Właściciel
W sumie może odpocząć lub w jakikolwiek inny sposób zająć sobie czas do rozpoczęcia misji.
A więc poszukał jakiegoś mechanika.
Właściciel
Udało Ci się znaleźć szereg warsztatów, w których remontowano lub budowano broń, pojazdy i inny sprzęt. Zaś jeśli chodzi o mechanika, to jeden siedział przed swoim warsztatem i palił papierosa, jednocześnie wycierając dłonie ubrudzone smarem w ścierkę.
Podszedł do niego.
-Elo, elo. Zajęty?
Właściciel
- Jak cholera. - burknął, wkładając szmatkę do kieszeni, aby później wyjąć z innej paczkę fajek i zapalniczkę.
-Wracamy i pomagamy reszcie?-
Właściciel
- Tak jakby ich już stąd wykurzyliśmy. Ale spokojnie, oni wrócą. Zawsze wracają.
-A to przyjdę później, dobres?
Właściciel
Dustyy:
- Jak to nie? Po kiego ganiać po ruinach jeśli sami pchają Ci się pod lufę?
Vader:
- Nie pie**ol tylko siadaj. - odparł, zaciągając się dymem i wskazując na kilka stojących jedna na drugiej opon.
-Gorzej,jeśli ich lufa będzie dłuższa. W sensie ta od karabinu.-
Właściciel
- Nie liczy się długość lufy, ale ich liczba.
A więc zasiadł na nich.
-Mam problem z hełmem.
Właściciel
- Jaki? - spytał, wzdychając, bowiem wiedział, że to już koniec jego przerwy.
-Część elementów nie działa, głównie elektronika.
Zdjął hełm i mu go podał.
Właściciel
- Daj mi pół godziny. - odparł i dopalił fajkę, rzucając resztki na ziemie, aby zgnieść je butem. Później wrócił do swego warsztatu, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem.
-Tia....Lepiej wracajmy.-
Właściciel
Dustyy:
Szczęśliwie nic Was po drodze nie zeżarło, a koledzy z okopu nie odstrzelili Was jak kaczek, więc po powrocie byliście witani może nie jak bohaterowie, ale jak sensacja.
Vader:
Wrócił po dwudziestu minutach, wręczając Ci już naprawiony hełm.
-Dzięks.
Sprawdził, czy wszystko działa.
Właściciel
W jak najlepszym wypadku.
W końcu mógł sobie uruchomić prototypowy interfejs, co oczywiście zrobił.
Właściciel
Tym razem zadziałał, zalewając Twoje oczy mnogością najróżniejszych danych i liczb.
Zminimalizował to wszystko do pokazywania stanu zdrowia i ilości amunicji. Resztę odpali później.
-Mordo, jestem twoim dłużnikiem. Dla ciebie jedno miasto z zombie mogę oczyścić.
Właściciel
Vader:
Zaśmiał się i przy okazji zaniósł duszącym kaszlem.
- Wystarczy paczka fajek. Albo dwie.
Pasek życia był pełny w stu procentach, amunicji również, więc jest dość dobrze.
Dustyy:
Znalazłeś go bez problemów, trzeba być kompletnie głuchym, by nie usłyszeć jak drze mordę.
-Masz załatwione trzy jak wrócę z odbijania jeńców.
Właściciel
- Jeńców? - spytał i widać po nim, że fajki odeszły na drugi plan. - Jakich dokładnie? Skąd?
-Bandyci. Dostałem misję odbicia naszych chłopaków z ich rąk. Właśnie w Londynie.
Właściciel
- Chłopaków? Ach, szkoda. - mruknął i skierował się z powrotem do warsztatu. - To powodzenia.
-A... coś się stało? Ktoś znajomy?
Właściciel
- Siostra. Miesiąc temu. Mówili, że nie ma szans, ale ja nadal mam... Nadzieję albo coś w tym guście.
-Dobrze wiedzieć. Słuchaj, jeżeli coś się na ten temat dowiem, to cię powiadomię w pierwszej kolejności.
Właściciel
- Jasne. Powodzenia. - dodał jeszcze przez ramię i wrócił do warsztatu.
-Dzięks.
Ruszył na miejsce zbiórki.
Właściciel
Trafiłeś tam bez problemów, reszta niespiesznie się zbierała.
No cóż, z naprawionym hełmem może zacząć coś robić na poważnie.
Właściciel
Dla przykładu pokierować tą bandą złamasów, aby wykonali misję przy minimalnych stratach.
Straty to liczby. Liczby pozostawmy naukowcom, a naboje żołnierzom.
Właściciel
A takie rozważania filozofom lub myślicielom.
A jacyś ocaleli, czy obecnie mają na myśli tylko Móóóózgi?
///No, co chcą zjeść kultowe zombie?
Właściciel
//A, jasne.//
Filozofia to na tyle irytująca plaga, że nawet apokalipsa Zombie jej nie wypleni.
Wina Platona i jego jaskini.
Właściciel
I na tych przyjemnych rozważaniach minął Ci czas, kiedy to wszyscy już się zebrali.
Właściciel
Trzydziestu szeregowych trepów, dwóch komandosów, medyk, snajper i Ty, więc łącznie trzydzieści pięć chłopa.
-Bandyci się wycofali, raczej nie prędko tu wrócą. Chyba, że zostały jeszcze jakieś punkty oporu przy innych barykadach.-
Odchrząnął.
-Pewnie spodziewaliście się mowy motywującej. Otóż nie tym razem, nie jestem poetą. Zajmuję się tylko eliminacją bandytów i zombie, żeby było lepiej na świecie. Sami sobie odpowiedźcie na pytanie, czy wolicie mieć przed sobą żołnierza z krwi i kości, czy poetę.