Wciąż prowadząc wygwizdywał sobie Marsyliankę, podziwiając miasto-biblitekę.
Właścicielka
- Uuu, ale z ciebie wąsacz, hehe. - zaśmiał się Sully, mając niewiele mniejszy wąs z pianki. - Ale ten smak też już skądś kojarzę... Kurtka podwodna, o co tu chodzi?
-Kojarzysz ten smak?-mruknął cicho wycierając wąsy.-Może kiedyś tu byłeś albo coś..-zaśmiał się.-I ty też jesteś wąsaczem.
Właścicielka
- Te, Lawrence, to Deus tam leży czy zgubił się po drodze? - usłyszał gdzieś z niedaleka głos Kamy.
Miasto pachniało starymi książkami i farbami olejnymi, coś jak pracownia artysty.
- No, to może być możliwe. Kto wie co robiłem, jak byłem mały. - zlizał swojego wąsa ze śmiechem. - Hehe. Przepyszne.
- Gdyby tak było to nie założył bym mu worka na głowę. Może.
Powiedział żartobliwym tonem rozglądając się za Kamą.
- To prezent dla Doktorka.
-Racja..-zaśmiał się cicho dopijając kakao.-Idziemy dalej czekać?-mruknął patrząc z wyczekiwaniem w oczach, na Sullyego.
Właścicielka
- Chcesz wyglądać jak moher na przystanku autobusowym? Bo ja nie, szczególnie, że nie pamiętam jak to konkretnie wygląda... - mruknął Sully. - To ktoś mi kiedyś powiedział...
Na wóz zleciał nietoperz, który po chwili zamienił się w Kamę.
- Oho, czyżbyś był jakimś łowcą głów? Nie obrazisz się jak się zabiorę?
- Oj tam zaraz łowca głów, po prostu potrzebowałem jego karty, a przy okazji pomagam Angelowi. A tak długo jak nie sprzątniesz tego gościa na pace, to śmiało.
-Moher?-westchnął cicho.-To co będziemy robić?-spojrzał do swojego pustego kubka i oblizał wargi.
Właścicielka
- Nie mam ochoty, obiad już jadłam, a on wygląda i ponoć się zachowuje, jakby w krwi płynął mu klej do tapet. Kiedy dorobiłeś się własnego wozu? - zaśmiała się dziewczyna.
Właścicielka
- Pójdziemy na plac zabaw? Jak tak lubię huśtawki... - zachichotał. - No chyba, że masz ochotę na jeszcze coś słodkiego.
- Pożyczyłem go od Duesa. On raczej nie powinien mieć z tym problemu, bo leży teraz w szpitalu. A przynajmniej tak mi powiedziała Kizuka gdy go zabierała.
Powiedział patrząc to na drogę, to na dziewczynę.
Właścicielka
- I tak tam pewno za długo nie poleży. Gdyby om choć raz zrozumiał, że w szpitalu się kuruje, a nie dostaje tylko znieczulenie. - wzruszyła ramionami. - Patrz na drogę. - dodała, nasuwając kaptur na głowę.
- Cóż, dla niektórych to jedno i to samo.
Powiedział tym razem bardziej skupiając się na drodze.
Właścicielka
- On jest z typu osób, co po złamaniu karku wziąłby Apap i wyszedł ze szpitala, po drodze zarywając do salowej, recepcjonistki i sprzątaczki. Tak w ogóle to co się konkretnie stało?
- Nie wiem. Strzelałem do tego świra, - Tu wskazał na Blackwood,a - a po chwili słychać było jakiś hałas. Ten się obrócił a ja go wtedy spacyfikowałem łomem. Gdy go związałem ruszyłem w stronę dźwięku, a tam leży Deus pocięty jakby z żelaznej dziewicy wyszedł. Potem pojawiła się Kizuka, pogadaliśmy ona zabrała Deusa a ja jego wóz i Blackwooda.
Właścicielka
- A żelazna dziewica to nie był zespół? Zresztą, to się da wyjaśnić. Deusowi zdarzało się zajmować tym durniem, który potrafił go godzinami dźgać, więc pewnie dał mu się podźgać, żeby Blackwood się nie spłoszył. A załatwiłeś go pewnie z usypiającego, co nie? Na takie gówna to jest cholernie podatny. - mruknęła. - O, zaczyna lać. - dodała patrząc w niebo.
//zmiana tematu
//R.I.P Internet [*]
-Hmm.. Niezły pomysł! Chodźmy na huśtawki!-zaśmiał się podnosząc się od stolika i przeciągając się.-Może znajdziemy jakieś orzechy dla Psotki.
Właścicielka
- No to chodźmy!
Sully podniósł się wesoło i klasnął w dłonie. Kilka elfów obejrzało się ze zdziwieniem, ale ich zignorował. Już skierował się w stronę wyjścia, oglądając się za Shinem.
Zaśmiał się cicho i ruszył za chłopakiem patrząc na elfy. Mając cały czas uśmiech na twarzy rozejrzał się dookoła i westchnął głośno.
-Tutaj jest cudownie..-mruknął do Sullyego.
Właścicielka
- Ano...
Sully szybko znalazł plac zabaw i od razu wpakował się na huśtawkę i zaczął się bujać.
- Oooo... jak fajnie.
Szatyn uśmiechnął sie szeroko, położył wiewiórkę na ziemi i usiadł na drugą huśtawkę.
-Jak ja dawno się nie huśtałem..- mruknął bujając sie lekko.
Właścicielka
- Tyy... nic nie widzę! - zaśmiał się Sully, gdy włosy przeleciały mu na oczy.
Psotka za to pobiegła pod pobliskie drzewo i obserwując ich z dala, zajmowała się żołędziem.
-No się nie dziwię..-zaśmiał się coraz mocniej się huśtając. Spojrzał na wiewiórkę.-Mhm.. Chyba sama znalazła sobie jedzenie..
Właścicielka
- Też bym tak potrafił, gdybym jadł żołędzie. - wzruszył ramionami.
Psotka kiwała wesoła kitą.
- O, pełnia szczęścia...
Uśmiechnął się lekko siedząc na huśtawce.
-Będziemy tutaj tak cały czas siedzieć?-zerknął na Sullyego.
Właścicielka
- Już musimy iść? - westchnął Sully, po czym nagle się poderwał. - Shin, ja mam jakieś déjà vu. Jakbym kiedyś robił dokładnie to samo, w tym samym miejscu.. - mruknął w zamyśleniu.
-O czym ty mówisz?-spojrzał na niego schodząc z huśtawki. Podszedł do drzewa i czeka aż Psotka wskoczy mu na ramię.
Właścicielka
- Jakbym już kiedyś był na tym placu... z kimś... jasna cholera... to bez sensu... - Sully zatrzymał huśtawkę i spojrzał w ziemię. - Raczej rzadko mi się to zdarzało... Ale jestem prawie pewny, że już tu byłem, jak byłem mały.
-Mhm..-mruknął zamyślony.-Czuję, że niedługo poznamy całą prawdę.. O tej dziewczynie..-westchnął cicho.
Właścicielka
- Na pewno. Szybko nam się uda, nie? - powiedział nieco weselej Sully. - Ale coś czuję, że w tym mieście kryje się coś jeszcze, coś więcej niż to co odnaleźliśmy.
Shin spojrzał w ziemię w zamyśleniu.
-Masz coś konkretnego na myśli?-mruknął po dłuższej chwili milczenia.
Właścicielka
- Nie mam pojęcia, co mogłoby to być konkretnie. - mruknął Sully.
- Mm, jak miło patrzeć, gdy dzieci jednak wracają. - mruknęła starsza pani, przechodząca obok. - Świat pędzi, ale dzieci zawsze znajdą sobie czas na to, by się pobawić.
Sully spojrzał na kobietę zaskoczony.
- O, dokładnie. Ty chłopczyku byłeś tu, z 10, może więcej lat temu. Razem z takim chłopaczkiem starszym od ciebie, chciał, żebyś nazywał go wujkiem. Niestety,pamięć już nie taka i nie wiem, kim był. Bujał cię na huśtawce, zabierał na kakao. Promienny chłopak, na dodatek był w Talii. Jednak w ciągu dziesięciu lat Talia może się zmienić.
- Dziękuję, jednak to nadal nie wiele mi zmienia. Więcej pytań, jeszcze mniej odpowiedzi...
Szatyn przeczesał nerwowo włosy i zamknął oczy.
-Ehh.. Coraz więcej pytań mi się tworzy..-mruknął cicho, otworzył oczy i spojrzał na kobietę. Przez chwilę wydawało się, że chciał coś powiedzieć lecz tylko zamknął buzię wpatrując się w starszą panią.
Właścicielka
Kobieta odeszła, jakby zapominając o wszystkim.
- Ale teoretycznie Rafi powinien mieć jakieś księgi, które powiedzą, kto był w Talii w ciągu ostatnich, no, 15 lat. Gdybyśmy to sprawdzili... - zamyślił się Sully.
-To możemy do niego pójść i sprawdzić..-mruknął cicho nadal nad czymś rozmyślając.-Im szybciej się czegoś dowiemy, tym lepiej.
Właścicielka
- To chodźmy! - mruknął Sully i ruszył w stronę biblioteki Rafiego.
Szedł nieco niespokojnym krokiem, podskakując co chwila.
Shin poszedł za nim. Mruczał sam do siebie a jego wzrok wlepiony był w ziemię.
-Ciekawe kto to mógłby być..-westchnął cicho i podniósł głowę.
Właścicielka
Gdy weszli do biblioteki, przywitała ich urocza elfka.
- Szukacie Rafiego? Na chwilę wyszedł, ale mogę wam pomóc. Jetem Shani.
- Potrzebujemy kronik Talii.
- O-okej. Elfickich czy zwykłych?
- Zwykłych, potrzebuję ostatnie 15 lat.
Shani podbiegła do jednej z półek i od razu zaczęła wertować pierwszą z brzegu książkę.
- To ta. Szukaj, czego ci trzeba.
Sully od razu zaczął wertować książkę z wielkim zapałem.
Szatyn zerknął mu przez ramię.
-Jest coś ciekawego?-mruknął cicho.-Rozpoznajesz kogoś?
Właścicielka
- Nie. Większość Kart zmarłych w ostatnich latach była zła, bądź komuś przeszkadzała. Staruszkowie, Nikt nie pasuje do przedziału wiekowego.
- Szukacie kogoś z Talii?
- Kogoś, kogo poznałem dawno temu.
- Może jednak przeżył tyle czasu albo jest stojący.
- Że jak?
- Młody, część kart po prostu nie rośnie. Jak ta zajęczyca artystka. Mają określony wiek.
- I nie wyrośli przez 10 lat?
- To bardzo możliwe.
-Chciałbyś znaleźć tego chłopaka?-rzekł do Sullyego.- Może mieszka tu gdzieś w okolicy..
Właścicielka
- Wątpię. - westchnął Sully. - Ale skoro to był ktoś z Talii... to spotkamy go, co nie?
- Dawno temu? Wiesz, może to ktoś, kogo dobrze znasz i w ogóle. A on po prostu to ukrywa. Tak jak Ross'ain ukrywa, że jest ze Świata.
- Czekaj, serio?
- No, w Krainie każdy ma swoje sekrety.
Shin spojrzał zdziwiony na elfkę.
--N--na prawdę? On ze Świata?-powiedziawszy to westchnął cicho.-I dlaczego ten ktoś miałby ukrywać to, że zna Sullyego..-mruknął w zamyśleniu.
Właścicielka
- Ło boziu. Tyle legend, a ja żadnej nie znam... O, Faria przed nami. - mruknęła Kama.
Rzeczywiście, nawet makowe pola już minęli, przed nimi znów były książkowe zabudowy.
O tej porze kręciło się więcej ludzi niż elfów. Okolica zapachniała kawą, tu i tam były niemal zapełnione kawiarenki.
Właścicielka
- Tak. Ale to chyba historia na inny wieczór, o Ross'ainie. Zróbcie sobie jakąś listę. To przecież może być osoba, którą zapomniałeś, a potem znów poznałeś.
-Czyli długa będzie ta lista..-szatyn zaśmiał się cicho.-Kogo sobie przypominasz Sully? Nie pamiętałeś kogoś a potem go spotkałeś..
- Mam dylemat. - stwierdził - Jechać od razu do Milanu po Deusa, czy zrobić sobię przerwe bo Deus to w końcu duży chłopiec. Co sądzisz?
Właścicielka
- Nie wiem, kto to mógłby być. Ross'ain i reszta Trefli od razu odpada. - westchnął cicho. - to nadal daje koło 35 osób, jeśli wyłączę dziewczyny.
- Czekaj... przecież w Milanie nie ma szpitala... szpital jest w Farii... - westchnęła Kama w zamyśleniu.
-Ehh.. Dużo czasu nam za mnie znalezienie tego chłopaka..-mruknął cicho w zamyśleniu.-Nie przypominasz sobie niczego? Żadnej rzeczy charakterystycznej ?