Właścicielka
- W sumie to sama nie mam pojęcia, mówię szczerze. Hmm,weź kakałko, bo ci wystygnie.
Właścicielka
Clark spędził razem z Anniką arcyprzyjemną noc pełną wrażeń, skąpaną w namiętnym tańcu. Rano on obudził się wtulony w nią. Wciąż byli rozgrzani i nadzy.
Skinął głową i wziął do ręki ciepły napój. Patrzył przez chwilę do środka kubka. Przyłożył go do ust i zaczął pić kakao. Było cudowne. Westchnął błogo odstawiając do połowy pusty kubek.
-Czyli jeżeli będę chciał... Mogę zostać tu na dłużej i nikt nie zauważy mojej nieobecności? Są j-jakieś minusy? -mruknął zamyślony.
Właścicielka
- Znajomy, któremu wracanie nie szło, mówił, że minusem jest to, że tracisz poczucie rzeczywistości, gdy naprawdę długo tu siedzisz. Ale on to kilkanaście lat tu jest.
-Kilkanaście lat... -powtórzył cicho. -Długo ale... Jezeli kiedyś wróci to będzie starszy czy czas tutaj inaczej działa? -chłopak zaczął stukać palcami po kubku. Szczerze, Suseł to druga osoba, z którą tak łatwo przychodzi mu rozmowa na różne tematy.
Właścicielka
- Cóż, to ma jakąś zależność, ale jaką konkretnie to musiałbyś zapytać kogo innego. - rzuciła Suseł z lekkim wyrzutem. Czyżby wkurzała ją własna niewiedza?
Westchnął cicho dopijając ciepły jeszcze napój.
-To w-wszystko takie skomplikowane... -stwierdził cicho. Tyle rzeczy jeszcze nie wiedział. Wszystko go przytłaczało, czuł się wykończony.
Właścicielka
- Tylko się tak zdaje. - westchnęła dziewczyna. - Na początku każdy tak twierdzi. - dziewczyna zamilkła na dłuższą chwilę, po czym dość głośno ziewnęła.
Uśmiechnął się lekko. -Mam dużo czasu żeby się z wszystkim oswoić... Może jakoś mi się uda... -spojrzał na nią uważnie. Sam powstrzymywał się od ziewnięcia. Nie wypadało, nie chciał się wtrącać. Może znajdzie jakieś wygodne miejsce... Zmrużył oczy myśląc nad czymś usilnie.
Właścicielka
Dziewczyna nie przeszkadzała mu w myśleniu. Po jakimś czasie znów zaczęła ziewać.
- Hm, tu zaczyna się drobny kłopot. W mieszkaniu mam tylko jedno łóżko, a pewnie bie chciałbyś spać z kimś takim jak ja. - mruknęła zamyślona.
-Umm... -mruknął cały czerwony. -J-ja mogę spać na ziemi. Nie będzie mi to przeszkadzało. I tak b-byśmy się nie zmieścili. -W ostatniej chwili przygryzł język. O tym nie pomyślał a później sam nawet ziewnął, zasłaniając usta dłonią.
Właścicielka
- Myślałam o hotelu, ale mniejsza. Mam duże łóżko i raczej się w nim nie rzucam. Na podłodze pewno nie zasnę i na pewno nie dam zasnąć gościowi. - uśmiechnęła się Suseł.
Wzruszył ramionami przybierając obojętny wyraz twarzy.
-J-jak wolisz. Ty jesteś panią domu, ty wybierasz. -stwierdził spokojnie jednak jego głos lekko drżał.
Właścicielka
- No to chodźmy. - uśmiechnęła się dziewczyna promiennie i dopiła swoje kakao. Lekko złapała go za rękę.
-Mhm... -mruknął cicho, niepewnie. Dał sie jej ciągnąć za rękę. Może mu to nie przeszkadzało, może wręcz przeciwnie? Nie można było jednak odczytać jego wyrazu twarzy. Może grymas, może uśmiech...
Właścicielka
Doprowadziła go do swojej sypialni, w kolorze ciepłej czerwieni. Rzeczywiście, jej łóżko było spore, przykryte dużą miękką kołdrą. Suseł przymknęła za nimi drzwi i przytuliła go lekko.
- Kurcze, zapomniałam zapytać Cię o imię. ..
-Umm... -mruknął patrząc na nią zdziwiony. Przytuliła go... Nie wiedział jak się zachować, ale po chwili oprzytomniał, przecież zadała mu pytanie... -Karoku jestem... Możesz m-mówić mi Karu... -mruknął cicho mrużąc oczy.
Właścicielka
- Śliczne masz to imię, Karu~ - rzuciła Suseł. Patrzyła na niego z zainteresowaniem, by w końcu go puścić i ziewnąć.
-D-dziękuję... -spuścił wzrok rumieniąc się. Przetarł policzki po czym przeciągnął się przeczesując przy okazji włosy. Sam ziewnął przeciągle.
Właścicielka
Dziewczyna przetarła powieki i usiadła na łóżku.
- Chodź, może wyśpimy się przed samym rankiem. - uśmiechnęła się zachęcająco.
-D-dobrze.. -westchnął siadając obok niej. Chyba nie wiedział co ze sobą zrobić, bawił się bandażem lewej ręki. -To... D-dobranoc... -mruknął pod nosem.
Właścicielka
Suseł przesunęła się na drugą stronę łóżka i wsunęła po kołdrę. Następnie podniosła pierzynę, lekkim ruchem wsunęła pod nią chłopaka i przykryła go.
- Dobranoc~
-Nadal śpisz kotku?
Zapytał gładząc jej włosy.
-Tak, tak.. Dobranoc... -uśmiechnął się słabo i naciągnął kołdrę. Westchnął cicho czując miękkość pierzyny. Zamknął oczy nasłuchując czy Suseł już śpi.
Właścicielka
- Mhm... - mruknęła cicho, tuląc się do niego.
Suseł spała, a on zasnął krótko po niej. W swym śnie był na długim molo, o które uderzały fale. Morze hałasowało, ale jednak było cicho.
Objął ją rękami jedną rękę kładąc na jej piersiach. Czekał aż wstanie by móc jej przekazać że rusza dalej w ten tajemniczy świat.
Właścicielka
- Zrobić ci kanapki na drogę, Clark? - rzuciła po dłuższej chwili, spoglądając mu w oczy.
-Jak byś mogła...
Odpowiedział po czym namiętnie ją pocałował.
-Obiecuję że kiedyś wrócę.
Właścicielka
- Uważaj bo uwierzę. - zaśmiała się, po czym wstała, z uśmiechem na nowo pokazując swe ponętne ciało. Westchnęła cicho, po czym ruszyła do niewielkiej kuchni, nawet nie myśląc o założeniu ubrań.
Wstał i założył z powrotem swój kostium. Zajęło mu to jakieś 10 może 15 minut. Myślał o tym co powiedział. Chciał kiedyś do niej wrócić.
Właścicielka
Annika wróciła do niego z niewielką torbą na ramię.
- Jak wyruszasz w Krainę, przyda ci się torba, choćby na karty z Talii i te kanapki. Przypomnij, mówiłam o tych kartach, czy nie zdążyłam?
-Raczej nic mi o kartach nie mówiłaś. O co z tym chodzi?
Zapytał zaciekawiony. Lubi grać w karty. Najbardziej w Makaoo.
Właścicielka
- Pięćdziesiąt kilka osób z Krainy tworzy Talię, po której zdobyciu można spełnić swoje jakieś marzenie i na przykład wrócić do Świata. Sama ją zbierałam, ale w pewnym wypadku nieomal zginęłam i je potraciłam. Od tamtego czasu cóż, poddałam się. W tym mieście ma jedną taki jeden właściciel hotelu, mieszka niedaleko.
-Kiedyś o tym pomyślę...
Podszedł do niej wziął torbę, złapał ją za biust i pocałował ją.
-Mam nadzieje że jeszcze kiedyś ich dotknę.
Wyszedł.
Właścicielka
Annika prychnęła, ale nie obraziła się. Był wczesny poranek. Na ulicy kręcił się tylko dość podpity facet z szarymi włosami.
Nie zwracając na niego uwagi ruszył na północ.
Właścicielka
Po paru metrach wpadł na ścianę.
- Kierunki kompasu w takich miejscach bywają zdradliwe. - westchnął szarowłosy. - Nie zbierasz czasem kart?
-Aktualnie nie, ale miałem kiedyś zamiar zacząć.
Odpowiedział.
-Nie posłużą mi do powrotu jak reszcie.
Dodał.
Właścicielka
- Oho, a do czegóż to? Szczerze to najlepiej myśleć o marzeniach później, a karty zbierać od razu.
-Ale ja już mam marzenie! Chcę zostać Bogiem.
Odpowiedział chłodnym poważnym głosem. Nie żartował.
Właścicielka
- A to jeden... ostatni co tak myślał, pożałował tych słów. To raczej nie jest miejsce, gdzieś taka wydumana idea się spełni. Co ty myślisz, że w randomowo innym świecie staniesz się Bogiem bo tobie się tak chce?
-Wiesz w naszych religiach Bóg przybierał postać człowieka, aby nas nawrócić. Skąd wiesz że właśnie nie rozmawiasz z Bogiem?
Zapytał intrygującym głosem.
-Kto ma uszy do słuchania niechaj słucha, gdyż ze słów moich będzie płynęła mądrość Niebiańskich ostępów.
Zawołał rozkładając ręce jak ojciec syna marnotrawnego gdy ten powrócił do niego.
Właścicielka
- Bo gadasz jak potłuczony i przespałeś się z Anniką. - uciął krótko szarowłosy. - Taki z ciebie Bóg, jak ze mnie katolik. Takie pytanie - trafiłeś tu przez zaćpanie czy mi się zdaje?
Valkyr
Celestia obudziła się w trawie pod rozłożystym drzewem. Patrzyła na nią zdziwiona kilkulatka, a dość sporu pies lizał ją po twarzy.
-Sam jestem Ateistą, ale podziwiam Biblię. Nie korzystałem nigdy z używek innych niż wino, więc trafienie tu przez zaćpanie w moim przypadku nie jest możliwe. Dużo wiesz...
Powiedział zamyślony.
-Jestem Clark, a ty jak się zwiesz?
Włożył ręce do kieszeni patrząc na horyzont. Dlaczego ten sen był taki realistyczny... To takie dziwne... A jednak gdzieś w środku czuł, że to nie jest prawdziwe...
Właścicielka
- Zwą mnie Susłem. - westchnął, podnosząc się na nogi. - Gadasz nadal jak naćpany, niezależnie od trzeźwości i wiary.
- Zależy ci na tym, żeby wrócić? - zapytał jakiś głos w przestrzeni.
-Chyba wystarczy to że piszę książki żeby to wyjaśnić.
Odpowiedział.
-Suseł bardziej pasuje do pseudonimu kobiety niż mężczyzny. Po za tym dlaczego akurat Suseł?
Zapytał.
-Umm...? -zaczął się rozglądać zdziwiony. Wtedy właśnie zaczął rozmyślać nad sensem tych słów. Czy na pewno chciał wracać? Tutaj mógłby odciąć się problemów ale z drugiej strony Nai... Co z nim? Westchnął i usiadł na ziemi milcząc.
Właścicielka
- Są pytania, na które nie ma odpowiedzi. - rzucił. - Do kobiety, powiadasz?
Suseł skrzyżował ramiona i ni stąd ni zowąd... stał się kobietą, konkretniej dziewczyną o również szarym kolorze włosów i dość imponującym biuście.
- Ucieczka... niejeden chce tu zostać na zawsze, pragnąc jednak zabrać do siebie kogoś, kogo mu brak. Też tego chcesz?
Właścicielka
Ivy obudziła się w niewielkiej biblioteczce, przykryta książkami. Poranne słońce błyskało jej w oczy.