Tak więc zrobił, oświetlając sobie drogę płomieniem.
Właściciel
Max:
Szybko i sprawnie wróciłeś do miasta oraz do koszar, gdzie zasnąłeś w swoim pokoju, budząc się dopiero rankiem na zbiórce.
Abby:
Wszystkie były dobrze płatne i opiewały na morderstwo, ale w żaden sposób nie godziły w Twój kodeks moralny, ponieważ miałaś do wyboru zlecenie na handlarza niewolnikami, szalonego seryjnego mordercę i zbiegłego z więzienia przestępcę.
Ubrał więc wszystko i ruszył na nią.
Chrzanić to wszystko, nie przeglądała z myślą kodeksie, a o wykonalności w jej stanie.
Właściciel
Abby:
Każde było dla Ciebie wykonalne, bo raczej z każdym z nich sobie poradzisz, możesz więc kierować się zarobkami: Za przestępcę jest pięćdziesiąt złota, jeśli będzie martwy, lub sto, jeśli przeżyje, w wypadku mordercy żądano już jego głowy, w zamian za którą oferowano dwieście sztuk złota, w wypadku handlarza ponownie pojawił się dylemat: Sto sztuk złota za trupa i trzysta za żywego, którego bezpiecznie odstawi się do siedziby Kartelu.
Max:
Trafiłeś tam bez problemu i po wszelkich rutynowych procedurach zostałeś, o dziwo, przydzielony do jakiejś misji specjalnej. Zżerała Cię ciekawość nie tylko odnośnie tej misji, ale również powodu, dla którego Cię wybrano.
Z niewolnikiem nie będzie się babrać, a na przestępcę szkoda zachodu. Zdecydowała się na mordercę, a pozostałe odłożyła.
Właściciel
Jak mogłaś wyczytać z jego zdjęcia i podobizny, był wysoki, blady i dość wątły, miał fiołkowe oczy, długie, czarne włosy i odziany był w łachmany wszelkiej maści, acz posiadał też charakterystyczną złotą broszę w kształcie nietoperza, którą zawsze nosił na widoku. W zleceniu była też mowa, że był uzbrojony, najpewniej w noże i sztylety, oraz niebezpieczny.
Pierdzielić go. Może wyszła z formy, ale raczej sobie poradzi.
Właściciel
O ile w ogóle go znajdzie, bo bez tego ani rusz.
Cóż, zastanowiła się więc, gdzie w podobnej sytuacji sama by się skryła.
//Jak mógłby dowiedzieć się więcej? W sensie, zapytać się kogoś, czy ma coś na papierze?//
Właściciel
Max:
//Biorąc pod uwagę, że większość prostych strażników jest niepiśmienna i z czytaniem też u nie kiepsko, to pierwsza opcja wydaje się lepszym wyborem.//
Abby:
Na pewno nie na głównym rynku czy w jakiejkolwiek karczmie, mimo wielkiego tłumu, było tam też wielu najemników, łowców nagród i strażników... Z racji tych ostatnich odpadała główna brama, a także jakakolwiek inna... Najlepszym wyborem pozostają jakieś gorsze dzielnice, możesz się tam spróbować dowiedzieć czegoś więcej.
Przetarła oko i spojrzała na Dethana, po czym pomyślała, co powinna ze sobą zabrać.
- Od kogo dowiem się więcej?
Spytał się osoby, która mu powiedziała o tym zleceniu, bo w końcu nagle w głowie mu się to nie pojawiło, prawda?
Właściciel
Max:
- Od dowódcy grupy. - odparł, wskazując na strażników miejskich stłoczonych wokół jakiejś osoby. Chwilę później odszedł do swoich zajęć.
Abby:
Najwidoczniej ulotnił się w chwili, gdy Ty byłaś zajęta przeglądaniem zleceń, bo nigdzie go nie było... Na pewno powinnaś wziąć ze sobą broń i odzienie, które ją skryje, w końcu będzie uciekać w pierwszej kolejności przed osobami uzbrojonymi po zęby i z orężem na widoku. Do tego może jakieś jedzenie, pieniądze czy cokolwiek innego, czym zdołasz wyciągnąć więcej informacji od osób, które mogły widzieć tego mordercę.
Ruszył więc tam licząc, że usłyszy co mają zrobić. Najwyżej się dopyta.
Wobec tego skrupulatnie przygotowała się do pracy.
Właściciel
Abby:
Po mniej niż kwadransie byłaś gotowa do drogi i wykonania zlecenia.
Max:
Nie zdążyłeś, bo najwidoczniej stojąca w środku osoba, a mianowicie mężczyzna w płaszczu z kapturem, skórzanym pancerzu i z dwoma mieczami jednoręcznymi u pasa właśnie zakończył swoją wypowiedź.
- Pytania? - spytał na sam koniec, patrząc na wszystkich zebranych wokół strażników miejskich.
- Co mamy robić? Bo wiem tyle, że to jakaś specjalna misja.
Założyła więc sobie w głowie optymalną trasę do informatora.
Właściciel
Abby:
Miałaś kilku, ale Hobbit imieniem Borgi powinien nadawać się w sam raz, bo jeśli Twój cel operuje mniej więcej tam, gdzie się go spodziewałaś, to tym lepiej, gdyż to właśnie tereny tego Niziołka.
Max:
Westchnął, najwidoczniej niezbyt rad, że musi znów powtarzać to samo, ale zabrał się do tłumaczenia:
- Dostaliśmy informację o groźnym gangu handlującym narkotykami i niewolnikami... Jako iż są to sprawdzone i rzetelne dane, to zaatakujemy ich siedzibę i wybijemy do nogi, ewentualnie schwytamy tych, którzy zechcą się podać. Jasne? - spytał na koniec swych wyjaśnień, rzecz jasna pomijając, że zapewne owy gang współpracuje z Czarnym Słońcem, zadarł z Kartelem albo oba na raz.
Wobec tego tam też się wybrała.
- Tia, jasne. Wiadomo coś o liczbie ludzi w siedzibie? Ich wyszkoleniu, bądź jakich magów posiadają?
//Kubeł, kiedy będę mogła zagrać moją postacią? ;-;//
Właściciel
Abby:
Zastałeś go tam, gdzie zawsze, czyli w oberży "Ciężki Kufel," gdzie to siedział w koncie, uważnie słuchając i rozglądając się po całym przybytku i jego gościach, jednocześnie bez większych podejrzeń jedząc swoją kaszę i pijąc ulubione piwo z dodatkiem imbiru.
Taczka:
//Teraz, bo dopiero teraz Abby wyszła z domu, także pisz już coś, a ja zajmę się resztą.//
Max:
- Niech Cię o to głowa nie boli, pamiętaj, że jesteś tylko szeregowym trepem. - powiedział i zaśmiał się, a później kazał Wam ruszyć dwójkami na miejsce zbiórki w okolicach północnych dzielnic miasta, aby zbytnio nie alarmować bandytów.
//Nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałeś pytanie, czy to ja nie rozumiem zbytnio odpowiedzi.//
Wzruszył więc ramionami, obawiając się teraz o swoją rolę w tym ataku, a dokładniej o to jak szybko będzie mógł tam polec...
//*kącie
Jak zazwyczaj się z nim witała, o ile w ogóle?
Poszła się rozejrzeć za innymi książkami, żeby jakoś zabić czas.
Właściciel
Max:
//To drugie, bo zapytałeś się o coś, co nie ma obchodzić szeregowego żołnierza, którym jesteś, jasne?//
Nie mając żadnych danych na ten temat trudno byłoby Ci to wywnioskować.
Abby:
//*autokorekta.
No i odpis w Archipelagu Sztormu. Teraz. Albo wywalam Ci postać z ekspedycji.//
Nie było to co prawda wymagane, ale Hobbit cenił sobie dobre maniery, więc możesz w ten sposób nieco u niego zapunktować i liczyć na dokładniejsze informacje lub na jakiekolwiek informacje.
Taczka:
Znalazłaś ich niewiele, do tego głównie dla o wiele młodszych dzieci, jednakże zauważyłaś coś ciekawego, a mianowicie jakieś dziwne dźwięki dobywające się z kominka...
//Tia, a teraz odpis.
Ruszył więc.
//dobre maniery żeby zapunktować u kaszożercy lul
Nie wiedziałam, że w ogóle coś się dziejje w Archipelagu, ostatnio tam tak cicho było
Arthur
[sprawdzanie, czy Kuba go przypadkiem nie zaje*ał]
Poszła zobaczyć, co te dźwięki wydaje.
Właściciel
Max:
//Grzeczniej, zwłaszcza że za każdym razem dostajesz odpis.//
W końcu zebraliście w się rzeczonym miejscu, w miarę dyskretnie, a Wasz przewodnik wskazał Wam na okazały budynek przypominający magazyn.
- Podobno ma tylko jedno wejście i zarazem wyjście, ale wątpię, żeby bandyci byli tak głupi, więc połowa grupy zostanie tu i obstawi go, żeby nikt się nie wymknął, ewentualnie pomoże reszcie, gdy ta wkroczy do środka... Nie widzę sensu brania jeńców, chyba że wyda się Wam kimś naprawdę ważnym. Poza tym uważajcie na siebie, nie do końca wiadomo, co możemy tam zastać. Powodzenia. - powiedział mężczyzna i podzielił Was. Na całe szczęście znalazłeś się w grupie szturmującej budynek...
Abby:
//Nie jestem pewien czy to o Archipelagu jest postem fabularnym czy takim niezwiązanym z rozgrywką...//
Killer:
//Mnie to rybka czy chcesz nim grać, czy go zostawisz jako wiedźmina-warzywo.//
Taczka:
Było to jakieś drapanie, najpewniej zwierzęce, a po chwili dostrzegłaś zwierzę, które je wydawało, kiedy wypadło z komina i usiadło na pobliskiej szafce. Był to dziwny stwór, przypominający złotego węża, ale wyposażony w błoniaste skrzydła, mały róg na nosie i parę krótkich łapek, każda zakończona trzema pazurami. Stwór przyglądał Ci się pilnie, badając powietrze rozdwojonym językiem, ale nie robił nic więcej.
Nooo... Dla niego nie było to takie dobre. Czekał więc na rozkaz do ataku.
//Przypomnij proszę, wystrzelony magiczny ogień można kontrolować, jak się zapali budynek, czy tak niezbyt?
//co obejmują dobre maniery? //
Podeszła do niego powoli, żeby spróbować go dotknąć.
Właściciel
Taczka:
Miał suchą, gładką i dość przyjemną w dotyku skórę, sam też sprawiał takie wrażenie, nie reagując gniewem na Twoje głaskanie. Podczas tej zabawy, zauważyłaś, że ma przypiętą do jednej z nóg wiadomość w postaci drobnego liściku.
Abby:
//Jakiś pokłon, przywitanie się, postawienie mu piwa i tak dalej.//
Max:
//Jeśli nie jesteś mistrzem w tej dziedzinie to niezbyt.//
Dostaliście go po kilku chwilach: Teraz pytanie czy atakujesz razem z resztą, czy może szukasz innego wejścia lub robisz je we własnym zakresie?
Zrobić... raczej nie. Wolałby nie podpalić budowli. Co do szukania... w sumie mógłby spróbować. Budynek wyglądał na okazały? No i czy były okna po tej stronie, z której go widział? I ile pięter.
Nie miała zamiaru stawiać mu piwa, miała ważniejsze wydatki. Postanowiła więc jak zazwyczaj ukłonić mu się, udając, że nie było to ostentacyjne. Następnie usiadła przy stole kaszojada.
Właściciel
Abby:
Wyraźnie ucieszył się na Twój widok, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie, bo pewnie fałszywych uśmiechów miał pod ręką tyle, ile Ty problemów na głowie.
- Ach, witaj, witaj. - zaczął, próbując sobie przypomnieć Twoje imię, ale nie wypowiedział go lub zrezygnował. - Co Cię dziś do mnie sprawdza, moja droga?
Max:
Nie tyle wyglądał na okazały, co był. Okien brak tutaj, ale i chyba w ogóle. Piętra... Jest okazały, a więc i wysoki, więc na pewno nie kończy się na parterze i pierwszym piętrze. Tak czy inaczej, jeśli chcesz coś zrobić, powinieneś działać szybko, bo właśnie dostaliście rozkaz do wkroczenia, a pierwsi strażnicy właśnie go wykonali.
Ruszył więc, wyciągając broń i będąc gotowym na spotkanie wroga.
- Szukam czegoś na tego dupka. - Podsunęła hobbitowi podobiznę.
Wzięła więc ten list i przeczytała go.
Właściciel
Max:
Jak na razie nikogo nie spotkałeś, a masz obecnie dwie drogi do wyboru z racji rozwidlenia się krótkiego korytarza.
Abby:
- Widziałem go w południowej dzielnicy, niedaleko starych ruin kuźni, która spłonęła dobry miesiąc temu, pewnie się tam ukrywa. - powiedział dziwnie zmienionym, chłodnym, bezosobowym i bezdusznym, tonem, tak niepasującym do jego rasy, postury i reszty elementów wyglądu. - Zabił mi przyjaciela. - dodał, jakby się usprawiedliwiając.
Taczka:
Wiadomość była krótka, bo i posłaniec niewielki:
Witaj!
Zapewne wiesz, że nie pasujesz do swoich rówieśników? Być może zdajesz też sobie sprawę z tego, że jesteś Łakiem... Jednakże na pewno nie znasz swojego potencjału, który w Tobie drzemie, w który może obudzić mój mistrz. Jeśli jesteś zainteresowana, odeślij do mnie pozbawione listu stworzenie i staw się dziś wieczorem przed główną bramą miasta, tam się spotkamy. Wtedy dowiesz się wszystkiego.
Którym korytarzem szło więcej ludzi? Pójdzie tam gdzie jest mniej, bądź tam gdzie nie ma orków...
Otworzyła okno zwierzakowi, aby mógł wyjść, a potem poszła się pokręcić po budynku, bo musiała się zastanowić, czy jeśli wyszłaby z domu, to nie zaatakowałyby jej gobliny.
- Możliwe, że więcej go nie zobaczysz. - Westchnęła lekko i obmyśliła w głowie trasę. Czy coś jeszcze miała do załatwienia?