// Myślałem, że to niezrozumiale napisałem ;-; //
- Prawdopodobnie wychodzi na to, że w tamtym mieście.- Wskazał mu kierunek gdzie znajduje się Hunder. // Jakoś bardzo szkoda mi go nie będzie, nie wiem czemu :v Chodzi oczywiście o krasnoluda ;-; //
Nieźle uzbrojony statek. Musiał wiele przeżyć. Zaczął szukać nazwy, po drodze patrząc, czy łatwo da się tutaj ustalić hierarchię.
Właściciel
Max:
Ani tego, ani tego, nie zdołałeś już ustalić, najlepiej iść z tym od razu do kapitania.
Wiewiur:
//Którego Krasnoluda? Że tę postać?//
- Idym. - rzekł i podniósł się ciężko, przekładając maczugę przez ramię i idąc we wskazanym kierunku.
// Właśnie go, nwm czemu ale mam wrażenie że zginie chcąc jakoś wpłynąć na ten świat ;-; //
Rozglądnął się za jakimś miejscem do obserwowania.
Nie chce mu przeszkadzać w chlaniu. No to wrócił do kwatermistrza.
Właściciel
Wiewiur:
//Robienie zamachu na króla w jego państwie to nie zawsze dobry pomysł, a jak Cię złapią, to też nie wyjdziesz za grzywną.//
Jeśli chcesz dostrzec cokolwiek, to musisz pójść za nim, bliżej miasta, gdyż stąd nic byś nie zobaczył.
Max:
Problem był taki, że to właśnie on był spity i spał.
Poszedł za nim zachowując odpowiedni dystans, oraz też starał się nie być zbyt blisko niego, bo w końcu może jakoś Ci strażnicy połączą fakty.
Dalej? Wyszedł więc i zaczepił kogoś w miarę trzeźwego z załogi.
- Czy budzenie kwatermistrza jest ryzykowne?
Właściciel
Wiewiur:
Bardziej od łącznie faktów będą zajęci tym wielkim sku*wysyństwem z maczugą w łapie.
Max:
- A widziałeś Ty tę naszą rzeźbę na dziobie? - spytał w odpowiedzi Krasnolud, opierając się na mopie.
Szedł za nim dalej, zachowując pewien dystans. Ależ on się dzisiaj nachodzi.
- Rozumiem, że tam znajdują się pozostałości osoby, która go obudziła, nie? Kiedy się zazwyczaj budzi?
Właściciel
Wiewiur:
No nachodzi, ale w końcu zobaczył nie tylko plecy i zgrabną dupcię olbrzyma, ale też mury miasta.
Max:
- Nieee, tam wieszamy na kilka godzin tych, co go obudzili, tak dla jaj. - odparł.
- Jaja to dopiero były, jak chcieliśmy jednego ściągnąć, a on już nie żył. - dodał drugi.
- Albo jak był martwy i ożarty od pasa w dół. - dopowiedział trzeci.
- Albo jak w ogóle go nie było. - burknął ostatni, a jego wywód zakończyła salwa śmiechów wszystkich tu zebranych Krasnali.
- Budzi się, jak się budzi. Ewentualnie na pół litra z kapitanem lub kolację. - wyjaśnił jeden z brodatych marynarzy, gdy śmiechy już ustały.
Jedno było dla niego pewne. Albo do niego przychodziły jakieś słabiaki, albo to przez to, że miał wokół siebie tyle broni, albo przez to, że jest potężny.
- A jeżeli chciałbym wydział uzbrojenia? Uzna to za błahostkę?
Poszukał jakieś kryjówki, czy czegoś, gdzie miałby widok na miasto, ale też by miasto nie miało widoku na niego.
Właściciel
Wiewiur:
Okoliczne wzgórze spełnia oba warunki, bowiem jest wysokie i pokryte okazałą szatą roślinną.
Max:
- To żeś tu przylazł bez broni? Życie Ci niemiłe?
-W ogłoszeniu było, że broń się dostanie, więc... to w sumie mnie zachęciło.
Skierował więc tam swe kroki, po czym przysiadł i rozkoszował się widokiem tego co zrobi Olbrzym.
Właściciel
Max:
- To Ty na serio jesteś głupi albo odważny, żeby bez broni po krasnoludzkim mieście latać.
- Martwym broń niepotrzebna.
Wiewiur:
No cóż, takiego bydlaka ciężko nie zauważy, sam też utrudniłeś mu zadanie, stawiając cały garnizon miejskiej straży na nogi. I tak nim zdążył unieść maczugę, został nafaszerowany pociskami z kusz, skorpionów i balist, choć dzielnie brnął dalej, gdy Krasnoludy przeładowywały.
-Jakoś od wczoraj tak chodzę i żyję.
// Coraz bardziej lubię tę postać. W sensie tego krasnoluda :v //
Żałował, że nie miał przy sobie jakiegoś jedzenia, bo widok ten jest dla niego nawet satysfakcjonujący. Z radością oglądał efekty swoich podróży tam i z powrotem. Jednak opłacało się zawiadamiać miasto, chociaż żałował, że króla nie ma w mieście. Ciekawe, jakby to wyglądało, gdyby miasto żyło w niewiedzy. Może równie ciekawie? Póki co zapowiada się ciekawie, skoro strzały nie wywierają na nim jakiegoś dużego efektu. Póki co. W sumie, to musiałby być gotowy, gdyby Olbrzymowi udało się zdobyć miasto i przepytać ludzi. Rozglądnął się za jakąś drogą, którą w razie czego mógłby uciec, bądź chociaż ukryć się przed Olbrzymem.
Właściciel
Max:
- No to ładnie, aż dziw, że Cię jeszcze nie zabili i okradli.
Wiewiur:
//Cieszy mnie to.//
Główna droga to najlepsza droga.
Tymczasem Olbrzym cudem uniknął wielkiego bełtu z równie wielkiej balisty, aby później walnąć swoją maczugą w bramę. Nie zrobiło to na niej jednak wielkiego wrażenia, więc walnął znowu. Gdy i tym razem nie dał rady, zaatakował po raz trzeci, ale tym razem samym ciałem, zapewne w wyniku bólu i wściekłości, o jaki przyprawił go pocisk z balisty w klatkę piersiową, bełt z kuszy w oko i topór utkwiony w czaszce. Niemniej, dał radę wykonać swoje zadanie i wparował do miasta, zabijając kilka osób, które miały to nieszczęście, aby być akurat wtedy pod bramą lub w jej okolicach.
-Wracając. Czy jak go obudzę, żeby przydzielił mi broń, to czy... Skończę jak ci... - Popatrzył się na dziób i cicho dokończył. - Inni...
// Boję się ;-; //
Starał się nie śmiać z tego dzieła zniszczenia do jakiego doprowadził. Szkoda tylko, że nie umiał wmówić mu by wziął ze sobą jeszcze dwa inne Olbrzymy, wtedy widowisko byłoby równie ciekawe. Żałował też, że nie miał jak ulepszyć, przygotować Olbrzyma na tę walkę. Powinien się od kogoś podstaw alchemii nauczyć czy coś, żeby móc tworzyć różnego rodzaju szkaradzieństwa i doprowadzać do podobnych ataków na miasta. //Czemu mam wrażenie, że usiłuję tylko nim wpływać jakoś na ten świat? ;-;//
Właściciel
Max:
- To zależy od jego humoru i od tego, ile wypił.
Wiewiur:
//Czemu? :)//
Widowisko w końcu się skończyło, bo o ile jeszcze kilku brodaczy zostało zmiażdżonych lub zabitych w inny sposób (najbardziej efektowna była śmierć tego, którego Olbrzym wyrzucił wysoko w górę, aby później upadł prosto na ziemię), to w końcu wielkolud im uległ i padł wielkim trupem.
// Chyba tak z nudów chcę nim coś zmienić. //
Dobra, widowisko było nawet nawet, szkoda tylko że takie krótkie. Poszedł w stronę miasta, w pewnym momencie zaczął biec, by ludzie myśleli, że się spieszył.
- Czy jeżeli wam przyniosę butelkę po trunku, to będziecie mogli to stwierdzić?
Właściciel
Wiewiur:
Początkowo wzięto Cię na cel, ale żeś "swój chłop" to nie strzelili. A do miasta raczej nie wejdziesz, truchło olbrzyma skutecznie tarasuje drogę. No, chyba że chcesz się na nie wspiąć i przejść się po nim.
Max:
- Jak najbardziej.
Ruszył więc ponownie do kwatermistrza. Zaczął rozglądać się tam za pustą butelką.
Nie ma jakieś innej drogi do miasta?
Właściciel
Wiewiur:
Możesz poszukać tylnej bramy.
Max:
No czego jak czego, ale pustych flaszek nie brakowało.
Zaczął więc poszukiwania tylnej bramy.
Właściciel
Wiewiur:
Znalazłeś taką, ale już z daleka widać, że obsadzono ją po brzegi strażnikami. W sumie nic dziwnego, przecież nie mieli pewności, skąd nadejdzie Olbrzym i czy w ogóle będzie sam.
Max:
Nie, nie trzymał. I w sumie, biorąc pod uwagę obecny kurs butelek, mógłbyś za to opłacić sobie kilka dni pobytu w mieście.
Podszedł ostrożnie do Bramy. Już mniej więcej czekał co im nagada.
A w sumie... Wziął jedną, na której była napisana nazwa i z nią wyszedł do reszty.
Właściciel
Wiewiur:
Wystrzelili w Twoim kierunku ostrzegawczy bełt, który wbił się w ziemię, jakieś pięć metrów przed Tobą.
- Ki ch*j?
Max:
A oni czekali, aż zdradzisz im po co Ci ta jedna butelczyna.
- Chcę o czymś powiadomić w sprawie dowództwa! // Ten, jak na ściemniam, że razem z królem na statku ukryty przebywa ten gościu co to rzekomo nasłał olbrzyma, jak duża jest szansa że po dowiedzeniu się, że ściemnia naszpikują go strzałami? //
//Wait. Czej. A to z tą buteleczką to żarty były, czy za mało przyniósł?
Właściciel
Max:
//Spytaj ich.//
Wiewiur:
- Znowu Ty? Co tym razem? Więcej Olbrzymów?
//Szanse na to są zerowe.
Głównie dlatego, że nie zabiją Cię tak po prostu. Oni będą Cię szlachtować niezwykle powoli i umiejętnie.//
- Ten człowiek, który nasłał na Was Olbrzyma. Prawdopodobnie ruszył w jakiś pościg czy coś podobnego za królem! Poszedłem sprawdzić, kiedy Olbrzym zrobi atak, myślałem, że uda mi się go przekonać by dał sobie spokój. Słyszałem, jak on ma odwrócić Waszą uwagę od niego. Że ten chaos mógłby mu jakoś pomóc czy coś. // Ale mi się nudzi, że tak kombinuję :v Ma to sens w ogóle? ;-; //
Właściciel
Max:
-Nooo... Ładną butelkę żeś wybrał.
Wiewiur:
- Ale król odpłynął z miasta kilka dni temu przecież...
- A czy to stoi na przeszkodzie, by ruszyć za nim w pogoń? Kto wie jakich on może sztuczek użyć, by namierzyć naszego kochanego Króla.
- I co możecie jeszcze ocenić na podstawie tej buteleczki?
Właściciel
Wiewiur:
- Coś mi tu śmierdzi, wiesz? I to nie ten wielki zdechlak...
Max:
- Kwatermistrzu się dziś nie obudzi, nie ma szans.
Wrócił więc do kajuty kapitana.
- A dawaj Pan to złoto. Ile dostanę?
Właściciel
Max:
- Jak dam setkę to pasuje?
Wiewiur:
- Choć no do koszar, cwaniaczku, pogadamy sobie. Co Ty na to?
- A dwieście Pan wyciągnie?
// A już chciałem go gdzieś alchemii poduczyć ;-; //
- Mógłbyś jaśniej? Tak średnio rozumiem o co Ci chodzi.