Konto usunięte
//Leki działają akurat bardzo szybko i jak to przy znieczuleniu ogólnym - znieczulony nie jest przytomny .-.
Tak więc medyk wyjął pociski po czym odkaził dziury i je jakoś zatamował.
- Dziwne, że nie zemdlał - odparł tylko i zaczął wprowadzać morfinę o ile mieli i wybudzać. A jak nie to zagwozdka co zrobić. Najetyczniej to chyba eutanazja bądź utrzymać w śpiączce farmakologicznej, ale co jak dla innych nie starczy.
Właściciel
Vader:
Mimo położenia w ten sposób około połowy (kilku wyeliminowanych kopniakiem, reszta przewróciła się o leżących towarzyszy) to reszta i tak ruszyła w Twoją stronę, wyciągając do przodu łapska, warcząc i tocząc ślinę z otwartych paszcz.
Adv:
//No popatrz, człowiek codziennie dowiaduje się czegoś nowego.//
Wybudzenie się powiodło, pytanie co chcesz uczynić teraz.
Właściciel
A Zombie za Tobą, te które upadły również ruszyły.
Ten, spróbował im uciec. Aktualnie to nie jego problem.
///Elarid też dzisiaj, plis.
Właściciel
Warto powiedzieć, gdzie biegnie.
Od tych truposzy. Czy pierwszą rzeczą, którą robisz uciekając przed zombie jest obranie kierunku?
Ha
Ha
Ha
Biegnie ulicą prosto, drugi zakręt w lewo, później w prawo, prosto i 3 zakręt w lewo.
Konto usunięte
///Tak, podświadomie, ale tak
Właściciel
Adv:
//A teraz dawej post do gejmingu, zią.//
Vader:
Bieganie zakrętami przyniosło oczekiwany efekt i zgubiłeś je wszystkie.
Właściciel
Wydaje się, że jesteś w okolicy opanowanej przez Z-Com, Milicję, wojsko brytyjskie i Armię Światową, świadczyć o tym mogą liczne patrole i w miarę normalne życie cywili.
Poszukał kogoś wyższego rangą z wojskowych.
Właściciel
Najwyższy rangą był tu jakiś porucznik.
Konto usunięte
///Hmm... czy może na moją postać spaść bomba? nie przemyślałem jej ;-;
Właściciel
Vader:
Zbliżyłeś się do niego (:V).
Adv:
//Nieco to drastyczne, poprzestańmy na pozostawieniu postaci jako bota.//
Zasalutował.
-Poruczniku?
Właściciel
Odpowiedział tym samym, aby następnie Ci się uważnie przyjrzeć.
- Ciebie widzę tu pierwszy raz. Imię, nazwisko, stopień i jednostka.
-Jack Vantablack, jednostka "Sztylet", nie używaliśmy w niej stopni.
Właściciel
- Nie kojarzę takiego oddziału w Armii... Z-Com, czy tak?
Właściciel
- Co Cię tu przywiało, żołnierzu?
-Zestrzelono nasze śmigłowce.
Właściciel
- I nikt inny nie ocalał?
Właściciel
- A inne też sprawdziłeś?
-Jeden dodatkowo. Z drugiego musiałem się wycofać z powodu zagrożenia ludzkiej rangi.
Właściciel
- Bandyci? - domyślił się. - Czyli wiesz, że to oni Was zestrzelili. Niedawno, z dnia na dzień, ustanowili silną ochronę przeciwlotniczą w postaci działek w najwyższych punktach swoich terenów i wyrzutni rakiet, pewnie Wy oberwaliście czymś z ich repertuaru.
-Świetnie. Przynajmniej wiemy, z czym teraz walczymy.
Właściciel
- Jak rozumie chcesz wybrać się do innych śmigłowców?
-Chcę, ale najpierw muszę dotrzeć do dowódcy. Jego śmigłowiec jak na złość ocalał.
Właściciel
- Nie autoryzowaliśmy żadnych lądowań dnia dzisiejszego.
-No cóż. Z tego co wiem nie zostały zestrzelone.
//ja mam zacząć, czy Kuba zacznie?//
Michael wyszedł z transportowca i rozejrzał się. Był to jego pierwszy dzień w Widmach, a on sam nie wiedział co go czeka.
Właściciel
Vader:
- W takim razie wylądowały, lecz nie tutaj.
Dustyy:
//Argh, mogłeś iść do Miami.//
Dość szybko usłyszałeś chrapliwy głos oficera, który kazał Wam w ciągu minuty ustawić się w równym dwuszeregu.
///W Miami nie ma mnie <3
-Gdzie znajduje się główna siedziba Z-Comu?
Jak najszybciej ustawił się w dwuszeregu
Właściciel
Vader:
Usłyszałeś jakieś wołanie, a oficer ruszył w jego kierunku, Tobie wskazując jedynie orientacyjny kierunek ruchem głowy.
Dustyy:
Szczęśliwie udało się to zarówno Tobie jak i każdemu innemu żołnierzowi. Po chwili zobaczyliście swego dowódcą, mężczyznę po czterdziestce z czarnymi włosami przeprószonymi już siwizną oraz gęstymi wąsiskami w tym samym kolorze. Ubrany był w mundur typowego oficera Z-Com, posiadał także insygnia komandora. Zauważyłeś, że przez ramię ma przewieszoną swobodnie strzelbę SPAS-12, a przy pasie dwa rewolwery Magnum 44. Najbardziej charakterystyczna w jego wyglądzie była spora blizna przechodząca przez prawy policzek oraz czarna przepaska na lewy oku. Spojrzał na Was swoim sprawnym, niebieskim, okiem i splunął, a następnie zaczął swoje słowa tak, jak powinien je zacząć dowódca takiego kalibru, czyli od słowa "ku*wa."
- Ku*wa mać i to ma być wojsko?! - spytał i podszedł do Was na kilka kroków. - Z-Com muszą kończyć się żołnierze, jeśli przysyła do mnie takie panienki i żółtodziobów. - powiedział, a następnie zaśmiał się podobnie jak wydał Wam wcześniejszy rozkaz, a mianowicie chrapliwie. Pod koniec zaniósł się kaszlem i znów skierował na Was wzrok.
- Jestem Vest. Dla Was komandor albo sir. Jasne?
A więc ruszył w tamtym kierunku stałym, szybkim marszem. Tym samym ignorował innych niezwiązanych z jego oddziałem, lub dowódcą.
-Zrozumiano,sir.-
Odpowiedział,oczekując takiej samej odpowiedzi od reszty oddziału
Właściciel
Dustyy:
Odpowiedzieli podobnie lub tak samo, choć zawsze była to odpowiedź twierdząca.
- W prawo zwrot i za mną. - powiedział i ruszył powoli w owym kierunku.
Vader:
Czyli ignorowałeś wszystkich, ale w końcu trafiłeś do owej siedziby, która kiedyś mogła być szkołą. Cóż, teraz otaczało ją gęste pole minowe, zasieki z drutu kolczastego, uzbrojeni strażnicy i ciężkie karabiny maszynowe.
Poszukał bezpiecznej drogi do drzwi i spróbował nią przejść.
Właściciel
Vader:
Głupio byłoby stracić żołnierzy, którzy wpadliby na własne miny, więc bezpieczna droga była doskonale oznaczona i widoczna. Na jej końcu były drzwi do budynku oraz dwóch uzbrojonych po zęby wartowników w mundurach Z-Com. Byliby z nich żadni strażnicy, gdyby nie zatrzymali Cię, a jeden spytał nawet o powód przybycia, imię, nazwisko, jednostkę i stopień.
Dustyy:
Żołnierze wokół Ciebie rozmawiali cicho, a w miarę marszu okolica drastycznie się zmieniała: Z w miarę zadbanych budynków, w których mieszkali cywile, trafiliście na ruiny, gruz i trupy (szczęśliwe te zwykłe, nie żywe). W końcu dowódca zatrzymał się, Wam kazał zrobić to samo za pomocą gestu, a później odwrócił się do Was i powiedział:
- Panowie, przed Wami Wasze stanowiska. Mnie znajdziecie w kwaterze dowodzenia, a dalsze instrukcje otrzymacie od lokalnego oficera. Powodzenia.
Z tymi słowami odszedł do najlepiej trzymającego się budynku, który musiał być ową kwaterą dowodzenia, a ku Wam zaczął iść jakiś mężczyzna w mundurze brytyjskiej armii.
Czekał aż oficer do nich podejdzie
-Jack Vantablack, jednostka specjalna Sztylet. Nie używaliśmy stopni wojskowych w Sztylecie.
Właściciel
Dustyy:
Nie podszedł za blisko, jedynie machnął do Was ręką, odwrócił się i poszedł w owym kierunku.
Vader:
- A co Cię tu sprowadza?
-A w sumie nic szczególnego, wiesz? Weekend, urlop, turystyka... zestrzelenie mojego śmigłowca i kilku innych na terenach bandytów, przez co Sztylet jest rozbity i jest wiele trupów.