- Zawołaj po palankin kobieto. Nie damy rady kroczyć pieszo. - Rzekł do Ekspedientki poprawiając płaszcz. - A o tym co tu widziałaś, ani słowa. Tajemnica klienta. - Przyłożył palec do ust na znak milczenia. Chwiejnym krokiem spróbował znaleźć jakieś miejsce, gdzie mógłby odciążyć się z tego przerośniętego chwasta zwanego driadą.
***
- Umówmy się tak, że jeśli to chłopiec, ja nadam mu imię, a jeśli dziewczynka, to ty, dobrze? - Zaproponował pieszcząc jej włosy ręką. Pachniały bzem...
***
Tym razem byli tu w piątkę. Arcykapłan, Arcymag, Szpiegmistrz, Pan Światła i jego żona. Nie zwoływał całości rady, bo zadanie miał dla tej konkretnej grupy, razem swoją żoną, którą wziął bliżej siebie, na specjalnym siedzisku, by zaczęła się przyzwyczajać do wyższej pozycji. - Dobrze, zacznijmy od spraw czysto politycznych. Szpiegmistrzu zinfiltrujesz mocniej Cimetrę, ponownie, jak w Vasau, chcę mieć podobny komplet, w tym, że tutaj potrzebujemy też kogoś w strukturach kościelnych, tam duchowni mają gigantyczne wpływy i część działań wroga na pewno będzie z ich inicjatywy, jak na przykład ilość kapłanów na polu bitwy. - Skinął w stronę swojego "cienia" jak to lubił się od czasu do czasu nazywać sam siebie Pan ?Grzyb?. - Teraz coś poniekąd mniej ważnego, a razem ważniejsze, do czego będę musiał zaciągnąć albo prawie wszystkich, albo wszystkich z was tu obecnych. Potrzebujemy symbolu. Po błyskawicznym ataku na stolicę Vasau przestaniemy być zwyczajnym państwem, staniemy się dużym graczem. Nie mamy jednak wielkiej renomy, nasze anielskie szeregi nie są postrachem w sercach wrogów, dzieci straszy się demonami, nie półduchami. Nie jesteśmy też wielbieni, jako wielcy bohaterowie, którzy swym honorem i umiejętnościami przewyższają innych. Czas to zmienić. Nie możemy być, ani zbyt przerażający, ani też być ucieleśnieniem wszelkich cnót, nasz Bóg jest neutralny i to na jego podstawie widzi się go najczęściej. Musimy być więc podobni do śmierci, niepokojący, niezbadani, tajemniczy. Mamy kojarzyć się z czarnymi chmurami, nie wiadomo czy przyniesiemy śmierć w postaci błyskawic, czy życie w postaci dziecko. Mamy być odlegli, upiorni. Pierwszym moim pomysłem by to uczynić jest wprowadzenie jednolitego wyposażenia, w postaci białych masek dla naszych żołnierzy. Odczłowieczy ich to, wróg zyska do nich potrzebny dystans, którego nie będzie mógł pokonać. Drugim i ważniejszym... Potrzebuję broni i zbroi. Nie zwykłej, a czegoś potężnego, o czym będą krążyć plotki. Są dwie opcje by to uzyskać, albo magiczne kowalstwo, albo poszukiwania artefaktów. Które są korzystniejsze i co sądzicie o poprzedniej idei? - Zakończył swój monolog, popijając aloes z kryształowego kielicha.
***
Sendemir właśnie przymierzał tradycyjny vonarski strój ślubny dla wysokourodzonych. Długi do kostek czarny płaszcz z jedwabiu, postrzępiony na samym dole, przeszyty przy guzikach białą nicią. Koszula z długim, usztywnionym kołnierzem postawiony do góry i na boki, dając efekt "skrzydełek". Do tego delikatna berzowa apaszka przewieszona niby niedbale przez szyje. Na stopach czarne, skórzane, lekkie buty z czubkiem. To już trzeci tradycyjny strój jaki przymierzał i czuł, że wygląda jak idiota. Wcześniej był jeszcze biały zestaw smokingowy szyty złotą nicią z błękitnymi kontrastami, potem starodawna, biała, ciężka szata z głębokim kapturem i szerokimi rękawami, przypominająca wyglądem, te które noszą mnisi, jednak o wieeeeele bogatsza, na sam koniec przymierzył tak zwaną "nagą szatę", czyli drewniaki z brzozy i biała przepaska biodrowa sięgająca do kolan, ze złotymi nićmi, w tym stroju miał też biało złote wstęgi przypięte do skrzydeł i białe skórzane półrękawice, osłaniając tylko zewnętrzną część dłoni i separujący kciuk od innych palców ala rzemieniem. Teraz przymierza popularny w ostatnich dniach strój ubóstwiany przez wysokourodzonych z jego kraju. - Na pewno nie mogę założyć zbroi? - Spytał krawcowej, która właśnie polerowała mu buty do tej kreacji. Najrozsądniej wyglądał pierwszy zestaw, ale śmiesznie byłoby wyjść do innych władców półnago, ukazując wyrzeźbioną klatę i liczne blizny na niej.