Właściciel
- A więc to Ty dowodziłeś tą eskapadą? - spytał, skupiając obecnie całą uwagę i niemalże metalowy wzrok na Tobie.
-Czy to aż takie ważne, Sir? Ważne jest to, że zmusiliśmy ich do wycofania się.-
Właściciel
Vader:
//Wiem, wiem, nie zauważyłem wcześniejszej.//
Niemalże jednoczesny odgłos odbezpieczania broni był właśnie taką odpowiedzią, jakiej potrzebowałeś.
Dustyy:
- Ważne jest to, że poszedłeś z kompanami w samopas i nie wykonaliście rozkazów, jasne?
-Cieszy mnie to bardzo. Chodźmy odbić naszych przyjaciół z wojska.
Ruszył w kierunku celu, czyli więzienia stworzonego przez bandytów.
Właściciel
Jak na razie jest łatwo, w końcu to Wasze tereny, ciekawej będzie na ziemi niczyjej, a prawdziwa rozrywka zacznie się dopiero na terytorium Bandytów.
No i prawidłowo, po to są.
Właściciel
I tak trafiliście na ziemie niczyje. Warto iść nadal szykiem, który stawia Was w roli kaczek do odstrzału?
-Zmiana ustawień szeregu. Dzielimy się w pięcioosobowe grupki. Pierwsza piątka ze mną ruszy przodem, druga grupka osłania pierwszą, trzecia drugą i tak dalej. Ostatnia grupka z racji tego, że nie ma kto ich chronić ruszy dopiero wtedy, kiedy my przejdziemy ulicę. Wtedy oni przejdą, by następnie przejść jako pierwsi przez kolejną ulicę. Zrozumiałe?
Właściciel
Wszyscy przytaknęli i/lub pokiwali głowami, a później zaczęli się dzielić, co nie zajęło im więcej. W związku z tym masz przy sobie czterech szeregowych trepów, podobnie jak snajper, medyk i dwóch komandosów. No i jest jeszcze jedna piątka złożona z samych żołnierzy. Także nieźle.
-No to ruszamy.
Z pierwszymi ruszył do końca ulicy uważając na bandytów, zombie i mutanty.
Właściciel
Brak, jedynie gruzy, wraki i trupy, które definitywnie są martwe.
No cóż, tym samym dał znak, żeby ruszyli kolejni.
Właściciel
W końcu cała grupa tam trafiła, jak na razie bez uszczerbku na zdrowiu.
-Oszczędziliśmy przy tym na ludziach i amunicji.-
Właściciel
- Teoretycznie mógłbym Was zdegradować, rozstrzelać lub posłać do czyszczenia latryn, ale że była to cholernie dobra robota, to Wam odpuszczę. Ale to pierwsza i ostatnia taka samowolka, rozumiemy się?
Właściciel
No i ruszyliście, dopóki gdzieś za Tobą nie usłyszałeś eksplozji, a krótko po niej przerażającego krzyku, który obudziłby umarłego. Choć nie, lepiej nie mówić takich rzeczy, zwłaszcza teraz...
Oni ruszali ostatni, więc skoro uslyszał to za nim, to nie mógł być żaden z jego oddziału. Proste? Proste.
-Ustawić się, mogą tutaj przybiec przez hałas.
-A jeśli sytuacja będzie jeszcze gorsza?-
Właściciel
Dustyy:
- Siedzimy w gównie po zęby trzonowe? Jak można to jeszcze pogorszyć?
Vader:
Krzyki się nasilały, dołączyły do nich strzały, lecz wreszcie wszystko ucichło. Czyżby Bandyci rozprawili się z Zombie?
-Tylko samobójcy by ruszyli za nami, ale lepiej nie stać na środku.
Jak z budynkami?
-Siedząc w gównie po zęby trzonowe będąc pod ostrzałem.-
Właściciel
Vader:
Nawet trzymające się ruiny wieżowców i zabytkowych kamienic, bez uzbrojonych Bandytów w oknach, jeśli o tym mowa.
Dustyy:
Uniósł palec i już miał coś powiedzieć, ale wyraźnie zabrakło mu argumentów i jedynie pokiwał głową.
- Tym razem Wam się udało. - mruknął jeszcze, poprawił nakrycie głowy i ruszył przed siebie, w kierunku kwatery dowództwa.
-Do środka, przeczekamy.
Ruszył, by tam wejść i wstepnie się rozejrzeć.
Właściciel
//Jakiś konkretny budynek?//
Właściciel
Wkroczyliście więc do jakiegoś bolku, na parterze było dość ciasno, acz na wprost macie tylne wyjście, w połowie drogi do niego, na prawo, są drzwi, zapewne do piwnic, no i oczywiście macie schody prowadzące w górę.
-Wchodzimy na górę, czy czekamy tutaj?
Właściciel
- Wchodzenie wchodzeniem, ale i tak lepiej sprawdzić czy z góry ktoś nie zrzuci nam granatu na głowę. - zasugerował dość przytomnie jeden z żołnierzy. - Jak trzeba ochotnika to pójdę.
-Idę przodem.
Ruszył schodami na górę.
Właściciel
Ruszył za Tobą, podobnie jak drugi żołnierz. Trafiliście na pierwszą klatkę schodową i tutaj nic, choć drzwi do mieszkań są.
-Sprawdzamy.
Zaczął sprawdzać mieszkania jedno po drugim
Właściciel
Nigdzie nic nie znaleźliście, bandy szabrowników już o to zadbały.
Właściciel
Owszem, a sytuacja na zewnątrz uległa poprawie, a mianowicie krzyki, ryki i strzały całkowicie ucichły.
Spojrzał na swoich towarzyszy
-To..Co teraz?-
Właściciel
- Wracamy do okopów, bo nie mamy czym opić sukcesu. - odrzekł marine i tam też się skierował, podobnie jak drugi żołnierz.
Właściciel
Udało się, zaś zgromadzeni w środku żołnierze nie szczędzili Wam pokrzepiających słów, uścisków dłoni i poklepywań po plecach. W końcu zrobiliście dość odważny manewr. Szkoda tylko, że nie wróciliście w komplecie.
//poszliśmy chyba we 3, nie? chyba że ja coś źle pamiętam//
Właściciel
Dustyy:
//Jeden zginął po drodze.//
Vader:
Dziesięć minut minęło i chyba można się zbierać.
-Oddział zbiórka, ruszamy dalej.
Ruszyli dalej.
Właściciel
Ruszyliście, ale kilkanaście metrów później już na dzień dobry żołnierze, którzy prowadzili wpadli na minę pułapkę czy inny produkt piromana-samouka, który poharatał odłamkami dwóch ludzi, a trzeciego pozbawił w połowie uda. Innym nic się co prawda nie stało, ale może się to zmienić, gdy zlecą się Bandyci, na pewno zaalarmowani odgłosem wybuchu i krzykami rannych.
Jakieś budynki w okolicy?
Właściciel
Takie same jak wcześniej, czyli głównie wieżowce i bloki.
Wysłał oddział na zwiad do jednego, a jeżeli było czyste to posłał tam resztę ludzi i rannych.