Konto usunięte
- hehe Sorry ale raczej nie, będę szczery ty się zestarzałeś jak wino widocznie, ja jak mleko, jeśli chcesz to idź , podrywaj do woli, ja co najwyżej postaram się żeby żadna burda się z tego nie zrobiła
- Nie przesadzaj, widziałem wielu brzydszych od ciebie którzy prawie bez problemu podrywali dziewczyny w barach. To jak?
Konto usunięte
- Wolę raczej nie pakować się w kłopoty, poza tym nie jestem pewien czy mój mały Jonshon jeszcze sobie radzi po ilości fajek które wypaliłem
- Palenie zabija. - Zaśmiał się głośno. - Czekaj...masz fajki?
Konto usunięte
- Oczywiście że ma, ognia ?
- Nie dzięki, zachowam go sobie na specjalną okazje. -
Konto usunięte
- Rozumiem
Zwrócił się w stronę barmanki
- Po proszę następną kolejkę
- Dobry pomysł. - Dopił alkohol i zaczekał na dolewkę.
Właścicielka
Barmanka dolała im bez słowa, pp czym na chwilę wyszła z baru.
- No, no to za Świat! - Wzniósł toast.
Konto usunięte
- Za nasz ukochany,brudny,szary świat
Wznosi swoją szklankę do toastu
Po wniesieniu toastu rozejrzał się po barze.
Właścicielka
Barmanka po jakiejś chwili wróciła na miejsce, a do baru wszedł Rafael. Był sam i miał... strzałę we włosach.
- Kłopoty sercowe? - zarzuciła barmanka.
- Pewnie, z tym, że nie moje. - westchnął, siadając przy barze. - Shani siedzi od kilku godzin ze swoją fochniętą kuzynką na strzelnicy i cały czas strzelają. Dobrze choć, że z łuku.
- Jest aż tak źle? - zapytał ze smutkiem.
Właścicielka
- Koalicja antymęska. - wzruszył ramionami Rafael, spoglądając na Lawrenca. - Shani za jakiś czas przejdzie, a co z Zellą... to już zależy od ciebie.
- Co mam zrobić? Kłamać jej w żywe oczy a potem tak po prostu ją porzucić!? Nie jestem święty, ale to wykracza poza granice sku#wysyństwa.
Właścicielka
- Echh... nieważne. - westchnął Rafael i spojrzał tylko na barmankę, a ta bez komentarza nadała mu whisky.
On sam nieco posmutniał i napił się swojego burbona.
Właścicielka
- Nie spodziewałem się po tobie, że uderzysz do elfki. Ostrzegłbym Cię. Lawrence, to nie Wiedźmin, trudno z takimi przespać się bez konsekwencji. - westchnął bibliotekarz.
- Deus mnie namówił. Niech go szlak. - Warknął.
Właścicielka
- Czasem miewa przebłyski geniuszu, no ale czasem. Jak widzę, nie ma go z tobą, więc nim mu to wyperswadujesz, minie trochę czasu.
- Może spotkam Kizukę i ona mu wyperswaduje w moim skromnym imieniu. - Powiedział chłodno.
Konto usunięte
W czasie kiedy Rafael i Lawrence gadali to Thomas sobie spokojnie pił ze swojej szklanki
- Heh życie .....
Dopija swoje whisky
Właścicielka
- Cóż, powodzenia. - rzucił Rafi.
Dopił szklankę, posunął po kontuarze swoją kartę w stronę Thomasa, po czym wyszedł.
Konto usunięte
Chwycił kartę i ją wsadził do kieszeni
- Nie wiem co robić! - Powiedział kładąc głowę na stole.
Konto usunięte
- Chciałbym ci pomóc ale sam ku*wa nie znam się na tych sprawach
Westchnął znudzony. - Może po prostu pojadę dalej...
Konto usunięte
- Gdzie dokładnie zamierzasz jechać ?
- A bo ja wiem. Na pewno tam gdzie mnie jeszcze nie było. Może do królestwa Trefla...
Konto usunięte
- Rozumiem, masz jakiś pomysł gdzie ja powinienem się udać ?
- Polecam Colder. Piękne miejsce tylko ludzie niezbyt.
Konto usunięte
-Hmm czyli jak w świecie co ?
- Dokładnie. - Zaśmiał się cicho.
Konto usunięte
- A tak ogólnie co myślisz o krainie Lawrence
Właścicielka
//Pchnęłabym fabułę do przodu, ale wpierw odpowiedz na pytanie :q
- Piękne miejsce, naprawdę. Dawno nie spotkałem się z miejscem gdzie nie musisz nikomu grozić, manipulować, ani nawet krzyczeć by coś dostać.
//Nie zauważyłem, przepraszam :/
Konto usunięte
- Ja to trochę widzę inaczej ale ok
Właścicielka
- Tak przepraszam, że przerywam dyskusję, ale jak się nie możecie zdecydować, dokąd jechać, to polecam zabrać się barką do Ervell. Jest tam jarmark, czyli jedna z niewielu okazji, by dotrzeć do ważniejszych elfów w Lesie, przynajmniej do tych z talii.
- Brzmi jak plan. - Odpowiedział po czym wstał. - No cóż, miło było. Do następnego razu detektywie. - Wyciągnął ku niemu dłoń.
Po tych słowach wyszedł z baru i udał się w stronę rzeki gdzie powinna być barka.
Właścicielka
Rzeczywiście, była tam szykująca się do odbicia od brzegu barka. Kapitan nawoływał do lepszego wiązania ładunków. Po dłuższej chwili zauważył Lawrenca.
- A waćpan co? Zabrać się chce?
Konto usunięte
- Po proszę następną kolejkę
Właścicielka
Barmanka westchnęła cicho i nalała mu.
- Masz gdzie trafić jak już się spijesz? - zapytała prosto z mostu.
Konto usunięte
- Po tym wychodzę, znajdę wóz do Colder a później się zobaczy
Wypija Whisky
- Mogę zapalić ?
- Ano bym się zabrał. Znajdzie się jakie miejsce? - Odpowiedział naśladując mowę kapitana.
Właścicielka
- Jak mi dmuchniesz w twarz albo rzucisz niedopałek na podłogę, to ci łupnę. Poza tym droga wolna.
Właścicielka
- Na rzyci się uczaplić można, miejsce się znajdzie. - uśmiechnął się kapitan, ukazując niepełne uzębienie.
- No i dobrze! - Powiedział radośnie, wchodząc na pokład.