Właściciel
Na szczęście byli mądrzejsi, niż przewidywałeś, bo odeszli daleko na tyły już w chwili, gdy zacząłeś inkantację pierwszych zaklęć, nie rozumieli Magii, więc poniekąd się jej bali, a i ewentualny atak strzelców czy machin też ich nie pociągał. Sam zdążyłeś uskoczyć, a w międzyczasie ładowania balisty łucznicy zaczęli wypuszczać swoje strzały z murów.
-A ty już jadłeś śniadanie? - Zapytała zanim zaczęła jeść.
A natomiast on spróbował wypuścić kolejne uderzenie w nich.
Właściciel
Taczka:
Pokiwał jedynie głową i zajął swoje poprzednie miejsce.
Vader:
Udało Ci się zmieść część strzelców, ale zignorowanie lecących w Twoją stronę strzał było błędem, bo o ile większość nie trafiła, to te kilka zrobiło swoje, boleśnie trafiając Cię w kolano (nie mogłem się powstrzymać), prawe ramię i klatkę piersiową, na szczęście omijając ważne organy. Chyba.
Czyli tym razem szybkie powietrze i strzały wzajemnie się omijają?
edit: Mniejsza jednak, gdyż rozpoczął proces leczenia siebie Magią Leczenia.
Właściciel
Idzie sprawnie, wypadałoby tylko odejść jak najdalej, aby znów nie dostać
Tak więc zaczęła jeść swoje śniadanie.
A jak wielkie zagrożenie pozostało widoczne na zamku?
Właściciel
Taczka:
Było całkiem smaczne, toteż uwinęłaś się z nim dość szybko.
Vader:
No cóż, na pewno pozostali łucznicy, ale poza nimi nic, jeśli chodzi o coś, co może zagrozić Ci bez wychodzenia z zamku, ale sądząc po otwieranej bramie i okrzykach, niedługo wyjdą też siepacze pana zamku, aby spuścić łomot Tobie albo temu, co z Ciebie zostało, jeśli najpierw łucznicy Cię nie zaszlachtują.
Wypuścił kolejne ataki, by spróbował się pozbyć łuczników przed ich kolejną salwą.
-To co, idziemy do tego kupca?
Właściciel
Vader:
Zabiłeś kolejnych, a reszta najwidoczniej sobie odpuściła. Zdążyli co prawda oddać jeszcze jedną salwę, ale nie dało to wiele, bo była całkowicie chybiona.
Taczka:
- Myślałem, że nie zapytasz. - odparł z uśmiechem Nord i wstał, kierując swe kroki wprost do wyjścia.
Teraz to postarał się całkowicie wyleczyć. Przy okazji zwrócił się do wieśniaków.
-Jak rozumiem, nie będą wam przeszkadzały ruiny zamku tam, gdzie niegdyś mieszkał wasz pan.
Właściciel
Vader:
- Rozbierzemy je do ostatniego kamienia, na pewno przyda nam się bardziej niż jemu. - odrzekł sołtys, gdy Ty wróciłeś do pełni sprawności, chociaż okupiłeś to znaczną utratą energii magicznej, choć wcześniejsze zaklęcia też mogły mieć swój udział...
Taczka:
Ruszyliście wprost pod nie tak odległą bramę, gdzie zauważyłaś już pięć kupieckich wozów, a także odzianego w elegancki strój mężczyznę, zapewne kupca, oraz dwóch jego pomocników. Wszyscy byli rasy ludzkiej, ciekawiej zrobiło się dopiero przy najemnikach, gdyż poza Waszą dwójką handlarz wynajął też uzbrojonego w łuk, kołczan pełen strzał, dwa jednoręczne miecze i cztery sztylety Elfa, Orka uzbrojonego w dwuręczny młot zagłaaady oraz Goblina, który może być Magiem, biorąc pod uwagę brak jakiegokolwiek uzbrojenia w jego dłoniach.
Jest to na tyle złe, że tylko on coś tutaj robił.
-Niedługo zjawi się ich piechota. Będę również walczył, ale mogą być ofiary.
Obserwowała każdego z nich z daleka, żeby później móc się z nimi jakoś dogadać.
Właściciel
Taczka:
Goblin i Ork rozmawiali ze sobą, czasem rzucając na Ciebie okiem, Elf także Ci się przyglądał, choć ukradkiem i nie tak natarczywie.
- No cóż, skoro jesteśmy już wszyscy, to możemy się zbierać... - powiedział kupiec, a gdy nikt nie wyraził obiekcji, wszyscy załadowali się na wozy, a karawana powoli ruszyła, wytaczając się bramą miasta z Hammer wprost na główny szlak handlowy.
Vader:
- Może będziemy mieć szanse jak ich zaskoczymy, a Ty odwrócisz ich uwagę? - podsunął niepewnie sołtys, wskazując na okoliczne zarośla, idealne do ukrycia nawet tak wielkiej chłopskiej masy.
//Jakby co, jej tygrys szedł za nimi, co nie?//
Usiadła obok Lorna.
-Będą cię ścigać? - Zapytała się wracając do tematu jego długów.
Właściciel
Vader:
Nie trzeba było im dwa razy powtarzać, toteż już po chwili skryli się w zaroślach, gotowi do zasadzki, wykonując swoją część planu.
Taczka:
//Okej, ale przypominaj sobie o nim częściej niż raz na ruski rok, okej (tak jak ja o tym temacie ;-;)?//
- Tak, jeśli nie zdążę ich spłacić, ale mam jeszcze czas. - odparł nieco cierpko, najwidoczniej niezbyt rad, że inni wokół mogą dowiedzieć się, że ma nóż na gardle.
A on zwrócił na siebie ich uwagę poprzez wysłanie przynajmniej jednego szybkiego wiatru w zabijaków tutejszego władcy.
Właściciel
Udało Ci się w dość efektowny sposób zgładzić jednego z ciężkozbrojnych siepaczy i dwóch lżej uzbrojonych i opancerzonych żołnierzyków, jednakże takich piechurów nadciągało jeszcze piętnastu, a wspierało ich dziesięciu osiłków.
Byleby plan zadziałał. Wykonał kilka kolejnych ataków.
//kk ._.//
-Ile czasu? - Dopytała się.
Właściciel
Vader:
Tym razem nie było efektu, ale skórę uratowali Ci chłopi, którzy wynurzyli się z krzaków, biegnąc na wrogie tyły z rozdartymi mordami, bez jakiegokolwiek ładu i składu, byleby zewrzeć się z przeciwnikiem jak najszybciej. Cóż, udało im się, zabili nawet większość lekkozbrojnych, ale elitarni siepacze kładli ich trupem, zaś dwóch innych ruszyło od razu w Twoją stronę.
Taczka:
- Nieco ponad tydzień. - odparł szybko i zamyślił się na chwilę. - Dziesięć dni, może jedenaście, nie jestem pewien.
Ustawił pozycje bojową. Mógłby użyć magii, ale tak jakby... mogła zabić jego ludzi.
Właściciel
Siepacze pozwolili sobie na błąd, podchodząc do Ciebie zbyt pewnie, uważając Cię nie tylko za ślepego, ale i wyczerpanego magicznymi atakami, co w sumie było nawet prawdą, dlatego jeden podszedł i planował skończyć to szybko, wymierzając Ci cios tarczą w twarz, a później kończąc sprawę pchnięciem miecza prosto w brzuch.
Odskoczył w bok i korzystając z zaskoczenia wymierzył mu cios w skroń.
-Chyba powinniśmy zdarzyć... - Uśmiechnęła się.
Właściciel
Vader:
Zabolało Cię to bardziej niż jego, choć nie miał tam pancerza, to był z niego kawał sku*wysyna, a przeciwieństwie do Ciebie, cherlawego Maga, więc chwycił Cię za szaty i podniósł w górę, szykując miecz do pchnięcia.
Taczka:
- Zarobimy tu za samą podróż, a jeśli napadną nas po drodze bandyci to tym bardziej nam się to opłaci. - powiedział, choć tak cicho, abyś tylko Ty to słyszała, lepiej by było, gdyby nie denerwował kupca takimi stwierdzeniami, bo wtedy nici z zapłaty.
Kiwnęła głową i siedziała cicho.
Właściciel
I tak do pierwszego postoju na przydrożonej łące. W chwili, gdy mieliście się zbierać, świsnęło kilka strzał, zabijając jednego z pomagierów kupca, raniąc dotkliwie drugiego, trafiając w brzuch, oraz chybiając dosłownie o włos głowę Waszego pracodawcy. On, ranny pomocnik i najemnicy skryli się za wozami, skąd mogłaś dostrzec, że strzały sypią się z pobliskiego lasu.
///Czekaj. Przecież nie uderzyłem go pięścią. Ja też mam broń ;-;
Wystrzeliła z łuku kilka razy w kierunku, z którego przylatywały strzały.
Właściciel
Vader:
//Nie pamiętam, od tego zacznijmy. Idąc dalej, nie napisałeś, że ją wyciągasz, a "zadanie ciosu w skroń" brzmi tak, jakbyś zdzielił go pięścią.//
Taczka:
Sądząc po zbolałym jęku, trafiłaś chyba jednego, towarzyszący Wam Elf również strzelał, zaś Goblin usiadł na ziemi ze skrzyżowanymi nogami i mruczał po cicho inkantację jakiegoś zaklęcia.
Po chwili, gdy było one gotowe, strzały przestały się sypać, a zamiast tego ktoś zapytał:
- Wasza pozycja jest beznadziejna, nas jest więcej! Poddajcie się, a zachowacie życie, choć towary Wam odbierzemy. Jaka decyzja?
Kupiec, do którego to zależało, cenił pewnie swoje życie bardziej, niż złoto, ale popatrzył na Was, najpewniej chcąc wiedzieć, czy podołacie temu wyzwaniu.
Żeby pokazać, że chce walczyć, wystrzeliła znowu kilka strzał w kierunku wroga.
Właściciel
Vader:
//KKK, zignoruj mój poprzedni post fabularny.//
Powaliłeś go trupem, ku zdziwieniu drugiego osiłka, który mocniej ścisnął miecz, osłonił się tarczą i ruszył powoli w Twoją stronę, nie chcąc popełnić błędu kompana.
Taczka:
Nie wiesz, czy trafiłaś, ale była to odpowiednio dosadna odpowiedź, bo po tyradzie przekleństw i komendzie "Do ataku!," z lasu wypadło kilkudziesięciu bandytów, głównie ludzi, ale też Orków, Gnolli, Goblinów, a nawet nieco Elfów.
-Wiesz, to zawsze dobra okazja do dezercji i uniknęcia kontaktu z magią, która rozwaliła mury zamku.
Strzelała do przeciwników, którzy mogliby paść od jednego strzału, żeby nie marnować wielu strzał na silniejszych.
Właściciel
Vader:
- Uniknij tego! - warknął, wyprowadzając najpierw cios swoją tarczą, a później zamach z góry mieczem.
Taczka:
Akurat każdy padał tutaj od jednego strzału, ale było ich zwyczajnie zbyt wielu... A przynajmniej do czasu, gdy Goblin nie skończył inkantacji, wyrzucając ręce wysoko w górę. Kilka sekund nie działo się nic, bandyci byli już tuż tuż obok wozów, ale nagle z nieba na środek ich szeregów spadła ognista kula, która zabiła i zraniła dotkliwie kilkunastu oponentów.
Rozkazała swojemu tygrysowi rzucić się na przeciwników od tyłu. Równocześnie go osłaniała strzelając z łuku.
Odskoczył w bok i zamachnął się bronią w jego nogi.
Właściciel
Vader:
Twój oręż nie należał do takich, które odrąbałyby mu nogę, zwłaszcza że chronią ją pancerzem, więc atak się nie powiódł, a mężczyzna wykonał identyczny manewr, co wcześniej, przed którym się uchyliłeś.
Taczka:
Wielki kot ruszył w bój i szybko zniknął Ci w lesie z oczu, ale jego ryk oraz podniesione głosy bandytów, którzy wciąż tam byli dawały jasno do zrozumienia, że zrobił swoje. Tymczasem pierwsi bandyci dotarli już do wozów, toteż Goblin czmychnął na tyły wraz z kupcem i jego pomocnikiem, zaś Ork i Nord rzucili się do ataku, podobnie jak Elf, który mrugnął do Ciebie, zmienił łuk i strzały na dwie bliźniacze klingi i dołączył do swoich kompanów.
Dalej strzelała do najbliższych przeciwników, wezwała też tygrysa do siebie, żeby nikt go nie zranił, kiedy na niego nie patrzyła.
Skoro identyczny, to postarał się uniknąć ciosu tarczą, a następnie odskoczył przed mieczem i ciął go w wolne miejsce pod pachą.
Właściciel
Taczka:
Szło Wam sprawnie, a bandyci nawet się wycofali, ale w końcu ich herszt postanowił skorzystać z najsilniejszej karty, na którą to postawił, gdy z lasu wyłonił się gigantyczny Ogr, lub Orkolog, w sumie nie masz pewności, roztrącający na bok drzewa przy pomocy dwuręcznego młota ze stali, minerału, z którego miał również hełm i elementy pancerza pokrywające lwią część ciała.
Vader:
Tym razem się udało, padł przed Tobą na kolana wciąż żywy, choć raczej nie na długo, nawet jeśli nie zadasz mu teraz dobijającego ciosu.
-Nadal nie chcesz skorzystać z okazji?
Właściciel
Nie odpowiedział, był zbyt zajęty walką o każdy haust powietrza, walką, którą i tak przegrał, gdy ostatecznie wyzionął ducha u Twoich stóp.