cóż innego miał zrobić?
Nadal szedł. Przy okazji zaczął się rozglądać dookoła. Może natrafi na coś godnego uwagi?
Iwan
Chodził po supermarkecie szukając czegoś przydatnego z siekierą i Glockiem w gotowości. Jeśli napotkał tego kundla to wpakował mu w głowę dwie czy trzy kulki.
Właściciel
Wiewiur:
Właściwie to nic.
- Masz zamiar teraz odpocząć czy jesteś jeszcze gotowy na jakąś misję?
Zohan:
Twardy, który chyba Cię zauważył, był na pewno godzien uwagi.
Killer:
Oczywiście, że napotkałeś, bo rzucił się na Ciebie, ale te kilka kulek załatwiło sprawę. W środku znalazłeś tylko nieco starego lub spleśniałego jedzenia, jednakże są jeszcze drzwi prowadzące do magazynu.
- A to zależy jak długa może okazać się ta misja...
Iwan
Udał się pod drzwi magazynu, a następnie je otworzył, będąc gotowym na jakieś gówno chcące z niego zrobić pasztecik dla nieumarłych.
-weszłam do ich bazy przypadkiem..no i jest jak jest
Jest jakieś miejsce w którym mógłby się schronić przed tym skurczybykiem?
Właściciel
Wiewiur:
- Maksymalnie godzina, jak się szybko uwiniecie to nawet mniej.
Bog:
Pokiwał głową, a dalszą drogą pokonaliście w milczeniu, bez problemów czy upadków.
Gdy zdjęto Ci szmatkę z oczu zobaczyłaś okazały budynek z betonu, przypominający niedokończony dom jednorodzinny, jednakże otoczony przez wypełnione starą benzyną i olejem rowy, wilcze doły, proste zasieki, a nawet stojący na głównej drodze do budynku coś jakby fort wyglądający na naprędce sklecony z cegieł. Poza tymi budynkami, wokół nich pełno było namiotów lub blaszaków.
- No, jesteśmy na miejscu.
Zohan:
Jakikolwiek z budynków w okolicy.
Killer:
Nic nie wyskoczyło, acz było zajebiście ciemno w środku.
Oho widzę bunkier macie, panowie gdzie mam dalej iść ?