Zasadniczo to on był tym, który przekonał Washingtona do nie pomagania wam pomimo obietnicy z czasów, gdy to nasz kraj potrzebował pomocy. Doprawdy, naprawdę nie mam pojęcia co ten koleś ma w głowie. I chyba nawet nie chcę wiedzieć.
Właścicielka
*robi zdziwoną mine* a-a-ale jak to? On mi obiecywał cuda wianki, myślałem że dla-dlaczgo? przecież byliśmy przyjaciółmi ale skoro tak to dobra będę mieć na niego focha teraz. A tak zmieniając temat to co ty tu robisz?
Gabinet nie ustalił jeszcze gdzie ustanowimy stolicę, więc na razie mamy swoje spotkania tutaj. Ja i Madison jesteśmy za miastem w pobliżu Virginii, ale Hamilton jak zawsze jest przeciwko wszystkiemu co zaproponujemy. Szału z nim można dostać. Nie rozumiem, dlaczego prezydent Washington tak ceni sobie jego zdanie w praktycznie każdej kwestii. To musi być wspaniałe mieć Washingtona po swojej stronie!
(IT MUST BE NICE)
(IT MUST BE NICE)
(TO HAVE WASHINGTON ON YOUR SIDE)
Właścicielka
*zaczyna wierzyć Jeffersonowi coraz bardziej* co temu Alexowi tak odbiło? On przed i jeszcze nawet podczas bitwy o Yorktwon się zachowywał normalnie był fajnym miłym kumplem a teraz ja już sam nie wiem co o tym sądzić. A i jeszcze: serio Generał Washington tak mu teraz ufa? Wiem niby że on był tą jego prawą ręką i w ogóle ale bez kitu
(musiałam dać moje ukochane "BEZ KITU" nie mogłam się powstrzymać heh)
Na to wygląda. Zresztą, w mojej obecności nigdy się nie zachowywał normalnie. Jak tylko mnie zobaczył po raz pierwszy od razu zaczął wariować. Naprawdę czasami nie rozumiem jego logiki, co ma to co robię prywatnie w Monticello do jego planu finansowego? Dyskusja z Hamiltonem jest jałowa, większość jego argumentów to po prostu hejty w stronę rozmówcy.
(Doing whatever the Hell you do in Monticello? Ale no serio, Alex podczas kłótni to taki typowy hejter z gimbazy xd)
Właścicielka
On zawsze trochę jak wy to mówicie.... ymmm hejtował ludzi z. którymi się nie zgadzał. Chociaż muszę przyznać że jego kłótnia na ulicy z Samuelem Seaburym była trochę do kitu i śmieszna. Niby dostał poparcie od ludzi z ulicy ale to wyglądało conajmniej jak przekupki na targu.(XD) A i jeszcze on serio pytał cię o prywatne sprawy?
Nie pytał. Po prostu o nich mówił na forum, nawet mnie nie znając jeszcze za dobrze *wywrócił wymowie oczami*
Właścicielka
No to serio coś z nim nie tak. Nigdy wcześniej tak nie robił. A właśnie ciekawe gdzie teraz jest
Nie mam pojęcia. Oby nigdzie w pobliżu. Swoją drogą... *uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób* Chcesz sam się przekonać, jak się zachowuje, kiedy nie ma jego przyjaciół w pobliżu? Możemy się na kilka dni zamienić rolami. Ostatnimi dniami jest na tyle roztargniony, że mógłbym się nawet założyć, że by się nie zorientował, że do jakiejkolwiek zamiany doszło.
Właścicielka
Nawet dobry pomysł a zarazem niecny plan. I przekonamy się też wtedy przy okazji czy on jest taki naprawdę
Tylko nie podejmuj decyzji wagi krajowej w moim imieniu, jeśli łaska *uśmiech* i nie ruszaj moich pokojówek *a to akurat już ewidentnie powiedział bardziej żartem*
(SALLY DARLING WOULD YOU OPEN IT?)
Właścicielka
Dobrze dobrze spróbuję tego nie robić. Tylko jest jeszcze jedna kwestia: co jak zapomnę jak jest jakiś wyraz po amerykańsku?
Wtajemniczymy Madisona w całą sprawę, w razie czego ci podpowie. Czasami zdarza nam się kończyć swoje wypowiedzi nawzajem, więc nikt nie powinien się do tego przyczepić. Miejmy nadzieję.
Właścicielka
Dobrze tylko czy on napewno będzie chciał współpracować? Bo przez to jak go traktujesz to ja bym już się wkurzył
Coś ty, on przecież wie, że tak naprawdę to go lubię, tylko tak się z nim droczę~
(W relacjach z przyjaciółmi mam tak samo jak tutaj Jefferson do Madisona. Dosłownie. A czasami nawet jak Jefferson do Hamiltona i wzajemnie, ale i tak ich kocham [po przyjcielsku of course] xd)
Właścicielka
Dobrze więc *rozpuszcza włosy* w co mam się ubrać?
(Typowa ja i przyjaciele:
Taka ja: Ładna bluzka, Washington.
Taka Marta: Dzięki, to z the Walking De--
Ja: Ten zombie ma dziurę w brzuchu.
Ja: Przypomina mi Alexandra.
Taka Iga: THOMAS, ZAMKNIJ SIĘ!
Ja: Też cię kocham Alexy~
Marta: *facepalm* TAKE A WALK!)
Pożyczę ci jakąś różową marynarkę *związuje włosy* a co ty mi polecasz założyć do udawania ciebie?
Właścicielka
Nie wiem pewnie mój mundur będę ci musiał pożyczyć *mówi cicho* baj baj mundurku papa będzie tęsknił
(XD nie no to u mnie w kl to przeszliśmy na jakiś wyższy poziom [HIGHGROUND!] bo na gr klasowej ja i moja kol zmieniłyśmy wszystkim nicki na postacie z Hama najlepsze jest to że wszystko się zgadza co do charakterów tych osób w rl i drugie najlepsze to nwm jak to się stało ale wyszło że były 2 Burry heh)
Hej, przecież jeszcze do ciebie wróci, nie oddajesz mi go na zawsze *śmiech*
(Ja to taki Jefferson w szkole xd
A wiesz, że on trzymał w domu dwa niedźwiedzie? Ciekawe zwierzątka xd)
Właścicielka
(serio miał niedźwiedzie w domu? XD)
No dobzie dobzie ale chyba się na ulicy nie będziemy przebierać
(SERIO, NAWET DWA xD)
Skądże. Najlepszym rozwiązaniem byłbyłoby pokój w jakimś miejscu neutralnym, w którym nikt by się nie zdziwił, gdyby zobaczył nas obu. Propozycje? Znasz to miasto lepiej ode mnie, ja tu dopiero niedawno przyjechałem, przed pobytem we Francji spędzałem czas w Virginii, a ty już trochę czasu tu zabawiłeś.
(Nowy Jork, miasto pełne--
Burr: OF LADIES!
...tak, o to mi chodziło, na pewno.)
Właścicielka
*ogląda się dookoła* To może yyyy na jakiejś meeegaa zatłoczonej ulicy?
Jeśli uważasz to za dobry pomysł.
Właścicielka
Jasne że tak ja zawsze mam dobre ponysły
No proszę, kolejna cecha wspólna.
(Skromność to też ich cecha wspólna.)
Właścicielka
(XD oczywiście)
No więc skoro mamy tyle cech wspólnych to się powinno udać
Też tak sądzę~
(To będzie epickie.)
Właścicielka
*zatrzymuje się na zatłoczonej ulicy* to dawaj tutaj
*Zdjął swój różowy płaszcz i podał mu. Tak samo zresztą zrobił z kokardą, którą zwykle nosił na sobie. Lafayette nosił żabot (ta nazwa mnie zawsze bawi), więc i tym powinni się zamienić na jakiś czas*
Właścicielka
(żabot bo żabojady XD)
*zdejmuje żabot i podaje mu go* *zakłada rzeczy od Jeffersona* Wyglądam jak ty?
Prawie *Podał mu swoją laskę* I spróbuj może się uśmiechnąć jak ja *Powiedział, zakładając rzeczy od Lafayetta*
Właścicielka
*bierze laskę i uśmiecha się po "Jeffersonowsku"*
Nieźle~ A ja? Wyglądam jak ty?
Właścicielka
*przygląda się* ujdzie tak no w granicach tolerancji
W granicach tolerancji? No błagam, chyba sobie żarty robisz. Żeby być bardziej jak ty to chyba bym musiał się upić, bo na trzeźwo się nie da *Powiedział raczej bardziej żartobliwie niż złośliwie*
(Musiałam xd)
Właścicielka
No to musisz się upić a ja muszę trochę wytrzeźwieć
Tu as raison.
(Franc. Racja/Masz rację.)
Właścicielka
(znam trochę francuski bo się zaczęłam uczyć w tamtym roku jeszcze zanim weszłam w fandom hamiltona XD)
Je sais
(je sais = wiem)
(Ja znam trochę, bo brat studiował filologię francuską i trochę podsłuchałam xd)
Cóż, odnajdźmy lepiej Madisona. Powinien wiedzieć co się szykuje, zanim przypadkowo zapomnisz jakiegoś angielskiego słowa przed kimś kto nie powinien niczego podejrzewać.
Właścicielka
A no tak a gdzie on może być?
Na przykład u siebie? Zatrzymał się niedaleko do czasu ustalenia stolicy.
Właścicielka
Okej więc chodźmy tam *idzie* *wraca* gdzie on mieszka?
*Podał adres*
(Ja i moje lenistwo umysłowe.)
*No i są. Madison otwiera drzwi*
(Madison) Kto t-- Ah. To wy.
(Jefferson) *uśmiech* Oh, nie mów, że nie cieszysz się na nasz widok~
(Madison) Czemu masz związane włosy i jego ubrania na sobie? I na odwrót. W co wy się znowu bawicie, dorosłe dzieci z was.
Właścicielka
Zamieniliśmy się rolami a zresztą Jefferson weź mu wytłumacz
(Jefferson) No więc Hamilton--
(Madison) I wszystko jasne.
Właścicielka
*śmieje się z żartu o Hamiltonie* No czyli od dzisiaj ja jestem Jefferson