Właściciel
Wiewiur:
//Zależy jak silną mają wolę, ale na ogół nie.//
Krasnolud definitywnie znał się na swojej robocie, bo po kwadransie noga była prawie jak nowa. Prawie, ponieważ wciąż mocno bolała, ale powinno zagoić się bez problemu.
- Jak to bandyty były to dam Ci zniżkę i wezmę tylko dziesięć złota. - powiedział Krasnal dość wielkodusznie.
Vader:
Najlepiej byłoby kogoś o to zapytać.
- Wolę zapłacić pełną cenę, nie lubię tego typu zniżek... Nie to, że nie jestem wdzięczny, tylko... No dla mnie takie zniżki są trochę bezsensu... Dałoby radę z taką nogą podróżować czy nie bardzo?
Właściciel
Wiewiur:
- No to dwadzieścia. - odrzekł, nie kłócąc się zbyt długo. - No można, ale nie biegać. No i najlepiej to by było, jakbyś ją w ogóle oszczędzał.
Vader:
W końcu znalazłeś kogoś takiego, bo widziałeś właśnie jak dobija targu z inną bandą brodaczy, przy okazji licząc gotówkę, jaka trafiła do jego rąk.
Jak skończył, to do niego podszedł.
-Dzień dobry.
I podał mu odpowiednią kwotę.
- A konno da radę?
Właściciel
Vader:
- Ano, dobry, dobry... Wy też coś chcecie kupić, ta?
Wiewiur:
- Skoro to koń będzie leźć to raczej tak.
- A nie wie Pan gdzie mógłby takowego zdobyć po taniości?
-Oczywiście. Jednakże wszystko zależy od cen.
Właściciel
Wiewiur:
- A wiesz jak Krasnolud ma się wdrapać na konia? Nie? No właśnie. Ja nawet nigdy na koniu nie jeździłem.
Vader:
- Za skorpiony to trzydzieści sztuk złota i dziesięć za amunicję, za balisty to pięćdziesiąt sztuk złota i dwadzieścia za amunicję, a za katapulty to z osiemdziesiąt złota i czterdzieści za amunicje, ewentualnie takie mniejsze katapulty za sześćdziesiąt sprzedają, amunicję za trzydzieści.
- To dziękuję- rzekł po czym opuścił budynek i na ulicy rozglądnął się za strażnikami.
//600 złota mam, duże zakupy.
-Co polecasz na Bryga?
Właściciel
Vader:
- No na pewno nie katapultę... Co najwyżej ze dwie balisty, reszta to mogą być małe katapulty i skorpiony. - odparł po odpowiedniej chwili namysłu.
Wiewiur:
Tutaj akurat ich nie było, być może patrol jeszcze tu nie trafił, albo już był, czy też mieli zmianę warty lub coś w tym stylu. Krótko mówiąc, drogę masz wolną.
To teraz tylko opuścić miasto.
-Rozumiem. Liczba ma się rozumieć przyzwoita powinna być?
Uśmiechnął się.
Właściciel
Wiewiur:
Łatwiej powiedzieć, niż zrobić, no bo w końcu to pod bramami jest najwięcej strażników i kto jak kto, ale oni będą wiedzieć, że powinni Cię zatrzymać albo zabić.
Vader:
On również.
- Jak masz przyzwoitą zawartość sakiewki to jak najbardziej.
-Dobrze, dwie balisty, jedna mniejsza katapulta i...
Tutaj odwrócił się do swoich.
-8 skorpionów starczy?
Właściciel
Wszyscy, i załoganci, i Krasnolud, pokiwali głowami.
- Trzysta dwadzieścia... Sto czterdzieści... Dziewięćdziesiąt... Z amunicją wychodzi pięćset pięćdziesiąt. - powiedział, nie mogąc powstrzymać odruchu zacierania rąk z tak wielkiego zarobku.
Hmmmm.... No tak... To skierował się więc w stronę targu licząc że kupi jakąś szmatę na głowę coby ją sobie zakryć.
-Masz wolny stół, by ułożyć twoje monety?
///Liczyć, czy nie? Oszukał, czy nie?
Właściciel
Vader:
//Jest okej, spokojnie.//
- Moje monety? - spytał zdziwiony. - To Ty masz mi dać monety, bo nici z handlu!
Wiewiur:
Taki ubiór nie był zbyt popularny, toteż nie znalazłeś nikogo, kto mógłby nim handlować, ale zawsze możesz kupić coś innego i z tego odzienia wykonać ową chustę.
Podniósł sakiewkę.
-Twoje, tak. Jednakże jasnym jest to, że chcesz je przeliczyć. A całości zawartości sakiewki nie dam, bo tutaj nie ma odliczonej kwoty.
Właściciel
Westchnął i wziął sakiewkę, oddając Ci ją około dziesięciu minut później, gdy odliczył i wybrał odpowiednią sumę. Cóż, była nieprzyjemnie lżejsza, ale chyba warto, prawda?
Oczywiście.
-Jakąś formę transportu posiadasz?
A znalazłoby się tutaj jakieś odzienie zdolne zakryć mu twarz?
Właściciel
Vader:
Wskazał na kilka doków niedaleko.
- Dobij tu swoim stateczkiem, a wszystko wrzucimy na pokład i zamontujemy. Pasuje?
Wiewiur:
//Czytaj ze zrozumieniem: Nie ma nic takiego i jeśli chcesz zakryć sobie twarz to musisz kupić coś innego i jakoś porwać lub pociąć, żeby się nadawało.//
To w takim razie zaczął szukać byle taniego ubrania... I może jakiegoś narzędzia którym mógłby to pociąć...
-Oczywiście.
Wskazał dłonią na załogę.
-Wiecie co robić, ruszamy.
Właściciel
Vader:
Dość szybko wróciliście na bryg i zmieniliście jego położenie, a Krasnoludy od razu po spuszczeniu trapu i zacumowaniu wzięli się za wnoszenie machin i amunicji.
Wiewiur:
Znalazłeś prostą koszulę i nożyk kuchenny, za całość musisz zapłacić ledwie pięć sztuk złota.
Ochoczo wydał swe pieniądze na to rzeczy i udał się z nimi gdzieś na ubocze. Tam spróbował wyciąć z koszuli coś na kształt jakieś chusty którą mógłby zakryć twarz niczym jakaś stara ludzka kobieta...
Sprawdził, czy wszystko jest.
Właściciel
Wiewiur:
Arcytrudne to nie było, więc udało się.
Vader:
Jeszcze nie, bo trochę to potrwa, ale z pewnością to tylko kwestia czasu.
To teraz tylko zarzucił to na głowę i ruszył w stronę bram miejskich.
Właściciel
Vader:
Nawet Krasnoludy potrzebowały na to godziny, ale wszystko masz już sprawne i zamontowane, a amunicję ładnie upchniętą w ładowni.
Wiewiur:
Zauważyłeś tam aż tuzin strażników i olbrzymi tłum, zapewne związany z drobiazgowymi kontrolami.
Czy kojarzył tych strażników? Z tej odległości był w stanie zapanować chociaż nad jednym z nich?
-Dzięki za dobry towar. Szepnę to i owo w karczmach.
Właściciel
Vader:
Pokiwał głową i wraz z resztą brodaczy wrócił na stały ląd.
Wiewiur:
Nie i tak.
Super, to przeszukał jego umysł by wiedzieć czy mają oni jakieś rozkazy o poszukiwaniu jakiegoś krasnala.
Zwrócił się do swoich.
-Wracamy tam, gdzie początkowo zacumowaliśmy okręt.
Właściciel
Vader:
Po chwili rozkaz został wykonany i zmieniliście pozycję.
Wiewiur:
Owszem, miał nawet w pamięci jego całkiem dokładny wygląd, dzięki czemu wiedział, że gnoja trzeba schwytać i zabić na miejscu, bo potrafi kontrolować umysły, więc proces nie miałby sensu.
// On może tak zmanipulować jego zmysłami, czy neuronami czy jak się to zwie, by zaburzyć mu wzrok? //
-Możecie kontynuować swój czas wolny.
Właściciel
Vader:
Lwia część rozeszła się i po chwili widziałeś ich jak znikają w licznych portowych karczmach lub na głównym rynku miasta, tylko kilku zostało na brygu.
Wiewiur:
//No nie.//
Cholera, cholera, cholera... Jak tu przejść dalej? Wśród krasnali, obojętne czy strażnicy czy tłuszcza, jest jakiś tępy osiłek potężniejszy od innych? Najlepiej też by był podatny na działanie jego magii...
Sam sprawdził zakupiony sprzęt.
Właściciel
Vader:
Wszystko sprawne i gotowe do użycia, zapas amunicji starczy na kilka intensywnych bitew, a do tego wszystko jest nowe i jeszcze nie używane.
Wiewiur:
Aby być podatnym na działanie Magii Umysłu lub Szaleństwa trzeba mieć słabą wolę, a słabą wolę z reguły mają ludzie głupi. Zaś ludźmi głupimi byli z reguły takie stereotypowe mięśniaki. Jakże wielkie masz szczęście, że znalazł się brodacz ze wszystkimi tymi cechami.
No i fajnie. Ucieszyłby się gdyby też jakiś psiaczek, czy potwór gdzieś z lasu by się znalazł podatny na jego magię, ale to potem. Zaczął więc powoli podchodzić do strażników. Ilu ich jest oraz jakie uzbrojenie mają?
No i pięknie. Wrócił do swej kajuty.