//Yay! //
Limanniel odwróciła się w stronę, skąd dobywało się nałowywanie, prostując się, ciekawa, któż to chce z nią zamienić parę zdań.
Właściciel
Był to młody, ludzki chłopak, akolita, mający za zadani wypełniać wszelkie polecenia starszych i bardziej doświadczonych Magów, więc zapewne był tylko chłopcem na posyłki.
Podeszła do niego bliżej, gestem nakazując orłowi podążać za nią.
-- Co masz mi do przekazania, chłopcze? - zapytala.
Właściciel
- Pani McTurns chce Cię widzieć. - odparł od razu i równie szybko odwrócił się na pięcie, aby zaprowadzić Cię na miejsce.
Kiwnęła głową na znak, że rozumie, po czym ruszyła za chłopakiem. Zaciekawiona zaczęła również snuć domysły, jaki jest cel wizyty u tej kobiety, przez co dla innych osób wydawała się być nieco zamyślona.
Właściciel
Zostawił Cię pod jednymi z drzwi, aby później ukłonić się i odejść.
Jak wymagały dobre maniery, zapukała w drzwi przed wejściem do środka.
Właściciel
- Wejść! - usłyszałaś zza przeciwnej strony drzwi.
Wykonała polecenie, a gdy zamknęła za sobą drzwi, przywitała się.
- Dzień dobry.
Właściciel
Weszłaś więc do jej prywatnych komnat, których lwią część zajmowały regały zastawione książkami lub dziwnymi urządzeniami i przyrządami, których nazwy, a tym bardziej zastosowywania, mogłaś się co najmniej domyślać. Sama Elfka stała w środku magicznego kręgu wyrysowanego kredą, zaś wokół niej lewitowały rozmaite książki, które przeglądała, co chwila zmieniając je na inne, jakby czegoś szukała.
Lim wolnym krokiem podeszła bliżej kręgu, jak i samej kobiety, nie zwracając zbytnio uwagi na księgi znajdujące się na regałach oraz przyrządy. Bacznie ją obserwowała, a nie doczekawszy się odpowiedzi na jej przywitanie uznała, że była po prostu zbyt mocno pochłonięta szukaniem czegoś w lewitujących wokół niej skarbcach wiedzy, dlatego niepewnie odchrząknęła, nim ponownie przemówiła.
- Ponoć chciała mnie pani widzieć, pani McTurns.
Właściciel
Wytrąciłaś ją ze skupienia, co można było zaobserwować poprzez gwałtowny upadek owych ksiąg na ziemię. Natychmiast odwróciła się i spojrzała na Ciebie, a na jej ustach pojawił się niepewny uśmiech.
- Tak. - odparła krótko. - Tak, wzywałam Cię. Domyślasz się może o co chodzi? - spytała, jak zwykle zadając zagadkę. Dlaczego ci wszyscy Magowie tak lubią zagadki?
- Na pewno to coś ważnego, a przynajmniej tak mi się wydaje - odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech, o ile można było tak nazwać lekkie uniesienie kącików ust.
Właściciel
- Zbieram zespół zadaniowy z wolnych Magów, który otrzyma misję wielkiej wagi. Jak rozumiem to się na to piszesz, tak?
- Oczywiście, będę się starać ze wszystkich sił, żeby zakończyła się ona sukcesem. A na czym polega ta misja?
Właściciel
- Podobno Kapłani Pustki wrócili do pełni sił, a naszym obowiązkiem jest to sprawdzić.
- Naprawdę...? - zapytała Elfka i można było zauważyć, że bardzo poruszyła ją ta informacja. - Jeśli... Jeśli to prawda, to niemal całe Elarid jest w wielkim niebezpieczeństwie... - dodała, nie wiadomo jednak, czy bardziej do samej siebie czy do rozmówczyni. Napadły ją również setki myśli i różne wizje zakończenia tej misji, które w większości do pozytywnych nie należały.
Właściciel
- No właśnie: Jeśli to prawda. Nie wiemy tego na pewno, więc najpierw trzeba potwierdzić lub zdementować owe plotki. Tak więc ruszasz czy mam poszukać kogoś innego?
- Oczywiście, że ruszam - odpowiedziała zdecydowanie, choć bez większego namysłu.
Właściciel
- Dobrze. Reszta drużyny będzie czekała przed bramą o zmroku, bądź wtedy gotowa.
Kiwnęła głową w odpowiedzi.
- To wszystko, co powinnam wiedzieć? - zapytała.
Właściciel
- Tego dowiesz się od jednego z członków owej drużyny. Powodzenia. Wam wszystkim.
- Dziękuję. Na pewno nam się przyda - odpowiedziała, patrząc kobiecie w oczy. - Cóż mogę jeszcze powiedzieć... Do zobaczenia, pani McTurns - odpowiedziała, po czym udała się w stronę wyjścia z pomieszczenia.
Właściciel
Nie zatrzymywała Cię, więc wyszłaś, zostając na korytarzu sama ze swymi myślami.
Skoro ekipa wyrusza o zmroku, to wypadałoby się przygotować na podróż, dlatego też Limanniel skierowała swe kroki najpierw do swojego pokoju. Szła wyuczoną już przez lata trasą, pochłonięta w rozmyślaniach dotyczących misji oraz omijając ewentualne osoby mijane na korytarzu.
Właściciel
Korytarz był pusty, minął Cię jedynie sędziwy Mag i jego tygrys z sępimi skrzydłami, Ty zaś bez problemu trafiłaś do pokoju.
Od razu przystąpiła do rzeczy. Na początku podeszła do szafy i zaczęła w niej szukać dość sporej rozmiarów torby, którą jakiś czas temu tam zostawiła, gdyż jej wówczas nie potrzebowała.
Właściciel
Nikt Ci do szafy nie zaglądał, więc wszystko było na miejscu, i znalazłaś torbę, którą chyba wypada czymś zapełnić.
Użyła Magii, by torba lewitowała w powietrzu obok niej. Po tym ponownie zajrzała do szafy, by zabrać z niej wystarczającą ilość odzieży potrzebną na podróż, a następnie inne przydatne rzeczy.
Właściciel
I w ten sposób spakowałaś ubrania, wodę, prowiant, jakieś książki, świece, linę, pochodnię i nożyk. No cóż, niewiele więcej właściwie Ci potrzeba.
Odstawiła torbę obok łóżka, by następnie sprawdzić, ile mniej więcej czasu pozostało do zmroku.
Właściciel
Jeszcze kilka godzin, jest dopiero popołudnie.
Postanowiła odpocząć przed podróżą. Otworzyła okno, by wpuścić do pomieszczenia więcej świeżego powietrza, po czym wzięła do rąk pierwszą lepszą książkę, następnie kładąc się wygodnie na łóżku zagłębić się w lekturze, pilnując oczywiście czasu.
Właściciel
Odpoczynek trwał te kilka godzin, choć Tobie wydawało się, że dużo mniej. A później nastał czas i pora było się zbierać.
Elfka nie chciała się spóźnić, więc odłożyła książkę z powrotem na półkę, po tym zamknęła szczelnie okno, by następnie zabrać spakowaną wcześniej torbę. Gdy stanęła w progu drzwi, obrzuciła swój pokój przelotnym spojrzeniem przez ramię. Nie minęła dłuższa chwila, a zamknęła za sobą drzwi, wychodząc na korytarz oraz idąc dalej na miejsce zbiórki przed bramą.
Właściciel
Najwidoczniej ktoś się jednak spóźnił, ale tym razem nie byłaś to Ty, ale reszta grupy. No, ale chociaż orzeł był!
Podeszła bliżej swojego pierzastego przyjaciela i kucnęła przy nim, jeśli ten był na ziemi.
- Zamierzasz mi towarzyszyć podczas podróży? - zapytała.
Właściciel
- A czy uważałaś, że będzie inaczej?
- Możliwe. W takim razie... Gotowy?
Właściciel
Pokiwał łebkiem w odpowiedzi.
- Ach, jeszcze coś. Gdyby spotkało nas jakieś niebezpieczeństwo, postaraj się nie umrzeć - dodała, będąc całkowicie poważną.
Właściciel
- Niebezpieczeństwo to moja rutyna. Zapomniałaś? - odrzekł, a później odwrócił głowę, aby powiedzieć: - Zdaje się, że nadjeżdżają.
Wyprostowała się i odwróciła w ich stronę, nic już nie mówiąc.
Właściciel
W końcu zauważyłaś, że jeźdźców było dokładnie trzech, a z tego co się orientujesz są to: Elf, Hobbit i Worgen.
Teraz po prostu czekała, aż oni w końcu nadjadą. Mogła im też po prostu pomachać, lecz tego nie zrobiła, nie widziała w tym większego sensu.
Właściciel
I rzeczywiście, w końcu podjechali: Elf i Worgen na koniu, Hobbit na kucyku. Był też jeden dodatkowy koń prowadzony przez Worgena, zapewne dla Ciebie.
Hobbit odziany był bardziej jak szlachcic niż podróżnik czy poszukiwacz przygód, choć dysponował buzdyganem z pozłoconą rękojeścią. Jednakże Twoją uwagę bardziej przykuł jego wisiorek, złoty łańcuszek z okazałym rubinem, jaki nosił na szyi. Z trudem oderwałaś od niego wzrok, aby przenieść go na Worgena.
Worgen był niezwykle postawnym przedstawicielem swej rasy, odzianym w lekki pancerz oraz płaszcz z kapturem. Swoje futro w okolicach brody spiął w dłuższe i krótsze warkoczyki, zaś na szyi dumnie nosił naszyjnik z rzemienia, na którym wisiały kły najróżniejszych zwierząt, ale pewnie nie tylko. Jego koń zaopatrzony był w sakwy, w których spoczywały pułapki wszelkiej maści, sieci, przynęty, kusza dwuręczna, zapas bełtów oraz tarcza. Sam trzymał za paskiem dwa noże myśliwskie z ząbkowaną klingą, które dla Ciebie przypominały sztylety lub krótkie miecze, zaś przez plecy miał przewieszony wielki miecz.
Ostatni członek tria, Elf, ubrany był w skórzaną zbroję z elementami płyty oraz zielony płaszcz z kapturem. O ile Worgen miał go na głowie, to Elf już nie, więc doskonale widziałaś jego przystojną twarz, długie do ramion blond włosy i bursztynowe oczy. Jak każdy Elf, dysponował kołczanem pełnym strzał i łukiem, poza tym nad kołczanem wisiały dwa sztylety, a przy pasie posiadał dwa miecze jednoręczne, które kunsztem wykonania i zdobieniami dalece przewyższały uzbrojenie towarzyszy.
Cóż, Limanniel była pod niezłym wrażeniem, widząc uzbrojenie, jak i same postawy jej nowych kompanów. To raczej solidna ekipa wybrana do sprawdzenia, czy Kapłani Pustki rzeczywiście urośli w siłę i czy stanowią zagrożenie... W porównaniu do Elfa, Hobbita oraz Worgena ona mogła się pochwalić jedynie zaawansowanym poziomem Magii Grawitacji i tym, że nienajgorzej wymachiwała mieczem. Kobieta raz jeszcze obrzuciła jeźdźców spojrzeniem, tym razem szybkim, a że nikt nie rozpoczął rozmowy, sama postanowiła ją zacząć.
- Czyli jesteśmy już wszyscy? - zapytała, dla upewnienia się.
Właściciel
Wszyscy pokiwali głowami, Elf także wskazał na konia, który zapewne był Twój, przynajmniej na czas podróży.
Bez dyskusji postanowiła dosiąść konia, który został jej wskazany. Gdy już na nim w miarę wygodnie usiadła, co raczej nie zajęło dużo czasu, obejrzała się na Kerrę.
Właściciel
Ptak siedział na drzewie obok Was, a gdy ruszyliście, poleciał, utrzymując nad Wami pułap kilku metrów.