Właścicielka
- Na piechotę na upartego dojdziesz do Donii, ale będziesz tam późnym wieczorem. - wskazał na mapie miejscowość. - Na szczęście tam są ludzie dobrzy i jeśli zaśniesz w bramie, to cię zabiorą do porządnego pokoju.
Konto usunięte
-Spokojnie dam radę. Która godzina?
Właścicielka
- Koło dziesiątej rano. - odparł. - Jesteś tego pewna?
Konto usunięte
-Tak, na statku nie wytrzymałabym minuty.
Schowała mapę i wstała.
Właścicielka
- Wobec tego miłej podróży i powodzenia życzę. Bywaj, Senio.
Konto usunięte
-Bywaj...
Gdy już wychodziła z szyderczym uśmiechem dodała.
-...Williamie.
Skierowała się w stronę kolejnego miasta według mapy.
Właścicielka
Mężczyzna zaśmiał się, przeczesując dłonią włosy.
- I niech karty będą z tobą. - westchnął, choć tego pewnie nie usłyszała.
Idąc tak marszem przez miasto mijała ludzi i wozy, a także koty. Tu i tam ktoś wołał, że jedzie do pobliskiego miasta.
Konto usunięte
Podeszła do najbliższego.
-Weźmie Pan pasażera na gapę?
Właścicielka
- Nie wyglądasz mi na gapę, a zbieraczy Kart często zabieram ze sobą. Wsiadaj na wóz albo koło mnie na kozła, pojedziemy sobie do Donii. A, zapomniałbym, jestem Alvarez. Zapraszam. - chłopak o hiszpańskim typie urody uśmiechnął się do dziewczyny.
Konto usunięte
Usiadła na wozie rozglądając się z czym będzie jechała.
-Dziękuje, mów mi Senia.
Właścicielka
W wozie był wielki pluszowy waran.
- No, to taki prezent dla siostry wożę.
Konto usunięte
-Opowiesz mi o niej?
Zabrzmiała jak mała dziewczynka z szerokim uśmiechem na twarzy.
Właścicielka
- Ma bzika na punkcie gadów, gdyby spotkała krokodyla na żywo, zaczęłaby się do niego tulić. Ma 13 lat i ma na imię Carmen. - uśmiechnął się Alvarez, po czym popędził konie i wóz ruszył.
Konto usunięte
-Młoda. Jak ja bym chciała mieć 13 lat..
Rozmarzyła się patrząc w niebo.
Właścicielka
- To pomyśl, że tyle masz. Co ci szkodzi?
Konto usunięte
-Prawda jest inna, okrutna, ale rzeczywista.
Właścicielka
- Ojoj, señorita, nie powinnaś się tak zadręczać. Rzeczywistość? W Krainie Czarów? To się przeczy, a ty jesteś za piękna, by się smucić.
Konto usunięte
-Nie smucę się, to bardziej tęsknota za głupim bawieniem się z innymi dzieciakami.
Właścicielka
- Każdy za tym tęskni, Senio. Człowiek wie co dobre, jak to straci, to wie i dziecko i mędrzec.
Tymczasem wspólnie opuścili Begin i minęli obdrapany znak z napisem "Donia".
//zmiana tematu
Również westchnęła. -To może przejdziemy się gdzieś na dwór, na spacer? Wtedy może czas jakoś tak szybciej zleci...- powiedziała, choć sama nie do końca do tego przekonana.
Właścicielka
- Świetny pomysł. Czas szybko minie, może obejrzymy brzeg morza? O tej porze roku wygląda naprawdę uroczo. - zaproponował Lovino.
Skinęła głową. -Bardzo chętnie...- powiedziała o wiele entuzjastyczniej niż przed chwilą, uśmiechając się przy tym lekko. Uwielbiała piękno, więc trochę pięknych widoków nie zaszkodzi.
//A przyczyna nieobecności naszej pani Grabarz z sąsiedztwa? Kilka dni zwłoki w nauce.
*Odgłos wydawany przez świerszcze* No dobra, może nie śmieszny suchar.
Tak naprawdę to byłam na wyjeździe letnim.
Właścicielka
Lovino spokojnym krokiem doprowadził nad sam brzeg dziewczynę. Morze spokojnie szumiało, a fale lały się na brzeg. Tu i tam przelatywały mewy, a słońce przyjemnie świeciło. Gdzieś przy jednym kamieniu dostrzec mogli spiącą dziewczynę.
Death-chan
Amanda obudziła się na plaży. Kompletnie nie poznawała tego miejsca. W głowie słyszała szum, jednal tym razem nie nadmorski. Pamiętała dziwne obrazy, głośny koncert osób których nie znała i kogoś, kto przymilnym głosem wołał jej imię.
Dziewczyna podniosła się ostrożnie i przeczesała włosy dłonią.
-G..gdzie ja j..jestem...-zaczęła rozglądać się dookoła w poszukiwaniu źródła wołania jej imienia. Nie mogła sobie przypomnieć jak się tutaj znalazła. N..nie znam tego miejsca..
Właścicielka
Zawołania zamilkły. Mewy przelatywały jej nad głową, a niedaleko siebie zobaczyła dwójkę rozmawiających dzieciaków, niewiele młodszych od niej.
Amanda spojrzała na nich. Koniec końców podeszła do nich i lekko czerwona na twarzy mruknęła coś pod nosem.
-P..przepraszam.. G..gdzie ja j..jestem?-odgarnęła kosmyk włosów.
//Zgaduję, że w tym momencie nasze gry się łączą, co nie..?
Spojrzała na dziewczynę z lekką konsternacją, jednak po chwili uświadomiła sobie, że widocznie ta dziewczyna również trafiła do tego świata dopiero niedawno i widocznie nie jest stąd. Uśmiechnęła się lekko. -Jesteś z nie tego świata, mam rację? No wiesz, mieszkałaś wcześniej tam gdzie miejsca takie jak Rosja, Chiny i Wielka Brytania?- zapytała, aby się upewnić, po czym zerknęła na chłopaka, w nadziei, że ten również się odezwie.
-T..tak.. -Amanda podniosła głowę i spojrzała na dziewczynę. -C..co to z..za miejsce? -rzekła po chwili zerkając ukradkiem na chłopaka. Potem zamikła czekając na odpowiedź, najwidoczniej bała się tego miejsca.
Właścicielka
- To Czarna Kraina Czarów, a ty trafiłaś tu przypadkiem, pewnie się zgubiłaś w jakimś opuszczonym domu, prawda? Moja ko... koleżanka, Kapturek, też trafiła tu niedawno i pomagam jej poznać Krainę. Ja jestem Lovino, a ty jak się nazywasz?
-J..ja jestem Amanda Ellis.. -skłoniła lekko głowę mówiąc już troszkę śmielej. -Mi..miło mi.. Masz r..rację.. Pamiętam jak w..wchodziłam do jakiegoś d..domu.. -mruknęła podnosząc głowę. -S..skąd o tym w..wiesz..?
-Ja też się tutaj tak znalazłam...- powiedziała, nagle znów odzyskując pewność siebie, której brak kazał jej przez ten czas wcześniejszy milczeć. -W sensie, że weszłam do opuszczonego domu, czy raczej chatki w lesie, kiedy wracałam do domu babci pośrodku lasu...- dodała w zamyśleniu.
Dziewczyna chwyciła swój szalik i zaczęła go miętosić w rękach.
-Ja m..miałam podobnie.. Tylko, że j..ja chciałam uciec..-odwróciła wzrok pełen bólu. Nie lubi wspominać swojej przeszłości, zawsze ją to rani.
Widząc ból w oczach dziewczyny zrobiła współczującą minę. -Nie chcesz to nie mów, jeśli to dla ciebie trudne...- powiedziała, a po chwili dodała -Chcesz w ogóle wracać do tamtego świata?-
-N..nie jestem p..pewna.. -westchnęła wzruszając ramionami. -W s..sumie to nikogo j..już tam nie m..mam.. Nie m..mam po co w..wracać..-sprostowała bawiąc się koniuszkiem szalika.
Właścicielka
Lovuno próbował coś powiedzieć, ale najwyraźniej sam nie wiedział co.
- Dużo osób ma problemy takie jak my. Jeśli się postaracie, to znajdziecie tu szczęście. - wydusił w końcu.
Amanda uśmiechnęła się lekko.
-M..mam taką nadzieję.. Chciałabym z..zacząć wszystko od n..nowa..-westchnęła. Po chwili kichnęła cicho i mruknęła coś pod nosem z rumieńcem na twarzy.
-Szczęście..?- rzuciła gdzieś w przestrzeń, zawieszając wzrok gdzieś na morskiej linii horyzontu. To pojęcie nie było jej zbyt dobre znane, tak szczerze powiedziawszy. Zawsze jej czegoś brakowało i nigdy nie była w pełni zadowolona ze swojego życia...
Właścicielka
- No w-wiecie, takie szczęście, miejsce dla siebie czy spełnienie takiego marzenia, z którym się nie afiszujesz i tak dalej... - Lovi znów dostał lekkiego tiku i podenerwowania.
Blondwłosa skinęła lekko głową patrząc w ziemię.
-Ta Kraina jest s..spokojniejsza? Na Świecie c..chyba nie ma miejsca w, k..którym można być szczęśliwym..-rzekła i usiadła na piasku. W tym momencie właśnie poczuła, że nie ma co ze sobą zrobić.
Właścicielka
- Nie cała, ale jest mnóstwo przyjemnych miejsc, idealnie pasujących na szczęśliwe zakończenie bajki każdej z was. - westchnął Lovi, zbierając się w nerwach na zachęcający ton.
-R..rozumiem.. -Amanda zmusiła się na przyjazny uśmiech. Widać jak się denerwuje.. Ale dlaczego..? Wolała nie wnikać. -A c..co trzeba zrobić, b..by wydostać się z tej K..Krainy..?
Akurat. Nie każda bajka ma swoje szczęśliwe zakończenie... pomyślała, jednak wymusiła na sobie lekki uśmiech. -Pewnie masz racje. Zresztą, skoro tam jesteśmy już niemalże na sto procent pewne, że nie uda nam się osiągnąć tego szczęścia, a przynajmniej takie są moje odczucia, tutaj jest o wiele więcej procent szans na sukces, kiedy to już jedyna opcja...- powiedziała pogodnie, choć sama nie wierzyła w to co mówi. To były puste słowa. W tej bajce Czerwony Kapturek zgubił się w lesie, nie dotarł do babci i tylko czeka, aż pożre go jakiś wilk...
Właścicielka
- J-ja to się chyba nie nadaję do takich rozmów... Życzę każdemu szczęśliwego zakończenia, ale sam żadnego nie mam. - mruknął smutno, ale już bez nerwów Lovi. - Poza tym cały czas mi się zdaje, że ktoś tylko udaje, że będzie dobrze. Nie nadaje się na przewodnika...
-P..Przecież kiedyś i ty będziesz s..szczęśliwy..-Amanda uśmiechnęła się delikatnie spoglądając na chłopaka.-K..każdy powinien m..mieć szczęśliwe zakończenie..
-Powinien. Ale życie nie zawsze jest sprawiedliwe...- mruknęła cicho pod nosem, po czym się jednak uśmiechnęła. -Nie rozmawiajmy jednak o tym, to raczej niezbyt przyjemny temat...- powiedziała pogodnie, zamyślając się lekko. -Zdaje się, że pytałaś jak można skąd wrócić?- zerknęła na dziewczynę.
-Tak, tak.. skinęła głową. -Chciałabym tylko się tego dowiedzieć.. Raczej n..nie mam ochoty wracać.. -westchnęła rozmyślając nad tym czy śmierć jej ojca była prawdziwa. Może tylko się jej wydawało i on żyje? Może martwi się o nią?
Właścicielka
- A, rzeczywiście o to pytałaś. Może to być trochę skomplikowane, ale aby się stąd wydostać należy zebrać całą Talię Krainy Czarów od wielu osób mieszkających w Krainie. To może być niezła przygoda. - westchnął Lovi.
-C..cała Talia..? Dużo jest tych kart.. -poprawiła swój szalik. -To raczej wolę tutaj zostać i p..poszukać tutaj szczęścia.. -wstała z ziemi i uśmiechnęła się lekko. -Chciałabym zobaczyć c..całą tą Krainę Czarów..