Sprawy wewnętrzne

Avatar bulorwas
- Jaki to bożek? - Zapytał jeszcze raz odwijając zawjątko by je przejrzeć.

Avatar gulasz88
Właściciel
Była tam... mała drewniana fajka i niewielka sakiewka pełna suszu jakiejś rośliny o charakterystycznym, kwaskowatym zapachu...
- Kieronina! - odpowiedziała wyciągając rękę w kierunku narkotyku.
- Zwrotów nie przyjmujemy. - skomentowała kwiaciarka i wyszła z pokoju razem z kwitem.

Avatar bulorwas
- Czyli to tak cię zniewolili? Cóż, mogę ją dla ciebie sprowadzić. Dla mnie to grosze. Jest jednak kilka warunków, jeśli chcesz ją dostawać. Gotowa? To nie będzie coś czego wymagali od ciebie poprzedni właściciele, nie będzie miało nic wspólnego z dekadencją czy rozpustą. - Zapytał trzęsąc zawiniątkiem, by zapach się zagęścił.

Avatar gulasz88
Właściciel
- Mhm, cokolwiek, spoko. Rozpusta be, pełen celibat. - Coraz mocniej wyciągała dłoń w kierunku sakiewki. Gdyby nie magiczne kajdany już dawno by skorzystała z którejś ze swoich mocy by ją dostać.

Avatar bulorwas
- Po pierwsze, będziesz się od dziś modliła do Kuriera. Po drugie, Kieroninę będziesz dostawała dwa razy w tygodniu, w wyznaczonych porach. Po trzecie, skończysz z tą manierą plebsu i będziesz się do mnie zwracała z honorami, tak jak powinnaś, czyli per Panie Światła, czy Najjaśniejszy. Po czwarte, dasz sobie wszczepić fragment duszy poltergheista. Po piąte, masz zakaz ujawniania przed kimkolwiek, że bierzesz Keroninę i nie możesz nikogo do tego nakłaniać. Po szóste, gdy zostanie wybudowana archikatedra, poddasz się odwykowi. Zrozumiano? - Zaprezentował warunki umowy. - Za każde złamanie tej przysięgi, odbiorę ci dostęp do tego świństwa na tydzień.

Avatar gulasz88
Właściciel
- Mhm, czemu nie, Najjaśniejszy Typie Światła. Cokolwiek i w ogóle. Mogę się pomodlić nawet do twojego drągala i wszczepić sobie pelargonię w cycki, ale daj mi moją działkę. - chyba była dość zdesperowana.

Avatar bulorwas
- No i w ten sposób, odebrałaś sobie dostęp na tydzień. - Schował narkotyk do kieszeni i otworzył klatkę, jednak nie zdjął jej łańcuchów.

Avatar gulasz88
Właściciel
- No okej, okej, przepraszam, przepraszam. - padła na kolana. - Panie Światła, Najjaśniejszy władco wszystkiego co jego i do czego dąży. Jestem tylko skromną służką a ty jesteś moim panem. Błagam cię na kolanach, daj mi się połączyć z naturą, by przypieczętować udany początek mojej wieczystej służby

Avatar bulorwas
- Lepiej. - Pogłaskał ją i dał zawiniątko zdejmując kajdany. - A teraz idziemy. Jak zapalisz, weź rośliny. Dzisiaj obędziesz pierwszy lot w życiu i mówię na serio. - Rzekł z krzywym uśmiechem i wziął opis oporządzania roślin jaki przygotowała mu kobieta. Będzie miał najpewniej problemy z tą driadą, ale w razie czego sprzeda ją Sly, oni lubią dekadencje.

Avatar gulasz88
Właściciel
Chwyciła łapczywie jak na narkomankę przystało. Trzęsącymi się dłońmi nabiła fajkę, po czym podeszła do dziwnej, czerwonożółtej rośliny i wciśnęła pąk jej kwiatu, z którego wyleciał najprawdziwszy ogień który odpalił fajkę. Ta mocno zaciągnęła się dymem, oparła się o ścianę i powoli zjechała na dół.
- Och na słodkie jajca Fakemala, jak coś co urodziło się na pustyni może by tak dobre... - wyjęczała.
Opis nie był szczególnie skomplikowany, ot zwykła pielęgnacja roślin, wymagała tylko trochę systematyczności. Najciekawszy był plan zajmowania się driadą. Zakładał on co najmniej dwa posiłki dziennie i nieograniczony dostęp do wody, słońca oraz kieroninę trzy razy w tygodniu.

Avatar bulorwas
Spróbował sobie przypomnieć kim jest Fakemal. Przy okazji, wyjął zza pazuchy manierkę z wódką. Wziął łyka, po czym zakręcił i popił wodą z drugiej manierki. Usiadł koło driady i zaproponował jej krótką wymianę. Miał dość silną psychikę, więc raczej się nie uzależni od jednego razu. - Słyszałem, że bagienne elfy mają zioła, z których robią specjalny eliksir, wprowadzający w trans, podczas którego ma się wizje. Pnącze dusz, Ayahuasca, tak to nazywają. Mój świętej pamięci dziadek tego próbował, podobno ujrzał cały panteon i z nim rozmawiał. - Podzielił się historią, gdy tak trzymał alkohol w łapie.

Avatar gulasz88
Właściciel
- Twój dziadek chyba wolał coś mocniejszego niż kieronina skoro rozmawiał z nieistniejącymi bogami. - parsknęła. Przyjrzała się fajce i manierce, po czym wymieniła się i wypiła nieco.
- Coś jak Derenarską Pomarańczę, albo kurdiliańską mąkę. Jestem z bagien i znam wielu szamanów, ale żadnen nie pił soku z pnączy.
Swoją drogą, przypomniałeś sobie że Fakemal i Soel to małżeństwo które według legendy stworzyło elfy i inne leśne stworzenia.

Avatar bulorwas
- Bogowie istnieją. Sam kiedyś jednego widziałem, kilka miesięcy temu. Za dwa miesiące spotkam się z Naznaczoną innego. Swoją drogą dążę do zostania wybrańcem, tego który mi się objawił. - Zwierzył się i wziął bucha z fajki po czym ją oddał. Jakie odczucia?

Avatar gulasz88
Właściciel
- Łoł, Typie Światła, chyba jedziemy na tym samym wózku. - zachichotała i wskazała na fajkę. Poczułeś kwaśny smak w ustach i poleciała ci ślina, a potem przyjemny dreszcz który przeszedł w dół twojego kręgosłupa. Prawdziwa faza pewnie wejdzie dopiero za chwilę i po większej dawce, ale już było dość przyjemnie.

Avatar bulorwas
Wrócił do swojej manierki i oddał jej fajkę. - Nigdy nie byłem przeciwnikiem takich środków, ale sam staram się je ograniczyć. Tłumią zmysły, zakuwają umysł w okowy. Korzystam z nich tylko wtedy, gdy nienawidzę świata, a dzisiaj jest właśnie taki dzień. Moja narzeczona się na mnie śmiertelnie obraziła, a ja w sumie nie wiem dlaczego. Przyszedłem tutaj kupić jej prezent przeprosinowy, a skończyłem paląc nabitą narkotykami fajkę z driadą. - Skomentował swoją obecną sytuację kpiącym tonem. - Pewnie nienawidzisz istot żywych, prawda? Za to, że się uzależnili i zniewolili? Też bym nas nienawidził, jesteśmy dupkami. Kiedy nie będę miał już żadnych trosk i żadnych oporów, chciałbym poprowadzić armię która zmiecie ten świat z powierzchni ziemi. Tak dla czystego spokoju. - Powiedział niby żartem, ale jednak z nutą szczerości. Widać było, że jest umęczony.

Avatar gulasz88
Właściciel
- Ja tam nie czuje nienawiści. Nie z powodu mojej biologii czy coś, po prostu taka jestem. Jestem tutaj bo kiedyś zaćpałam się w bagnie i znaleźli mnie "ogrodnicy". Od tamtego czasu zwiedziłam kawałek świata, od kwiaciarni do kwiaciarni i oto jestem tutaj. Nie narzekam na swoje życie, nawet je lubię. - znów się zaciągnęła i wypuściła ustami gęsty dym.
- Co to za dziewczyna, ta twoja żonka?

Avatar bulorwas
- Moja marszałek. Piękna, inteligentna i charakterna. To ostatnie przede wszystkim. Praktycznie nigdy nie wiem, co siedzi jej w głowie. Dlatego ją kocham. Jest jak skrzynia skarbów, nigdy nie wiesz jaki trafi ci się w środku, ale będzie na pewnego albo bardzo piękny, albo bardzo niebezpieczny, czasem obie te rzeczy na raz. Poszło o to, że przedstawiłem strategię jakiej teraz będziemy używać, ona powiedziała że się mylę i powiedziała to samo co ja innymi słowami. Gdy jej o tym powiedziałem, zaczęła drzeć się, że teraz wedle mnie jej robotą będzie tylko uśmiech i ładny wygląd. Potem jak jej odpowiedziałem, że to nie tak, powiedziała, zacytuję: "Chcesz mieć żonę, czy roślinę doniczkową z odpowiednim otworem?". I to wszystko pod czas narady wojennej. Moi doradcy wymówili się z sali jak myszy z legowiska kota. Tchórze - Streścił całą sytuację i wyżalił się przy okazji. - Zrobiłem coś źle? Może za ostro... Nie wiem! Nie wiem co mam robić... - Spuścił głowę i pociągnął łyk z manierki.

Avatar Radiotelegrafista
Khunwaseli Szara

Ostatni okres był dla królowej trudnym okresem. Trudnym i wyczerpującym zarazem. Oczywiście, Khunwaseli wiedziała, że był to trud konieczny i pożyteczny i z jego kontynuacji nie zamierzała rezygnować. Jednak teraz... Teraz potrzebowała chwili przerwy dla siebie. Przebrana w proste ubrania, z fryzurą ułożoną tak, by zasłaniać część jej twarzy, jak i z obszernym kapturem założonym na siebie, "zakamuflowana" ruszyła na ulice stolicy wieczorną porą.

Avatar gulasz88
Właściciel
Soleth Vonar
Wybuchła śmiechem jak powiedziałeś jej o roślinie doniczkowej
- To dodatkowo śmieszne, bo kupiłeś sobie właśnie taką roślinę! - chwilę łapała oddech, po czym dalej rozbawionym tonem powiedziała
- Nie znam się na związkach, ani nawet na ludziach. Wiem tylko tyle, że powinieneś
pozwolić jej być sobą. To że jest teraz dla ciebie kimś innym, nie znaczy że jest kimś innym. Rozumiesz?

Wengat
Jeśli można określić Khard Tosagg jednym słowem, to byłoby to "swojskie". Krępe szerokie domy z wąskimi brukowanymi uliczkami zwłaszcza przy głównych deptakach nadawały miastu charakterystyczny klimat. Słońce w pełni zaszło kilkanaście minut temu, większość sklepów była już dawno zamknięta. Nie jedyna spędzałaś ten czas poza domem, wokół ciebie wiele osób również postanowiło zaznać uroków nocnego życia rebelianckiej stolicy.

Avatar Rafael_Rexwent
gulasz88 pisze:
Derenara
- To raczej oczywiście. W końcu musimy najpierw zasiąść z nim do rozmów. Ale jest on w posiadaniu dużej ilości ziem i podobno ma dostęp do magii o, jakby to ująć, innym kolorze. - powiedziała koboldka, a Somi prychnęła gdy to usłyszała.

Gilgamesh Deviantolis
Prychnięcie Saori zasugerowało władcy, że to może być coś związane z nekromancją bądź wskrzeszaniem. W końcu nie było tajemnicą co Kruczyca sądzi o czystej formie nekromancji i dlaczego sama tytułuje się zupełnie innym mianem chociaż tak w zasadzie robi typową robotę nekromantki.
- Magia o innym kolorze? Cóż, mi wystarczy wiara w umiejętności mojej Pierwszej Dawczyni Iskry. Co nie oznacza, że zignoruję taki fakt. - Zasępił się. - Więc jeśli rozmowy za miesiąc, a samemu będzie ciężko bardziej zagłębiać się w las to możemy spróbować wywabić parę zwierząt. Ot takie działania zaczepne jeśli można to tak nazwać. Może przez to później będzie nieco łatwiej.

Avatar gulasz88
Właściciel
- Za miesiąc? - zapytała Saori. - Nie wiem czemu mamy tyle zwlekać, wszystko jest przygotowane na ewentualne rozmowy. Wystarczy wysłać posłańca i samemu udać się do kampusu.
- Rzadko opuszczają one las, jeśli w ogóle, ale spróbować można. - skomentował Tsuri.

Avatar bulorwas
- Ale ja jej do niczego nie zmuszam! Niczego jej nie narzuciłem, przynajmniej tak mi się wydaje. W każdej kwestii miała wybór. Powinienem jej zapytać czego chce... - Zaczął analizować sytuację. - Ciebie kupiłem, bo mi się ciebie żal zrobiło, ale widzę, że jednak się świetnie bawisz. Cóż, zajmiesz się później ogrodem w Archikatedrze i tyle. - Odpowiedział na jej komentarz odnośnie roślinki.

Avatar Radiotelegrafista
Chodząc ulicą, spoglądała ukradkiem na twarze jej poddanych. Co chciała w nich zobaczyć? Może aprobatę dla tego, jak kierowała państwem. Może nadzieję na najbliższy okres. A może chciała zobaczyć twarze przejmujące się własnym życiem, martwiące się własnymi sprawami?

Avatar gulasz88
Właściciel
Soleth Vonar
- Meh, za dużo analizujesz. Myślisz i myślisz a związki nie polegają na myśleniu. - wzięła bucha. - Taka chyba wasza specyfika, nie? Aasimarów w sensie. Myślicie zamiast czuć.

Wengat
Trudno dostrzec w oczach cieśli spieszącego się do zamtuzu opinii na temat efektywności rządów swojej królowej. Nie widziałaś naostrzonych wideł, ani nie słyszałaś gorących rozmów na temat stanu państwa. Nie czas to, ni miejsce na takie rozważania. O tej godzinie ludzie starają się raczej zapomnieć o codzienności.

Avatar bulorwas
- To nie do końca tak. My czujemy, tak jak inne rasy, ale mniej. Coś co doprowadziłoby człowieka do czarnej rozpaczy, u nas spowoduje jedynie strumień łez i kilkudniowego doła. Tak samo jest z uczuciami pozytywnymi. Poza tym, znacznie mniej przejmujemy się życiem, bo wiemy, że po śmierci i tak trafimy do zastępów poltergheistów, jako jedni z nich. Nie można być Aasimarem będąc pokazem wszelkiej dekadencji i bałwochwalstwa. Wedle podań, ci którzy wiedli życie, po jakimś czasie tracili fragment duszy potergheista stając się na powrót ludźmi, lub w drastyczniejszych wersjach, tracili i swoje dusze, zostając pustymi powłokami, czasem posągami z soli. Przez to właśnie częściej myślimy, bo mniej czujemy, mniej intensywnie. Trudno znaleźć narwańca wśród naszych. - Zrobił jej krótki wywód o specyfice ich rasy, biorąc kolejny łyk z manierki. - Miałem jeszcze dziś rozpisać werbunek, wydać odpowiednie rozporządzenia i upewnić się, że przygotowania idą jak należy, ale to chyba jutro. Dzisiaj będę opłakiwał mój brak zrozumienia i beznadziejność. A, tak apropo. Wolisz spać w osobnym pokoju, czy mam cię do ogrodu królewskiego zabrać? Tylko się z nim nie wiąż, za rok trafisz do innego. - Zapytał zaciekawiony przerzucając obowiązki na kolejny dzień.

****

Pan Światła, Sendemir Sharin, najpotężniejszy człowiek w tym kraju po raz pierwszy od dnia gdy dostąpił zaszczytu i przybrał Białą Koronę. czyli jakiś dziesięciu lat... miał kaca. Nie dość, że wypił dnia wczorajszego o jedną flaszkę za dużo, to jeszcze zapalił z driadą kilka razy. Szczęście takie, że zdążył jeszcze za przytomności przygotować list z przeprosinami dla swej narzeczonej i dostarczyć "Łapacz Snów" do jej komnat. Teraz usiadł powoli łapiąc się za głowę i szukając ręką szklanki wody na stoliku nocnym. Dzwonki Szpiegmistrzyni postawił gabinecie, tam się najlepiej sprawdzą. A treść listu brzmiała tak:
" Wiem, że nie jestem idealny. Jestem głupi, próżny i zarozumiały. Jestem debilem, imbecylem, głupkiem, idiotom, ćwokiem, gburem, prostakiem, świnią, ćwierćmózgiem czy jak chcesz mnie nazywać. Jednak chcę się zrozumieć. Proszę, wybacz mi moje wczorajsze zachowanie, jako krok w lepszą stronę, kupiłem ci wyjątkowy kwiat, jednak znacznie ustępujący w swej wyjątkowości tobie. Zwie się Enealonlis, można go nazwać żywym Łapaczem Snów. Żywi się złymi snami, zostawiając tylko te dobre. Mam nadzieję, że jak najrzadziej będzie ci potrzebny, mój skarbie.
Twój kochany zidiowaciały Sen"

Avatar gulasz88
Właściciel
Soleth Vonar
- Hm... - wyjęczała. Gdy na nią spojrzałeś ta patrzyła się gdzieś w bliżej nieokreśloną przestrzeń, kontemplując niekontemplowalne. Raczej nie jest w stanie podejmować żadnych decyzji. Według kartki od kwiaciarki, wystarczy ją zostawić w ogrodzie.
***
Woda smakowała wyjątkowo dobrze, jak ambrozja. Chwilę leczyłeś kaca, jednak nie zmniejszyło to bólu jaki wywołało pukanie do twoich drzwi.

Avatar bulorwas
Wziął z jej ręki fajkę i też sobie buchnął. Ciekawe jakie to uczucie...

***

- Wejść! - Spróbował powiedzieć z przystającą szlachecką manierą, ale w takim stanie na pewno tak to nie brzmiało. Poprawił włosy dwoma r*chami ręki, żeby jakoś się prezentować i strzepnął skrzydła.

Avatar gulasz88
Właściciel
Soleth Vonar
Kolejny buch z fajki już mocniej na ciebie wpłynął. Nie czułeś własnej skóry, ba! Miałeś wrażenie jakbyś nie był w pełni we własnym ciele. Jakby twoje połączenie z rzeczywistością nagle osłabło.
***
Drzwi lekko zaskrzypiały a do pokoju weszła Faleth. W dłoni trzymała twój list, a na twarzy miała wyraz politowania.

Avatar Radiotelegrafista
Prawda... Może i Khunwaseli powinna na moment o tej codzienności zapomnieć? Rozejrzała się za jakąś karczmą.

Avatar gulasz88
Właściciel
Po drodze natrafiłaś na pewien lokal; "Pod ostatnim nabojem" brzmi jego nazwa. Całkiem duży, a przez okna widać było kilku gości i lekki zgiełk.

Avatar bulorwas
Wziął jeszcze jednego. Możliwe, że to jest droga, do spotkania Kuriera...

***

- Uprzedzając pytania. Tak, wczoraj zaszalałem. I tak, to co mamy w ogródku to driada. - Odpowiedział biorąc kolejny łapczywy łyk wody ze szklanki. Gdy już ją opróżnił, napełnił ją przy pomocy dzbanka znajdującego się w pobliżu. Gdy to uczynił, poklepał wolną ręką kawałek łóżka koło siebie, który był wolny. - Usiądź, porozmawiajmy. Chcę wiedzieć, jakie są twoje oczekiwania i jak ty widzisz ten związek. - Zadeklarował starając się mówić głosem nie znającym sprzeciwu, jednak coś mu nie wyszło, przez koszmar poranka. Znowu zamoczył wargi w przezroczystej ambrozji jaką była dla niego teraz woda.

Avatar gulasz88
Właściciel
Upalenie się na piętrze kwiaciarni z driadą drogą do boskości? Każda droga może być tą właściwą, dopóki jej nie sprawdzisz. Czułeś jak narkotyk coraz bardziej cię otępia. Każdy ruch głową rozmywał obraz, a nogi odmawiały ci posłuszeństwa. Przez chwilę miałeś wrażenie że twarz ci się rozlewa...

***

- Nie sądziłam że lubisz narkotyki? Myślałam że jesteś typem mężczyzny który wierzy w że ciało to świątynia, zwłaszcza ze względu na twoją religijność.
Usiadła obok ciebie na łóżku i westchnęła.
- Nie wiem... To wszystko dzieje się tak szybko! Jeszcze dwa tygodnie temu byłam zaledwie twoją służącą, a za za kilkanaście dni bierzemy ślub.

Avatar Radiotelegrafista
Nazwa brzmiała jak wybór. Przeszła przez próg budynku, wchodząc do środka.

Avatar bulorwas
Oddał jej fajkę. Leżał tak, aż efekt zelżał i mógłby wstać. - Idziemy do pałacu. Teraz. - Wydał rozkaz i powoli wstał, a następnie podał ręce driadzie by i jej pomóc z tym trudem.

***

- Wczoraj byłem przybity. To wszystko mnie przytłoczyło. I nie, nadal uważam, że używki otępiają zmysły, zamykają umysł. Wczoraj jednak potrzebowałem tego przytępienia właśnie. Ta nasza kłótnia... Przygotowania do ślubu, wojna i reformacja wiary. Uwierz, mnie też to czasem przerasta. Jednak chyba wiem, jak to zmienić... - Zacisnął pięść i uniósł ją na poziomie swojej twarzy by jej się przyjrzeć. - Po naszym ślubie, gdy nasze armie będą już pod stolicą wroga, sam zamierzam poprowadzić natarcie. Nie w pierwszej linii, ale chcę być na polu bitwy, pokazać, że ja też nadstawiam życie i przede wszystkim znowu chcę poczuć ciepły dreszcz bitwy. - Przedstawił jej swoje plany po czym położył rękę na jej dłoni. - Przepraszam, że tak to wszystko pędzi. Nie mamy jednak wyboru. Przynajmniej ja nie mam. Ślub mógłbym opóźnić maksymalnie o miesiąc. Czasy są niespokojne, a ja będę robił jeszcze bardziej niespokojne rzeczy. Mogą pojawić się skrytobójcy, bunty i cała reszta tego wszystkiego. Kraj potrzebuje stabilizacji, zapasowej karty gdyby mnie zabrakło. Dziedzica. - Ścisnął mocniej jej dłoń i pocałował ją.

Avatar maxmaxi123
gulasz88 pisze:

Dotenard
Byli bardzo zawiedzeni twoim marnym doborem słów.
- Och, posłał pan ludzi by go złapali? - zobaczyłeś błysk w rybim oku nadinspektor - Czyli wie pan gdzie on się znajduje, zupełnie jak pana ludzie, co oznacza że przebywa tu jakiś czas, prawda? Nie wiem którego boga pan wyznaje, ale mam szczerą nadzieje, że wyciągnie do pana rękę bo z takiej dupy trudno wydostać się. - prychnęła. - Nie wolno mi wyświadczać żadnych przysług podejrzanym, szczególnie w tak ważnej sprawie.


- Tak, wiem, a nawet udzieliłem schronienia. Każdy w Uniwersytecie może znaleźć schronienie. Oczywiście o ile nie jest zbrodniarzem, tudzież nie zagraża interesom świata lub Dotenardu. I tak, słyszałem jak miłego określenia Pani użyła wobec niego, ale sądziłem, że to tylko plotki bez pokrycia. Jednak sam się przekonałem, że szlachetnością nie grzeszy. Pomogłem mu i zostałem oszukany, więc obecnie nie obchodzi mnie, co się z nim stanie. Jedyne czego chcę, to aby moi ludzie mogli go przeszukać, jeżeli Pani znajdzie go pierwsza. Niczego więcej. Ni wdzięczności, ni pieniędzy za okup, nic. Mogę nawet zapłacić odpowiednie odszkodowania, napisać odpowiednie pismo, albo w inny sposób załagodzić te i tak nieciekawe stosunki. - I tak pewnie popełnił kolejne błędy, ale już wolał być szczery, niż próbować jakoś kręcić. Tym bardziej, że w każdej chwili mógł się odezwać jakiś rektor i wtrącić swoje trzy zdania...

Avatar gulasz88
Właściciel
Wengat
Już od progu czuć było zapach pieczystego mięsa i taniego piwa. Ludzi było niemało, jednak nie na tyle by było tłoczno. W większości bawiły się tutaj krasnoludy, jednak gdzieniegdzie dostrzegałaś przedstawicieli innych ras. W rogu, tuż przy skrzącym się kominku młoda minstrelka grała lekką balladę.

Soleth Vonar
Niewątpliwie chciałeś tak powiedzieć, ale narkotyk wymieszany z alkoholem pozwolił ci tylko na bliżej niesprecyzowane charknięcie. Jednak twoją wrodzona charyzma sprawia że nawet jak nikt cię nie rozumie to każdy się ciebie słucha, toteż z lekkim przekonałeś chichoczącom driadę do powstanie. Uwiesiła się na tobie gdy tylko się wyprostowała i tylko cudem udało ci się nie wywrócić.

***

- Zawsze mi to imponowało. - powiedziała z uśmiechem. - To jak jesteś w stanie powiedzieć wszystko w jednym ciągu i nikt nie jest w stanie cię przerwać, nawet jeśli po drodze zadałeś pytanie. - A o to ostatnie... O to nie musisz się martwić.

Dotenard
- Jeśli skończy się tylko na odszkodowaniu będziecie to mogli uznać za sukces. - uśmiechnęła się zadowolona.
- Podoba mi się na tym uniwersytecie; sprawy rozwiązują się same! Jeszcze tylko zapakować go do wora i...
Przerwało jej uderzenie w dach, jakby coś na niego spadło. Coś ciężkiego.

Avatar bulorwas
Wsparli się wzajemnie bark w bark. Powoli, spokojnie spróbował zejść na dół, krok po kroku, stabilnie, charkaniem nadając rytm driadzie. Trzeba zaczynać od małych zwycięstw.

***

- Mi w tobie imponuje twoja siła perswazji, jeszcze większa niż u innych generałów. Gdy już coś mówisz i się na to uprzesz, żadna siła cię od tego nie odwiedzie, a każdy w twoim otoczeniu musi się podporządkować. Śmiem twierdzić, że sam Kurier miałby problemy by wyrwać ducha z twego ciała, przed wykonaniem zdania jakie ci powierzono. A poza tym, jesteś słodka. - Przy ostatnim zdaniu poprawił zawieruszony głos na jej twarzy, po czym położył głowę na jej udach, by patrzeć na jej twarz od dołu. Gdyby teraz zaczęła, go głaskać, czułby się jak w niebie.

Avatar gulasz88
Właściciel
Soleth Vonar
Plan był dobry, przeszliście przez sklep aż do schodów. No własnie, schodów. Krętych i zdecydowanie jednoosobowych. Czas na użycie swoich osławionych zdolności taktycznych.

***

Rzeczywiście, zaczęła cię głaskać po twarzy.
- Teraz zabrakło ci słów? - zaśmiała się a w kąciku jej oka pojawiła się łza. - Nie skomentujesz tego że będziemy mieli dziecko?

Avatar maxmaxi123
Od razu przyszło mu na myśl, że mogli to być strażnicy... Natychmiast zerwał się z krzesła, pędząc ku korytarzowi. Przewidywał najgorsze, czyli możliwe zawalenie dachu. Ewentualnie wystrzał kamienia z katapulty lub kuli z armaty. Co prawda zawsze mogli to być studenci, ale w obecnym położeniu wydawało mu się to mało prawdopodobne. Tym bardziej, że chciał pojmać ryboludzia posiadającego amulet z nieznaną mocą.

Avatar bulorwas
Dobrze, gdy wspinał się na najwyższe szczyty jego kraju, przewodnicy zawsze powtarzali, że najważniejsza jest stabilizacja i asekuracja. Nie mają lin i wsparcia, ale mają driadę, która może produkować pnącza. - Zrób nam jakąś stabilizację z pnączy. Jedno gruba do góry, dwa na boki i jeden do tyłu. Noga za nogą, podtrzymujemy się. Ja idę tyłem, żeby w razie czego rozłożyć skrzydła. Wymarsz! - Starał się wygłosić miarę dokładnie i ustawił się na swojej pozycji. Przejdą!

***

Zamrugał kilka razy. Myślał, że jest to zwykły żarcik dotyczący aktywności jego narzeczonej, ale teraz okazje się. - Będę ojcem?! - Poderwał się z jej ud wręcz wniebowzięty. Kac przeszedł momentalnie. Przytulił się do niej najczulej jak umiał, okrywając ją skrzydłami, by wytworzyć iluzję bezpieczeństwa. Przełożył głowę przez jej bark. Nie tylko dla tego, by okazać bliskość, ale przede wszystkim by ukryć łzy szczęścia. - Będę ojcem...! - Wyszeptał pełen wzruszenia przez łzy.

Avatar gulasz88
Właściciel
Dotenard
Za tobą podążyli twoi rektorzy, straż i przede wszystkim Fenlia ze swoimi żołnierzami.
- Jakiś pomysł co to może być? -
Potępieńczy krzyk gdzieś w oddali zdawał się jakby zwiększyć wagę pytania.

Soleth Vonar
Zamachnęła się dłonią jak czarnoksiężnik, pomachała palcami, wykrzyczała coś pod nosem, cisnęła ręką w przód i... Drobna zielona szyszka wyleciała jej z dłoni i poturlała się w dół schodów. Na ten widok zaczęła się niekontrolowanie śmiać (driada, nie szyszka) i nieudolnie próbując zdusić ten śmiech w twojej piersi.

***

Obięła cię mocno i ułożyła głowę na twoim ramieniu. Czułeś jak jej łzy, łzy szczęścia, plamiły twoją koszulę.

Avatar bulorwas
- To nie są żarty! Od tego zależą nasze życia! - Zaczął zwiększać morale swej jednoosobowej armii i przywrócić dyscyplinę.

***

- Ogłosimy to na ślubie? - Spytał głaszcząc czule jej brzuch. Wtulił się w nią mocniej.

Avatar Radiotelegrafista
Poszukała wzrokiem wolnego stolika, najlepiej w zacienionym miejscu, nie rzucającym się w oczy. Nie chciała, by odkryto jej tożsamość, to mogło by zupełnie zepsuć miejscowym dzień...

Avatar gulasz88
Właściciel
Soleth Vonar
- Ale panie generale, nie mamy amunicji. - wyjęczała w desperacji, podłapując twoją żołnierską fazę.

***

- Nie psujmy iluzji czystości panny młodej. - zachichotała. - Za dużo purystów na sali, a ja nie lubię afer i dworskich plotek.

Wengat
Karczma oferowała dwa zaciemnione kąty i oba zajęte przez innych amatorów pozostawania incognito. Zawsze mogłaś usiąść przy barze i zdawać się na niską rozpoznawalność twarzy monarchy w średniowiecznych państwach.

Avatar bulorwas
- Cóż, trzeba walczyć wręcz! - Wygłosił rozkaz i zapał się barierki, próbując powoli, spokojnie i stabilnie zejść.

***

- Dobrze, ogłosimy to miesiąc później, po uroczystości, żeby nikt się nie zorientował. A czysta i tak jesteś. Nawet tak plugawy potwór jak ja nie da rady splugawić czystego dobra. - Prychnął śmiechem z własnego dowcipu i zaczął smyrać się z nią nos o nos. Stary zwyczaj Vonarski, oznaczający zaufanie i bliskość. (Noski eskimoski time)

Avatar gulasz88
Właściciel
Soleth Vonar
Ledwie czułeś jak ją dotykasz, taki czar narkotyku. Ledwie trafiłeś w schodki, a kobieta uwieszona na twoich plecach nie pomagała. Tylko dzięki boskiej interwencji nie spadliście ze schodów. Na dole była jedynie ekspedientka, która z trudem powstrzymując rozbawienie obserwowała wasze podchody.

***

Siedzieliście tak przez jakiś czas, szczęśliwi i wtuleni w siebie. Przyszli rodzice i państwo młodzi.

Avatar bulorwas
- Zawołaj po palankin kobieto. Nie damy rady kroczyć pieszo. - Rzekł do Ekspedientki poprawiając płaszcz. - A o tym co tu widziałaś, ani słowa. Tajemnica klienta. - Przyłożył palec do ust na znak milczenia. Chwiejnym krokiem spróbował znaleźć jakieś miejsce, gdzie mógłby odciążyć się z tego przerośniętego chwasta zwanego driadą.

***

- Umówmy się tak, że jeśli to chłopiec, ja nadam mu imię, a jeśli dziewczynka, to ty, dobrze? - Zaproponował pieszcząc jej włosy ręką. Pachniały bzem...


***

Tym razem byli tu w piątkę. Arcykapłan, Arcymag, Szpiegmistrz, Pan Światła i jego żona. Nie zwoływał całości rady, bo zadanie miał dla tej konkretnej grupy, razem swoją żoną, którą wziął bliżej siebie, na specjalnym siedzisku, by zaczęła się przyzwyczajać do wyższej pozycji. - Dobrze, zacznijmy od spraw czysto politycznych. Szpiegmistrzu zinfiltrujesz mocniej Cimetrę, ponownie, jak w Vasau, chcę mieć podobny komplet, w tym, że tutaj potrzebujemy też kogoś w strukturach kościelnych, tam duchowni mają gigantyczne wpływy i część działań wroga na pewno będzie z ich inicjatywy, jak na przykład ilość kapłanów na polu bitwy. - Skinął w stronę swojego "cienia" jak to lubił się od czasu do czasu nazywać sam siebie Pan ?Grzyb?. - Teraz coś poniekąd mniej ważnego, a razem ważniejsze, do czego będę musiał zaciągnąć albo prawie wszystkich, albo wszystkich z was tu obecnych. Potrzebujemy symbolu. Po błyskawicznym ataku na stolicę Vasau przestaniemy być zwyczajnym państwem, staniemy się dużym graczem. Nie mamy jednak wielkiej renomy, nasze anielskie szeregi nie są postrachem w sercach wrogów, dzieci straszy się demonami, nie półduchami. Nie jesteśmy też wielbieni, jako wielcy bohaterowie, którzy swym honorem i umiejętnościami przewyższają innych. Czas to zmienić. Nie możemy być, ani zbyt przerażający, ani też być ucieleśnieniem wszelkich cnót, nasz Bóg jest neutralny i to na jego podstawie widzi się go najczęściej. Musimy być więc podobni do śmierci, niepokojący, niezbadani, tajemniczy. Mamy kojarzyć się z czarnymi chmurami, nie wiadomo czy przyniesiemy śmierć w postaci błyskawic, czy życie w postaci dziecko. Mamy być odlegli, upiorni. Pierwszym moim pomysłem by to uczynić jest wprowadzenie jednolitego wyposażenia, w postaci białych masek dla naszych żołnierzy. Odczłowieczy ich to, wróg zyska do nich potrzebny dystans, którego nie będzie mógł pokonać. Drugim i ważniejszym... Potrzebuję broni i zbroi. Nie zwykłej, a czegoś potężnego, o czym będą krążyć plotki. Są dwie opcje by to uzyskać, albo magiczne kowalstwo, albo poszukiwania artefaktów. Które są korzystniejsze i co sądzicie o poprzedniej idei? - Zakończył swój monolog, popijając aloes z kryształowego kielicha.

***

Sendemir właśnie przymierzał tradycyjny vonarski strój ślubny dla wysokourodzonych. Długi do kostek czarny płaszcz z jedwabiu, postrzępiony na samym dole, przeszyty przy guzikach białą nicią. Koszula z długim, usztywnionym kołnierzem postawiony do góry i na boki, dając efekt "skrzydełek". Do tego delikatna berzowa apaszka przewieszona niby niedbale przez szyje. Na stopach czarne, skórzane, lekkie buty z czubkiem. To już trzeci tradycyjny strój jaki przymierzał i czuł, że wygląda jak idiota. Wcześniej był jeszcze biały zestaw smokingowy szyty złotą nicią z błękitnymi kontrastami, potem starodawna, biała, ciężka szata z głębokim kapturem i szerokimi rękawami, przypominająca wyglądem, te które noszą mnisi, jednak o wieeeeele bogatsza, na sam koniec przymierzył tak zwaną "nagą szatę", czyli drewniaki z brzozy i biała przepaska biodrowa sięgająca do kolan, ze złotymi nićmi, w tym stroju miał też biało złote wstęgi przypięte do skrzydeł i białe skórzane półrękawice, osłaniając tylko zewnętrzną część dłoni i separujący kciuk od innych palców ala rzemieniem. Teraz przymierza popularny w ostatnich dniach strój ubóstwiany przez wysokourodzonych z jego kraju. - Na pewno nie mogę założyć zbroi? - Spytał krawcowej, która właśnie polerowała mu buty do tej kreacji. Najrozsądniej wyglądał pierwszy zestaw, ale śmiesznie byłoby wyjść do innych władców półnago, ukazując wyrzeźbioną klatę i liczne blizny na niej.

Avatar maxmaxi123
- Albo ktoś nas atakuje, albo niedoszły jeniec dobrał się do czegoś niepożądanego - powiedział pospiesznie, nie zwalniając tempa. Żałował, że nie skorzystał z portalu w sali. Skierował się zatem do najbliższego prowadzącego na zewnątrz, a najlepiej przed akademię, może niedaleko powozów.

Avatar gulasz88
Właściciel
Soleth Vonar
- Absolutnie nic nie widziałam. - stwierdziła, ale ton jej głosu sugerował że ta historia będzie jeszcze długo bawić gości mohlińskich karczm. - Zawołałam dorożkę już wcześniej, czeka na Pana pod sklepem.
Spojrzałeś przez witrynę i rzeczywiście, stała tam dorożka, ale stała w świetle ulicznych lamp. Na Kuriera, jest już noc!
***

- Tylko jeśli nie wymyślisz mu jakiegoś głupiego imienia. Nie chcę żeby śmiali się z mojego dziecka.- zażartowała.
***

- Nie wiem czy ten typ famy pozytywnie wpłynie na nasze relacje dyplomatyczne, zwłaszcza w przyszłości. Już dziś jesteśmy dość tajemniczą rasą. - skomentował Ma'al. - Jednak jeśli taka jest twoja wola to niech będzie. Na pewno potrzeba wykonania masek trwale zwiększy koszta produkcji naszych jednostek. Nieznacznie, co prawda, ale zawsze.
- Na świecie wciąż jest wiele nieodkrytych i zapomnianych artefaktów, wiele z nich ma potężną moc. - odpowiedział Inovalar. - Podobnie jak i mistrzów kowalstwa, zdolnych przelać magię do kutej stali. Atoli środków starzy nam jedynie na poszukiwania rzeczy zapomnianych, lub tworzenia nowych. Musisz się zdecydować mój Panie, w którą stronę chcesz podążać.
***

- Oczywiście że może Pan, jest Pan w końcu Panem Światła. - skomentowała krawcowa i wskazała szczotką na jeden z wieszaków zakryty płótnem. - Marszałek Faleth przysłała to dziś rano, ale zastrzegła że musi Pan wpierw przymierzyć wszystkie stroje, zanim będzie mógł Pan zobaczyć ceremonialną zbroję.

Dotenard
Szybko wybiegliście na dziedziniec, gdzie ujrzeliście prawdziwą scenę z horroru. Twój niedoszły gość ujeżdżał coś co wyglądało jak gigantyczna ośmiornica o dziesiątkach macek i dzikim spojrzeniu. Przetaczało się przez kampus w stronę oceanu rzucając twoimi żołnierzami jak szmacianymi lalkami. Na szyi ryboludzia dostrzegłeś znajomy amulet, teraz promieniujący złowrogim, niebieskim blaskiem.

Avatar maxmaxi123
- Jakiś demon naszych demonologów go powstrzyma? - rzucił w kierunku swoich rektorów, niech odrywając wzroku od ośmiornicy. Tego się akurat nie spodziewał...

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar gulasz88
Właściciel: gulasz88
Grupa posiada 1231 postów, 14 tematów i 17 członków

Opcje grupy Zorze Onalia...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Zorze Onaliah [tPBF]