Właścicielka
- To dobraranek. - mruknął Sully, po czym zasnął momentalnie, wtulony w Shina.
Szatyn westchnął cicho i sam zamknął oczy oczekując na sen. Jego myśli powróciły do odnalezienia chłopaka, którego znalazł Sully.
Właścicielka
W łazience było całkiem przytulnie. Całe pomieszczenie było w kompozycji bieli i koloru gorzkiej czekolady. Stała tam spora wanna, umywalka, kibel i jakieś maszynidło, które być może było pralką.
Rozebrał się do naga a ciuchy położył na pralko-podobnym ustrojstwie, uważając by go nie uruchomić. Następnie wlazł pod prysznic i odkręcił wodę rozglądając się za jakimś mydłem.
Właścicielka
Znów bardzo szybko zasnął. Sen zawiódł go przed mapę Krainy, na której postawione były tu i tam różne znaczki. Po chwili zauważył, że Kizuka obserwowała bacznie mapę.
Właścicielka
No było koło niego jakieś mydło, nawet ładnie pachniało. Nikt mu nie przeszkadzał.
Spojrzał na Kizukę. Po chwili namysłu podszedł do niej niepewnie.
-Ymm.. Przepraszam ale co oznaczają te znaczki?-zerknął na mapę.
Podniósł mydło i zaczął się dokładnie myć co zajeło mu jakieś niecałe dwa kwadranse. Po tym wyszedł, wytarł się, wział ze sobą ubranie i w samym ręczniku udał się do swojego pokoju.
Właścicielka
//I był jak młody bóg
- Kizuuu, wiesz że nie lubię kapusty... - mamrotnął Deus przez sen, gdy Lawrence przechodził obok.
Poza tym było cicho, nikt mu nie przeszkodził.
- To oznacza w których miastach byli Jokerzy, tacy jak ty, którzy aktualnie wędrują po świecie. - westchnęła cicho.
--Mhm.. Obserwujesz ich, tak?-rzekł cicho odwracając wzrok od mapy.-Każdy ma tak łatwo jak ja?-spojrzał na dziewczynę z wyczekiwaniem w oczach.
Wszedł po cichu do swojego pokoju, rzucił ciuchy na krzesło i położył się w łóżku.
Właścicielka
- To zależy, czy im się należy i czy jak ty dalej szukają. Póki co, jesteś z nich najbliższy, wiesz o tym? - rzekła Kizuka, przejeżdżając palcami po materiale mapy.
Lawrence szybko zasnął, wsłuchany w nocną ciszę, leżący e miękkiej pościeli. Sen do jakiego trafił, zabrał go do lasu, do nie przebytej puszczy.
- A co ci mogę niby powiedzieć, Kizu? To, że życzę Lawrencowi powodzenia? I co? Takie słowa może są miłe, ale nie zawsze pomagają. Wierzę, że mu się uda, ale wkurzają mnie twoje ciągłe pytania...
Chłopak również dotknął mapy.
-Naprawdę? To znaczy.. Wiem, że mam dużo kart ale żebym był najbliżej zebrania wszystkich?-westchnął cicho i uśmiechnął się lekko.-Masz jakiegoś, swojego ulubieńca?
//a tak wgl.. Shin jest chyba ubrany ? (ง◔ω◔)ง
Właścicielka
//A myślisz, że dlaczego Kizu patrzy się na mapę?
- Nie mam zamiaru nikogo faworyzować. Każdy jest inny i każdemu zbieranie pójdzie inaczej. - westchnęła cicho. - A tak poza tym, jak tam z Sullym? Długo nie byłam pewna, czy stwierdzenie, że z was urocza para nie było przesadzone...
-Nie było przesadzone?-westchnął cicho.-Z Sullym wszystko w porządku, jak i również ze mną.. Pewnie już wiesz, że zbieram karty specjalnie dla niego..-uśmiechnął się szerzej i przeciągnął się ziewając.-Mam nadzieję, że nic nam nie przeszkodzi. To takie trochę dziwne uczucie kochać kogoś..-mruknął już trochę ciszej.-Nadal wypełnia mnie uczucie, że Sully mógłby znaleźć kogoś lepszego ode mnie..
Właścicielka
- Rozchmurz się, Shin. Sully na ciebie zasługuje, a ty na niego. Jak Kraina długa i szeroka, nie ma nikogo takiego jak ty, kto go tak pokochał. Inni kochają go jako dziecko, w końcu jest jak wieczne dziecko. - usmiechnęła się.
-Pewnie masz racje..-uśmiechnął się lekko i przeczesał swoje włosy ręką. Zarumienił się, zdając sobie sprawę, że jest nagi.-Emm.. No tego.. A może wiesz kim jest ten chłopak, który opiekował się Sullym? Albo kim była ta dziewczyna, która go przygarnęła?
Właścicielka
- Wiem, kim są. Jednak zbyt bym cię faworyzowała, golasku, gdybym ci powiedziała. Odpowiedź jest bliżej, niż sądzisz. - zaśmiała się i uśmiechnęła się, chwilę spoglądając na niego.
Shin zarumienił się jeszcze bardziej i odwrócił wzrok.
-Mhm..-mruknął cicho w odpowiedzi i zamilkł. Po dłuższej chwili odezwał się.-Mam do ciebie mnóstwo pytań.. Ale mógłbym zadać jedno z nich?
Właścicielka
- Zadawać możesz tyle, ile chcesz, ja po prostu nie na każde ci teraz odpowiem. - pstryknęła palcami, a Shina okrył ciepły kocyk.
Spojrzał na nią a kąciki jego ust uniosły się ku górze.
-Dzieki.. A więc pierwsze pytanie.. Byłaś kiedyś człowiekiem? Wiesz jak to jest cierpieć? Znasz ludzkie emocje?
Właścicielka
- Czekałam, aż o to spytasz... - westchnęła, ale trochę mniej weselej.
Z pobliskiej półki spadła książka pod czym podjechała Shinowi pod nos, otwarta na początku.
- "Nie tak dawno temu, w Świecie równie szarym co teraz, była dziewczyna, która czuła się zapomniana. Zbierała kartki z urwanych książek i marzyła o miejscu, o którym też Świat zapomni. O miejscu, w którym będzie szczęście i przygoda, miłość i przyjaźń. O miejscu, takim jak Black Wonderland... A jej nowe imię brzmiało Kizuka..."
Nie twierdzę że się nie spodziewałem...
Pomyślał i rozejrzał się za źródłem głosu.
Szatyn chwycił książkę.
-T-to wszystko wyjaśnia..-mruknął cicho i spojrzał na Kizukę.-A co najpierw stworzyłaś w tym Świecie?
Właścicielka
Za drzewami dostrzegł źródło głosu. Mówił to Deus, rozczesujący włosy Kizuki.
- Wiem, Deus, wiem. - mruknęła po czym spojrzała na Lawrenca z uśmiechem. - Dobry... wieczór?
Książka wyglądała jak baśniowy tomik dla dzieci, pełen obrazków.
- Połączyłam strony, to tyle. Nie miałam jakiejkolwiek kolejności.
-Rozumiem.. Teraz tak jakby wszystkie pytania uleciały..-rzekł i zamknął książkę. Westchnął cicho.-Czemu pojawiasz się w moich snach?
- Bardzo możliwe.
Poiwedział i upewnił się że nie jest nagi.
Właścicielka
- Bo bardzo lubię sny. Pojawiam się w snach wielu osób, nie tylko Jokerów. Chcę ich naprowadzić na właściwą drogę. - uśmiechnęła się i poczochrała go po włosach.
Lawrence był owinięty kocem, ale na tyle mocno, że nie powinien on spaść. Deus nie odzywał się, tylko plótł Kizuce kłosa.
- I jak mijają podróże, Lawrence? - zapytała Kizu.
-Na właściwą drogę?-uśmiechnął się i spojrzał na Kizukę jak małe dziecko ciekawe świata.-Wiesz.. Jesteś ciekawą osobą.. Nigdy nie widziałem człowieka, który chciałby szczęścia tylu ludzi..
Właścicielka
- Jednak nie każdy jest za to taki wdzięczny, Shinuś. Im ktoś ze Świata jest starszy, tym mniej wierzy w ową ideę, bo w końcu to idea dziecka, prawda?
-Racja, racja..-naciągnął kocyk i ziewnął cicho mnąc oczy.-Tak w ogóle.. Zadaje ci ciągle pytania.. Może ty masz jakieś?
Właścicielka
- Będziesz z Sullym szczęśliwy? - zapytała cicho.
- Cóż, podróżuje po świecie i to całkiem spokojnie. Teraz ruszamy do niejakiego Fallen zobaczyć smoki. - Tu pomyślał przez chwilę. - A tak właściw dlaczego Fallen się tak nazywa?
-Na pewno..-uśmiechnął się smutno.-Jeżeli nic się nie stanie.. Obiecuję, że będę go chronił, do końca swojego życia. Postaram się, by był przy mnie szczęśliwy..-westchnął.
Właścicielka
- Fallen kiedyś nazywało się Rik'mif'lorian, prawdopodobnie był to kompleks świątyń wybudowanych przez jakiś nieznany lud, ale upadł zarówno ten lud, jak i większość zabudowy. Stąd ta nazwa.
- Shin, wiem, że tak zrobisz. Wiem, że Sully będzie z tobą szczęśliwy. Ale czy ty będziesz szczęśliwy? Mówisz, że ja tylko myślę o innych, kiedy to ty tak robisz. Czy ty, gdy dotrzes z Sullym do zakończenia, będziesz szczęśliwy?
-Oczywiście, będę się starał..-uśmiechnął się lekko i kichnął cicho.-Ale boję się, że go zawiodę.. Że nie uda mi się uszczęśliwić wszystkich, których kocham..-schował twarz w kocu.
- Chwila, prawdopodobnie? Podobno stworzyłaś ten świat i nie wiesz co się tam stało?
Powiedział zaskoczony.
Właścicielka
- Ten świat jest jak kocyk z kawałków tkanin. Ja je tylko poszyłam w jedną całość. A Fallen to miejsce, w którym najmniej grzebałam, bo upodobał je sobie Trefl. Dopilnowałam jedynie, by tam sobie miejsce odnalazły smoki, które tak bardzo chcesz zobaczyć.
- Powiedziałam, za bardzo się martwisz. Czuwam nad wami, ale każdy nie może już słuchać jak płaczesz, bo ci się nie uda. - Kizuka spojrzała mu w oczy, trzymając dłonie na jego policzkach. - Głowa do gory, Shinuś.
- Cóż, no chyba że tak.
Powiedział względnie usatysfakcjonowany odpowiedzią.
Spojrzał na nią i wytarł łzy.
-A-ale ja nie potrafię myśleć o sobie.. Chcę, żeby wszyscy zrzucili na mnie swoje smutki.. Żebym to ja cierpiał za nich, nie oni..-mruknął cicho i odwrócił wzrok.-I d-dziękuję, że nad nami czuwasz..
Właścicielka
- No, już nie płacz, bo smutek jest zaraźliwy, a półnagi i smutnu Sully to nie jest za dobra kombinacja. - puściła mu oczko i go przytuliła.
- Coś jeszcze chcesz wiedzieć, Lawrence, czy wolisz wrócić do jawy? - zapytała cicho.
Uśmiechnął się lekko.
-D-dobrze.. Nie będę już płakał..-mruknął cicho.
Właścicielka
- I o to chodziło, Shinuś. Częściej się uśmiechaj. Powodzenia z Sullym. - poczochrała go raz jeszcze po włosach, po czym sen się rozmył, a Shin obudził się wtulony w Sullyego.
Szatyn westchnął cicho i przytulił mocniej Sullyego. Pocałował go w czubek nosa i przetarł ostrożnie oczy, by nie zbudzić chłopaka.
Właścicielka
Sully spał, mrucząc coś cicho, uśmiechając się przez sen i ciesząc. Po jakimś czasie jednak się obudził.
- I jak tam... kochanie? - ostatnie słowo powiedział z lekkim chichotem.
-Dobrze skarbie..-zaśmiał się cicho i poczochrał jego włosy. Znów pocałował go w czubek nosa.
- Póki co nie mam pytań. Mogę już wracać.
Właścicielka
Sully zaśmiał się cicho.
- Wartałoby już na poważnie wstać. - podniósł się do siadu i przeciągnął.
Lawrence obudził się nawet wyspany i w miarę dobrze się czuł. W pobliżu było cicho, z dołu było coś słychać jedynie.
Ubrał się i powoli, po cichu udał się na dół.
-Masz racje..-Shin ziewnął cicho mnąc oko i ziewając równocześnie. Podniósł się i spojrzał na Sullyego.-Jak ci się spało?