- Och, nie wątpię. - Skomentował.
Po chwili dotarliśmy do wybrzeża wyspy. Kolonia nie posiada portu który byłby w stanie obsłużyć coś większego od dużego kutra, dlatego od tego momentu płyneliscie łodzią wiosłową, naturalnie spełniającego wysokie standardy Arcyksiężnej i jej dostojnego gościa. Kilkanaście ruchów wioseł później byliście już przy molo, gdzie powitał was porządnie, choć dość skromnie ubrany tiefling, o rysach łowcy przygód. Ukłonił się gdy tylko zeszliście na ląd.
- Roberto Miraligiano, burmistrz Empio Bondi oraz lord naczelnik Samatry. Do twoich usług, o Arcyksiężno. Oraz pana, drogi panie Tolini... Przepraszam nie dotarła wiadomość o pańskim przybyciu, osobiście zajmę się przygotowaniem pańskich kwater.
- Nie obraziłbym się. - odpowiedział Essa, nieco rozbawiony sytuacją.