(Jefferson) Oui. W końcu Alex to mój przyjaciel *Odpowiedział beztrosko*
(Ale Lafayette się wczuł w rolę xd)
(Zresztą dla Thomasia też brawo.
Był w stanie nazwać Alexa przyjacielem xd)
Właścicielka
(Laf) Mówiłeś mi kiedyś że lubi stawiać drinki jak inni nie mają pieniędzy *uśmiecha się* tobie dzisiaj postawił czy musiałeś wygrzebywać ostatnie grosze z kieszeni?
(Alex) ja tu też jestem...
(Jefferson) A postawił~
(Madison) *Też tu sobie jest*
Właścicielka
(Laf) cóż to za przemiana Hamilton *mówi zs sztucznym podziwem* zawsze taki jesteś dla swoich przyjaciół?
//Ej, bo ty jesteś Alexander wobec Jeffersona a ja Alexander wobec Lafayetta, ale która nim będzie jak są tu oboje? Xd
Właścicielka
(A SKĄD MAM WIEDZIEĆ XD
WIEM XD
JAK JA NAPISZE TEKST LAFAYETTA TO WTEDY TY ODPOWIESZ JAKO ALEX I NAPISZESZ PO TYM TEKST JEFFERSONA TO JA W NASTĘPNYM NAPISZE TEKST ALEXA DO JEFFERSONA I POTEM COŚ TAM JAKIŚ TEKST LAFA XD
UJDZIE? )
(OKEJ XD)
(Alexander) A żebyś wiedział, Jefferson *Na maksa mordercze spojrzenie* Niektórzy ludzie MAJĄ coś takiego jak dobre serce, wiesz? To że ty nie masz żadnego nie znaczy, że inni nie mają, wiesz?!
(AAAAAAAAARRRRRRRRRGGGGGHHHH NIE UMIEM W CIĘTĄ RIPOSTĘ XD)
Właścicielka
(Laf) mam serce *pokazuje na miejsce w którym jest serce* nawet je słychać!
(Alexander) A skąd wiesz, że to serce, a nie robaki, które przyciągnęła twoja wewnętrzna zgnilizna?
Właścicielka
(Laf) bardzo śmieszne Hamilton, bardzo śmieszne... Lafayette *ledwo się powstrzymał od powiedzenia "Jefferson" * współczuję ci że się przyjaźnisz z tym czymś *patrzy się pogardliwie na Alexa*
(Jefferson) *Powstrzymał się od odpowiedzenia "Ja też sobie współczuję"* Czemu? Alex to świetny przyjaciel~
Właścicielka
(Laf) oj jakbyś go tylko poznał bliżej... i jakbyś z nim się kłócił o *patrzy się w stronę Madisona żeby coś dopowiedział*
(Madison) Chociażby o pomoc Francji w waszych rewolucjach. Twój przyjaciel to jeden z największych przeciwników pomagania wam, wiesz, mr Lafayette? *Ruszył francuzowi z pomocą*
(Jefferson) ...ale jak to... *Udał zdziwienie*
Właścicielka
(Alex) *nie wie co powiedzieć więc improwizuje* yyy to nie tak że nis chciałem wam pomóc tylko yyyy
(Laf) przyznaj się przyznaj Hamilton każdy dobrze wie jaki ty jesteś fałszywy
(Jefferson) A-Alex, wyjaśnij mi to! ;^;
Właścicielka
(Alex) yyy bo my..... obywatele przegłosowali to
(Laf) i co kłamiesz pupilku Washingtona? Każdy wie jak było. Madison ty widziałeś całą tą sprawę z perspektywy trzeciej osoby więc możesz opowiedzieć dokładnie Lafayettowi jak to było
(Madison) Washington powiedział, że wszystko zależy od niego i to on jest jedyną osobą, którą trzeba przekonać. Sprawa nie podlegała pod głosowanie. Washington zdecydował, a jego decyzja umotywowana była namowami Alexandra Hamiltona.
(Jefferson) D-Dlaczego, Alex?! ;^;
Właścicielka
(Alex) straciliśmy za dużo ludzi wcześniej i po prostu nie chcieliśmy tego przegrać
(Laf) No gratulacje Hamilton tak oszukiwać swoich przyjaciół... mówiłem ci Laf że on zawsze taki jest
(Jefferson) A przed chwilą mówiłeś, że to ludzie zdecydowali! ;^;
(Alexio kłamczuszek~)
Właścicielka
(Alex) yyy za dużo wypiłem już mi się fakty mieszają....
(Laf) *w myślach ma obraz jak zabija Hama* oj Hamilton, Hamilton jak tak możesz... Laf mi mówił że mu obiecałeś że mu pomożesz
(Jefferson) W-Właśnie! ;^;
(Laf też zaczyna się wkurzać na Alexia xd)
Właścicielka
(A NO ZACZĄŁ JUŻ WCZESNIEJXD)
(Alex) Jefferson ja mu chciałem pomóc ale ty wtedy przyjechałeś
(Laf) Madison weź mu coś powiedz bo on mnie już ewidentnie wkurza
(ALE TERAZ TAK BARDZIEJ TO WIDAĆ XD)
(Madison) Jak mu chciałeś niby pomóc? Sam pojechać do Francji i uspokoić jego kraj? Szczerze wątpię, Hamilton.
Właścicielka
(Alex) z wojskiem oczywiście po za tym co się wtedy takiego niby działo? Ty sobie nie poradziłeś? *patrzy się na Jeffersona*
(Laf) Ojjj Hamilton się wrobiłeś pięknie...
(Madison) Decyzja - dzięki tobie, Hamilton - zapadła. Nie mógłbyś wziąć wojska. Tylko się teraz pogrążasz, Hamilton.
(Jefferson) *Chwila ciszy* ...wystawiłeś mnie. Tak się nie robi, mon ami.
Właścicielka
(Laf) oj współczuję ci Laf *uśmiecha się współczująco*
(Alex) ale....
(Laf) cicho bądź Hamilton. *płacze w duszy*
(Jefferson) ...A-Alex, jak mogłeś...
Właścicielka
(Alex) ehhh Laf sory nie miałem jak. Naprawdę chciałem
(Madison) Dziwnie to okazywałeś, krzycząc, że tylko wariat by pomógł francuzom. To raczej przeciwieństwo chcenia.
Właścicielka
(Alex) wcale że n-
(Laf) tyle. Stop Hamilton. Stop. Nie tłumacz się.
(Alexander) Zamknij się, Jefferson i daj mi wytłumaczyć przyjacielowi, bez twojej manipulacyjnej ingerencji.
Właścicielka
(Laf) on już nie jest twoim przyjacielem, prawda?
(Jefferson) Nie wiem co mam o tym myśleć... *Spojrzał pytająco na Lafayetta gdy Alexander przez poziom irytacji na "Jeffersona" akurat nie patrzył*
Właścicielka
(Laf) no on cię oszukał przyjacielu, uważa twój kraj za taki któremu pomoże tylko wariat. Czy ty naprawdę nie chcesz nic zrobić?
(Jefferson) Masz rację, Jefferson.
(Jezu, to mnie tak bawi. Taki Jefferson mówiący "Masz rację Jefferson" xd)
Właścicielka
(Laf) nie ufaj mu nigdy bo znowu cię oszuka i okłamie chociaż u niego to normalne. Na okrągło to robi
(Jefferson) *Teatralne załamanie*
Właścicielka
(Laf) *podchodzi do niego i obejmuje ramieniem po przyjacielsku* naprawdę nie przejmuj się nim *mówi to też tak jakby do siebie*
(Alexander) JA NADAL TU JESTEM!
Właścicielka
(Laf) DOSKONALE O TYM WIEM ALE TERAZ Z TOBĄ NIE ROZMAWIAM!
(Jefferson) JA TEŻ, WBIŁEŚ MI NÓŻ W PLECY! *Czy to normalne, że wewnętrznie bawiła go ta cała teraźniejsza kłótnia?*
Właścicielka
(Alex) Yyyyyy przepraszam Lafayette...
(Laf) No no no cóż to się stało. Hamilton przeprasza! Zaraz ustalimy święto narodowe z tego powodu
(Jefferson) W życiu ci nie wybaczę!
(Madison) Jak wytrzeźwiejesz to mu zapewne zapomnisz, niestety *Wiedział, że Thomas ma mocną głowę do alkoholu, ale czując zapach whisky domyślił się, że pili z Hamiltonem, a prawdziwy Lafayette słynął z tego, że po wytrzeźwieniu nie pamiętał kompletnie nic. Także dla uwiarygodnienia roli odgrywanej Thomas jutro powinien udawać przynajmniej, że już nie pamięta*
Właścicielka
(Laf) spokojnie Laf ja ci przypomnę *uśmiecha się złowieszczo w stronę Hamiltona*
(Alexander) NAWET SIĘ NIE WAŻ, JEFFERSON! To MÓJ przyjaciel! =_=
Właścicielka
(Laf) ale on jest też moim przyjacielem *patrzy się na Jeffersona* co nie?
(Alexander) ALE NAJPIERW BYŁ MOIM!
Właścicielka
(Laf) ALE TERAZ JEST MOIM!
(nie ma to jak kłócić się o samego siebie XD)
(O tak xD)
(Alexander) WCALE NIE! TY MASZ MADISONA, JEGO SOBIE BIERZ!
Właścicielka
(Laf) Lafayette kogo wolisz?