Właściciel
Zwiad nic nie wskazał, więc spokojnie zatachaliście rannych do budynku. Medyk robi co prawda wszystko, co w jego mocy, ale problem jest taki, że ranni będą Was spowalniać.
-Ktoś musi zostać i ich chronić do czasu naszego powrotu.
Właściciel
Zgłosiło się trzech ludzi plus sam medyk, który nie mógł odejść, jeśli mieli przeżyć. Haczyk był taki, że jeśli na Waszej drodze jest więcej min, to ciężko będzie odratować kolejnych rannych, jeśli będą.
Właściciel
Niestety, miałeś medyka, snajpera, komandosów i szeregowych trepów, także z rozbrojenia bomby raczej nici.
Właściciel
Jako iż robiłeś tu za szefa, wszyscy, którzy akurat nie mieli nic na głowie, wpatrzyli się w Ciebie i oczekiwali na rozwinięcie tej myśli, która powinna wyciągnąć ich z tego bagna.
-Przechodzimy na ostatnie piętra, ewentualnie dachy.
Właściciel
- A później? - spytał snajper, choć zapewne wielu cisnęły się na usta te słowa.
-Wykonujemy misję i podobną drogą tutaj wracamy. Trzeba unikać ulic.
Właściciel
- Ciężko będzie skakać z dachu na dach, a w takim wypadku trzeba zostawić rannych wraz z obstawą.
-A czy powiedziałem, że tego nie zrobię? Potrzebuję pięciu ochotników.
Właściciel
Komandosi zgłosili się jak na zawołanie, resztę stanowili co odważniejsi z pospolitych żołnierzy.
-Zostajecie?
Lekko się zdziwił.
Właściciel
//Aaa... Pokpiłem sprawę, myślałem, że potrzebujesz pięciu do jakiejś super niebezpiecznej misji, żeby wyciągnąć Was z tego bagna.
Uznaj, że tego nie było, a zostało czterech zwykłych żołnierzy i medyk.//
//Dobra
-Komandosi, ruszycie ze mną przodem. Pasuje wam to?
Właściciel
Dość wymowny odgłos odbezpieczanej z trzaskiem broni był idealnym potwierdzeniem.
Ruszył więc na dach.
-Za mną panowie.
Właściciel
Nie mieli zamiaru zostać za bardzo w tyle, toteż niemalże deptali Ci po piętach, byle szybciej i bliżej do walki.
Spróbował dostać się na dach.
Właściciel
Nie było to szczególnie trudne, może byłoby męczące, gdybyście nie byli twardzielami rodem z hollywoodzkich filmów akcji, z tym że z krwi i kości. Tak czy inaczej, jesteście na górze. Co teraz?
Teraz ruszyć przodem zabezpieczając obszar.
Właściciel
Maszerowaliście w ten sposób dość sprawnie, omijając rozstawione na drodze miny-pułapki i inne urwiłapki lub urwinóżki. Tak czy inaczej, jeden z komandosów dał znak, aby się zatrzymać, a później ruchem dłoni wskazał na sylwetki ludzi na dole: Bandyci. Trzech z nich podkładało kolejne wybuchowe samoróbki, reszta kręciła się wokół. Widać, że nie byli jakąś byle grupką, ponieważ skryli się w budynkach i poza pracującymi saperami tylko dwóch ludzi z pistoletami maszynowymi zabezpieczało teren. Pozostali byli uzbrojeni lepiej, w AK-47 i karabiny maszynowe RPD. W sumie to usłyszałeś nawet kilka komend przypominających rosyjskie.
Sprawdził obecną jakość działania swojego hełmu.
A więc użył termowizji i przybliżył kamerę na bandytów.
-Panowie, jak myślicie? Jeżeli strzelimy w ich samoróbki, to czy zorientują się, że to my je zniszczyliśmy?
Właściciel
- Jeśli nas zauważą, to pewnie tak.
Wycelował w jedną z min.
-Do tyłu, w razie najgorszego zobaczą samotnego strzelca.
Właściciel
- Jak zaczniesz strzelać, to Cię poszatkują. - odparł jeden z komandosów, mając na myśli uzbrojenie automatyczne Twoich wrogów. - Do tego na szeregowych Bandytów mi nie wyglądają... Może to jacyś ruscy najemnicy?
Niemniej, odsunął się wraz z drugim żołnierzem, wedle rozkazu.
No cóż, wycelował w jedną z min i niewiele się zastanawiając wystrzelił, a następnie odskoczył do tyłu z przewrotem, jeżeli będzie to konieczne.
Właściciel
Przewrota wyszła zajebiście, a wybuch rozsadził większość min i pracujących przy nich saperów, siekając towarzystwo gradem odłamków.
Spojrzał się na komandosów.
-Dobra, teraz wracam do swoich.
Właściciel
- Dobry pomysł. - mruknął jeden z nich, obserwując grad sypiących się zewsząd kul wystrzelonych przez Rosjan.
Przynajmniej wiedzieli, gdzie strzelać?
Ruszył więc w drogę powrotną do swoich.
Właściciel
Strzelali wszędzie wokół, więc są spore szanse, że któryś trafi. Niemniej, w komplecie wróciliście do reszty, która to czekała na wieści i rozkazy.
-Bandyci, albo nawet Ruskie na drodze. Nakładali pułapki na drodze, lecz zabiliśmy saperów.
Właściciel
- Ruscy...? Świetnieee... - westchnął medyk.
- Ludzie Grigoriewicza. - wyjaśnił snajper, choć z drugiej strony sprawił, że w Twojej głowie zaroiło się od jeszcze większej ilości pytań, i odszedł gdzieś na bok, być może szukając wyjścia na wyższe kondygnacje lub dogodnego punktu strzeleckiego.
-Chyba oczywiste, że ruszamy dalej.
Spojrzał się po żołnierzach, szukając jakiegoś sprzeciwu. Albo strachu, gdyż wątpił, że tylko on obawiał się snajpera.
Właściciel
- Widać, że nie wiesz kim jest Grigoriewicz, skoro chcesz się tam pchać. - powiedział tylko medyk, ale nie wyraził żadnych obiekcji, podobnie jak reszta, więc chyba możecie się zbierać.
-Możesz opowiadać, jednakże ja już z góry wiem, że są gorsi od niego.
Właściciel
- Może i tak, ale ci gorsi na pewno nie mają na swoje zawołanie kilkunastu pojazdów, w tym kilku czołgów, i kilku tysięcy rosyjskiego żołnierza, co nie? Na całe szczęście, tutaj ma tylko część, reszta rozlazła się po całej Wielkiej Brytanii, czort wie czemu.
Właściciel
Medyk już miał kontynuować swój wywód o gorszych bez armii, ale powstrzymał go jeden z żołnierzy.
- To idziemy dalej... Czy co? Sir?
-Ochotnicy zostają z rannymi i medykiem, lecz wolę, żeby się wycofali poza obszar zagrożenia. Reszta za mną.
Właściciel
Czekali aż gdzieś się ruszysz, niepewni czy kontynuują rajd po dachach, idą ulicą czy jaka cholera.
Ruszył po dachach, po prostu chciał się upewnić, żę ta część, która zgłosiła się na ochotników, zrozumiała.
Właściciel
Podczas skakania po dachach któryś z Rosjan Was zauważył i zaczął strzelać, w jego ślad poszli towarzysze. Szło szybko, od zmasowanego ostrzału z broni automatycznej padło już pięciu szeregowych trepów, komandosi odpowiedzieli ogniem, który był dość mizerny w porównaniu do fali uralskiej stali i ołowiu, podobnie jak ostrzał żołnierzy. Dopiero gdy łby żołnierzy Grigoriewicza zaczęli tracić głowy (dosłownie), tudzież wybuchały one po trafieniu pociskiem dużego kalibru, przerwali ostrzał i skryli się w zabudowie. Cóż, na snajpera to jednak zawsze można liczyć, prawda?
Jeżeli miałby wybrać, czy chciałby zostać zrzucony z nożem w jedno z martwych miast z przywiązaną do pleców bombą czasową, a pojedynkiem snajperskim z tym kolesiem, to już by wybierał typ noża i miasto. Cholera jasna z tym kolesiem, za dobry jest.