Uśmiechnął się lekko .
- Przydałaby mi się też druga maska . Moją gdzieś podziałem .
- Chodźcie tutaj. - powiedział idąc w tamtym kierunku. Jeśli to fatamorgana to nic nie straci, a śmierć z odwodnienia raczej mu nie grozi. Już mu nie grozi.
- Chy-chyba nikt. - patrzy dalej.
Bilous
- Z tym może być problem, ale nie martw się. Blizny nie są u nas powodem do wstydu - odparł, po czym odszedł, zapewne chcąc zająć się rannymi
Kuba
W miarę zbliżania się zaczęli dostrzegać szczegóły. najwyraźniej faktycznie udało im się znaleźć jakąś oazę, aczkolwiek niewielką.
Abbe
Jeździec nie odpowiedział. Z biegiem czasu oddalali się coraz bardziej od miejsca porzucenia wozów, co jakiś czas wykonując manewry, aby zmylić potencjalnych tropicieli. Najwyraźniej skutecznie, gdyż wciąż próżno było kogoś wyglądać. Powietrze robiło się coraz gorętsze, a siedzenie coraz bardziej niewygodne.
Z przyzwyczajenia nie odzywa się, bo narzekanie niewiele da. Jedynie smętnieje bardziej na twarzy.
Czyli tacy jak ja nigdy nie zaznają spokoju... Mimowolnie po jej policzku spływa łza, zapewne ledwo widoczna.
On natomiast przysiadł na ziemi .
Powiedz mi Dżinie, kto jest najsilniejszy z ludzi na pustyni ? Jakie ugrupowanie ?
//Lustereczko powiedz przecie kto jest najpiękniejszy w świecie
Zawołał resztę i zaczął rozglądać się po znalezionej oazie.
Abbei
Nikogo to nie obchodziło. Po kolejnej godzinie ktoś zawołał:
- Widzę oazę na horyzoncie!
Bilous
- Bo ja wiem? Przez dłuższy czas przebywałem z tymi cholernymi dzikusami... No i jest ten cały Mao Zedong, o tym to nawet ja wiem
Kuba
Zanim się zbliżył do oazy zauważył, że piasek dookoła zdaje się być jakoś nienaturalnie rozłożony, jakby usypany ludzką ręką.
Pokiwał głową zastanawiając się . Po czym zadał kolejne pytanie z promykiem nadziei .
Zanim cię złapali, lub nawet wtedy . Miałeś kiedykolwiek styczność z Rzymianami ? Jakimikolwiek którzy tu żyli ?
Lekko się uśmiecha. Czeka, aż dojadą.
Bilous
- Rzymianami... A tak. Chyba tak się nazywali. Mam dość ciekawą historię na ten temat, jeśli chcesz usłyszeć
[u]Abbe[/i]
Oaza okazała się być wielką kępą drzew palmowych otoczonych pożółkłą trawą. Nie było to może zbyt malownicze, ale na tle bezkresnej pustyni nabierało rangi cudu. Konie zaczęły wjeżdżać między drzewa.
Ma iskierki w oczach, ale milczy. Napawa się widokiem.
- Opowiedz, proszę- stwierdził w myślach -.
Gestem kazał się wszystkim zatrzymać.
- Uważajcie. Raczej nie jesteśmy tu sami.
Abbei
Dookoła było naprawdę ładnie, cisza dobrze robiła na umysł, drzewa dawały osłonę przed słońcem, nawet powietrze było jakby bardziej wilgotne. Tylko...
- Czemu tu tak pusto? - zwrócił ktoś uwagę
Bilous
- No więc tak: Był sobie taki jeden grubas, co szukał władzy na pustyni. Był całkiem niezłym magiem, ale zapewne i tak zostałby zabity ponownie gdyby się dalej tak błąkał. Bo był nieco pomylony prawdę mówiąc, nawet jak na to miejsce. Na szczęście spotkał mnie. przedstawiliśmy się sobie i wyszło, że jest Rzymianinem z jakimś naprawdę długim imieniem. Zgodził się nazywać Nero. Jak wiesz lub nie wiesz, dżiny same istnieć nie mogą i potrzebują materialnych pojemników. A co może być lepszego, niż pojemnik ruchomy i łatwy do kontrolowania?
Kuba
- Na pewno chcemy tam iść? jak dotąd napotykaliśmy opór w oazach, a ta może być broniona.
Ktoś grubszy..? Możliwe że był senatorem.. szkoda jednak że nic już o nim nie wiemy i że tak tu niewielu moich towarzyszy
Rozgląda się, szukając, co tamten miał na myśli i mając nadzieję, że nie chodziło o wodę.
- Przydałoby się sprawdzić. Ktoś chętny na zwiady? - zapytał, choć był niemal pewien, że to jemu przypadnie ta rola.
Bilous
- Chyba był kimś nawet ważniejszym, ale mniejsza o to. Pomogłem mu pokonać jego rywali i dojść do władzy. Razem radziliśmy sobie całkiem nieźle. Rzymianom udało się stworzyć coś na kształt państwa, podbijaliśmy inne oazy, zabijaliśmy, gw**ciliśmy i takie tam. Ale wtedy pojawił się... on
Abbei
Po chwili dojechali do środka oazy, aby zastać mało przyjemny widok. Znajdowało się tam niewielkie jeziorko, które robiłoby większe wrażenie gdyby woda była czystsza. Obecnie miała bowiem czerwonawy kolor, a pływały w niej nagie, bez wątpienia martwe ciała.
Kuba
Żołnierze popatrzyli po sobie nerwowo. Nikt nie był specjalnie chętny.
Przygląda się ciałom, szukając czegoś, co mogłoby ją naprowadzić na ich narodowość.
- Weź ten oddział, mówili. Sam odważne chłopy, mówili. - mruczał pod nosem, po czym przygotował pistolet maszynowy i ruszył powoli przed siebie.
Bilous
- Tak naprawdę nie wiem, kim ten człowiek był. Nikt z nas nie wiedział. Niektórzy brali go za wcielenie Goruma, albo nawet Antykreatora. Ale ja widziałem, że jego dusza była śmiertelna, lecz przy tym niezwykle potężna. Zebrał armie z kilku nieprzychylnym Rzymianom ludów i zniszczył to cale miniaturowe imperium w kilka tygodni, paląc przy tym kilkadziesiąt oaz i brutalnie zabijając swoich przeciwników. W końcu ponownie zabił mojego nosiciela, a mnie uwięził w jakimś starym hełmie i zakopał w piasku. Kilkaset lat potem jakiś dzikus mnie odkopał i historia zatoczyła pełne koło
Abbei
Większość była zwrócona twarzą ku dnie, więc ciężko było cokolwiek rozpoznać. Skórę mieli generalnie jaśniejszą od tej wędrowców, choć mogli po prostu mniej przebywać na słońcu.
- Na wszystkich bogów sfer... co tu się stało?
Kuba
Samotnie więc szedł poprzez grudy piachu. Nie widział wciąż żadnych ludzi, jednak zdołał zauważyć coś metalowego wystającego z piasku.
Najpierw korciło go by sprawdzić i podejść bliżej. Ale szkolenie i lata w woju wzięły górę. Był prawie pewny, że to może być mina, więc wycofał się na bezpieczną odległość i poszukał jakiegoś kamienia.
- Rzeźnia... - nasuwa się jej jedyne słowo, mogące określić sytuację.
Ponownie pokiwał głową po czym rozejrzał się za Mongołami, jeśli skończyli pracę dołączył do nich .
Kuba
Na razie nie wybuchł. W pobliżu znajdował się niewielki głaz.
Abbei
- Musieli dotrzeć tu przed nami - stwierdził jeden z jeźdźców - Jak nic na nas czekali. Zapewne otoczyli już oazę. Cholera..
Bilous
Mongołowie zakończyli grzebanie ciał i odprawiali nad nimi coś w rodzaju modlitwy. Magnus mógł się do nich przyłączyć, bądź nie.
Postanowił dać im chwilę, nie ładnie byłoby tak wbić się im do obrzędów .
- Może byli tu jakiś czas temu i są kawał stąd? - mówi niezbyt głośno bez przekonania.
Podniósł i rzucił w kierunku domniemanej miny. Oczywiście po rzucie odsunął się. Daleko.
Kuba
Kamień był dosyć ciężki, więc rzucenie nim wymagałoby sporej siły, nie mówiąc już o odłamkach powstałych w wyniku potencjalnej eksplozji.
Bilous
Najwyraźniej nie były to szczególnie skomplikowane obrzędy, gdyż szybko skończyli i zaczęli zbierać leżącą na pobojowisku broń. Robiło się wprawdzie już ciemno, ale najwyraźniej zostawanie w takim miejscu na noc było poza dyskusją.
Abbei
- Może tak, może nie. Nie ma sensu panikować - odezwał się jeden z wędrowców, ten nazwany wczoraj Krukiem - Proponuję się tu rozstawić i czekać na ewentualny atak.
//Dałoby się obejść tę minę?//
Wobec tego próbuje zejść z konia.
Rozejrzał się za włóczniami które wcześniej rzucał oraz jeśli to możliwe za swoją maską . Jeśli to wszystko miał zbliżył się do Mongołów gotów do drogi .
Kuba
//Nie jest wielkości stadionu piłkarskiego, więc tak//
Abbei
Reszta zrobiła podobnie. Niektórzy z miejsca dobyli broni, inni zaczęli rozglądać się po okolicy.
Bilous
Znalazł swoje włócznie, jednak nie maskę. Musiała zostać pogrzebana w piasku, choć gdyby poświęcił parę chwil może udałoby się ją znaleźć.
Pokiwał smętnie głową i stwierdził
- Zostawiam za sobą część przeszłości .- i ruszył do Mongołów -.
Więc spróbował ominąć, ale uważał też na inne, takie same lub podobne obiekty.
Spogląda na trupy, czy wyglądają na świeże czy mniej świeże.
Kuba
W tenże sposób udało mu się dotrzeć do oazy. Była dość niewielka, ale miała sadzawkę wody w centrum i parę drzew chroniących przed słońcem.
Bilous
Ci już zwinęli namiot i przygotowywali się do wymarszu. W sumie było ich ośmiu, choć niektórzy widocznie ranni. Mimo to każdy niósł po jednej belce na plecach.
Abbei
Nie czuła zapachy zgnilizny, a ciała nie nosiły żadnych śladów rozkładu. Niewiele wiedziała na ten temat, ale zwłoki nie mogły mieć więcej niż parę dni.
Rozgląda się, czy nie ma czegoś do zrobienia.
Rozejrzał się czy nie ma jeszcze jednej - tej którą niósł wcześniej po czym jeśli była podniósł ją i dołączył do Mongołów .
Wrócił do swoich omijając minę, po czym przyprowadził ich do oazy tą samą drogą.
Abbei
Najwyraźniej nie. Wszyscy gotowali się do ewentualnej walki.
Bilous
Owszem, jedna została. Po podniesieniu jej wszyscy byli już obładowani, a zarazem gotowi do marszu.
Kuba
//Szczerze to powinieneś na jakąś wdepnąć, ale nie chce mi się tego opisywać//
Towarzysze byli niezwykle ostrożni, co pozwoliło na bezpieczne przejście wszystkich do oazy
- Całkiem przyjemne miejsce. Ciekawe, kto tutaj mieszka? - odezwał się jeden
- Oby nie ktoś, kto będzie miał zamiar wpakować nam kulkę w łeb, gdy nas zobaczy.
Czekał aż wyruszą, po czym do nich dołączył .
Postanowiła usiąść na piachu blisko wozu, by nie wchodzić nikomu za bardzo w drogę i czekała na dalsze wydarzenia.
Jak zawsze zawalidroga ze mnie...
Kuba
- To nie jest sfera dla miłych ludzi. Jeśli ktoś się tu zjawi, musimy strzelać pierwsi. Co nie?
Abbei
Większość mężczyzn rozstawiła się dookoła. Jeden z nich podszedł do niej
- Słuchaj... - odezwał się, jakby walcząc z samym sobą - Potrafisz jakoś walczyć? Jakkolwiek?
Bilous
Po chwili wszyscy szli ponownie przez pustynię. Wydmy w tym obszarze były nieco wyższe, niż te, które widywali ostatnio, ale poza tym było to to samo pustkowie.
- Jasne. Najlepiej tak, żeby zabić, bo przyjaciół raczej tu nie mamy.