Właściciel
Grube mury z blankami, łącznie szesnaście wież wartowniczych, z których też można było prowadzić ostrzał, drewniana brama wzmocniona żelazną kratą, głęboka fosa pełna wody, most zwodzony, a także kilka machin, ściślej mówiąc to sześć skorpionów, po trzy na daną część muru, i dwie balisty ustawione nad główną bramą.
Przydałoby się dużo pomyślnie wykonanych uderzeń Magią Szybkich Wiatrów, by to w ogóle uszkodzić.
Poszukała w kieszeniach tych 10 monet i kiedy znalazła, to podała je karczmarzowi.
Właściciel
Taczka:
Zabrał złoto i po mniej niż kwadransie otrzymałaś swój posiłek wraz ze zdawkowym życzeniem smacznego ze strony karczmarza.
Vader:
Dokładnie, zwłaszcza że masz tylko pięćdziesiąt procent szans na trafienie za pomocą magicznego ataku... Jednakże nie masz zbytnio innego wyboru, kto inny zdoła zniszczyć mur? Na pewno nie chłopi, zdobycie jakiejkolwiek konkretnej machiny bojowej w rodzaju katapulty wraz z obsługą również odpada...
Musi wtedy dojść do ataku.
Właściciel
To by się zgadzało, bo ciężko byłoby potajemnie uszkodzić te mury, zwłaszcza za pomocą Szybkich Wiatrów. Chociaż możesz spróbować, najwyżej pomyślą, że jesteś zdrowo szurnięty.
Zabrała więc swój obiad i poszła zasiąść się do jakiegoś pustego stołu, podczas tego rozglądała się po karczmie.
Wątpił, że taka akcja miała by inne zakończenie, niż śmierć.
Właściciel
Taczka:
Typowa karczma w Elarid: Lada, stoły z dostawionymi krzesłami, szafka pełna trunków stojąca za lada, a między nimi karczmarz. Uzupełniały to schody prowadzące na górę, drzwi i małe okienko do kuchni oraz barwna klientela wielu ras i profesji: Orkowie, Gobliny, Hobgobliny, Elfy, ludzie, Styrici, Hobbity, Nordowie, a nawet jeden Nag, z czego wszyscy byli strażnikami miejskimi, handlarzami, podróżnikami, najemnikami, łowcami nagród, prostymi mieszczanami czy kimkolwiek innym.
Vader:
Dlatego lepiej nie próbować jej na własnej skórze, prawda?
Właściciel
Cóż, warto byłoby jeszcze zdać relację chłopom lub chociaż znaleźć im jakaś kryjówkę, bo o ile mogą czatować w pobliżu, w oczekiwaniu na Twoje rozkazy lub wieści?
Długo, to chłopi. Jednakże wymknięcie się stąd byłoby źle odebrane.
Zajęła się więc jedzeniem obiadu.
Właściciel
Taczka:
Byłaś głodna, a on dość smaczny jak na Twoje standardy, więc wiele czasu Ci to nie zajęło.
Vader:
Jesteś Magiem, Magowie chodzą swoimi ścieżkami. Zresztą, odpowiadasz teraz za zbieranie podatków z okolicznych wiosek, a więc mógłbyś je zwiedzić, aby mieć o swojej pracy nieco większe pojęcie...
I to jest plan, więc ruszył do okolicznych wiosek. Zaczął od jakiejś, w której jeszcze nie był.
Właściciel
Tak po prawdzie to nie różniła się wiele od tej, w której już byłeś, acz miała coś, czego tamta nie, a mianowicie małą, kamienną świątynię, acz jej masywna wieża, grube mury, małe okna i ogółem przysadzista bryła mogą też skutecznie spełniać funkcje obronne.
Czyżby świątynia Pradawnych?
Właściciel
Biorąc pod uwagę fakt, że niespecjalnie wierzyło się tu w coś innego to najpewniej tak. Ale zawsze można zapytać się mieszkańców, ale w miarę dyskretny sposób, w końcu podobno jesteś ślepy, pamiętasz?
Zbliżył się do niej. Poświęcona komuś konkretnemu?
Rozejrzała się jeszcze wzrokiem po karczmie, a może Lorn, czy jak mu tam było, przesiadywałby w niej.
Właściciel
Vader:
Nie widziałeś nic konkretnego, a więc pewnie to była najpopularniejsza świątynia w ogóle, czyli świątynia zbiorcza, poświęcona ogółowi Pradawnych, a nie jakiemuś konkretnemu. Poza tym Twoje przybycie, jak i ślepota, wzbudziły spore zainteresowanie wieśniaków, którzy przyglądali Ci się otwarcie, sądząc że o tym nie wiesz, acz nie zrobili nic poza tym.
Taczka:
//Weź przypomnij, kim on w ogóle jest.//
-Widzę was dzięki magii, jeżeli jesteście ciekawi.
Właściciel
To oczywiste, że byli, ale teraz stali się jeszcze bardziej nieufni, bo jeśli jest ktoś, komu prosty pańszczyźniany chłop nie ufa, to jest nim właśnie użytkownik Magii.
-Są tutaj ludzie szlachcica?
//Nord, którego poznała na tej swojej przygodzie, a ten jej obiecał spotkanie w Hammer.//
Jeśli zobaczyła Lorna, to oczywiście poszła się z nim spotkać, a jeśli nie, to wyszła z karczmy.
Właściciel
Vader:
Mimo iż zdjęła ich trwoga i zaczęli nerwowo rozglądać się wokół, to jednak zaprzeczyli.
Taczka:
//KKK.//
Było tu kilku Nordów, ale żaden nie przypominał Lorna, więc opuściłaś karczmę, a stojąc przed nią wciąż go nigdzie nie zastałaś.
-Bardzo dobrze. Jeden z was niech zaniesie wieść do innych podległych wiosek tego kutafona i niech upewni się, że mężczyżni będą mogli stanąć do walki. To kres życia tego tyrana.
Poszła więc do innej, losowej karczmy.
-Znasz Lorna? - Zapytała się karczmarza. - Takiego Norda, najemnika.
Właściciel
Taczka:
Tak właściwie to nie było potrzeby zachodzić do "Smoczej Jamy" (przypominasz sobie?), ponieważ po kilku chwilach przechadzki dostrzegłaś go w tłumie, a on Ciebie, z łatwością torując sobie drogę przez morze mieszczan.
Vader:
Pośród wieśniaków zapanowało prawdziwe poruszenie, acz o ile część pobiegła skryć siebie, swoje dzieci, żony czy dobytek przed gniewem swego pana, a kilku podniosło okrzyki popierające Twą inicjatywę, to reszta chłopów i chłopek zwyczajnie nie wiedziała co ma teraz ze sobą zrobić.
- Niby z czym mamy stanąć do walki? - spytał jeden z mężczyzn, wychodząc przed tłum. Zapewne był tu sołtysem czy kimś w tym guście, tudzież po prostu z jego zdaniem się tu liczono, mimo młodego wieku. - Kosy, widły, siekiery i noże to nie oręż godny tego, co mają jego siepacze... Ba, zwykli chłopi również nie dadzą takim rady! Czemu niby mamy iść na pewną śmierć?
Odwrócił się i spojrzał mu w oczy. Nawet, jeżeli ten nie mógł widzieć jego.
-Gdyż wszystko będzie nadzorował Mag. I to on przyjmie na siebie najtrudniejszą walkę.
Właściciel
- A więc niech ten Mag pokaże, co potrafi, bo wątpię, żeby jakikolwiek poradził sobie z wojownikami naszego pana oraz jego zamkiem.
Ostrzegawczo uniósł palec do góry.
-Umie pracować. I umie znaleźć się blisko, tuż na odległość sztyletu.
-Lorn, to ty? - Uśmiechnęła się łapiąc go za rękę, żeby upewnić się, czy coś jej się nie ubzdurało w głowie.
Właściciel
Vader:
Sądząc po gniewnych lub zrezygnowanych pomrukach to Twoja odpowiedź nie przekonała chłopów, tak prości ludzie preferują bardziej namacalne dowody bycia Magiem, a więc chyba rzeczywiście trzeba im będzie coś zademonstrować.
Taczka:
- Wciąż ten sam. - odparł, również z uśmiechem, łapiąc Twą dłoń. - Cieszę się, że Cię widzę.
A co było w okolicy, czego zniszczenie nie wywoła szkód? I najlepiej nie zostanie zauważone?
-Ja też się cieszę, ale wiesz... Jestem trochę spłukana i nie mam dachu nad głową...
Właściciel
Taczka:
- U mnie też bynajmniej nie jest różowo, ale mam pokój w jednej z karczm, Tobie też coś mogę załatwić, chociaż nie wiem, czy to konieczne, mam w planach wynieść się z Hammer... Zleceń tu mało, a jeśli już to dla profesjonalistów i Magów, a nie prostych najemników. Poszukam więc szczęścia gdzieś indziej.
Vader:
Mogłeś zniszczyć kilka drzew, wieśniacy i tak pewnie się nimi później zajmą, w końcu będą mieli drewno na opał, budowę i handel, a więc połączysz w tym wypadku przyjemne z pożytecznym.
-A będę mogła wyjechać z tobą?
A więc postarał się to zrobić.
Właściciel
Taczka:
- Myślę, że to dobry pomysł, we dwójkę damy sobie radę lepiej, prawda?
Vader:
Szybki Wiatr ma to do siebie, że nie zawsze się udaje... I tak było w tym wypadku, Twoje dziwne wygibasy bez efektu budziły w wieśniakach śmiech, rozdrażnienie, zdziwienie lub politowanie, ale ostatecznie wszyscy zmienili swoje zdanie na Twój temat i zamknęli się, gdy za piątym razem powaliłeś trzy drzewa za pomocą swego zaklęcia.
-Ach, losowość tej magii.
-A jeśli już wyjedziemy, to dokąd?
Właściciel
Taczka:
- Myślę, że do Nowego Gilgasz, a jeśli nie to w starym Gilgasz bądź Imalin, ale na pewno nie w Kasuss... Mam tam pewne... No, powiedzmy, że stare długi, których nie chcę spłacać.
Vader:
- To... Czego oczekujesz? - zapytał sołtys, jako pierwszy budząc się z osłupienia, a także jako pierwszy uznając Twoje racje do bycia prawowitym Magiem, a do tego sporego kalibru.
-Zbierzcie mężczyzn, postarającie się być w stanie gotowości do uniesienia broni i ruszenia przed zamek pana.
Właściciel
- Bez broni? I co niby mamy zrobić, gdy tam dotrzemy?
-Macie sprzęt. Nawet widły i pochodnie wystarczą.
Właściciel
Taczka:
- Kartel, kilku Lichwiarzy i wrogowie lub klienci z dawnych lat.
Vader:
Niezbyt ich tym przekonałeś, ale ponowne spojrzenie na drzewa uniemożliwiło im jakiekolwiek dyskusje, więc zgodzili się i rozeszli, szukając swej prowizorycznej broni: Wideł, kos, sierpów, siekier, młotów i tym podobnych.
Na chwilę obecną musi wystarczyć.
-To prędzej, czy później i tak cię znajdą...