Może w karczmie wiedzą? Ktoś mógł widzieć, jak wchodzi. Wszedł więc, po czym podszedł do lady.
Ślepiec
-Strzelanie do ślepych nie jest zbyt honorowe. Nawet jak na bandytę.
Rycerz
No cóż, a coś oprócz żywności było konieczne?
Vernim
Gdy klacz podjechała wystarczająco blisko zszedł z jej grzbietu - Witajcie Paladyni - skinął głową wykonując taki niby-ukłon - Zwę się Vernim Lak'ark, jestem szlachcicem i wędrownym rycerzem. Pochodzę z Miasta Gilgasz, a przybyłem tu w celu zwiedzania i ewentualnego zarobku
Właściciel
Gaster:
- Masz coś przeciwko zbadaniu Cię Magią Światła przed przekroczeniem bram miasta? - spytał jeden z Paladynów.
- To rutynowa procedura, którą poddajemy każdego. - zastrzegł szybko drugi.
Max:
Karczmarz zajęty był obecnie rozmową z człowiekiem i jakąś kobietą, więc musisz czekać, aż skończy, lub samemu zainterweniować, żeby zwrócił na Ciebie jakąkolwiek uwagę.
Vader:
Wszystko trzymało się dobrze, acz nie masz pewności jak zachowa się Wasz ekwipunek, pancerze, broń, hełmy i wszystko inne, jeśli za długo będzie przebywać poza rodzimym lasem. Choć nic przez te ostatnie tygodnie nie wskazywało na niepokojące zmiany. Więc tak, raczej tylko jedzenie.
Goblin miał Twoje słowa gdzieś i jednie zarechotał, naciągając na cięciwę kolejną strzałę, aby skończyć sprawę.
Vernim
- Rozumiem, że to ze względów bezpieczeństwa. Nie mam z tym żadnego problemu, czyńcie swoją powinność
Woli czekać, mogą omawiać jakąś ważną sprawę, więc nie chce się wtrącać.
Rycerz
Przynajmniej byli nadal silni i przydatni. A jak tutaj z jedzeniem i z cenami?
Ślepiec
Wypuścił w jego kierunku kilka fal szybkich wiatrów (czytaj: Tyle, aż w końcu co najmniej jedna się uda) i przy tym też zrobił unik.
Właściciel
Gaster:
Skinął głową i zdjął rękawicę, a po przyłożeniu palca do Twojej dłoni poczułeś przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele. Procedura trwała kilka minut, a zakończyła się po ponownym założeniu rękawicy przez Paladyna.
- Witamy w Hammer. - powiedział, odsuwając się wraz ze swoim towarzyszem, abyś mógł wejść.
Max:
Z pewnością... Niemniej, w końcu jego rozmówcy poszli na piętro, gdzie zapewne mieściły się pokoje, a karczmarz zwrócił się w Twoim kierunku.
- Ta...?
Vader:
Było właściwie wszystko, co tylko mógł wytworzyć lub zdobyć przeciętny chłop i mieszczanin, a więc mięsa zwierząt dzikich i hodowlanych, ryby, grzyby, miód, pieczywo, nabiał, jajka, owoce, warzywa i tym podobne.
Poszło sprawnie, bo zdołałeś w ten sposób nie tylko odbić jego strzałę lecącą ku Tobie, ale i przeciąć Goblina wraz z czubkiem drzewa.
//Serio stał tak daleko, żeby nie słyszeć?//
- Dzień Dobry. Szukam pewnej osoby. Zwie się Nihlar Hede. Nie zna Go Pan?
Ślepiec
-No i co? Głupiec.
Rycerz
A jak z cenami?
Vernim
- Dziękuję - skinął głową i przeprowadził klacz przez bramę. Zaczął rozglądać się w poszukiwaniu jakiejś stajni czy czegoś w tym rodzaju
Właściciel
Max:
//Przecież nie chciałeś się wtrącać, wiec po kiego pisać dialog między tymi postaciami?//
- Znam, a jakże! Ty też chcesz u niego pracować?
Gaster:
Stajni jako takiej nie było, acz były paliki do uwiązania koni oraz niektóre z karczm miały małe stajnie na kilka zwierząt.
Vader:
Z racji faktu, że wszystkiego było pełno oraz, że każdego dnia dowożono więcej to były dość niskie.
Gdyby nie był martwy to z pewnością by odpowiedział.
//Jeżeli był ciekawy, lub w jakiś sposób dotyczył sprawy, to mógłbyś go napisać. Chyba że wtedy byś go napisał...//
- Tak... ale jestem jeden problem. Jestem pierwszy raz w mieście, i nie wiem do końca gdzie mieszka. Nie było go na targu, i ktoś mi powiedział, że powinien w takim razie być gdzieś w tej okolicy.
Uwiązał konia do jednego z palików i zaczął rozglądać się za jakąś tablicą ogłoszeń
Ślepiec
Przeszukał go.
Rycerz
I dobrze. Ktoś miał owoce, warzywa, przyprawy, pieczywo i mięso na jednym stoisku?
Właściciel
Gaster:
Znalazłeś taką nieopodal, bo blisko bramy wejściowej.
Max:
- Widziałem go tu dziś rano... Właściwie to możesz trochę poczekać, jada tu każdy posiłek, więc i na obiad się pewnie pojawi.
Vader:
Łuk, strzały, ząbkowany nożyk, kołczan i jakieś łachy. Nic szczególnego.
Niestety nie, właściwie owoce i warzywa sprzedawano na jednym, pieczywo i mięso na innych, zaś do przypraw ciężko będzie się dostać, tak szczelnie stragan z nimi obstawiło mieszczaństwo.
- Dobrze, będę tu siedział, mógłby mi Pan powiedzieć, kiedy wejdzie?
Złamał więc łuk, a wszystkie strzały wbił w ciało goblina. Niech wygląda na coś więcej niż morderstwo. Nożyk wbił w krocze, a później odszedł.
Plus minus ile może kupić?
Vernim
Podszedł więc do tablicy i poszukał jakiegoś ogłoszenia odpowiedniego do jego zawodu. Najlepiej żeby zlecenie nie było zbyt trudne ani zbyt łatwe, takie średniej trudności
Właściciel
Max:
- Jak zgłodnieje to przyjdzie, nie? Proste? To tak jak z kotami.
Gaster:
Problem był taki, że zleceń to tu było jak na lekarstwo, Paladyni robili swoje.
Vader:
Wszystko się udało, a Ty ruszyłeś dalej i na razie nic nie wskazuje, że znów zostaniesz przez kogoś, lub coś, napadnięty.
Zapas na lekko ponad tydzień dla całego oddziału.
Rycerz Dobra
Zrobił więc zakupy.
Ślepiec
Szedł jednak dalej.
Vernim
No trudno. Udał się w stronę najbliższej karczmy
Właściciel
gaster:
Pomalowany na czarno "Czarnoskrzydły" idealnie kontrastował z bielą okolicznych budynków, a także był najbliżej. Tak czy inaczej, ciekawa nazwa, wypada o nią zapytać. Niemniej, wkroczyłeś do niej bez problemu, w środku zastałeś przedstawicieli najróżniejszych ras i profesji: Nielicznych najemników, garść miejskich strażników, kupców i przeważających liczebnie zwykłych mieszczan.
Max:
W końcu do karczmy zawitał tłumek osób, w którym najpewniej powinien znajdować się Twój przyszły chlebodawca, bo pora obiadu chyba już wybiła.
Vader:
I wciąż nic, niestety.
Zostało Ci jeszcze nieco złota, około jedna trzecia początkowej sumy, acz miałeś już ze sobą wszystko, cpo potrzebne.
Czekał więc, licząc że barman go jakoś wspomoże, bo Terytion nie wiedział w ogóle, jak miał on wyglądać.
Ślepiec
Wrócił więc do miasta dłuższą drogą.
Rycerz
Nie dziś, to na razie na zapas. Wrócił do obecnej siedziby jego oddziału.
Właściciel
Max:
No nie zapowiadało się na to, choć możesz spróbować zapytać, raczej nie będzie mieć nic przeciwko udzieleniu Ci takich informacji.
Vader:
Po drodze spotkałeś grupkę kilku mężczyzn, najpewniej chłopów... Tylko co robili chłopi pośrodku gościńca, podczas gdy w swojej wsi mieli pełne ręce roboty i dla siebie, i dla pana?
Trafiłeś tam oczywiście jako pierwszy, reszta była jeszcze w mieście.
- Mógłby mi Pan wskazać Nihlara Hede'a (jeżeli tak się odmienia), wśród tych ludzi?
Szedł, ignorując ich.
Rycerz Dobra
Zajął się więc... czymś do ich powrotu.
Vernim
Podszedł do lady i zamówił u karczmarza kufel piwa. Ciekawiła go nazwa karczmy jak i sam jej wystrój więc ponownie zwrócił się do karczmarza - Przepraszam ale skąd ta nazwa jeśli wolno spytać?
Właściciel
Max:
Podrapał się po głowie i w końcu wskazał na najlepiej odzianego z całej tej grupki, niewiele więcej mógł pomóc, gdyż musiał wziąć się za robotę.
Gaster:
- Kiedyś muszę zainwestować w kogoś, kto pisać potrafi, żeby to napisał, wywiesił przed drzwiami i będę mieć święty spokój. - fuknął karczmarz, nalewając Ci piwa, ale po chwili podjął opowieść: - Niegdyś okolice Hammer dręczył wielki Smok, którego właśnie nazywano Czarnoskrzydłym. Wtedy Paladyni nie mieli tu swojej siedziby, więc władze miasta najmowały wędrownych rycerzy, łowców nagród, najemników i innych takich, żeby zajęli się bestią. Większość albo spłonęła, albo została pożarta, albo uciekła na widok potwora, dlatego wszyscy powoli tracili nadzieję. Wtedy pojawił się pewien rycerz, który zabił bestię, a w zamian dostał sporo złota... Większość wydał na coś, nie wiadomo na co dokładnie, a za resztę kupił karczmę. Na pamiątkę zwycięskiej walki nazwał ją właśnie tak i pomalował na czarno, żeby uczcić swoje zwycięstwo i przyciągać klientów. No, działa do dziś, nie? Ach, zapomniałbym: Dwa złota za piwo.
Vader:
Jakoś to szło, dzięki czemu nie zanudziłeś się na śmierć do ich powrotu.
Ale oni nie ignorowali, wręcz leźli za Tobą, a jeden nawet miał odwagę zagadnąć:
- Panie...? Pan mógłby nam pomóc...?
Właściwie mógł się tego spodziewać. Wstał więc, po czym podszedł do niego.
- Dzień dobry. Szukam u Pana zatrudnienia.
Rycerz
Coś się zmieniło u nich?
Ślepiec
-Tak? A jakiej formy pomocy oczekujecie?
Właściciel
Max:
- A ja szukam obiadu. - odparł, omijając Cię i kierując swoje kroki do lady. Cóż, niewielu ludzi głodnych jest sobą.
Vader:
- No... Myśmy uciekli z naszej wsi. - wyjaśnił chłop. - Przez naszego pana. On nas i dwie inne wsie wykorzystuje jak tylko się da, żaden z niego rycerz, ale rozbójnik jakiś! - warknął z oburzeniem i splunął gdzieś na bok.
- Chcieliśmy jakoś walczyć, ale jak widzieliśmy innych powieszonych na drzewie dla przestrogi, to woleliśmy uciec i poszukać pomocy. - dodał drugi.
Chyba morale, dawno nie widziałeś ich tak szczęśliwych, a na pewno nie w Waradasarze.
Tia, może poczeka? Znajdzie się gdzieś miejsce w kącie, gdzie będzie mógł poczekać?
Ślepiec
-Kim był wasz były pan i jaką pozycję stanowi w Hammer?
Rycerz Dobra
No i dobrze, to zawsze coś. Zajął się przydzielaniem porcji dla każdego z żołnierzy.
Właściciel
Max:
Co prawda niewiele tych miejsc, z racji pory obiadowej, ale coś się znalazło.
Vader:
- Hammer? Jakie Hammer? On jest zwykłym rycerzem, ma swój zamek i... W ogóle. - wyjaśnił chłop, plącząc się nieco. - Do żadnego Hammer nigdy nie chodził.
Poszło sprawnie, a gdy wzięli się za przygotowywanie sobie posiłku, zdałeś sobie sprawę, że i Ty byś mógł pójść w ich ślady.
Vernim
Wysłuchiwał opowieści karczmarza w skupieniu. Nie wiedział, że tą okolicę nękał kiedyś smok, informacja warta zapamiętania. Gdy w końcu karczmarz skończył podał mu 2 sztuki złota i zaczął pić piwo (przedtem ściągając hełm) - Zaiste interesująca historia. Jeśli mówił pan poważnie z tym spisaniem historii to mogę się tego podjąć. I tak nie mam zbytnio nic do roboty
Ślepiec
-Ma jakiś tytuł?
Rycerz Dobra
A więc przyrządził sobie skromny, acz wystarczający posiłek.
Właściciel
Gaster:
- Dam Ci za to dwadzieścia złota. Stoi?
Vader:
- No rycerz... Nie wiemy nic więcej...
Nic wielkiego, ale głód zaspokoiło, więc to masz z głowy.
Max:
Nie robił nic niezwykłego, zamówił posiłek, zapłacił i zaczekał.
Nie robił nic niezwykłego, patrzył jak zamawia posiłek, płaci i czeka.
Ślepiec
-Nic nie wiecie o osobie, która wami rządziła?
Spojrzał się na nich, lekko z ukosa, by też wskazać swoją ślepotę. Jednakże bacznie ich obserwował swoim artefaktem.
Rycerz Dobra
Czyli swój prowiant schował. Następne kroki to ćwiczenia, ale co dalej? Powrót do armii? Odełanie ich do domów nie wchodziło w grę, gdyż po tylu latach już dawno zostali uznani za martwych.
Właściciel
Max:
No cóż, rzeczywiście nie było to niezwykłe, a wręcz nudne. Poza tym w końcu otrzymał swoje jedzenie, za które to niezwłocznie się zabrał.
Vader:
W sumie racja, to najlepsze co możecie obecnie zrobić, zwłaszcza że czasy niespokojn... W sumie to nie wiadomo Wam do końca, prawda?
Spuścili wzrok, nieco zażenowani, ale czemu to ma być ich wina? Czego nasz Ślepiec niby oczekuje od prostych, uciskanych chłopów pańszczyźnianych, a zapewne do tego analfabetów, którzy mają ciągle jakieś problemy?
Może i nudne, ale wolał go nie zaczepiać i nie zajmować się czymś innym, gdyż mógł go utracić z oczu, a nie miał pewności,czy on sam do niego podejdzie.
Vernim
- Stoi. To teraz kałamarz, pióro, kartka i biorę się do pracy
Rycerz Dobra
Wojsko zawsze się przyda.
Ślepiec
-Gdzie on jest?
Właściciel
Gaster:
- Ale ja Ci to muszę podyktować, nie? No to wiesz, problem, bo muszę teraz stać za lada, najwyżej po zamknięciu lokalu lub przed otwarciem... I to wszystko trzeba byłoby kupić. Jak załatwisz na swój koszt to możesz tu mieszkać i jeść przez tydzień. Za darmo.
Max:
Rozglądał się w tłumie, ale Cię olał lub nie zauważył, bo po chwili takiego przyglądania się w końcu skierował się do wyjścia.
Vader:
Zwłaszcza teraz. Chociaż w sumie nie za bardzo wiesz co się teraz dzieje.
- Nasz pan? No pewnie w swoim zamku.
Ruszył więc w jego stronę, kiedy był blisko niego zapytał się:
- Rozpatrzy Pan moją kandydaturę?
- Zgoda. Wiesz może w jakim miejscu mógłbym się w to zaopatrzyć?