Konto usunięte
Chłopak kiwnął głową, uśmiechając się do kelnerki. -No więc niech będzie gulasz.- Powiedział miło.
Właścicielka
- Ja to też, Annika. - uśmiechnął się ciepło do kelnerki, a ta szybko poszła w stronę kuchni.
Lewis zdjął płaszcz i przewiesił go przez krzesło.
- Powinienem zacząć się lżej ubierać. No chyba że w najbliższym czasie będzie padać.
Konto usunięte
-Tu także są... Pory roku?- Zapytał. Może Kraina wydała mu się ciekawa. Ale on MUSIAŁ wrócić do domu. Skoro trzeba zebrać wszystkie karty, on je zbierze. Lekko zmarszczyl nos, myśląc nad swoją pracą.
-Właśnie, a co się stanie z moim zawodem?- Zapytał. -Jak szef zauważy nieobecność to mnie wywali...-
Właścicielka
- Z porami roku tu jest bardzo niestabilnie. A jeśli chodzi o czas... Kraina przeczy czasowi Świata. Widzisz tą kelnerkę? Annika trafiła do Krainy w 2013 i zdaje się, że przesiedziała w Krainie trzy lata. Jednak gdy za jakiś czas weźmie się porządnie za zbieranie kart, wróci zaledwie chwilę po tym, jak zniknęła. Tak też będzie z tobą.
Konto usunięte
To nieco uspokoilo Daniela. -Więc wrócę tam jakby niby nigdy nic?- Mruknął pod nosem. -Niezłe. A czy później można wrócić jeszcze do Krainy?-
Właścicielka
- Żaden Joker tego nie dokonał sam, ale są osoby, które podobno wedrują między Krainą a Światem. Niejeden się załamuje że nie może iść w drugi świat, nieważne czy mowa o Świecie czy Krainie. - westchnął Lewis, a Annika przyniosła pachnący zachęcająco gulasz.
Kapelusznik od razu zabrał się za jedzenie.
Konto usunięte
Chłopak także zaczął jeść. Rzeczywiście, gulasz był wyjątkowo smaczny, tak więc Daniel chwilę rozkoszowal się smakiem dania, zadając kolejne pytanie dopiero po chwili.
-Czy posiadacze kart, między innymi ty, są kimś ważnym tutaj?-
Właścicielka
- Ważnymi? Niezbyt. Większość to po prostu bardziej znani mieszkańcy.. Z ważniejszych to takie "niby cztery królowe" jak ja to nazywam, czyli cztery dziewczyny - Kizuka, podobno twórczyni Krainy, jest asem pik, Heart, samozwańcza władczyni ruin upadłego królestwa Kier, jest królową kier, poza tym Sybil, władczyni zamkniętego miasta o tej samej nazwie oraz Król Trefl, która uparcie uważa, że jest królem, a nie królową. Kraina jest wyjątkowo pogmatwana. - westchnął Lewis.
Konto usunięte
Daniel przerwał jedzenie. -Brzmi ciekawie.- Stwierdził.
Właścicielka
- To co konkretnie jeszcze chcesz wiedzieć? - zapytał Lewis, oblizując ze smakiem palce. - Mamy czas, nie? - dorzucił.
Jego gulasz szybko się skończył.
Konto usunięte
Daniel nieco grzebał w jedzeniu, wzruszając ramionami. -Już nie mam pomysłów na kolejne pytania.- Zaśmiał się krótko, biorąc kęs gulaszu.
Właścicielka
- Ciekawe jak ci inni sobie radzą. - mruknął Lewis w zamyśleniu. - W Krainie są tacy, co są tylko o krok od zdobycia całej Talii, ale jako że moją kartę już mają, dawno żadnego nie widziałem. - wsunął ramiona pod głowę i westchnął.
Konto usunięte
Daniel przekrzywił głowę. -Chciałbyś pewnie ich zobaczyć?- Uśmiechnął się lekko. -Trzyma cię coś tutaj?- Zapytał jakby od niechcenia.
Właścicielka
- Konkretnie to nic, a tamtych i tak nie wiem gdzie dokładnie szukać. - westchnął lekko. - Poza tym sam nie lubię jeździć, więc tak się rozglądałem za kimś, kto ma ochotę pojechać...
Konto usunięte
Daniel uniósł brew, po czym uśmiechnął się. -I tak oto pojawiłem się ja.- Chłopak zaśmiał się, kończąc gulasz.
Właścicielka
- Teraz tylko pytanie - w którą stronę? W pobliżu są trzy miasta - elficka Donia, lokalne Vegas Rebel i Seyo, które z deka przypomina Hongkong, przynajmniej ilością ludzi i podobnej do azjatyckiej, kultury.
Konto usunięte
-A gdzie byś polecał jechać?- Chłopak uniósł brwi, opierając głowę na dłoni.
Właścicielka
- Bądź czasem samodzielny, Daniel. Ja pytam ciebie o wybór, koniec końców odwiedzisz każde z tych miast, a pytanie brzmi, które wypadnie pierwsze.
Konto usunięte
Daniel westchnął. -Tylko pytam cię o wskazówkę.- Mruknął, nieco urażony. Był przecież samodzielny. Ale nieco zagubiony. Zdarza się każdemu, prawda?
Podumał chwilę, pomyślał nad sensem swojego życia i w końcu stwierdził:
-Niech będzie Donia.- Nie dość, że brzmiała dość interesująco, to jeszcze były tam elfy. A Daniel zawsze chciał zobaczyć elfy.
Właścicielka
- No przepraszam, ale to ja ciebie pytałem o wskazówkę. - uśmiechnął się Lewis. - No, nie fochaj się tak. - zaśmiał się cicho.
Konto usunięte
-Nie focham się.- Bąknął Daniel, oczywiście się fochając. Nie zaszczycił Kapelusznika ani najmniejszym spojrzeniem, całą swoją uwagę skupiając na kocie.
Właścicielka
- Przypominasz mi mojego kumpla, z tym że on był bardziej... oczotrzepny. Ale też potrafił się fochać o to, że przestawiłem mu szklankę. Idziemy? - zapytał.
Konto usunięte
Po krótkiej chwili namysłu Daniel kiwnął głową, "spakował" kota i wstał. Pomimo wciąż widocznego focha, spojrzał się pytająco na mężczyznę. W jego oczach zawarte było pytanie "Daleko jedziemy?"
Właścicielka
- To zaledwie kilkanaście kilometrów. - westchnął Lewis, po czym ruszył razem z Danielem na dwór, konkretniej w stronę parkingu, gdzie przysypiająca dziewczynka pilnowała konia.
- Idź do domu młoda, odjeżdżam. Cóż, Danielu, nie wiem, czy lubisz wozy, ale nic bardziej nowoczesnego tu nie doświadczysz, przykro mi. - mruknął, wskakując na kozła.
Konto usunięte
Chłopak uniósł brew. -Nigdy nie jechałem... Tym czymś.- Stwierdził, ostrożnie siadając. O tym, że miał być obrażony, chyba zupełnie zapomniał.
Właścicielka
Lewis prychnął, ale jak się okazało, nie było to do Daniela, a do konia. Wóz ruszył, a Lewis skierował go na główną wylotową drogę z Beginu, ku rozdrożu i skręcił w środkową drogę.
Ku przygodzie z kotem bez butów! Zmiana tematu!
Właścicielka
Aleksander obudził się w niemal identycznym zaułku, który głównie różnił się wyglądem budynków i tym, że uliczka była wybrukowana. Zaczynało powoli padać, a chłopakowi kręciło się w głowie.
-Co tu się...
Wymamrotał te słowa pod nosem. Może cofnął się w czasie, albo porwali go kosmici? Takie właśnie abstrakcyjne myśli chodziły mu po głowie. Nie wiedział gdzie jest. Ale czuł tę znajomą bliskość. To samo uczucie które czuł każdej nocy tylko silniejsze. Wyszedł z zaułka i ujrzał miasto.
Właścicielka
//Z deka się gm-ujesz, w mieście nie było tylu świateł, o tej porze widział jedynie dobrze oświetloną jadłodajnie....
Miasto było spokojne, tu i tam biegały dzieciaki i koty. Szumiał wiatr, a w niedalekiej oddali słychać było morze. Nikt mu na pytanie nie odpowiedział, jeszcze.
Spojrzał na najbardziej oświetlony budynek. Pomyślał że może tam znaleźć odpowiedzi na pytania go nurtujące. Podszedł do niego i zatrzymał się przed jego drzwiami. Bał się zapukać. Nawet nie wiedział dlaczego czuł niepokój związany z tym miejscem. Instynkt dawał mu do zrozumienia że jak tam wejdzie to już nie wyjdzie.
Właścicielka
Jako, że stał pod restauracją, kelnerka otworzyła drzwi i dosłownie wciągnęła go do środka.
- Jak zaraz chluśnie, to na chodniku będzie można pływać. - wyjaśniła rzeczowo. - Pewnie nie ogarniasz, co tu robisz, prawda?
Uśmiechnął się do kelnerki, a nie robił tego zbyt często. Ta wydawała mu się ładna. Taka urocza i niewinna.
-Podejrzewam że mi to zaraz wyjaśnisz więc nie będę pytał.
Powiedział to tym samym głosem jakiego używał zawsze. Pustym i bezdźwięcznym.
Właścicielka
- Cóż, może być to trudne do uwierzenia, ale właściwie przypadkiem trafiłeś do Czarnej Krainy Czarów. Nie jest to ten sam Świat, tu rządzą inne zasady i inni ludzie. Nadążasz?
Chwilę się namyślił. To właśnie tego pragnął. Jego marzenia właśnie miały się ziścić. Pierwszy raz w życiu był szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy. -W miarę. Ale mam jedno pytanie. nazwałaś to miejsce Czarną Krainą Czarów. To oznacza że mogę zostać magiem? Albo czarnoksiężnikiem?
Odpowiedzi na te pytania go interesowały, ale nie były mu potrzebne. Nie był zdziwiony, a spełniony.
Właścicielka
- No raczej niezbyt. - Zachichotała kelnerka. - Jesteś chyba pierwszą osobą, która o coś takiego mnie pyta, bo w sumie prawie każdy od razu drze się: "A jak wrócić do domuuu!?"
-Miejsce z którego pochodzę i moje życie jest tak puste i nudne że nawet nie chcę o nim myśleć.
Te słowa są kwintesencją jego życia. Nigdy nie chciał żyć na Ziemi. Zawsze uważał że to nie jego świat. Zawsze szukał innego i w końcu go znalazł. -Więc czy jest jakiś sposób by śmiertelnik taki jak ja zdobył moc?
Właścicielka
- Nie znam się na tym. Podobno jak się zbierze całą Talię Krainy Czarów, to można spełnić swoje marzenie, ale o czarach jako takich nic mi nie wiadomo. Może gdzieś w górach jest jakiś mag, który by cię wziął na lekcje. Ja nie jestem z Krainy, więc kiepsko wiem.
-Więc dlaczego akurat ja? I co robię w tym miejscu?
Zapytał z czystej ciekawości. Potrzebował tego miejsca, ale musi być jakiś powód jego przybycia. Może jest jakimś wybrańcem? Albo jego przodek był tutaj księciem i uciekł na Ziemię. Może zostanie królem? Takie właśnie myśli chodziły mu po głowie.
Właścicielka
- Tylko się nie łudź, że jesteś jakimś dzieckiem przeznaczenia. To czysty przypadek, no.chyba że trafiłeś tu po próbie samobójstwa. - westchnęła Annika. - Chcesz może kawy?
-Obrażasz mnie mówiąc że mógł bym się zabić. Nie pijam kawy, ale możesz mi dać Yerba Mate jeśli chcesz mnie napoić. Wytłumaczysz mi zasady rządzące tym światem? Kto jest największą szychą, a kto jej marionetką? Jak można zdobyć władzę w łatwy sposób. Jak się tutaj pojedynkujecie? Kto może mi zagrozić? Gdzie mam iść by zdobyć broń? Jak zarobić na życie? Czy macie tu jakąś religię? Na jakim poziomie rozwoju cywilizacyjnego jesteście?
To praktycznie wszystkie ważne rzeczy o które chciał zapytać. Nawet jeśli mu się tu podoba to musi wiedzieć jak samemu, bądź z kimś tu przetrwać. Może uda mu się tu zdobyć władzę? Albo poznać jakąś ładną panienkę i się ożenić. Aktualnie jedno z jego marzeń się spełniło. Znaleźć swoje miejsce. Teraz chciał spełnić drugie, możliwość urządzenia go tak jak chce. To jego aktualny cel i nikt go nie powstrzyma.
Właścicielka
Annice mina zżedła, westchnęła zrezygnowana i po prostu sobie poszła, mamrocząc coś o nowobogackich bachorach. Praktycznie już nie wróciła, a stojący w kącie mężczyzna w pelerynie zaśmiał się głośno.
Aleksander spenetrował wzrokiem mężczyznę. Może on mu to wytłumaczy? Może to ktoś kto mu pomoże albo jakaś szycha? Zastanawiał się czy to on powinien zacząć rozmowę. Przełamał się przecież tu chodzi o jego przyszłość!
-Co w tym takiego zabawnego?
Zapytał swoim pustym i zimnym głosem.
Właścicielka
- Przydałaby ci się jakaś lekcja, Aleksandrze. - westchnął równie zimnym głosem, aczkolwiek brzmiącym nieco groźniej. - To, że jesteś w niezwykłym miejscu, w którym cię nie było, nie znaczy, że możesz się nagle wybić. Żaden przygłupi śpioch na kasie nie zajdzie daleko. - rzekł spokojnie, poprawiając włosy.
-Skąd ty to... A z resztą. Powiesz mi jak tu przeżyć?
Nie zdziwiło go to że nieznajomy miał na jego temat informacje. Skoro to wiedział to miał to wiedzieć. Najbardziej interesowało go teraz tylko przetrwanie.
Właścicielka
- Tu? Po pierwsze naucz się, że takim tonem narobisz sobie tylko wrogów. - westchnął znudzony rozmową. - To spokojne maisteczko, a w całej Krainie nie używa się się pieniędzy. Co za tym idzie, teraz jesteś każdym, bo wyżej się nie wybijesz.
-Tylko mi nie mów że jeśli będę miły to wszyscy pomogą mi za nic. Nie ważne jak dobre to miejsce musi być jakiś haczyk handlowy. Nie wiem. Zapłata długością życia czy płacenie wspomnieniami. Nie istnieją miejsca w których uśmiech wystarczy by dostatnie żyć. Po prostu takich niema.
Jego ton się ani trochę nie zmienił. Nie zależnie od odpowiedzi mężczyzny musiał być jakiś haczyk i system władzy.
Właścicielka
- Czyli nasza rozmowa przybiera ten obrót. - westchnął. - Aleksandrze, nie spodziewałem się po tobie takiego... uporu. Aczkolwiek jest sposób, żebyś mógł się stać kimś, komu durne uśmiechy nie są potrzebne. Jednakże, z góry mówię, że w tej wersji podporządkujesz się władzy.
-Zależy to od tego jaki jest charakter osoby rządzącej. Wyjaśnij mi najpierw proszę podstawowe prawa i zasady tego świata. Może kiedy je poznam zdecyduję po której stronie stanę.
To jedyne co chciał powiedzieć w tej chwili. Nic więcej tylko to.
Właścicielka
- Cóż, w sumie tak samo wkurzający jak twój. Prawa są proste - jest względny pokój, ale w praktyce Król Trefl chce objąć władzę nad całą Krainą, co jednak jest mało możliwe do zrobienia. Magia istnieje, ale dopóki nie okiełznałeś jej, to odczuwasz ją tylko jako wynik czyjegoś działania. Świat stworzyła Kizuka, potężna dziewczyna z umysłem dziecka wierzącego w tanie happy endy. - tu prychnął. - Władzę nad częścią Krainy sprawuje Król Trefl, jak mówiłem. Waluty nie ma, warstw społecznych prawie też. Coś jeszcze?