Bilous
Ból zdawał się tylko rosnąć. reszta oddziału zbiegła się i obserwowała z niepokojem jego zmagania.
- Sugeruję ci przestać się opierać. I tak jesteś martwy, niewiele więcej ci mogę zrobić
Abbei
Czas mijał. Nagle wozem szarpnęło.
- Co jest?
Wygląda na zewnątrz.
Abbei
Członkowie karawany wydawali się być przestraszeni, gdyż popędzali konie jednocześnie coś do siebie pokrzykując.
Kuba
Werner i paru innych żołnierzy szło równym tempem przez pustynię. Teren był jak zwykle nieprzyjazny a powietrze gorące i duszne. Od dłuższego czasu podróżowali przez sferę, nie dysponując siłą wystarczającą do przejęcia oazy i jednocześnie nie będący w stanie się z nikim na dłużej dogadać.
- S..słyszę głosss- stwierdził, nadal walcząc spróbował skupić się na tłumieniu bólu -. Mmmówii..że..umrę...
Bali się pieprzonych kart do gry, co teraz? Może puzzle, albo tarcza do rzutek? Albo druga taka dziw.. ekhem, jak ja i wygląda bardziej jak demon?
Postanawia nie wychodzić.
Werner szedł po spieczonej ziemi rozglądając się za czymś. A właściwie to za kimś. Za członkami swojego oddziału, który również tu trafił.
Bilous
- Już umarłeś do cholery! Ocknij się!
- Daj spokój. Nie masz dostatecznej siły
Abbei
Jeden z widzianych już mężczyzn podszedł do niej
- Wysiadaj. Musimy uciekać jak najszybciej
Kuba
Razem z nich było trzech żołnierzy z jego oryginalnego oddziału i dwóch innych Niemców.
Spróbował wstać, mocno ściskał swoją głowę samemu już tego nie kontrolując .
Próbuje powstrzymać śmiech i spoważnieć, wysiada i idzie za nim.
- Co się dzieje?
Bilous
Z trudem udało mu się wstać. Ból przerodził się w inne, dziwne uczucie zadające się być połączeniem duszności i upojenia alkoholowego. Świat wirował wokół Magnusa jak szalony
Abbei
- Spostrzegliśmy wroga. I to nie byle jakiego. Porzucamy tu wozy, żeby zrzucić balast i może ich nieco tu zatrzymać.
Mocno oparł się na swojej tarczy starając się nie upaść, nadal walczył .
- R-rozumiem. - odparła, odrobinę zaskoczona biegiem zdarzeń.
Bilous
Podbiegł do niego Ojun, który jako jedyny z gromady nie był utytłany piachem.
- Co się dzieje? Czy coś cię opętało?
Abbei
- Obawiam się, że nie. Mamy do czynienia z Asyryjczykami. Słyszałaś może o nich na Ziemi?
- Eeee... Niewiele, ale jakiś badacz po pijanemu gadał, że to były niezłe cholery...
-Ccchyba tak...strasznie boli mnie głowa, jakby mi ktoś mi w nią młotem przywalił..
Abbei
- Dosyć trafnie powiedziane. Do tej sfery trafili ci, których przestrzeganie symbolicznych praw uchroniło od Otchłani. Niesłusznie moim zdaniem. Jeśli nas dopadną zabiją nas, upieką na rożnie i zrobią buty z naszej skóry. Niekoniecznie w tej kolejności.
Bilous
- Tylko tyle? - odezwał się ponownie głos
- W tym świecie władzę mają trzy rzeczy: Wiara, skupienie i determinacja. Pamiętaj o tym! - wpół krzyczał Ojun.
Marsie ! Daj mi siłę !- skupił się na tych słowach i spróbował stanąć na równe nogi nie podpierając się na tarczy, zignorował głos .
- Brrr... Ale gdzie niby uciekniemy?
Szósty zmysł drze mordę żeby spierdzielać
Bilous
Nogi mu się trzęsły, ale zdołał wstać
- Mars? Nawet teraz potrzebujesz wsparcia fałszywych bogów? Żałosne
Abbei
- Na razie jak najdalej. Kiedy uda nam się ich zgubić skierujemy się do zaprzyjaźnionej oazy. Jakieś wątpliwości?
Jeśli nie był Bogiem to był zapewne Wielkim Wojem którego zapamiętamy w legendach !- zaczął walkę z głosem A ty, marny pomiocie zamilknij i daj mi się cieszyć tryumfem nad mymi wrogami !
Bilous
- W końcu zacząłeś walczyć. Nie, żeby to ci pomogło - ból nasilił się ponownie
Abbei
- Dobrze. Chodź, wezmę cie na konia. Naprawdę nie chcesz tu zostać - poszedł do najbliższego osiodłanego zwierzęcia
Podchodzi lekko wystraszona.
On natomiast schował swój miecz i powoli ruszył do przodu .
Jesteś taki marny że nawet nie mam zamiaru z tobą walczyć
Abbei
Koń był nienaturalnie duży i miał dziwnie szeroką szczękę, jednak wędrowiec niezbyt się tym przejmował. Poprawił siodło, usiadł na zwierzęciu i zwrócił się do Alice:
- Wskakuj
Bilous
Wszyscy patrzyli na niego z niepokojem
- Głupcze! Czy ty nawet wiesz, czym jestem?
Odbytem konia ?- spytał starając się iść pewniej -.
-Tto jak, ruszamy ?- spytał próbując opanować się-.
- Eeeo... - jakoś próbuje wejść, choć zapewne z trudem.
Bilous
- Nie! Jestem dżinem piasku, duchem Krewlodu! Ten starzec zdołał mnie uwięzić w swojej duszy, ale skoro go zabiłeś, teraz uwiężę twoją duszę we mnie!
Abbei
Jeździec pomógł jej wsiąść, po czym zakrzyknął do towarzyszy:
- Próbujcie trzymać się wydm i się nie wychylać. Jeśli nas dopadną nie dajemy się wziąć żywcem. Jasne?
- Ja się chyba nie utrzymam... - wymamrotała. - Tam gdzie żyłam koni nie widziano od lat...
Żebyś się tylko nie zmęczył panie Dżin bo moja dusza do potulnych nie należy i z własnej woli raczej nie pójdzie
- Proszę bardzo, mój łebski potwór właśnie wyznał mi iż jest dżinem piasku .- zaśmiał się do Mongołów, bardzo starając się zrobić to naturalnie -.
Abbei
- To nie trudne - zwrócił się do niej jeździec gdy reszta mu odmruknęła - Po prostu trzymaj się mocno i trzymaj się nisko.
Bilous
- Naprawdę? To interesujące.... - odezwał się Ojun
- To nie było mądre zagranie. Któryś z nich może spróbować cię zabić, aby przejąc moją moc
Wobec tego słucha owych wskazówek i czeka na rozwój wydarzeń.
Nagle zrobiłeś się potulny i przyjacielski ? Lepiej trzymaj więc ze mną żeby cie któryś z nich cię nie wchłonął
Abbei
Kiedy już zabrali z wozów co cenniejsze przedmioty wędrowcy zaczęli ruszać. Mężczyzna przed Alice popędził konia, który szybko przeszedł do kłusa.
Bilous
Dżin syknął tylko. Ojun podszedł do Magnusa.
- Myślisz, że możesz nad tym czymś zapanować?
Mruży oczy, aby nie wpadał do nich wzburzony piasek i stara się nie trząść.
- Wydaje się miły i przyjacielski..oraz się uspokoił więc tak, raczej tak .
- Cholerne zadupie. - mruknął po czym splunął na piach. - Gorzej niż w Rosji, nie? - dodał głośniej do reszty.
Kuba
- Czy ja wiem? - odpowiedział żołnierz o imieniu Markus - Przynajmniej nikt się nie boi już śmierci.
Abbei
Obie rzeczy wychodziły połowicznie, ale jakoś się trzymała. Konie stopniowo zwiększały tempo, aż po paru chwilach pędziły pomiędzy wydmami.
Bilous
- Wierzę ci. I tak nie był szczególnie silny, jak na dżina.
- A ty kim jesteś, żeby mnie obrażać śmierdzący człowieku? - odparła istota, pomimo faktu, że nikt poza Magnusem nie mógł jej usłyszeć.
- Zapewne, nie mnie to oceniać bo się nie znam . Ruszamy ?
To chyba największa prędkość, jaką czułam w życiu i nieżyciu...
Nie odzywa się ani nie rusza poza trzymaniem, aby się nie zachłysnąć wzbitym piachem.
- Dokładnie. Ciężko bać się śmierci gdy spogląda się jej w oczy tak długo.
Bilous
Spojrzeli po sobie
- Musimy najpierw zająć się rannymi. I szybko pogrzebać martwych - odpowiedział Ojun ze wzrokiem zwróconym na zwłoki towarzysza. Dżin milczał.
Abbei
Wkrótce wyjechali na nieco mniej sypkie podłoże, co dało Alice możliwość wpatrzenia się w ogrom pustyni, który zdawał się nie mieć końca.
Kuba
- Swoją drogą - odezwał się kolejny, spoza oryginalnego oddziału - Pamiętacie jeszcze wasze śmierci i pierwsze kroki w zaświatach? Przyznam, że srałem wtedy w portki.
- Niezbyt pamiętam tamte chwile. - wzruszył ramionami. - Pewnie było ciekawie. - mruknął cicho po czym dodał: - To jak? Widzicie kogoś? - zapytał by zmienić temat rozmowy.
Zupełnie jakbym była mrówką w jednej wielkiej piaskownicy...
- Ona się nigdy nie skończy... - mimowolnie mówi to na głos.
Kiwnął głową
- Wielu poległo ?
Kuba
Wszyscy pokręcili głowami.
- Chociaż mamy pewność, że jeszcze nie mamy halucynacji z odwodnienia - zażartował Markus. Niewielu to poprawiło humor.
Abbei
- Prawdopodobnie masz rację. Sfery nie mają wytyczonych granic - powiedział podróżnik, po czym dodał - Wypatruj, czy ktoś się nie zbliża
Bilous
- Trzech, łącznie z Burgedem. I tak udało nam się zminimalizować straty - westchnął - Przynajmniej zyskaliśmy nowego członka zespołu. O ile dalej masz zamiar się z nami trzymać.
- Oczywiście, pomogliście mi gdy ja tego potrzebowałem więc i ja wam pomogę gdy wy tego potrzebujecie .
Jakoś nie miał humoru na odpowiedź, więc po prostu szedł dalej wypatrując swoich.
Wobec tego rozgląda się z nieco ponurą miną.
Bilous
- Miło słyszeć. Nasze terytorium jest już niedaleko. Przy odrobinie szczęścia załatwimy ci jakiegoś profesjonalistę.
Kuba
W oddali zauważył kępkę zieleni. Mogła być to niewielka oaza, albo zwyczajna fatamorgana.
Abbei
Na razie nie zapowiadało się na to, aby mieli zostać zaatakowani. Sylwetki wozów zmniejszały się, aż w końcu zniknęły pośród wydm.