Właścicielka
//Cicho, wiem, że się nikt nie zgłosi, to tylko ma ładnie wyglądać ta cenzura xd
Sully po jakimś czasie otworzył oczy i ziewnął słodko, spoglądając na Shina. Schował na chwilę twarz we włosach, po czym spojrzał na szatyna z błyskiem w oku.
- A już myślałem, że to... mi się tylko śniło...
-Ja też przez chwilę tam myślałem..-mruknął cicho odgarniając włosy z oczu Sullyego.-Na szczęcie to nie sen..-zamruczał cicho.
Właścicielka
Sully zarumienił się chwilowo na te słowa.
- Tak to się chyba jeszcze nigdy nie czułem... - westchnął cicho i przytulił Shina.
Pokręcił głową i delikatnie odkładając klapę wyszedł z pokoju i zszedł po schodach na dół.
Właścicielka
Deus siedział na podłodze z rozpiętą koszulą. Raczej nie zwrócił uwagi na Lawrenca. Słychać było stukanie dzięciołów. Na dole był względny porządek.
- Posprzątałeś?
Zapytał rozglądając się za kuchnią lub chociaż jej namiastką.
-Ja też.. Nigdy nie czułem się taki wyjątkowy, ważny dla kogoś..-przytulił mocniej Sullyego i zaczął wdychać jego piękny zapach.
Właścicielka
- A weź mi nic nie mów. Nie mam na nic siły, nawet na dojście do kuchni. - wskazał uchylone drzwi za biurkiem, za którymi słuchać było że coś się smaży.
- A co, słabo spałeś w nocy.
Powiedział idąc do kuchnii, wyraźnie śmiejąc się z cierpienia kompana.
Właścicielka
//Bo się zaćpasz na amen .-.
Sully westchnął cicho i ziewnął.
- Hmmm... rozejrzałbym się chyba za łazienką... - podniósł się lekko.
Właścicielka
- W sumie to chyba w ogóle nie spał. - odrzekła dziewcyzna, która aktualnie smażyła całkiem sporo jajecznicy. - Tia, w ogóle. Z tym, że dla niego to się źle odbija na zdrowiu. Kama jestem. - odwróciła się do Lawrenca.
-Taa..-westchnął cicho.-Pasowałoby..-podniósł się i przeciągnął ziewając przeciągle.
- Lawrence. Jest szansa na kubek kawy, lub chociaż jakiegoś substytutu?
Powiedział zaglądając do lodówki.
Właścicielka
- Nalej sobie z ekspresu. - mruknęła, wyłączając gaz i zrzucając jajecznicę do miski.
Następnie Kama zajęła się kanapkami, podśpiewując sobie.
- Ci tam jeszcze na górze?
Właścicielka
Sully również wstał i się przeciągnął.
- To chyba jest łazienka. - wskazał uchylone drzwi z boku. - Idizesz pierwszy...?
- Myślą że ich nie słychać, ale nie mają racji.
Mówiąc to sięgnął właśnie kubka i nalał sobie kawy.
-Mogę pójść..-wziął swoje ubrania i wszedł do łazienki. Położył ciuchy na ziemi i rozglądał się powoli.
Właścicielka
- Deus i Rafi jak się tak złożyli, to na pewno specjalnie się starają, żeby było głośno. Szczerze to Deus mnie wkręcił, że będziemy sami, bo poszliście do baru... Cały on... - westchnęła, nakładając mu jajecznicy i biorąc kubek z kawą, po czym wyszła z kuchni.
Kawa wyglądała normalnie, pachniała nawet zachęcająco.
Łazienka była niewielka, ale to co miała mieć to miała - prysznic, umywalkę i kibel. Lamka zapaliła się sama, bladym blaskiem oświetlając pomieszczenie.
Napił się kawy i wziął swój talerz jajecznicy rozglądając się za jakimś stołem.
Shin wszedł nagi pod prysznic. Spuścił wodę, która zaczęła spływać po jego ramionach. Stał tak przez dłuższą chwilę myśląc o wszystkim a jednak o niczym.
Właścicielka
Mógł na przykład skorzystać ze stołu, z którego wziął talerz.
Właścicielka
Woda, z początku lodowata zrobiła się w końcu przyjemnie ciepława. Nic mu.nie przeszkadzało w rozmyślaniach.
Szatyn westchnął czując kojące uderzanie wody o jego plecy. Stał tak nie poruszając się. Potem zakręcił wodę i wyszedł mokry spod prysznica.
-Czym mam się wytrzeć..-mruknął do siebie samego.
Usiadł przy tym stole i zaczął jeść śniadanie.
//Myślałem, że to blat :/
Właścicielka
Na umywalce leżało kilka świeżych ręczników. Światło lampki błysło mu w oczy, odbite od lustra nad umywalką.
//domyśliłam się że tak pomyślałeś :x dam dam dam
Kama wróciła, gadając z Shani o jakichś głupotach. Obie również wzięły się za jedzenie śniadania.
- Smacznego, Lawrence. - uśmiechnęła się Shani.
Zasłonił rękom oczy i lekko je przetarł. Spojrzał w lustro, wziął jeden z ręczników i zaczął się nim wycierać. Ubrał się i nadal wycierając włosy wyszedł z łazienki.
Właścicielka
Sully siedział na łóżku, trzymając swoje ubrania i bawił się tym kamykiem. Gdy zauważył Shina, podskoczył na nogi, pocałował go w policzek i pobiegł do łazienki.
- Dzięki, ty jesteś Shani, tak?
Powiedział przerywając na chwilę jedzenie.
Właścicielka
- Tak. Rafael się mną chwalił, czy co? - zaśmiała się cicho, popijając kawę i siedząc na blacie.
Chłopak uśmiechnął się lekko i usiadł na łóżku zakładając buty. Przeciągnął się i przetarł oczy. Zaczął pstrykać palcami patrząc w ścianę.
- Można tak powiedzieć.
Skwitował tłumiąc uśmiech kawą.
Właścicielka
Slyszał lejącą się wodę i śpiewającego Sullyego. Czarnowłosy wyszedł po dziesięciu minutach, trzepiąc włosami jak pies, zakryty w pasie ręcznikiem.
Rafael wszedł do kuchni, nieco ziewając.
- No ja... ja tu jestem gospodarzem, a dom jest bardziej ogarnięty przez gości...
- Gdy ty odwalasz dzikie seksy na stryszku... - skwitował Deus, wisząc na drzwiach od kuchni.
- Ruszyłbyś się trochę, Deus, a nie się opierdzielasz... sam albo z kimś... - odrzekła Shani, biorąc od niego nieco trzaśnięty kubek.
- Ostatnio tak obco czułem się na urodzinach córki.
Mruknął dalej zajmując się posiłkiem.
Shin zaśmiał się cicho.
-Wszystko będzie mokre Sully..-podszedł do niego i złożył na jego ustach lekki pocałunek.
Właścicielka
- O cholera! - wyrwało się Kamie. - Przypomniało mi się, że mam rocznicę wujków do dokończenia! Muszę lecieć, najlepiej dosłownie!
Wanpirzyca zmieniła się w nietoperza i wyleciała oknem.
- Kto jeszcze zamierza nieoczekiwanie spierdzielić mi oknem, czy mogę je zamknąć? - zapytał Rafi z westchnieniem.
Shani pocałowała go w policzek.
- Sorki chłopaki, mam dyżur od dziesiątej w dziecięcym wydziale. Ja jednak wyjdę drzwiami. - jak powiedziała, tak zrobiła, zostawiając ich samych.
- No to będzie mokre i kij. - zaśmiał się Sully, po czym zaczął się ubierać w progu łazienki, nucąc jakąś melodię.
-No może..-westchnął znowu siadając na łóżko. Wpatruje się w Sullyego. Zamruczał coś pod nosem.
Właścicielka
- Co? Nie domyłem się? - zapytał Sully zaciekawiony.
Po ubraniu się zaniósł ręcznik do łazienki i przeciągnął się.
- Idziemy coś zjeść?
-Taa.. Chetnie coś przekąszę..-mruknął cicho wstawiając i przeciągając się.
Właścicielka
Sully od razu wyszedł z pokoju, pogwizdując sobie najspokojniej. Za oknem słychać było jaskółki i przechodzących ludzi.
Szatyn wyszedł za nim równie spokojnie. Zamknął drzwi na kluczyk i podążył za Sullym. Wpatrywał się w jego plecy i o mało co się nie przewrócił.
Właścicielka
//plecofil
Gdy wrócili do recepcji, elf spał z książką na twarzy. Z dworu wchodziło lekkie światło, poprawiające widoczność w pomieszczeniu.
Shin poklepał lekko elfa i położył kluczyk.
-Oddajemy..-uśmiechnął się lekko patrząc na słoneczne światło.
- Cóż - powiedział Lawrence kończąc śniadanie - widzę że tylko ja się tej nocy nudziłem...
Właścicielka
- Okeeeej,,, teraz idźcie wy tam, kto tam. - ziewnął, po czym dalej sobie spał.
- Chodźmy jeść, niech sobie wypoczywa.
- A mamy ci ogarnąć jakieś tego typu atrakcje? - zapytał rezolutnie Deus. - Dla mnie to kwestia ruszenia dupy na dwór...
- Mnie do tego nie mieszać, mam książki do układania.
- Zawsze je masz, Rafi.
- Nah, może kiedy indziej. Mamy przecież świra do złapania, a każdy wie że dupczenie przed taką robotą przynosi pecha.
Powiedział odkładając naczynia do zlewu.
- Już w straożytności o tym wiedzieli.
Shin zaśmiał się cicho.
-Ale się przemęczył tym czytaniem książki..-mruknął cicho.
Właścicielka
- Tak? Ciekawe... To by tłumaczyło, czemu Jeff tak często ma pecha. - zaśmiał się Deus. - To tak od razu wyjeżdżamy?
- Elfy mają skłonność do czytania książek do samego końca, niezależnie od swojego zmęczenia. - wzruszył ramionami Sully, wychodząc z budynku.
- A co, masz plany na wieczór? - Rzekł myjąc ręce w zlewie. - Jak chcesz to możemy jeszcze zostać.
Szatyn idzie za chłopakiem.
-Do końca? Boże.. Ciekawe ile książek jeden elf mógłby przeczytać w tydzień..-mruknął zamyślony.
Właścicielka
- Plany na wieczór zrobię sobie w Milanie. Tam też są dziewczyny, nie? - zaśmiał się. - Rafi, nie masz jakiejś przesyłki do Milanu?
- Tak, nie mam. Nie umiesz jechać pustym wozem?
- Bezsennik potrafi osiemnaście, ale ma dużo obowiązków i czyta dwie-trzy.
Szybko znajduje knajpkę z której pachnie omletami.