-Cóż za zbieg okoliczności..-Shin spojrzał na elfa.-No cóż.. Chodźmy może..-zaśmiał się.-Ten elf ma rację.. Pieniądze w Świecie są ważniejsze nawet od dzieci, a przynajmniej tak jest w kilku rodzinach..
Właścicielka
- W sumie też miałem zamiar popatrzeć na ten cyrk z bezpiecznej odległości. - uśmiechnął się minimalnie. - Wolę się zbierać piętro wyżej od razu, Kama zwykła przychodzić tu szybko. No i jak chcesz te pornosy to i tak trzeba wejść wyżej, na widoku ich nie mam.
Sully szybko zaciągnął Shina do pensjonatu, po ziewnął tak przeciągle, że jeden z elfów ze zdziwieniem się odwrócił.
Szaty zaśmiał się głośno.
-Sully nie ziewaj tak, bo kogoś jeszcze połkniesz..-prychnął cicho powstrzymując śmiech.
- Bardzo mądrze. Mój syn, trzymał je w zamrażalce. Na szczęście mam jeszcze jednego. - powiedział uśmiechając się. - Ale z książeczki raczej nie skorzystam.
Właścicielka
- No sory.
- Chcecie jeden czy wa pokoje? - zapytał ich ten zadziwiony elf.
Sully spojrzał na Shina pytająco.
Rafael wszedł na piętro.
- Pamiętam, że gdy Jeff z Deusem mnie zaprosili na domówkę, znalazłem w puszce po herbacie której nikt nie lubił, za odwróconym obrazem jakiegoś polityka ze Świata, w okapie w kuchni, w obudowie lodówki... i w zamrażalniku też było trochę.
-Co się na mnie patrzysz?-zaśmiał się.-Jeden poprosimy..-mruknął niepewnie do elfa przeczesując włosy i odwracając zmieszany wzrok.
- Cóż, wy przynajmniej macie elfki. U nas są xo najwyżej zwykłe kobiety z gumowymi odlewami.
Powiedział wchodząc z bibliotekrzem na piętro.
Właścicielka
- Bo mam łoczy. - powiedział Sully, wywołując salwę śmiechu ze strony elfa, który właśnie podawał kluczyk Shinowi.
Sully spojrzał lekko zawstydzony na numer na kluczyku i pobiegł na górę.
- Mówisz, jakbyś dobre pięć lat nie wpadł na żadną odpowiednią, że się tak wyrażę. - mruknął Rafi, przeczesując dłonią włosy. - Nie znam cię, nie wiem jak to z tobą było w Świecie, ale to tak w kij wygląda. Założę się, że gdy wrócisz do domu, Deus będzie cię udawał, żeby mieć powodzenie u innych dziewczyn. Wyglądasz na takiego, że się za tobą oglądają. - mruknął, siadając sobie na schodku.
Shin westchnął cicho i pobiegł za Sullym. W połowie zatrzymał sie i spojrzał na numerek kluczyka.
-Sully co to znaczy, że masz łoczy? Coś śmiesznego stwierdzając po tym, że elf zaczął się śmiać..-mruknął cicho ściskając mocniej kluczyk.
//czemu wydaje mi się, że wiem jaki jest ich numerek pokoju ? Xd
- Serio? - powiedział zaszkoczony komplementem - miło z twojej strony że tak sądzisz i nie mylisz się wiele.
Usiadł na schodku obok chłopaka.
- Ale ty też nie wyglądasz na kogoś kto mialby problem z kobietami.
Właścicielka
//przypomniałeś mi żeby wrzucić jego kartę do tematu Talii, dzięki. Patiii, mają cztery, tam nie ma tylu pokojów :v
- No paczę na ciebie bo mam oczy. - zaśmiał się z niedaleka.
Elf zajął się książką pod tytułem "50 odcieni moich okien".
//to moja ulubiona książka w simsach, zaraz obok "Igrzysk Obżarstwa"
- Z tym, że dla prawie każdej jestem tym kolesiem, z którym się gada i wyżala, a zawsze miałem problem z postawieniem kroku naprzód... Dobra, tak czy siak mam szczęście, że Deus nie zaczął jakiejś parady z okazji tego, że mam dziewczynę. Po nim takich numerów łatwo się spodziewać.
//hue hue ( ͡° ͜ʖ ͡°) wiesz o czym myślałam?
-Eh..-westchnął śmiejąc się. Podszedł do Sullyego i otworzył drzwi głośno ziewając.
- A widzisz, masz dziewczynę! Więc po co marudzić, że jesteś tym od wyżalania się.
Poklepał go po plecach.
- A w świecie taka sytuacja nazywana jest "friendzone".
Właścicielka
//Każdy wie o jakim numerze myślałaś, zboczuszku~
- Shin nie zjedz mnieee. - mruknął Sully wchodząc za nim i zamykając drzwi.
W pokoju było bardzo ciepło, mimo uchylonego okna. Sully westchnął i zdjął bluzę.
- Nooo... od razu lepiej.
- Znam to słowo, Kizuka mi o nim kiedyś mówiła. - westchnął Rafi, ale po chwili zamilkł, gdy usłyszał otwierane drzwi.
Do środka weszły dwie osoby - bladolica dziewczyna w lekkim ubraniu, będąca dość poirytowana i Deus, niemal tańczący wokół niej z firmowym uśmiechem.
- Kamuś... ja przyjechałem tu dla ciebie, ząbeczku ty mój, jesteś taka urocza, a ja potrzebuje ciebie...
- Deus, coś mówiłam. Ja cię cholero znam, wiem jaki ty jesteś. Poza tym, jestem głodna, a ty mi cholero przeszkodziłeś!
//heh~
-Spróbuję..-zaśmiał się ściagając swoją kurtkę i buty.-Ehh..-westchnął z ulgą.
- Oho, kawaleria przybyła.
Powiedział cicho do kompana, a następnie z zaciekawieniem obserwował przebieg tej szalonej akcji.
Właścicielka
//No weź gulasz, miałeś cicho siedzieć ;-;
//No dobrze już poprawiam :|
Właścicielka
//Dziękować :]
- Oho, wampirka na horyzoncie. Trzy lata się do niej nie zalecał, ciekawe, czy tym razem mu wyjdzie. - mruknął równie cicho do Lawrenca.
- Och, naprawdę ci przeszkodziłem? Bardzo przepraszam, a mógłbym ci to wynagrodzić?
- Ciekawe jak. Ostatnio jak byłeś z kumplem, ten stwierdził że potrzebuje krwi do ciekawszego zajęcia.
- Ja się zaofiaruję! - klepnął się w pierś z poważną miną. - Poza tym, mi by to nic nie przeszkodziło. - dodał puszczając jej oczko.
Rafi ledwie powstrzymywał, by nie wybuchnąć śmiechem.
- Doprawdy? A skąd najlepiej?
- Tam, gdzie masz ochotę~
//masz ochotę to obserwować dalej czy się ewakuujesz?
Sully zrzucił buty i zakręcił piruet.
- Hmmm... jakoś mi się odechciało spać. Mam zbyt pobudzony... umysł, żeby teraz zasnąć. - mruknął, uśmiechając się szeroko.
- Żadna książka nie da ci tyle akcji co prawdziwe życie.
Szepnął po czym napił się swojego drinka.
// Po co się ewakuować jak tu taka akcja!
-Umysł powiadasz?-zaśmiał się podwijając rękawy swojej bluzki. Usiadł na krańcu łóżka i rozciągnął nogi ziewając.
Właścicielka
Kama spojrzała na wyszczerzonego i wytrwale czekającego Deysa z lekkim szokiem, ale w końcu westchnęła zrezygnowana, stanęła na palcach i wgryzła się w jego szyję. Przez dłuższą chwilę było całkiem cicho, do czasu gdy się odsunęła spowrotem.
- Kh, co z tobą? Wyglądasz jakbyś tego nie poczuł!
- Wieeeesz... jak się myślami jest gdzieś indziej...
- To znaczy gdzie?
- Choćby i na biurku. Na podłodze, na regale, w łóżku. Tyle opcji...
- Weź przestań pierdzielić.
- Kamuś... - przysunął ją ku sobie. - To to ja mogę dopiero zacząć. - odezwał się wręcz kuszącym szeptem, obejmując ją nagle i mocno.
- Noo... - szepnął Rafi. - Już po niej.
- Dobra, dobra, może nie tylko umysł mam pobudzony. - mruknął cicho, stojąc przed Shinem, nadal z niewinną miną. - Tak przyjemnie się myśli... - zachichotał.
-Nie wiem o czym ty mówisz..-zaśmiał się i odwrócił głowę, by ukryć rumieniec. Westchnął cicho i zaczął bawić się paskiem na szyi.
- Masz tu jakieś tylne drzwi? Bo jeśli zaraz zrobią to co na pewno zrobią... to lepiej żebyśmy tego nie widzieli.
Szepną do Rafaela, wciąż obserwując ciąg zdarzeń.
Właścicielka
Deus już miał łapy pod ubraniem dziewczyny, łapczywie ją całując. Rafi bez słowa wskazał uchylone drzwi, prowadzące do jak się okazało sypialni. Tamta dwójka nic już nue mówiła, ale już było słychać jęki, więc gdy tylko Lawrence wszedł do środka, Rafael zamknął drzwi. Szczęście, że tamto ucichło dzięki drzwiom.
- I tak wiem, że wiesz o czym mówię. - szepnął Sully, siadając Shinowi na kolanie i tuląc się do niego. - Muszem się przytulić.
-Dobsz..-przytulił go wtulając się w jego szyję. Napawał się jego cudownym zapachem i zamruczał cicho.
- No to się dzieciaki rozkręciły...
Powiedział siadając na łóżku i dopijając resztki drinka.
- Dziwe uczucie, zazwyczaj jestem po drugiej stronie drzwi.
//hehe ( ͡° ͜ʖ ͡°) dlaczego wszystkie moje myśli kierują się w jedną stronę?
// Pewnie dlatego, że to co dzieje się u mnie można tłumaczyć tylko na jeden sposób. A jak dobrze pokierujesz ciąg zdarzeń to masz szanse na to samo ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Właścicielka
- Może jutro będziesz? - wzruszył ramionami. - Tsaa... chyba pójdę tajnym przejściem - wskazał klapę w suficie - na górę i pójdę spać. - ziewnął przeciągle, po czym wykonał swój plan, a siedząc na górze rzucił krótkie: Dobranoc.
Sully spojrzał Shinowi w oczy i przekrzywił głowę, po czym pocałował go lekko. Jego serce zabiło szybciej, a policzki lekko zajęły się czerwienią.
//Hue hue ( ͡° ͜ʖ ͡°) a ja myślałam, że tylko ja jestem chora umysłowo i wyobrażam sobie takie rzeczy..
- Dobranoc.
Powiedział odkładając szklankę i położył się w ubraniu spać na łóżku które było w sypialni.
Szatyn oddał pocałunek z namiętnością. Oblał się jeszcze bardziej widocznym rumieńcem. Rękoma zaczął jeździć po plecach Sullyego. Spojrzał w jego bursztynowe oczy i uśmiechnął się lekko.
-Sulluś..-szepnął mu do ucha całując jego szyję.
Właścicielka
//Wait, z której strony bursztyn jest czerwony? ... lol, rymuje
Zasnął szybko, tym razem żaden porąbany sen go nie nawiedził, obudził się z samego rana, wypoczęty na tyle, na ile można być wypoczętym śpiąc w ubraniu.
- C-co? - szepnął, jakby bezradnie, jakby już stracił pomysł, co ze sobą zrobić.
Był zarumieniony równie mocno co Shin, krew wręcz wrzała mu w żyłach. Lekko drżał pod każdym dotykiem szatyna.
Jęknął cicho po czym wstał, przetarł oczy i po cichu otworzył drzwi i zszedł na dół.
-K-kocham cię..-mruknął cicho całując jego obojczyk. Ręce na plecach Sullyego zeszły niżej. Brunet napawał się każdą chwilą i nieśpiesznie schodził z pocałunkami odrobinę niżej.
//ah te emocje..
Właścicielka
//Jak na grzybach
Lawrence patrzy, na dole głucha cisza, Deus nie do końca ubrany myje podłogę. Za to z góry coś dziwnego słychać.
Sully spróbował zdjąć Shinowi koszulkę, cicho wzdychając z każdym jego pocałunkiem.
- T-też cię kocham... Sh-shin... szeptał Sully, uśmiechając się znów.
//Śmieszniejsze jest to że w ostatnim czasie Lawrence jęczał częściej niż Sully i to brzmi dziwnie.
Mając do wyboru dwie drogi z których jedna prowadziła do nie ubranej istoty myjącej podłogę, a druga do podejrzanych dźwięków na górze postanowił wybrać górę. Zawrócił więc i tym samym tajnym przejsciem co Rafi dostał się na wyższe partie budynku.
//No bo Lawrence jest już po czterdzisetce i musi sobie czasem pojęczeć :/
Właścicielka
Tajne przejście najwyraźniej zostało czymś zastawione, gdyż otwarło się zaledwie na kilka centymetrów. W pokoju mocno jechało jakimiś kwiatami, a dźwięki na chwilę ucichły.
- Ach... Rafiii... to było boskie! A tak w ogóle, to czemu Deus myje podłogę bez koszulki?
- Koszulkę zgubił, a myje, bo sam pobrudził. Wyobraź sobie ile hałasu z Kamą narobił. A tera zadowolony... jak Lawrence z dyplomem u nagrodą swojego syna. - usłyszał westchnienie Rafaela. - Ale ranek to pojęcie względne, Shani, więc może jeszcze potrwać.
// *^* ale mam bekę (bekapoziomgimbus)
Pomógł mu w ściągnięciu koszulki. Jęknął cicho. Pocałował Sullyego używając języka.
-Mm..-mruknął cicho.
No nieźle, gratulacje Rafi
Pomyślał śmiejąc się w duchu. Postanowił jeszcze wyłapać kawałek rozmowy i nieco przykryć klapę by nie wystawała za bardzo, ale było słychać dźwięki.
Właścicielka
Sullyemu najwyraźniej bardzo się to podobało. Odwzajemnił pocałunek z językiem, kładąc jedną dłoń na policzku Shina, a drugą wodząc po jego klatce piersiowej.
// *-*
//Czekam, tylko czekam na ten kulminacyjny moment gdy akcja ma przejść do ultimatum a Abbei napiszę //dobranoc ;_;
Właścicielka
- No właśnie, weź coś powiedz o tym Lawrencie, bo mnie koleżanki uduszą, jak im nic nie powiem. Niby tylko przejechał pustym wozem główną ulicą, a pytały mnie o niego na trzech oddziałach...
- Tiaaa... to Joker, całkiem fajny koleś, na dodatek chyba lubi elfki, bo narzeka na obecne dziewczyny ze Świata...
- Oj, muszę to jakoś ubrać inaczej w słowa, bo się na niego rzucą. - zachichotała.
Właścicielka
//Gulasz czeka na kulminacyjny moment... ło... chyba jednal dziś nie śpię...
Spojrzał głeboko w jego oczy i powoli zaczął zsuwać spodnie Sullyego. Zamruczał cicho uśmiechając się delikatnie.
//cenzura? XD
Dlaczego nie ukradłem tego obrazu wcześniej?
Pomyślał mile zaskoczony tym że to jego uroda jest tematem rozmów.
//Od dziś wszystkie moje postacie mają wygląd Lawrence'a.
Właścicielka
Ten fragment historii został wycięty ze względu na młodszych graczy. Jeśli naprawdę chcesz go przeczytać, zgłoś się do GM-a.
Shinowi nic a nic się nie śniło, obudził się rano, najwyraźniej sam z siebie. Czuł oddech Sullyego na swojej klatce piersiowej, a to, że obaj byli nadzy, szybko przypomniało mu poprzednią noc.
//gulasz niewinny jak nie opluty gulasz :x
Nie usłyszał tym razem pytania dziewczyny.
- Shani, za godzinę na pewno nie będzie spał. Pójdziesz i go spytasz, czy lubi trójkąty, bo ja nie mam najmniejszego zamiaru. A w te godzinę jeszcze coś porobimy.
Zamilkli, a łóżko od tak sobie zaczęło skrzypać.
Uśmiechnął się delikatnie i zmrużył oczy przypominając sobie poprzednią noc. Postanowił się nie ruszać, sam był jeszcze zmęczony a po za tym nie chciał budzić słodko śpiącego Sullyego.
//heh.. Już widzę te zgłoszenia..