Właściciel
Zagłębiłaś się więc w lekturę...
Jak nazywał się Czarny Mag? Nie wiadomo. Wszyscy, którzy to wiedzieli, zginęli lub zostali pozbawieni języków, a księgi, w których jego prawdziwe imię i nazwisko się znajdowały, zaginęły, zostały ukryte lub zniszczone...
Narodził się w rodzinie kupieckiej, ale nie chciał żyć z handlu i sprzedaży, pragnął innego życia. Głód wiedzy, który z czasem przemienił się w prawdziwą żądzę, sprawił, że zainteresował on sobą jednego z członków Gildii Magów. Trafił do tej samej siedziby, w której Ty się teraz znajdujesz, i pobierał nauki od wielu Magów za dnia, noce trawiąc na czytaniu różnorakich ksiąg w zaciszu biblioteki. Jego kariera była oszałamiająca, był powszechnie lubiany przez innych uczniów i nauczycieli, a przy tym niesamowicie szczery i skromny. W bardzo młodym wieku został prawą ręką samego Wielkiego Mistrza Gildii Magów i powiadano, że zastąpi go po jego śmierci. Niestety, o ile głód wiedzy doprowadził go tak daleko, stał się też przyczyną jego upadku, gdy zaczął zgłębiać nie tylko zapomniane przez większość, starożytne zaklęcia i rytuały, ale zaczął też praktykować Magię Zła... Mimo to, maskował wszystko tak starannie, że nikt nie podejrzewał go o nic złego, gdy odszedł z Gildii. Wyprawił się aż na Plugawe Ziemie, gdzie z pomocą dawnej wiedzy stworzył swoją nową siedzibę: Wieżę z czystego diamentu, której konstrukcja poddawała się całkowicie woli użytkownika i była tak zmienna, jak jego myśli. Tam dalej uczył się, ale też zdobywał niezbędne wpływy, wiedział bowiem, że Magowie z Gildii prędzej czy później dowiedzą się o tym, co robi, i postanowią się go pozbyć. Wtedy dołączył do niego inny były członek Gildii, potężny Alchemik, który pragnął tworzyć nowe istoty żywe, całe gatunki, a samemu żyć wiecznie. Czarny Mag przyjął go i stworzył dla niego wieżę z kolejnego szlachetnego minerału - szmaragdu. Z czasem stali się dobrymi przyjaciółmi i wiernymi sojusznikami, a nowy kompan Czarnego Maga przybrał imię Wężomag.
Gildia wiedziała już zbyt dobrze, co się święci, więc wysłała swego najpotężniejszego adepta, doświadczonego w bojach przeciwko Nieumarłym, Demonom, Mutantom i innym Magom, a zwali go Izomagiem. Bez trudu trafił na Plugawe Ziemie, to dwóch wież, których panów miał zgładzić. Nie mógł dostać się do środka, więc chciał odejść po bitwie z ich sługami, ale został pochwycony. Ku jego zdumieniu, nie zginął, ale został zaproszony przez Czarnego Maga i Wężomaga na rozmowę. O czym rozmawiali i jakich sztuczek użyli? Nie wiadomo. Ale niedługo potem Gildia straciła kolejnego wartościowego członka, a obok dwóch wież zalśniła w słońcu kolejna, tym razem rubinowa...
Gildia Magów szykowała swych adeptów na wojnę ze zbuntowaną trójką, a wraz z nimi miały wyruszyć zastępy Golemów, które przed laty tworzył, o ironio, właśnie Wężomag.
Jednakże Czarny Mag zadbał o to, aby stworzyć własną armię. Prosto z odległych stepów i pustyń tłumnie przybywały do niego Gobliny, na czele z Grogonem, wtedy nikim ważnym, obecnie goblińskim bóstwem, a krótko po nich Orkowie. Ostatni przybyli Nordowie, wojownicy mroźnych pustkowi, zwabieni obietnicą dobrych bitew, wartościowych przeciwników i bogatych łupów.
Początkowo kraje Verden, których było o wiele więcej niż dzisiaj, nie reagowały, uważając to za wewnętrzne porachunki Gildii. Zmieniło się to, gdy Orkowie, Gobliny i Nordowie zaczęli wydawać okolicznym państewkom walne bitwy, paląc, gw**cąc, mordując i rabując. Mimo to, w finalnej bitwie walczyli jedynie przeciwko Magom i Golemom. Stało się wtedy coś, czego nikt by nie podejrzewał: Armia Gildii została pokonana. Dopiero wtedy kraje Verden zgodziły się zjednoczyć w wojnie przeciwko Czarnemu Magowi i jego poplecznikom, a do tamtych dołączyły liczne koczownicze plemiona nomadów z Nirgaldu. Rozpoczęła się Wojna Trzech Wież, niezwykle krwawy konflikt, który trwał ponad pięć lat, a zakończył się oblężeniem wspomnianych już wież, gdy ich armie zostały rozbite, a sojusznicy przeszli na stronę wroga. Mimo to trzech Magów doskonale wykorzystywało animozje pomiędzy oblegającymi Krasnoludami, Elfami, ludźmi i innymi, aby doprowadzić do różnicy zdań, utarczek, a nawet jednej walnej bitwy pomiędzy brodatym ludem a długouchymi. Dzień później krasnoludzki król leżał martwy, z sercem przebitym strzałą...
Mimo to wojna została wygrana, gdy niespodziewanie w oślepiająco jasnej eksplozji wszystkie wieże, wraz ze swymi lokatorami, zniknęły. Uznano to zgodnie za koniec wojny i kres ich rządów, rozpoczęło się świętowanie, a oblegający udali się w swoje strony.
W tamtym czasie powstały też trzy artefakty, każdy stworzył inny Mag. Izomag był twórcą Rubinowej Włóczni, broni pozwalającej miotać błyskawice, stawać się niewidzialnym i wiele więcej. Spod ręki Wężomaga wyszła Szmaragdowa Tarcza, niemalże niemożliwa do zniszczenia, gwarantująca temu, kto ją trzyma, pełną odporność na Magię i nie tylko. Z kolei Czarny Mag stworzył Diamentowy Pierścień, pozwalający rozumieć wszystkie znane ówcześnie narzecza i mowy, z których wiele jest dziś wymarłych, a jego użytkownikowi pozwalał łamać prawa grawitacji i przechodzić przez takie przeszkody, jak głazy czy ściany budynków. Wszystkie z nich rozeszły się po całym Elarid: Tarczę zabrał ostatni wierny Czarnemu Magowi nordyjski wojownik i na swym drakkarze ukrył aż w odległym Archipelagu Sztormów, na wyspie zwanej później Wyspą Trolli, które ściągnęły tam właśnie z jej powodu. Gobliny zdołały uratować Włócznię, która trafiła do tajemnej skrytki w Mrocznym Królestwie. A Pierścień? Nie mając pojęcia o właściwościach, zabrały go Krasnoludy, chcąc w ten sposób zemścić się na innych za śmierć swojego władcy. Wiele lat później wraz z ekspedycją w podziemia trafił do Podmroku, a potem Szarych Krasnoludów.
Nie był to jednak koniec Czarnego Maga. Żył, podobnie jak pozostali. W ostatniej chwili wykonali rytuał zwany potocznie Wygnaniem, który sprawił, że znaleźli się wraz z dobytkiem i wieżami w miejscu poza czasem i przestrzenią, pomiędzy Wymiarami. Tam latami knuli i zbierali siłę, aby powrócić. Ostatecznie udało się tylko Czarnemu Magowi, pozostali nie chcieli ryzykować, woleli przekazać mu całą swoją energię i czekać, aż tamten ich sprowadzi z powrotem w inny sposób.
Minęły wieki od zakończenia Wojny Trzech Wież. Gdy Czarny Mag pojawił się na Plugawych Ziemiach, gdzie miał swą siedzibę, nie zastał tam nic, a sam utracił swą cielesną powłokę. Postarzał się o setki lat, których nie było go w Elarid, w ciągu kilku sekund. Przeżył jednie dzięki kolejnej wiedzy tajemnej, Transferze Esencji, który pozwalał mu wegetować jako bezkształtne widmo. Nie trwało to jednak długo. spotkał bowiem pewnego Ogra. Zwał się on Rogash, był jednym z ostatnich prawdziwych Ogrów, tych stworzonych u zarania dziejów przez Melkisa, Mrocznego Pradawnego, a dokładniej potomkiem takiej pary. Dzięki temu był o wiele większy, silniejszy, wytrzymalszy, ale i inteligentniejszy od współczesnych przedstawicieli swojego gatunku. Mimo to został wygnany ze swego plemienia i coś kazało iść mu właśnie w kierunku, gdzie spotkał widmo Czarnego Maga. Korzystając z mocy jaką dał mu rytuał, Czarny Mag wszedł w ciało Ogra, chcąc przejąć je na własność. Niestety, on był osłabiony, a Rogash nie tylko silny, ale i inteligenty. Zapanował impas, a w jednym ciele znajdowały się teraz dwa umysły i dwie dusze. Obaj uzyskali wzgląd w swoje wspomnienia. Rogash chciał toczyć takie bitwy, jak za czasów świetności Czarnego Maga i je wygrywać, poprowadzić swoją rasę ku wielkości, a Czarny Mag mu to obiecał. Pomógł mu też objąć władzę nad plemieniem, które go wygnało. Przez wiele lat działali razem w Mrocznym Królestwie, wtedy zamieszkałym przez dzikich Orków i Gobliny oraz Ogry, Trolle i ludzi, którzy uciekali przed sprawiedliwością. Ich wszystkich, prośbami i groźbami, a czasem brutalną eksterminacją co do jednego, zjednoczył Czarny Mag. Jednak nie mógł rządzić w ciele Ogra, więc poświęcił życie tysięcy swych wiernych sług, aby uwolnić się z tego ciała, a potem stworzyć nową powłokę, w której pozostał do końca egzystencji. Obwołał się władcą Mrocznego Królestwa, które nazwał wtedy Królestwem Oz-Nazgoth. Rozpoczął kolejną wojnę, o wiele bardziej krwawą, dotkliwszą i dłuższą niż wcześniej. Jego wojska budziły lęk w całym Verden i połowie Nirgaldu, nosząc na hełmach, tarczach i zbrojach symbol Czarnej Ręki, a na sztandarach czerwonego węża na czarnym tle, symbol wszystkich trzech Magów: Czerwień od Izomaga, czerń od Czarnego Maga, a wąż od Wężomaga. Nie zostało tu opisane jak dokładnie, ale znów przegrał, i musiał ratować się Transferem Esencji, ponownie stając się widmem. W tej postaci wałęsał się po Elarid, doprowadzając zakulisowo do niszczenia Verden poprzez najazdy Orków i Duków. Mimo to w końcu został osaczony przez Paladynów Srebrnej Dłoni i zniszczony.
Jednakże, co jeśli jednak przeżył? Jeśli znów trafił na Wygnanie i teraz czeka, aż jego wierni słudzy w Elarid, o ile tacy wciąż są, poświecą kolejne istnienia, aby umożliwić mu powrót w cielesnej formie, aby na nowo skąpał świat we krwi?
//W Kronikach to będzie o wiele lepiej rozbudowane, zwłaszcza początek i koniec.//