Właścicielka
(no to może być Angelica ale bardziej przydałby się Alex hyhy)
To w takim razie mogę być Alexem i Angelicą.//
Właścicielka
(Laf) aaaa to co on podwyższył ceny tego, oui?
Właścicielka
(Laf) hA! wiedziałem że skurczybyk to zrobił
(Jefferson) Ta. Opodatkowanie whisky to był u niego strzał w kolano. Wielu ludzi go za to nienawidzi, nie dziwię się im.
Właścicielka
(Laf) Ja już go nienawidzę
(Jefferson) No widzisz, a mi nie wierzyłeś, że to dupek. Naprawdę kiedyś nim nie był?
Właścicielka
(Laf) yhym... kiedyś był zupełnie inny
(Jefferson) To znaczy jaki?
Właścicielka
(Laf) No jakby to wytłumaczyć... hmmm... był milszy, mniej oszukiwał i nie próbował się głupio tłumaczyć, wszystko by zrobił żeby dotrzeć do celu ale pewnie to jedno mu zostało, miał przyjaciół i by był w stanie nam pomóc kiedykolwiek by to było potrzebne ale tak se teraz myślę i on zawsze robił żebyśmy my robili brudną robotę. Na przykład wysłał Laurensa na pojedynek z Charlesem Lee zamiast sam pójść. Ale już samo to że co najmniej dwie siostry Schuyler się w nim zakochały to pokazuje że był innym człowiekiem niż teraz.
(Jefferson) Nie tylko one. Kiedy ze mną rozmawiał, myśląc, że jestem tobą, powiedział mi o jeszcze jednej kobiecie.
Właścicielka
(Laf) jakiej? nie mów mi że jest już takim dnem że Elize zdradza
(Jefferson) Nie dość, że zdradza, to jeszcze chce opublikować szczegółowy opis tego.
Właścicielka
(Laf) debil. Po co on chce to opublikować? Ja jakbym był na jego miejscu to jakbym już zdradzał to nigdy przenigdy bym tego nie opisywał a już napewno nie szczegółowo!
(Jefferson) Uważa, że Eliza zrozumie.
Właścicielka
(Laf) Idiota kompletny *kopie jakiś kamień* Aż tak źle mu z nią jest?
(Jefferson) A bo ja wiem? Chyba za dobrze mu było w życiu i postanowił wszystko spieprzyć po kolei. Rodzinę, przyjaciół...
Właścicielka
(Laf) Nie ma już przyjaciół. A już napewno nie mnie
(Jefferson) Ale miał. I teraz chyba próbuje to zepsuć. A nawet już pewnie zepsuł.
Właścicielka
(Laf) Nie wiem jak ja, Herc i John mogliśmy być tacy głupi
(Jefferson) Też nie wiem. Ja się na nim poznałem od razu. Zresztą to nie było trudne, krótko po poznaniu mnie wyzwał Jamesa i mnie od bezużytecznych gówien.
(Useless two shits HEY turn around bend over I'll show you where my shoe fits)
Właścicielka
(Laf) Crétin po prostu. Debil.
(Jefferson) Zgadzam się *Spojrzał w dół* Tooo... zbieramy Madisona z ziemii?
(Jefferson) To pomóż mi go pozbierać.
(Jefferson) I lepiej ty go nieś, w końcu teraz to ty jesteś mną, aż się nie zamienimy z powrotem. Idziemy do mnie, w sensie teraz to już do ciebie, na czas bycia mną?
(Zagmatwane xd)
Właścicielka
(Laf) Ehh no dobrze *niesie go i idzie* czyli idziemy do cie...to znaczy do mnie? *dodaje cicho* gdzie ty właściwie mieszkasz?
(Jefferson) Normalnie to w Monticello. Ale że muszę dojeżdżać tu na obrady Kongresu, czasowo mieszkam w posiadłości letniej.
(Dobra, tu już sama nie wiem gdzie on mieszkał jak musiał akurat być w NYC xd)
Właścicielka
(Laf) *idą i zaczyna być zmęczony noszeniem Madisona* dalekoooo jeszczeeee?
(Jefferson) Okrążyliśmy właściwy budynek już piąty raz. Byłem ciekawy, kiedy się zorientujesz, że chodzimy w koło.
Właścicielka
(Laf) Ku*wa mać! Ja ci tu kurde przyjaciela pijanego niose i prawie zdycham pod jego ciężarem a ty mi tu nagle ku*wa mówisz że okrążamy ten sam budynek PIĄTY RAZ?
(Jefferson) *Śmieje się* Wybacz, nie mogłem się powstrzymać. Ty tak serio nie widziałeś, że od jakiegoś czasu skręcamy tylko w prawo, zataczając krzywe koło?
Właścicielka
(Laf) A skąd miałem wiedzieć że to nie jest po prostu taka droga do twojego domu. Po prostu szedłem za tobą
(Jefferson) Myślałeś, że żeby dojść do mojego domu trzeba pięć razy okrążyć jakiś budynek? *Zaśmiał się ponownie* Wybacz, myślałem, że wcześniej się zorientujesz.
Właścicielka
(Laf) No bo może nagle nie wiem zgubiłeś się. I nie, nie zorientowałem się wcześniej bo byłem zbyt zajęty niesieniem Madisona
(Jefferson) Jeszcze raz wybacz *Powiedział z rozbawieniem* to co? Wejdziemy czy chcesz tu stać?
Właścicielka
(Laf) wchodzimy *z buta wjeżdża w drzwi*
(Random służący) *Zdziwko, bo mu prawie w twarz drzwi trzasły* ...dobry wieczór, sir.
Właścicielka
(Laf) A no dobry wieczór *patrzy się na Jeffersona wzrokiem typu: jemu też mówimy?*
(Jefferson) *Wzruszył ramionami na znak "Jak uważasz". Zresztą służba pewnie i tak by się domyśliła po ich zachowaniu*
Właścicielka
(Laf) eee panie służący bo on chce coś wytłumaczyć *pokazuje na Jeffersona*
(Jefferson) Co ja, sam to tłumacz.