- Pewnie dlatego wolę psy.
Powiedział po czym rozejrzał się za swoim rozmówcom.
-Bez urazy Rudzielcu.
Właścicielka
- Twoja sprawa, Lawrence. Ja i tak swoje zrobiłem. - mruknął na to kot, po czym wbiegł do jakiejś piwnicy.
Lawrence został sam z innymi, raczej zwykłymi kotami.
Degant
Nikt mu nie odpowiedział, w pomieszczeniu było całkiem cicho. Miejsce wyglądało na opuszczone. Paierosy były w kieszeni.
Co się ku#wa stało?
Nieco skołowany, postanowił wrócić do baru.
Konto usunięte
- Przynajmniej to jakaś dobra wiadomość
Wyciągnął paczkę i później papierosa z niej , wtedy zaczął szukać zapalniczki po kieszeniach i kiedy ją znajdzie to zapali , w tym samym czasie ruszył w stronę wyjścia jeśli było jakieś
Pogłaskała delikatnie kota po grzbiecie, znów przyzwyczajając skórę do powierzchni innej, niż jej się zdaje. -Jakiś ty piękny... Zabrałabym cię ze sobą, gdybym tylko wiedziała, gdzie jestem...- to mówiąc znów rozejrzała się wokół, po chwili dopiero wracając wzrokiem do kota.
W pierwszej chwili zaskoczyło ją to, że dziewczyna zna jej przezwisko. Zaczęła się zastanawiać czy aby na pewno nigdy jej nie widziała... Aż po chwili uświadomiła sobie, że to przecież tylko sen! Przecież w śnie zdarzają się często niezwykłe rzeczy... Czyż nie?
Właścicielka
Gulasz
W barze kręciło się odrobinę więcej ludzi niż wcześniej, ale nadal było pustawo. Ian siłował się na rękę z jakimś pijakiem.
Degant
Wyjście było całkiem normalne i otwarte. Zapalniczkę szybko odnalazł.
Ero-chan
W końcu dojrzała w oddali mężczyznę z szarawymi włosami, pogwizdującego znaną sobie melodię.
Właścicielka
Grabarz-chan
- Kapturku, powodzenia. - zamruczała po czym zniknęła za alejką.
Sen się skończył, a Jezz obudziła się wczesnym rankiem, jednak dość wyspana.
Konto usunięte
Wyszedł z pomieszczenia przy okazji sprawdzając czy ma swój pistolet,portfel i najważniejsze swoją piersiówkę z Whisky
Jej uśmiech nieco osłabł, gdyż w tej chwili teoretycznie powinna opuścić kota i porozmawiać z owym mężczyzną, aby dowiedzieć się, gdzie się znalazła. Teoretycznie, oczywiście. -No dobrze, chodź!- spróbowała wziąć kota na ręce, mając nadzieję, że ten nie spłoszy się i nie ucieknie.
Niech se poużywa.
Usiadł poraz kolejny przy barze.
-Um...- przetarła lekko oczy, aby się porządnie rozbudzić i podniosła się do pozycji siedzącej. "Jakiś dziwny ten sen..." pomyślała, poprawiając swój czerwony szaliczek i siadając na brzegu łóżka. Wyjrzała przez okno, a stwierdziwszy, że jest jeszcze wczesny ranek, zaczęła się rozglądać po pokoju w poszukiwaniu lustra, aby mogła się przejrzeć i ewentualnie poprawić fryzurę, ubranie...
Właścicielka
Degant
Wszystko było na swoim miejscu. Wyszedł jak się okazało na ulicę, dziwnie pustą, na dodatek kompletnie inną od tej, na jakiej był wcześniej, a poza tym nieznaną Thomasowi.
Gulasz
Koniec końców, Ian wygrał, po czym wstał z miejsca i rozejrzał się, zapewne za Lawrencem.
Ero-chan
Kot dał się wziąć na ręce, a mężczyzna spojrzał nagle w jej stronę i się zatrzymał.
Grabarz-chan
Było spore lustro, odbijające teraz promienie słoneczne. Wyglądało pięknie z wyrzeźbionym motywem kwiatowym na ramie.
Konto usunięte
- Huh wygląda na to że nie jestem już w Kansas
Zaczyna iść przed siebie ,ręce w kieszeniach, rozgląda się dookoła chcąc zdobyć tyle informacji ile może z obserwacji otoczenia
Spojrzał na Iana i podniósł ręke by pokazć mu gdzie jest.
Właścicielka
Degant
Okolica wyglądała na niewielkie miasteczko ze starą zabudową, na dodatek podejrzanie opuszczone.
Gulasz
Ian podszedł do niego.
- To jak, zbieramy się?
- Z chęcią. Do zobaczenia Daria.
Powiedział do barmanki, po czym wstał od baru i udał się do wyjścia.
Konto usunięte
- Hm a ja myślałem że moje konto bankowe świeci pustkami
Idzie dalej i się rozgląda za barem czy czymś takim
Właścicielka
Gulasz
Ian skierował się również do wyjścia, po czym poprowadził Lawrenca w stronę niedaleko stojącej jak się okazało, dorożki.
Degant
Niedaleko rzeczywiście znajdował się bar, z którego właśnie wychodziło kilka osób.
Ninja
Jack obudził się w wannie, ale w kompletnie nieznanym sobie domu. W pomieszczeniu było ciemno, ale słyszał kroki za sąsiednią ścianą.
Wstał po czym przetarł twarz i spojrzał na żyły na rękach.
Właścicielka
Ninja
Rany wyglądały na mocno zabliźnione, żadna z nich nie bolała, bolały go za to szyja z głową. Czuł natłok dziwnych wspomnień i uczucie, jakby długi czas spadał.
Narzucił kaptur na głowę po czym spróbował wyjść z pokoju.
Rozejrzał się po okolicy po czym wsiadł do Ianowskiej dorożki.
- Dawno tym nie podrózowałem.
Właścicielka
Drzwi były otwarte na oścież, a za nimi był spory pokój, mocno zakurzony i wyglądający na od dawna opuszczony.
Przeszukuje go dokładnie, stara się być cicho.
Właścicielka
Deski pokoju skrzypią, poza meblami nie ma tam za wiele rzeczy. Dostrzec można także drzwi, spod których widać jaśniejsze światło.
Próbuje je otworzyć, jeśli to się nie udaje to próbuje je wywarzyć.
Właścicielka
Otworzyły się ze skrzypem, a prowadziły do niewielkiego parku, obrośniętego tu i ówdzie bluszczem. Nie było tam prawie nikogo, poza psem siedzącym w cieniu jednego z drzew.
Podchodzi do psa na tyle aby ten nie czuł się zagrożony i kuca przed nim.
Właścicielka
//Sorry
Gulasz
- Ano, być może. To u was pewnie niemodne, co?
Ian wskoczył na (kozła? chyba tak się to nazywało) i pogonił konia.
Ninja
Pies spogląda zaciekawiony na Jacka, przekrzywiając głowę.
Konto usunięte
Przyspieszył kroku,może czegoś się dowie w tym barze, a nawet jeśli nie,to przynajmniej się czegoś napije
Pokłonił się przed psem i wydał z siebie szczek znaczący przyjaźń.
- Nie tyle niemodne, co nie praktyczne. Mamy szybsze środki transportu.
Ułożył się nieco wygodniej.
//Wiem że po angielsku to Shotgun, ale tego się chyba nie tłumaczy dosłownie.
Właścicielka
// kozioł <<siedzenie dla woźnicy w pojeździe konnym>> tsa, pwn pomaga
Dorożka ruszyła dosyć szybko, co można było zobaczyć przez okno z dziurą w szybie, łudząco podobną do dziury po kuli.
Ninja
Pies odwzajemnił szczeknięcie, po czym sapnął i wywalił język.
Degant
W barze kręciło się tylko kilku pijaczków, a barmanka czyściła kieliszki.
Siada obok niego i głaszcze go.
Czyli jest broń palna. Dobrze wiedzieć...
- Ile trwa podróż do Kotrii?
Zapytał woźnice.
Z kotem na rękach zwróciła się w stronę mężczyzny i ruszyła w jego kierunku. Odległość wydawała jej się niemiłosiernie długa, choć może to tylko objaw jej choroby, która również odległości zniekształcała. Kiedy do niego w końcu podeszła uśmiechnęła się przyjaźnie i skinęła lekko głową w geście przywitania. -Dzień dobry. Czy mógłby mi pan proszę powiedzieć, gdzie się znalazłam? Obudziłam się na ulicy, mimo, iż nie pamiętam, abym wychodziła z domu, a że nie poznaję tej okolicy postanowiłam się dopytać...- rzekła najuprzejmiej jak mogła, jednocześnie delikatnie głaszcząc kota.
Konto usunięte
Podszedł do baru i przy nim usiadł
- Whisky
Właścicielka
Ninja
Pies widocznie się ucieszył. Nikt im nie przeszkadzał.
Gulasz
- Dwie trzy godziny, w końcu to jest ładny kawałek stąd
[b]Ero-chan]/b]
- O, Nobu, widzę, że znalazłeś sobie towarzyszkę. - zwrócił się do kota. - A ty, panienko, nie wiem jak na to zareagujesz, ale jesteś w innym świecie i to nie jest żaden głupi sen.
Nadal głaszcze psa.
- Wiesz gdzie jestem psie?
- Dobra. Jestem stary i słabo dziś spałem, więc jeśli pozwolisz, spróbuje się zdrzemnąć.
Nie czekając na odpowiedź, ułożył się do snu.
Właścicielka
Degant
Barmanka bez słowa nalała podała mu szklankę i butelkę, po czym wróciła do czyszczenia jakiegoś koślawo sklejonego kieliszka.
Ninja
// jak sobie wyobrażasz jego odpowiedź?
Gulasz
Sen naszedł go szybko. Poczuł znów uczucie spadania i o dziwo był w jakimś dziwnym pokoju, z oknem wychodzącym na brzeg morza. Oprócz niego był tam chłopak o burzy rudych włosów i dziewczyna z ciemnymi włosami i fioletowymi oczami.
- Hah, jak to było być takim wygłaskanym? - zapytała chłopaka fioletowooka.
- Fajnie. Nawet dałem mu swoją kartę. Ale do cholery jasnej, więcej nie zmieniaj mnie w kota, Kizuka.
-Innym... Świecie?- zdziwiła się. Chwila, w której zastanawiała się czy to w ogóle możliwe dla każdego innego trwała ledwie sekundę, ale jej dłużyła się niczym godziny. I to wcale nie był sen..? Uśmiechnęła się w końcu. -Na dobrze, skoro nie ma innego wytłumaczenia... Mogę i w to uwierzyć!- wzruszyła ramionami. Cóż, nie bez przyczyny zawsze mówiono na nią Strange. Nikt szybciej niż ona nie adaptował się do zdarzeń dziwnych, bądź po prostu teoretycznie niemożliwych. Znów delikatnie pogłaskała kota i uśmiechnęła się. -A więc nazywa się Nobu, tak? Ma jakiegoś właściciela?- zapytała, nie patrząc już nawet na mężczyznę, a skupiając się na kocie. Ach, jak ona uwielbiała te stworzenia!
Czuł się jak na jakiejś chorej fazie, ale wiedział że musi do tego przywyknąć.
- Co tu się dzieje?
Powiedział nieco zaspanym tonem.
//No, normalnie. Odpowiada przyzwoicie.//
Właścicielka
- Chodzi swymi drogami. Właścicielka daje mu wolną łapę, o ile można tak powiedzieć. Cieszę się, że nie muszę się z panienką kłócić, udowadniając, że to prawdziwe miejsce. Muszę także rzec, że gdybyś miała ochotę się wydostać i wrócić do domu, to jest na to szansa, choć nieco trudna.
-Sama nie wiem. Zależy od tego, w jakim stopniu ten świat przypadnie mi do gustu, bądź wręcz przeciwnie. W moim nie pozostał już nikt, na kogo mogłabym liczyć...- przeniosła wzrok na mężczyznę. -To jaki jest ten sposób, aby wrócić..?- zapytała, przekrzywiając lekko głowę.
Właścicielka
Zmęczenie było jakby przytłumione, w końcu rozpoznał, że to tylko sen.
- Co jak co, ale do Krainy dawno nie trafił złodziej. Ciekawe, czy w Świecie wierzą w jego klątwę.
- Wątpię, Sho. Po prostu jest więcej rzeczy, które opłaca się zabrać. Życzysz mu powodzenia?
- Nawet, nawet. Ale niech śpi.
Sen się urwał jak skończona taśma filmu, a Lawrence znów spał. Obudził go dopiero podskok na jakimś kamieniu. Czuł się jednak o wiele bardziej wyspany.
//Jakimś cudem pominiemy przejazd przez Nizinę Devon, kontynuujesz w Kotrii jak napiszę
Ninja
Pies nie odpowiedział. Zawiał mocny wiatr, rozrzucający pobliskie liście.