- Wszystko co załatwię w twoich sprawach, nie będę brał zapłaty .
- W takim razie, od czego zaczniemy ?
Właściciel
- Powiem, że urzekłeś mnie swoją historią, więc wyjątkowo potrzebuję pomocy w kilku ściągnięciach długów. Nic wielkiego, godzina czy dwie roboty.
- Mogę załatwić to bez problemu, starać się obejść bez zabijania ?
Właściciel
- Co najwyżej trwale uszkodzić.
- Okej, poinformuje moich .
Właściciel
- Ruszaj. Jak wrócisz to przekażę Ci adresy tych osób.
- Lepiej zróbmy to teraz, tak tylko wydłużę sobie drogę .
Właściciel
Przyznał Ci rację i podał kartkę z trzema adresami.
- Dzięki, i do zobaczenia .- wstał, podniósł się po czym ruszył ku drzwiom, a dalej na zewnątrz rozejrzał się za swoimi ludźmi -.
Właściciel
Byli tam gdzie zawsze, a tak poza tym to niewolnica nadal łazi za Tobą.
- Dobra słuchać panowie, mamy kilku typów do pobicia .- nacisnął na "pobicia" po czym dla pewności dodał -. Nie ZABICIA . I nie bijemy ich jak zapłacą .- dał im chwilę żeby to przetrawili, w między czasie lukając na listę -. Dobra ruszamy .
I poprowadził ich w stronę pierwszego celu .
Właściciel
Była to kuźnia, a właściciel wraz z dwójką pomocników był w środku.
Wszedł zatem do środka bez pukania i spojrzał powoli po wnętrzu .
- Może pan na chwile wyprosić pomocników ?- spytał -.
Właściciel
Krasnolud splunął i wykonał polecenie. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęli rzucił Ci dwie sakwy złota.
- Za ten i zaległy miesiąc. - wyjaśnił.
- Wspaniale, dziękujemy za współpracę z kartelem .- po czym spojrzał -. Wychodzimy panowie !- i poprowadził ich do kolejnego na liście -.
Właściciel
Następna na liście była karczma.
Właściciel
Następna na liście była karczma.
W takim razie ruszył do tej podwójnej karczmy, a gdy wszedł do środka rozejrzał się za barmanem .
Właściciel
Barman był i rozmawiał z jakąś Elfką, bynajmniej nie o alkoholach.
Postanowił przerwać mu jego romans podchodząc pod ladę, gdy zauważył go, o co przy rozmiarach Wulfryka nie było trudno stwierdził .
- Możemy prosić na stronę panie barman ?
Właściciel
- W jakiej sprawie? - zapytał.
- Nie płaci pan podatków .- nacisnął na "podatków" -.
Właściciel
- Nawet jeśli to nie Twoja sprawa. - rzekł butnie, pewien, że nic mu nie zrobisz w obecności kobiety i świadków.
Uderzył pięścią o stół, tak żeby jego ludzie podeszli .
- Prosimy na stronę .- nacisnął -.
Właściciel
Widząc, że w tym przypadku nie ma szans poszedł w kierunku jakichś drzwi.
- Zapraszam na zaplecze. - rzucił do Ciebie.
Przeszedł przez bar dając swoim znak żeby też to zrobili po czym ruszył na owe zaplecze .
Właściciel
- Raty bez zmian? - zapytał gdy tylko zamknięto drzwi.
- Nie ma rat, całość albo twoje życie zmieni się w piekło .- stwierdził -.
Właściciel
- Każdego miesiąca płacę tyle samo. I co? Nadal mam tyle płacić czy może więcej? - wyjaśnił, żeby uniknąć nieporozumień i kalectwa.
- W takim razie tak . To co płacisz co miesiąc.
Właściciel
- Trzeba było tak od razu. - mruknął i rzucił Ci pokaźną sakiewkę.
Zabrał ją i wrzucił do jakiejś swojej torby .
- Panowie wychodzimy .- po czym spojrzał na listę i spojrzał na kolejny cel -.
Właściciel
No więc wyszliście i udaliście się do jednej z biedniejszych dzielnic mieszkalnych.
- Hmm.. to tutaj, nie wygląda jednak jakby był skory żeby płacić..- stwierdził idąc dalej do podanego miejsca -.
Właściciel
Trafiłeś pod małą kamieniczkę jednorodzinną.
Zapukał do jej drzwi frontowych, przygotowany żeby wbić but do środka tak żeby delikwent nie mógł ich w razie co zamknąć .
Właściciel
Nikt nie odpowiedział i drzwi pewnie są dawno zamknięte.
- Wyważcie drzwi .- stwierdził patrząc na swoich -.
Właściciel
Wyważyli je i dopiero teraz możesz wejść.
//Moje wszystkie postacie są milusie więc tu będę sku*wysynem XD//
Tak też zrobił, gdy był już w środku rozejrzał się po wnętrzu .
Właściciel
Mała, nędzna izba stanowiąca połączenie kuchni i łazienki. W kącie stało palenisko, a obok niego łóżko. Do tego kilka szafek i brudna podłoga. To by było na tyle.
- Milicja ! Mam nakaz ! Chodźże tu sku*wysynu !- krzyknął -.
Właściciel
Coś, lub ktoś, nieznacznie poruszyło się pod kołdrą, w łóżku.
Podszedł tam, złapał za kołdrę, zerwał ją po czym szybko się odsunął w bok .
Właściciel
Siedziała tam brudna i obdarta kobieta w jakichś łachmanach patrząca na Ciebie wystraszonym wzrokiem.
- Przyszliśmy zebrać podatki .- stwierdził -.
Właściciel
Pokręciła przecząco głową, wyraźnie wystraszona.
- Nie, nie, nie. - powtarzała. - Mój mąż nie żyje, karczma i kuźnia upadły, więc jak mam zapłacić? - spytała.
- To już nie moja sprawa, jeśli nie ma pieniędzy będziemy musieli donieść o tym kartelowi...