Uznał że całkowicie nie rozumie zasad jednak nadal obserwował i analizował wszystko co się działo . Może kiedyś też samemu spróbuje .
Może kiedyś mi oddadzą... Zanim znów umrę.
Wyciąga noże i karty i podaje je facetowi, spuszczając wzrok.
Ktoś powiedział, że spojrzeniem można zabić. Wypróbuję to, ale jeszcze nie teraz.
Bilous
Najwyraźniej gra polegała na przeprowadzeniu wszystkich swoich pionków wokół planszy. Wyglądała na nieskomplikowaną, jednak gracze byli naprawdę skoncentrowani.
Abbei
Odebrał przedmioty i przekazał je jednemu z towarzyszy.
- Więc ustalone. Chodź, wsadzimy cię gdzieś - odwrócił się w kierunku karawany i zaczął tam iść
Dał grze dojść do końca, póki co nie miał zamiaru się dołączać i tylko obserwował grę żeby czas mu szybciej leciał .
Idzie za nim, w myślach obsypując go wszelkimi znanymi sobie obraźliwymi słowami, jednak powstrzymując się od jakiegokolwiek komentarza.
//dostanę plus do prawdomówności za to że powiedziałam co mam? xd
Bilous
Czas mijał dość szybko. Nagle rozległ się okrzyk:
- Hej! Chodźcie to zobaczyć!
Abbei
//Pod groźbą się nie liczy. Chcesz za to minus do odwagi?//
Razem doszli na miejsce. Pozostali członkowie karawany rzucali ciekawskie spojrzenia, ale poza tym zajmowali się swoimi sprawami.
Wstał, rozejrzał się za owym Mongołem po czym do niego podbiegł .
- Coś nowego ?- rzucił pytaniem żeby zacząć rozmowę -.
//nieważne ;-;
Rozgląda się nieco, zastanawiając się, czemu nie poczekała na inną karawanę.
Bilous
Wojownik tylko wskazał ręką na zachód. Coś na kształt burzy piaskowej stopniowo zasłaniało słońce.
Abbei
Jeden z mężczyzn pacnął ją w głowę
- Hej, wsiadasz do wozu, czy wolisz iść pieszo i się rozglądać?
- Czyli nic dobrego nam to nie wróży..
- Zamyśliłam się, tak już miewam. - mówi, po czym wsiada.
Bilous
- Zdecydowanie nie - odezwał się stojący obok Ojun - Może będę w stanie to odbić. Nie wygląda na specjalnie dużą... choć jest dosyć intensywna.
Abbei
Wóz był kryty i ciągnięty przez dwa nienaturalnie duże konie. Po wejściu Alice spostrzegła, iż był załadowany niemal w całości drewnem.
Mutowane konie i poryci ludzie, czego więcej chcieć od życia? A, to przecież nie życie...
Siedzi dłuższą chwilę cicho, aż w końcu przypomina się jej o pragnieniu.
- Mogę dostać trochę wody?
- A co jeśli jest to powiązane z tym mrocznym głosem ?
Bilous
- Możliwe, aczkolwiek nie sądzę. Zacznijcie rozkładać namiot w razie czego.
Abbei
Jeden z podróżników zamyślił się, po czym rzucił jej bukłak.
Wrócił więc do reszty Mongołów, jeśli ci nie przyszli wcześniej .
- Ojun kazał nam rozłożyć namiot .- stwierdził przygotowując rzecz którą niósł -.
Upija trochę wody z bukłaka, po czym ziewa.
Bilous
Mongołowie zaczęli rozstawiać belki a następnie rozkładać płótno.
Abbei
- Posłuchaj dziewuszko - zaczął mówić mężczyzna, gdy reszta się oddaliła - Corb może zgrywać dżentelmena, ale to ci w niczym nie pomoże. W tej sferze nie ma prawa. Sprzeciw się, a spiorę cie do kości. Spróbuj uciec, a naznaczymy cię w razie czego. Poskarż się komuś, a podamy ci twój język w ramach obiadu. Czy to jasne?
Pomógł im przy owej pracy, samemu ustawił belkę którą niósł a później zaczął rozkładać płótno .
Skinęła w milczeniu głową, po czym oddała mu bukłak.
Suweren też mnie nie lubi. Historia kocha się powtarzać.
Bilous
Szybko ustawili namiot. Tymczasem zrobiło się znacznie ciemniej.
Abbei
Odebrał bukłak po czym opuścił kotarę wozu.
Siedzi w ciszy, nadal rozmyślając nad sensem życia po życiu.
Niewiele wymyśliła. Tymczasem wóz ruszył.
W takim razie poczekał aż Mongołowie wejdą do środka po czym zrobił to samo .
Heh, jakbym znalazł sobie drugi legion...
Bilous
Nikt jednak nie wchodził. Wszyscy czekali, na efekt tarczy powietrznej towarzysza, podczas gdy fala piasku zbliżała się coraz bliżej.
W takim razie też czekał .
Po chwili mag się pojawił, widocznie poddenerwowany.
- Nie jest dobrze. Ta burza ma magiczną naturę. Ktoś naprawdę chce nas stąd zmyć.
- Przeczuwałem to..- przerwał na chwilę -. Zbieramy się ?
Pokręcił głową
- Nie mamy szans na ucieczkę. Możemy tylko schronić się w namiocie i przygotować się na... wszystko.
- Oh..- wszedł do namiotu, usiadł i zmówił kilka modlitw do swych Bogów po czym ściskając mocno w dłoniach tarczę czekał -.
Po chwili reszta oddziału do niego dołączyła. Wszyscy mieli przygotowane bronie, oprócz Ojuna który żadnej nie potrzebował.
Czekał więc na nieuniknione .
Przyciąga kolana pod brodę, kładzie na nich twarz i usiłuje zasnąć.
Bilous
Po chwili rozległ się szum ziarenek piasku uderzających o ściany namiotu. Najwyraźniej burza nie była szczególnie mocna, przynajmniej na razie.
Abbei
Warunki były dalekie od idealnych, ale nadmiar wrażeń zrobił swoje. Po chwili spała, co ciekawe bez żadnych snów.
Gdy się obudziła wóz przestał już jechać.
Postarał się skupić na jakichś filozoficznych rozprawach z jego czasów żeby nie myśleć za bardzo o burzy .
Przeciąga się, a po chwili wygląda z wozu, aby znaleźć powód zatrzymania się.
Bilous
Szum robił się coraz intensywniejszy, ale namiot wciąż trzymał.
- A jeśli to jakaś dywersja? Jeśli ktoś chciał nas zwabić do środka a potem otoczyć? - odezwał się jeden z żołnierzy
Abbei
Dookoła było ciemno. Najwyraźniej zatrzymywali się na noc. Parę osób krzątało się dookoła, prawdopodobnie budując ognisko.
- W takim razie mamy naprawdę wielki problem .
Wiedząc, że nie zna się na takich rzeczach, siedzi w ciszy, co jakiś czas nucąc jakąś spamiętaną z klubu piosenkę.
Bilous
- Możemy tylko liczyć na pomyślność losu. Bądźcie w gotowości. Magnus, przygotuj w razie czego jakiś płomień - powiedział Jastrząb
Abbei
Jeden ze spotkanych wcześniej wędrowców podszedł do niej.
- Jak tam życie po życiu? - wydawał się być w dobrym humorze
Powoli i w bezpiecznej odległości od płótna zaczął formować małą kulkę ognia którą co jakiś czas starał się zasilać mocą i powiększać.
- Coś jakby się zjadło obiad, a potem chciało się go zjeść jeszcze raz. Na razie kiepskawo. - spojrzała w przestrzeń, obserwując rozmówce kątem oka.
Bilous
Wyszło lepiej niż dzień wcześniej i po chwili kula była stabilna i całkiem spora. Jednocześnie szum piasku nieco ucichł.
Abbei
Parsknął śmiechem
- Skombinujemy ci coś. Swoją droga, potrafisz robić coś pożytecznego? Bo powodowanie ślinotoku u Bouma się nie liczy.
- Jestem gotowy, trafienie czymś takim powinno raczej zabić .
- Wiem, że się nie liczy. Nie sądzę, bym umiała coś co się może przydać. Zbyt odległe... miejsca życia?
Bilous
- Bądź w pogotowiu. Wychodzę - oświadczył łucznik, po czym z bronią dłoni ruszył w kierunku wyjścia.
Abbei
- Niczego cię nie nauczyli? No trudno - westchnął - W jakiego boga wierzyłaś przed śmiercią? Może obłaskawi cię zdolnościami magicznymi.
- Nie opowiedziano mi o żadnym. Za moich krótkich dni okoliczni ludzie wierzyli w pieniądze, nie wyznawali oficjalnie wiary w kogokolwiek. Ktoś, kto prowadził mnie przez bolesne istnienie błędnie uznał, że komuś takiemu jak ja religia nie jest potrzebna. Niestety. - odrzekła z przygaszonym grymasem na twarzy.
- Jak już jeden z moich zdążył zauważyć niewiele takich jak ty tu trafia. Jak umarłaś? I co ważniejsze jak żyłaś, żeby zasłużyć sobie na tę pustynię?