Właściciel
- W nocy się śpi, a nie czyta ogłoszenia.
-Problem w tym, że nie usnę...
-Ktoś mnie napadł. Obudziłem się w nocy. Głowa trochę bolała, ale senny się nie czuję.
Właściciel
- Kto Cię napadł? Tak jakby jesteśmy strażą i rozwiązujemy takie sprawy.
-Nic ważnego. Sam się tym zajmę później...
Właściciel
- Ta, już to widzę. - mruknął, a Wy trafiliście na posterunek. Kusznik nadal trzymał Cię na muszce, ale drugi poszedł do środka i wrócił z parą spodni, o dziwo w typowo ludzkim rozmiarze, które Ci rzucił.
- Nałóż na dupę, bo aż wstyd żebyś tak łaził.
Ubrał się.
-Z tego co zdążyłem zauważyć, żyją tu głównie krasnoludy. Skąd je macie?
Właściciel
- Powiedzmy, że pewien facet postawił w karty trochę za dużo. - odparł ze śmiechem.
-Dziękuję. Do widzenia.
Szukał jakiegoś bogatego domu.
Właściciel
Najbogatszy wydawał mu się ratusz miejski i jakiś dom na nadbrzeżu.
Podszedł do domu na obrzeżach i dokładnie mu się przyjrzał.
Właściciel
//Obrzeża i nadbrzeże to nie to samo.//
//Źle po prostu przeczytałem. //
No to ruszył w okolice tego domu na nadbrzeżu.
Właściciel
Trafiłeś tam. Co zamierzasz teraz zrobić?
Rozejrzał się za czymś drogocennym, co mogło gdzieś leżeć. Jakoś. Na przykład jakiś pierścionek po kłótni kochanków. To taki przykład.
Właściciel
Krasnoludy były tak chciwe, że nawet miedziaka by nie wyrzuciły, zgubienie czegoś cennego też było raczej mało prawdopodobne.
Ruszył więc szukać ogrodów, tej zacnej rezyde
Właściciel
Ogrody były niepraktyczne, a ogrody na nadbrzeżu - niemożliwe, więc ich nie znalazł.
//Czemu tak łatwo o tym zapominam?//
Chodził sobie, szukając czegoś na ulicy
Właściciel
Znalazłeś dorodnego szczura, który przed Tobą uciekł, i pustą flaszkę.
Właściciel
Max:
Chodziłeś tak do rana, bez efektów.
Wiewiur:
Nareszcie ranek. Obudziłeś się.
Rankiem ruszył zobaczyć tablicę.
Wstał po czym poszedł w stronę Tablicy Ogłoszeń. Może on i jego mutanty na coś się przydadzą?
Właściciel
Wiewiur:
//Ale chcesz wejść z tym zmutowanym miśkiem?//
Max:
Od Twojej ostatniej wizyty niewiele się tam zmieniło.
// Nie, niech poczeka gdzieś w lesie, tylko mieszkańców by płoszył. Na drugi raz będę pamiętał, by pisać że zostawia go w lesie.//
Szukał łatwego sposoby na zarobek.
Właściciel
Wiewiur:
//Jakbyś wprowadził go do miasta, to przestraszeni mieszkańcy byliby Twoim najmniejszym problemem :V//
- Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia i cel przybycia do miasta? - spytał jeden ze strażników, gdy wchodziłeś do miasta.
Max:
Najłatwiejsza wydawała się pomoc w dokach, żadnych kompetencji, tylko dźwiganie ciężarów.
Wziął to i ruszył do doków.
- Gordon Czateń, jakaś wioska na zadupiu, przyszedłem szukać jakieś roboty. Głównie na Tablicy Ogłoszeń.
Właściciel
Wiewiur:
- A po co się pchać komuś kto nie jest Krasnoludem do miasta Krasnoludów? - spytał podejrzliwy brodacz.
Max:
Trafiłeś tam bez problemu. Zastałeś doki takimi, jakimi były naprawdę: Pełne soli morskiej, szczurów, wilgoci, różnych towarów, statków, okrętów, składów, magazynów, marynarzy, strażników i celników.
- Było po drodze, to sobie pomyślałem że zrobię coś dobrego. Jeśli wam przeszkadza moje obecność, to mogę odejść.
Przeczytał ogłoszenie i szukał osoby z ogłoszenia.
Właściciel
Wiewiur:
- Właź. - mruknął i kazał otworzyć Ci bramę.
Max:
Tak się składało, że ten ktoś zapomniał się podpisać, ale podał adres.
Wszedł do miasta i skierował się w stronę Tablicy Ogłoszeń. // Czemu nocą nikt nie pilnuje bramy? ;v //
Poszedł pod wyznaczony adres.
Właściciel
Wiewiur:
//Bo normalni ludzie w nocy śpią?//
Znalazłeś ją bez problemu.
Max:
Był to kapitanat portu.
Podszedł do niego i pokazał papierek.
// Czyli przyjdzie sobie taki złodziej, czy tam bandyci, będą na tyle inteligentni być cicho i po mieście ;v //
Szukał zlecenia gdzie trzeba coś ukatrupić.
Właściciel
Wiewiur:
//Zamknięta brama raczej jakoś utrudni im wejście.//
Jakieś konkrety czy każde się nada?
Max:
No i dzięki temu dowiedziałeś się przy wyładunku i załadunku jakiego statku masz pracować.
Poszedł więc tam wykonywać powyższe czynności.
Byleby trzeba było coś zabić. Tyle w sumie go zadowoli.
Właściciel
Wiewiur:
Jakiś kapitan szukał chętnego załoganta do polowania na rekiny.
Max:
Najpierw miałeś za zadanie wyładować z "Pieniącego się Kufla," bo tak owy statek handlowy się nazywał, wszelkiej maści dobra, głównie jedzenie, ubrania, tkaniny, dywany, medykamenty i tym podobne.
Może jakieś inne, nad wodą jego mutanty się nie przydadzą.
Wykonywał więc to zadanie. Próbował też sobie przypomnieć ile wynosić ma zapłata.
Właściciel
Max:
Dziesięć złota za godzinę, czyli całkiem nieźle.
Wiewiur:
Było, eliminacja Olbrzyma w pobliskich górach.
//HALO BARAN BIERZ TO ZADANIE//