Spróbował tam wejść po cichu. Nie wiem, kamieniem wyciąć dziurę w szybie? Albo nie! Wyczuwa tu jakiś umysł nad którym mógłby zapanować?
Właściciel
Max:
- No niby dobra, ale jak możesz nie wiedzieć, jak masz na imię?
Wiewiur:
W środku są aż trzy istoty żywe, więc tak.
Rozglądnął się czy nikogo nie ma w pobliżu. Sprawdził który umysł najłatwiej zmanipulować. Ale tak bardzo dobrze, miał bowiem plan jak wejść do środka.
- No... nie pamiętam, czyli w sumie też nie wiem...no to co tam zostanie wpisane?
Właściciel
Max:
- Nie wiem, wymyśl coś sobie, bo jeśli sam nie wpadniesz, jak mamy Cię wołać, to chłopaki coś wymyślą, ale ja bym na Twoim miejscu nie dawał im okazji.
Wiewiur:
Najłatwiej było zmanipulować dwa umysły, gdyż były zdecydowanie bardziej ograniczone od trzeciego, który był Krasnalem. Zaś te dwa to zwykłe psy.
No to zmanipulował jednego, czy dwa psy by zagryzły krasnala, po czym spróbowały otworzyć jakoś drzwi by mógł wejść. // Tak jakoś uwielbiam tego krasnala, bo fajnie mi się nim planuje i w ogóle :v //
- Może... Milmer?
//Już chciałem dać Mordimer ;-; Za dużo inkwizytora ;-;//
Właściciel
Max:
- Nie brzmi źle... Pisać umiesz czy tylko iks postawisz?
Wiewiur:
- Co... Co? Ło pierunie! Poszły, ku*wa! - usłyszałeś po chwili, co zaraz dopełniły psie warknięcia i szczekanie oraz krasnoludzkie przekleństwa i pisk zwierzęcia, gdy topór zagłębił się w jego ciele. Później zaś wszystko ucichło, choć jeden z psów drapał w drzwi, usiłując je otworzyć.
Sprawdził czy ktoś w okolicy mógł to usłyszeć. Niech ten psiak spróbuje zlokalizować klucz od drzwi, po czym spróbuje go dać mu pod nimi. // Przepraszam że tak nieprofesjonalnie, niekiedy nie umiem opisać rzeczy o które mi chodzi. //
Właściciel
Max:
Pokiwał z zadowoleniem głową i dał Ci jakiś dokument oraz unurzane w atramencie pióro.
- No to się podpisz tym swoim nowym imieniem.
Wiewiur:
//Grunt, że wiadomo o co chodzi.//
Mimo szczerych chęci, jakie w nim czułeś, nie był w stanie wykonać tego polecenia.
Podpisał się więc, po czym oddał papier.
A czy jest tutaj jakieś inne wejście? Byłby w stanie wyczytać to z myśli tego zwierzątka?
Właściciel
Max:
- Wypływamy z rana, wtedy znajdę Ci jakieś zajęcie. A teraz idź do kajuty, to ta tuż obok magazynu.
Wiewiur:
Są okna, to widać nawet bez czytania w myślach.
Da się je otworzyć? Wiadomo noc, ktoś nagle tłucze szybę. Nie minie chwila nim ulica zaroi się od straży...
Ruszył więc we wskazane miejsce.
Właściciel
Wiewiur:
Robienie okien, które można otworzyć od zewnątrz, jest jak otwieranie drzwi każdemu złodziejowi, więc pozostaje wybycie ich.
Max:
Kajuta była prosta, miałeś tam tylko świeczkę, drobną szafkę, na której stała i łóżko. Niby nie jest źle, ale wszystko to jest robione pod Krasnoludy, więc ciężko będzie Ci się tu wyspać.
Ale czy ogólnie da się je otworzyć. Mniejsza, ostatni już raz rozejrzał się dookoła czy nikogo nie ma, po czym wybił okno.
Trochę szkoda, że nie robią tego uniwersalnie. Cóż. Poszedł spać. Chociaż chyba lepsze określenie to "próbował" pójść spać.
Właściciel
Max:
Rzeczywiście, lepsze, bo dość ciężko Ci w ogóle myśleć o śnie... Może by tak przenieść się z tym wszystkim z koi na podłogę, będzie chociaż ździebko więcej miejsca?
Wiewiur:
Nikogo, choć może się to zmienić, gdyż wybicie okna swój hałas robi.
W ogóle nie zauważył, że podłoga może mieć większe rozmiary. Skupił się bardziej na myślach o tym, jak on będzie miał niewygodnie, niż szukaniu alternatywę. Zaczął więc przenosić wszystkie rzeczy potrzebne do spania na podłogę, aby tam zasnąć... jeżeli może.
Postanowił zaryzykować i poszukał czegoś czym mógłby takowe okno wybić.
Właściciel
Max:
Wygodniej na pewno nie było, ale mogłeś się chociaż wyciągnąć, co pozwoliło Ci zasnąć. Obudziły Cię zaś trzy rzeczy: Wpadające przez mały bulaj promienie słoneczne, miarowe kołysanie statku i dźwięk rogu.
Wiewiur:
Poza czymś co miałeś przy sobie? Trafiłeś na jakiś kamień i kilka innych takich pierdół.
Rzucił więc kamieniem w okno licząc że zrobi się odpowiednio duża dziura.
Wstał najbardziej z powodu rogu. Która to była? Wstał więc, starając się nie uderzyć w sufit i zaczął wychodzić.
Właściciel
Wiewiur:
Stłukło się całe, ale to krasnoludzki dom i krasnoludzkie okno, więc możesz mieć problemy z wciśnięciem się tam. No, ale teraz nie ma odwrotu, prawda?
Max:
Ciężko określić porę dnia, ale pewnie jest przedpołudnie. Poza tym jesteście już na pełnym morzu, zaś kontury brzegu i miasta są dość odległe, choć wciąż ledwo widoczne. Poza tym widzisz krasnoludzką brać, która wylęgła na pokład, zapewne w celu zmienia tych ze wcześniejszej zmiany.
No cóż, najpierw poprosił pieska by wyskoczył przez okno i w razie czego pilnował ulicy. Kiedy jego pupilek wykonał rozkaz spróbował wejść przez okno do środka.
Ciekawe jaką on będzie miał robotę... Udał się do kapitana, aby poznać szczegóły.
Właściciel
Wiewiur:
Udało się, ale praktycznie od razu walnąłeś palcami stóp w jakiś mebel... Ten Krasnolud chciał odeprzeć inwazję na swój dom czy co?
Max:
Właściwie to kwatermistrz miał Ci jakąś wczoraj przydzielić, więc może lepiej od razu tam, jeśli kapitan postanowi i tak Cię do niego odesłać?
//Oj. Zapomniałem, albo pomyliłem osoby.//
Zawrócił się więc do kwatermistrza.
Właściciel
Akurat długo go szukać nie musiałeś, gdyż spacerował po pokładzie z kuflem w dłoni, popijając z niego w przerwach podczas wdychania słonego, morskiego powietrza.
Czyli w końcu jest w środku, czy natrafił na to zanim jeszcze dobrze zaczął wchodzić?
A ten się znowu upija. Jak on w ogóle się utrzymuje na tym stanowisku? Podszedł więc do niego:
- Miałeś mi przydzielić jakąś rolę, nie?
Właściciel
Wiewiur:
Oczywiście, że w środku, bo po kiego mu meble na zewnątrz?
Max:
- No, dokładnie... Także do czego byś się nadawał? Mamy trochę wolnych fuch na różnych stanowiskach.
No to się rozglądnął po pomieszczeniu by wiedzieć gdzie, co i jak.
Właściciel
Max:
- Pomoc w kuchni, mycie pokłady, praca w przetwórni, obsługa balisty i harpuna... W sumie to tyle.
//Ogółem niedługo przenoszę na temat z tym statkiem.//
Wiewiur:
Ciemno, to wiesz, ale zarysy oraz kontury poszczególnych mebli widzisz.
Zaczął szukać rzeczy potrzebnych by choć trochę rozjaśnić to miejsce.
//Ok. Czekam.//
- Mógłby mi Pan opowiedzieć więcej o tej przetwórni?
Właściciel
Max:
- Dostajesz kawałki wieloryba i masz przerobić je na skórę, kości, mięso i tran. Tyle mogę powiedzieć Ci tak w skrócie, tam na dole by to wyjaśnili lepiej.
Wiewiur:
Szczęśliwie dostrzegłeś w pobliżu i świecznik, i łuczywo, dzięki czemu zdołałeś nieco rozświetlić pokój, który okazał się czymś na kształt salonu. Usłyszałeś też kroki, ale nim przygotowałeś się do obrony, spostrzegłeś, że to nic innego, jak tylko pies, którego kontrolowałeś.
- A wie Pan jaka dokładnie pomoc w kuchni?
Zaczął przeszukiwać pomieszczenie. Liczył że znajdzie ty coś wartego uwagi. Może spojrzeć we wspomnienia psa?
Właściciel
Max:
- Musiałbyś się kucharza zapytać.
//Jak wybierzesz sobie profesję zakładem temat ze statkiem i przenoszę tam akcję. Pierwszy post będzie Twój.//
Wiewiur:
Może, jeśli tego chce. Zaś przeszukiwanie może zająć wiele czasu, jeśli nie określi, czego dokładnie szuka. A tak się składa, że czasu to mu brakuje.
Spojrzał w umysł psa i zaczął szukać tam jakiś obrazów jego pana wchodzącego w jakieś dziwne zawsze zamknięte pomieszczenie. Wiedział że raczej to nie możliwe, ale po cichu liczył że może znajdzie tutaj jakieś książki Alchemii. Ponoć pomocna jest w Magii Mutacji a ona mu się akurat przyda.
- A, niech opisze tam resztę.
Właściciel
- No to idź. - odrzekł, wskazując Ci na kambuz. - Tam Ci opiszą, co i jak.
Wiewiur:
Chyba jedynym odpowiednikiem tego, według psa, był wychodek, a więc trop raczej nietrafiony.
No to przestał przeszukiwać jego wspomnienia i samemu zaczął przetrząsać po kolei pomieszczenia oraz jakieś półki z książkami szukając czegoś podejrzanego. Jakieś magiczne księgi, jakiś ukryty pokój. Wiedział że szanse na trafienie czegoś są prawie zerowe, ale wato korzystać z okazji, bo a nuż coś mu się trafi.
- Ale mi chodziło o resztę zawodów.
Właściciel
Max:
- Mycie pokładów to wiadomo, nie? Zapi***alasz w tę i z powrotem z mopem i wiadrem. Niby nie jest źle, ale jak cały pokład się upie**oli w krwi, flakach, tłuszczu i innych takich świństwach to różowo nie jest. Balista... Taka dusza kusza, masz trafić w wieloryba. Proste? Prost? Żeby pływać z harpunem to musisz być największy gieroj.
Wiewiur:
Jedynym, co pasowało do tego, był rodzimy przepis na pędzenie samogonu z wodorostów, ale nic innego lub ciekawego już się nie trafiło.
No to teraz zaczął szukać innego wyjścia z tego domu, w końcu prędzej czy później straż tutaj zawita. Oczywiście chciał by piesek szedł za nim.