- Chyba ta, a dużo macie Olbrzymów w tych górach? // Czekam, aż bidulek pożałuje tych kłamstw :V //
Zaczął więc krzyczeć "Czy to wy od zlecenia?!" wymachując owym papierkiem.
Właściciel
Wiewiur:
- Przechuj panie, tak jak Ogrów i Trolli. A co?
Max:
Ktoś też tam coś odkrzyknął, odpowiedź była dość niejasna, ale po chwili statek dobił do brzegu, a na nadbrzeże spuszczono trapy i zawiązano cumy.
- Tak się pytam, czy to nie przypadkiem ten ze zlecenia, ale jak tego dużo to może i ze zlecenia.
Jeżeli te trapy//Bo raczej jak w Google wpiszę "trapy" to mi wyskoczą złe wyniki.// to było coś, po czym można było wejść, to wszedł. Ewentualnie jeżeli ktoś wysiadał, to poczekał.
Właściciel
Max:
To były długie deski łączące pokład statku i nadbrzeże, zaś Ty właśnie po jednej z takowych trafiłeś na owy pokład.
Wiewiur:
- Raczej ze zlecenia, bo o innych w tej okolicy nie słyszałem.
- Możliwe, że on je teraz zwołuje, by zrobić atak na to miasto? // Raz te jego głupoty wydają mi się mądre, raz tak głupie, że ciekawię się jak go uratuję śmiercią.
-Witam. Ktoś z panów kojarzy ten papierek?
Spytał, mając przed sobą papier, aby ktoś mógł się mu przyjrzeć.
Właściciel
Max:
Każdy jednogłośnie wskazał ruchem głowy nadbudówkę, najpewniej mostek lub kwaterę kapitańską.
Wiewiur:
- Nieeee, Olbrzymy by czegoś takiego nie zrobiły przecie.
- Z tego co słyszałem to jakiś debil nagadał jednemu z nich głupot, żeby zrobił atak na króla krasnoludów, dzięki czemu zostanie on królem olbrzymów. Wiecie, bo zabiciu króla, zostaje się królem.
Poszedł więc tam, szukając drzwi. Kiedy znalazł, zapukał.
Tak też powoli wkroczył na ową galerę i spokojnie oraz radośnie wyczekiwał aż wypłyną, ustawiając się gdzieś przy Kapitanie owego statku.
//Hej hej hej tatuś wrócił.
Właściciel
Bilo:
//Cieszem siem.
A tak w ogóle, zanim odpiszę... Ten wątek na walkę z przygłupim Olbrzymem, który chce Ci odebrać koronę się piszesz czy niekoniecznie (uprzedzam, że to chodzi o wątek postaci Wiewiura, kilka stron do tyłu się zaczął)?//
Wiewiur:
- No ta, niby prawda. - mruknął strażnik, bowiem w całej historii brodatego ludu można wymienić tych królów, którzy otrzymali władzę od swych starzejących się następców na palcach dwóch lub jednej ręki, inni zdobyli ją podstępem, wpływami, łapówkami lub starym dobrym toporzyskiem we łbie rywala.
- Ale że co? Ten Olbrzymo tu na nas idzie? Na miasto?
Max:
- Właź, ku*wa, a nie się z pukaniem pie**olisz. - odrzekł ze środka krasnoludzki głos o niskim brzmieniu.
- Znaczy, póki co nie wie gdzie jest Król, więc ten ktoś tutaj przyszedł. Nie wiem kto to, bo musiałem się ulotnić. Byłem w okolicy, by zabić tego Olbrzyma, ale zauważyłem kogoś w tej jaskini, więc postanowiłem się przyczaić. // Ciekawi mnie czy czegoś nie pochrzaniłem ;-; Najwyżej trafi do lochów, bądź straci głowę :V //
A no tak. To krasnolud. Pomyślał, jakby to miało wszystko wyjaśnić. Bo w sumie wyjaśniło. Wystarczył dzień lub dwa, aby wyrobić sobie o nich opinię. Następnym razem musi zapamiętać. Chociaż w sumie liczył też na ludzi. Przecież nie muszą tutaj mieszkać. Mogą tutaj być okresowo. W końcu wszedł, podszedł do biurka i położył papier.
//Znaczy co, mam sklepać olbrzyma ? Czemu nie.//
Właściciel
Bilo:
//Jak się zgadasz to spoko, czekamy na Wiewiura.//
Wiewiur:
- Kogo żeś zauważył?
Max:
Siedzący za biurkiem Krasnolud przypominał Ci nikogo innego jak rasowego pirata: Czarna przepaska na prawym oku, drewniana lewa noga, prawa ręka zastąpiona przez stalową protezę, najpewniej napędzaną Magią. Kapitan był zajęty wypełnianiem jakichś papierów leżących na stole za pomocą wolnej ręki, jednakże znalazł czas, żeby rzucić okiem na papier i Ciebie.
- Więc chcesz się zaciągnąć, ta? - spytał, odkładając pióro i rozsiadając się wygodniej.
-Chcę zwyczajnie zarobić. Uczciwie.
- Nie wiem kto to był, ale raczej nie krasnolud. Stał do mnie tyłem, ale z tego co pamiętam, miał jakiś czarny płaszcz czy coś. Mógł też być magiem, w końcu Olbrzym go nie zjadł, czy coś.
Właściciel
Wiewiur:
- I co potym? - spytał strażnik, będąc dość zaciekawionym historią, tak jak i jego towarzysze.
Max:
- A wiesz na co się piszesz?
Spojrzał ponownie na ogłoszenie, po czym rzekł:
- Na polowanie na rekiny, tak?
- Nie słyszałem wszystkiego, ale pewne jest, że namieszał mu w głowie. Wiecie, wychwalał tego Olbrzyma, by ten go polubił i potem opowiedział mu o tym. Nakłonił go chyba tym, że będzie miał tyle olbrzymek ile będzie chciał, jakoś tak. Wiem tylko tyle, że Olbrzym się zgodził. Potem ten człowiek powiedział, że pójdzie się upewnić, czy Król jest w Hunder, i wtedy ja uciekłem. Oczywiście poszedłem powiadomić odpowiednie osoby, bo w walce to się słabo sprawdzam, a mało kto chciałby walczyć z kimś, kto namieszał Olbrzymowi w głowie.// Ciekawi mnie, czy ta historyjka ma jakieś dziury :v //
Właściciel
Max:
- Na dni bez wody, alkoholu i jedzenia w gębie, na dni bez snu, na dni pełne deszczu, wiatru i mrozu, na dni pełne niebezpieczeństw i ciężkiej pracy. Rekiny to tylko dodatek. - wyjaśnił kapitan z uśmiechem, ukazując żółte, a właściwie to złote, zęby.
Wiewiur:
- Ku*wa, to trzeba postawić straż przy bramie. - powiedział jeden ze strażników i natychmiast pobiegł, by się tym zająć.
- A jak ten facet wyglądał? - spytał drugi, zapewne profilaktycznie sądząc, że może on już być w mieście.
Bilo:
I tak w końcu ruszyliście w morze, ku kolejnej przygodzie!
//Zacznę na miejscu jutro, przy okazji edytuję opis tematu.//
//Mam wrażenie, że skądś kojarzę kwestię...//
-A... nagroda będzie tego warta?
- Widziałem głównie jego plecy, reszty nie byłem w stanie dostrzec. Ale był człowiekiem, a takich chyba niewiele tutaj, prawda?
Właściciel
Max:
//Nie mam bladego pojęcia skąd.//
- Jedna taka wycieczka z nami i będziesz żyć jak panisko. No, chyba że coś Cię po drodze zeżre, utopisz się czy coś.
Wiewiur:
Pokiwali głowami i rozbiegli się, zapewne aby poszukać owej osoby i rozesłać wieści dalej.
- Z tego co pamiętam było tam coś o wyposażeniu... mogę je zobaczyć?
Co mu pozostało innego do roboty? Naopowiadał ludziom o tym Olbrzymie, więc wypadałoby coś ze sobą zrobić. Poszedł w kierunku bram miejskich.
Właściciel
Max:
- O jakim niby wyposażeniu?
Wiewiur:
//*Krasnoludom naopowiadał :V//
Trafiłeś tam bez problemu, oczywiście panowała tam gorączkowa krzątanina związana z olbrzymimi (mrug) wieściami.
// Drobny błąd :V //
- Mogę spokojnie opuścić miasto?- Zwrócił się do jakiegoś strażnika.
- No było napisane, że będzie dana broń. Chyba że ja coś źle przeczytałem.
Właściciel
Wiewiur:
//Bilolus by Cię ściął za to!//
- A idź w czortun. - mruknął, będąc zajęty czymś innym.
Max:
- A, ta... Mam sam Ci coś załatwić czy dać złoto, żebyś samodzielnie coś kupił?
// Dobrze wiedzieć :v //
Wyszedł więc z miasta i skierował się w stronę kryjówki Olbrzyma. // Jakie miasta krasnoludzkie są w okolicy?
-Zależy co dostanę od ciebie.
Właściciel
Wiewiur:
No to czeka Cię długa droga.
//No w sumie to Krasnoludy mają troszku mało miast, stąd najbliżej chyba do Stolicy albo do Karaz-a-Karak, jeśli chcesz się tam pchać.//
Max:
- No złoto albo broń. Co ja niewyraźnie mówię?
To najpierw przejdzie się do kryjówki Olbrzyma.
-Ale jaką broń? Chciałbym ją sprawdzić.
Właściciel
Wiewiur:
Gdy znów tam trafiłeś, to nogi Ci w dupę wrosły.
Max:
- Idźże no do kwatermistrza, on Ci po wie, co i jak.
Sprawdził co porabia Olbrzym. // Rozumiem, że nogi go bolą, tak? ;-; //
Poszedł więc szukać i tym razem wszedł ot tak.
Właściciel
Wiewiur:
//Ja wiem, jaki Ty masz spaczony umysł, ale tak, chodzi o ból nóg.//
Obecnie kończył Twojego niedźwiedzia. W sumie szkoda Mutanta.
Max:
Kwatermistrz miał to gdzieś, spał schlany z twarzą na stole.
A no szkoda, gdyby misiek dalej żył, udałby się do jakiegoś innego miejsca, czy coś.
- Słuchaj, Król znajduje się w tamtym mieście!- Wskazał palcem kierunek skąd mniej więcej przybył.- Zrobisz atak samemu, czy skrzykniesz paru swoich?- Zapytał się zachowując pewien dystans.
Ruszył spojrzeć na sprzęt. Intuicja mu podpowiada, że obudzony krasnolud jest równie groźny, co krasnolud któremu się ruszy topór.
Właściciel
Wiewiur:
I dobrze, bo rzucił w Twoim kierunku kilkunastokilogramowym głazem, chybiając haniebnie o kilka metrów w bok.
- A ku*wa co? Oni też mają być królami? Oni też mają dupczyć Olbrzymki? Ch*j z innymi, idę sam!
Max:
No i słusznie, ale Krasnolud któremu coś podpie**olisz... No, znalazłeś tutaj sporo włóczni, oszczepów, harpunów, halabard, jednoręczny i dwuręcznych toporów, mieczy jednoręcznych, długich i dwuręcznych, sztyletów, noży, bosaków i tym podobnych.
- Spokojnie, wmówisz im, że sam wpadłeś na ten pomysł i gdyby nie Ty, to olbrzymy nie stałyby się dumną rasą. W końcu rasa z królem może stworzyć państwo, a państwo każdy będzie szanował, a co za tym idzie będzie szanował Olbrzymy. Będziecie mogli wpływać na ludzi, a co za tym idzie piękne olbrzymki będą chciały być u boku kogoś, kto może zmieniać świat.- Tutaj także na wszelki wypadek cofną się o kilka kroków. Dodatkowo był gotów zrobić unik, gdyby jegomościowi// Średnio znam słowo, ale kiedyś użyć trzeba :v // zachciało się znowu rzucić.
Z dwojga złego wolałby coś wziąć. A tak o to poczeka. A jakieś zbroje były?
Właściciel
Wiewiur:
Nie rzucił, jedynie siedział i wpatrywał się w Ciebie, drapiąc się po głowie brudnym paluchem.
- Hę?
Max:
Nie, jakiejkolwiek zbroi brak.
Poszedł więc obejrzeć okręt. Uzbrojenie okrętu, załogi, stan trzeźwości załogi, stan zalania rumem pokładu...
- Wmówisz innym olbrzymom, że to Ty powinieneś zostać Królem, bo w końcu Ty zorganizowałeś atak. Dodatkowo, możesz im mówić, że będą mogli siedzieć u Twego boku jako jacyś bohaterowie. I Ty i Oni będziecie mieć pod dostatkiem urodziwych Olbrzymek, ponieważ zrobiliście coś wielkiego, a panienki lubią królów i bohaterów. // To poprzednie to dobrze napisałem, czy nawet Ty nie załapałeś?//
Właściciel
Max:
Uzbrojenie służyło bardziej do rozprawiania się z wielorybami lub dużymi rybami morskimi, niż z potworami lub piratami, tak więc było to aż tuzin balist przystosowanych do miotania pocisków zwykłych i harpunów oraz dwa razy tyle skorpionów, wykorzystywanych w podobny sposób. Załoga nie miała przy sobie broni, to raczej nie dziwne, bo tak musieliby codziennie, lub co kilka dni, uzupełniać swój stan osobowy, bo chyba lepiej, żeby dali sobie po pysku pięściami, niż toporami, gdy są schlani w trzy dupy, nie? Załoga dzieliła się właściwie na dwie grupy: Pracujących i niepracujących. Co oczywiste, pracujący byli trzeźwi, lub po jednym, dwóch piwkach, zaś reszta mniej lub bardziej schlana, często w trupa. Zaś rumu, czy jakiegokolwiek alkoholu, na podkładzie było mało, Krasnoludy nie marnują alkoholu. Więcej było tu potu, wody i soli morskiej, krwi, tranu i resztek ryb oraz ssaków morskich.
Wiewiur:
//Ja załapałem, Olbrzym nie :V//
- To dzie ten brodaty królu?