Costalia
Pierwszy odezwał się Verezzo, ratując cię przed oburzonym Violantem i Morganą.
- Nie sądzę żebyśmy potrzebowali armii najemnych, droga Arcyksiężno. Nasze wojska są najwyższej, światowej klasy z którą nie mogą się równać żadne bandy mieczów do wynajęcia. Jednakże mogę podzielić się kilkoma swoimi kontaktami, jeśli takie jest twoje życzenie.
- To i tak jest głupi pomysł Sly. - protestowała Recuzo. - Nie wystarczy ci że mamy Violante, serio chcesz wpuszczać więcej psów wojny do Costalii? A co do okrętów to chyba już mówiłam; galeony! Małe do pościgów i wsparcia oraz wielkie do siania zniszczenia! No i fregaty, wielkie fregaty! Widziałaś "Ostatni dzień wojny"? To dosłownie pływająca twierdza!
- Co? - zapytał Mirligiano pod wpływem obrazy, ale szybko się otrząsnął. - Skoro idziemy w nowoczesność to najlepiej się pozbyć łuczników i kuszników. Salwa z broni palnej działa na piechotę tak samo jak wysunięte piki, więc z włóczników też możemy zrezygnować.
- Och dawno nie byłam w Dotenardzie, to prawda. Mogłabym zobaczyć co u mojej siostrzenicy Penelopy di Ericci. Jest tam rektorkom. Na to się mogę zgodzić, ale nie licz na to że będę szlajała się po dżungli w poszukiwani cholera wie kogo! Za stara na to jestem...
Soleth Vonar
Lother Easlinth, bo tak się nazywa twój szpiegmistrz wyciągnął na stół torbę pełną dokumentów i zaczął odpowiadać na twoje pytania.
- Szpiegów mamy wszędzie mój panie. Nie mają na razie informacji które są godne zaprzątania głowy Pana Światła. Ludzie są oburzeni atakiem z naszej strony, a propaganda zrobiła swoje przez co wiele osób zaciąga się do armii, a morale są wysokie. Jeśli można zaufać raportom z armii, to vosańczycy szykują się do natychmiastowego kontrataku z użyciem kawalerii. Chcą z powrotem zepchnąć nas za rzekę. Nie mamy nikogo w radzie króla, jedynie kilka osób pod bezpośrednią komendą jego ludzi.
Viridion
Szczególnie stanik miał decydującą rolę, zwłaszcza przy dominacji męskiej części audiencji. Sala była wypełniona niemal po brzegi. Po twojej lewej byli przedstawiciele Wysp Wampirzych, po prawej Dól Vederath. Po różnych stronach dostrzegałaś delegatów z innych państw, zainteresowanych przebiegiem pertraktacji. Był tu ambasador Skavilii, Miracii, Viservanii a nawet Devioncelu! Pewnie jeszcze nie wie o aresztowaniach... W sali panował gwar rozmów, narzekań i przypuszczeń. Byłaś nieco poddenerwowana, ale pamiętałaś o
notatkach pozostawionych ci przez ojca na temat państw z którymi będziesz rozmawiała. Głupio byłoby popełnić jakąś gafę w takim momencie. Trwało to przez dłuższą chwilę, aż drzwi z przeciwległych końców sali otworzyły się z hukiem i zapadła cisza. Z jednej strony nadeszła
Królowa Creutair Aainn , jak zawsze w prostych, choć zadbanych ubraniach. Mocno dopasowanych, tak by dobrze podkreślały jej świetną figurę. Zaraz za nią pojawił się
Król-Kapitan Mercurio von Tolenberg Wyglądał na... chwila moment, widziałaś go już wcześniej! Wtedy, w tym dziwnym śnie, on też tam był. Idąc do krzesła spojrzał na ciebie swoimi czerwonymi oczami, a te się rozszerzyły szeroko. Wygląda na to że czuje w tym momencie to samo co ty... Po chwili usiadł na swoim miejscu. Można było oficjalnie zacząć rozmowy.