Arthur
Szuka go. Znalezienie ślepego Hobgoblina nie powinno być dla niego problemem.
-Aaa... Trochę mi głupio, że nie rozumiem takich słów...
Właściciel
Max:
Wyszło, że dobrze rozumowałeś, gdyż zastałeś tam kogoś w trakcie posiłku, najpewniej Maga, choć stuprocentową pewność możesz mieć dopiero po zadaniu mu odpowiedniego pytania.
Abby:
- Och, obudziłaś się wreszcie? - spytał znajomy głos Mrocznego Elfy. - Mówiłem, że użyłeś złej strzałki. - zwrócił się do innego.
- Użyłem dobrej strzałki. - zaprotestował tamten. - Tylko dałem za dużo trucizny, spodziewałem się tego wielkiego Orkologa.
Taczka:
- Nic takiego, ja też nie należę do jakichś szczególnie wyedukowanych, bo pisać nie potrafię, z czytaniem też jest średnio.
Killer:
Biorąc pod uwagę fakt, że nie mógł być na tyle głupi, żeby siedzieć gdzieś na otwartej przestrzeni to jednak może być problemem, bo pewnie ukrył się w jakimś budynku.
- Witam. Przyszedłem tutaj na nauki. Zastałem tutaj rzeczonego czarodzieja?
Mroczny Elfo? Niech się pierdzieli z mrokiem, nieznacznie wzruszyła ramionami. Nie ma to najmniejszego sensu, ale Sylvia nie miała za bardzo czasu, by się nad tym roztkliwiać. O rynsztoku, nie miała nawet siły ich zbesztać.
-To jesteśmy do siebie całkiem podobni, co nie?
Właściciel
Taczka:
- Wychodzi na to, że tak... I chyba będziemy spędzać ze sobą sporo czasu.
Max:
- Jak widać. - mruknął znużony, gdy otarł usta serwetką. - Mam dziś wolny termin. Czego chcesz się uczyć?
Abby:
Chyba o Tobie chwilowo zapomnieli lub zignorowali, gdyż zmienili temat rozmowy, a przy okazji i język, przechodząc na własną mowę.
- Głównie chcę się wolniej męczyć, przy czarowaniu. Akurat z moim nauczycielem, ten temat został pominięty, bo nie mieliśmy zbyt wiele czasu na dokładne nauki.
//Ten uczuć, kiedy historia postaci przypomni ci się w minutę a imienia za nic nie pamiętasz.//
Przewrócila oczami i spróbowała poruszyć palcami u stóp.
Arthur
Poczekał, aż ten gad wyjdzie na dwór. Przecież nie mógł on wiecznie kryć się w jakieś zasranej budowli, nie?
-Na to wychodzi... - Uśmiechnęła się. - Tylko... Nie ma co robić w tym miejscu.
Właściciel
Abby:
To Ci się udało, podobnie jak przewrócenie oczami. Zawsze coś.
Taczka:
- Ja mam zajęć aż nadto, więc nawet Ci zazdroszczę.
Killer:
Biorąc pod uwagę, że mógł tam zgromadzić sobie zapasy jedzenia i napojów oraz że był Hobgoblinem, który w zasadzie w dupie miał higienę (o ile wiedział co to higiena), a także nie byłeś pewien, kiedy w ogóle mógł tam wejść, to sobie poczekasz...
Max:
//Tru.//
- A o jakiej Magii mowa?
No łał. Może ci debile sobie pójdą podyskutować o swoich gównach gdzieś indziej?
- Ognia. Na mistrzowskim.
-Mogłabym ci jakoś pomóc?
Arthur
Cóż, przeszukuje też karczmy w tej okolicy, w której mógł się kręcić ten gad.
Właściciel
Killer:
Był jakiś obskurny lokal, który od biedy można nazwać karczmą.
Taczka:
- A znasz się na czyszczeniu broni? Choć to nic trudnego.
Max:
- Więc po co Ci nauka, skoro tak dobrze znasz Magię? Tamto powinieneś opanować we własnym zakresie już dawno temu.
Abby:
Raczej się na to nie zanosi, niestety. Chociaż coś na pewno się szykuje, gdyż usłyszałaś ich podniesione głosy, dźwięk dobywania broni i ładowania kusz.
- Jak widać, mi nie wystarczy. Chociaż jakieś porady, jak używać czarów tak, aby się zbytnio przy tym nie męczyć?
//Teraz jadę z pamięci. On zmęczył się czarowaniem, nie?
-Nigdy tego nie robiłam, ale mógłbyś mi pokazać jak to się robi...
Poczekała, aż sonie pójdą.
Arthur
Wszedł do niego. Rozejrzał się wzrokiem za tym gadem.
Właściciel
Max:
//Ja też jadę z pamięci: Chyba tak.//
- Więc widać, że kłamiesz, bo nie wyobrażam sobie mistrzowskiego opanowania jakiejkolwiek Magii i padnięcia ze zmęczenia po kilku prostych zaklęciach.
Taczka:
- No, jak mówiłem, to nie jest takie trudne. - odparł i wskazał Ci na sztylet i szmatkę. - Chodzi o to, żeby nie było widać śladów krwi i innych takich.
Killer:
Klientów było tylko kilku, do tego barman i jakiś spity wykidajło, ale pech chciał, że wszyscy byli ludźmi.
Abby:
No cóż, nie poszli, ale nagle usłyszałaś ryk i ogromny trzask, później huk... A na koniec ryki Orkologa i wołania Geretha, zwanego Dłonią, oraz Dethana. Nie ma to jak kawaleria, czyż nie?
- Cóż, akurat nie wiem, czy to co ja tam robiłem, można nazwać prostymi zaklęciami...
Arthur
Wyszedł stąd. Szuka dalej te hobgoblińskie ścierwo - jeśli było trzeba to czekał.
Cóż. Zamknęła oczy i udawała trupa. Ciekawe, jak zareagują.
Właściciel
Abby:
Zamknięcie oczu dawało niewielki efekt, bo miałaś na głowie kaptur, a oni obecnie byli zajęci pewnymi mahoniowoskórymi i czerwonookimi problemami, których musieli się pozbyć w pierwszej kolejnośc.
Killer:
Kilka godzin i można uznać ten czas za stracony.
Max:
- Na przykład?
Niech się pie**olą z takimi opóźnieniami.
-Rzeczywiście proste... Ale ja nawet na takich prostych rzeczach robię błędy, a ja nie chcę, żeby ktoś na mnie krzyczał...
- Oj, trochę tego było... no, wystrzeliłem iskry w górę, aby potem zamienić je w strumienie ognia. Robiłem to głównie po to, żeby poznać ograniczenia tej magi. Zazwyczaj jakoś nie udziwniałem i stosowałem prostsze metody, ale obecnie nie miałem co robić...
Arthur
Cóż, jak na razie to walić te zlecenie. Wrócił do tabeli ogłoszeń i poszukał jakieś inne, które powinno mu bez problemu pójść i nie zeżre mu dużo czasu
Właściciel
Taczka:
- Oni są raczej zbyt zajęci, żeby zauważyć jakiś Twój błąd, a co dopiero Cię za niego ukarać... Właściwie to nie są tacy, mają własny kodeks honorowy i nie lecą na każde pierwsze lepsze zlecenie, gdzie można zdobyć dużo złota.
Killer:
Jako iż nic takiego nie znalazł to albo obejdzie się teraz smakiem, albo zamiast rezygnować uda się do centrum, to siedziby Kartelu, aby tam wziąć się za nowe zalecenia.
Max:
- I jaki był tego efekt?
Abby:
Walka stopniowo cichła, obok Ciebie zwaliło się nawet czyjeś ciało, ale w końcu szczęk oręża ostatecznie zamilknął. Po chwili poczułaś, że ktoś przecina więzy krępujące Ci ręce i nogi.
- Nooo... próbowałem różnych tego typu kombinacji. Na początek wychodziły, potem już słabiej.
Ciekawe, czy to im na serio tak długo zajęło, czy tylko chlali w trakcie. Nieznacznie się uśmiechnęła, czekając, aż ból zdrętwiałych kończyn nieco zelżeje.
-Właśnie... Prawie bym zapomniała, że miałam powiedzieć czegoś mojemu panu. - Poszukała wzrokiem Norda.
Właściciel
Abby:
I tak się w końcu stało, gdy wróciło Ci krążenie. Jednakże najwidoczniej wszyscy byli czymś jeszcze zajęci, bo Twój oswobodziciel pozostawił więzy na kostkach, kaptur i knebel, pognany najwidoczniej do czegoś ważniejszego.
Max:
- Zawsze tak szybko traciłeś zapasy energii podczas używania Magii?
Taczka:
Był tam gdzie wcześniej, wciąż racząc się gorzałką, ale także dla odmiany rozmawiając najemnikami.
- No... czasami, wszystko oczywiście zależało od tego, jak często jej używałem. Chociaż dzisiaj pierwszy raz próbowałem używać takich technik, jak już wcześniej wspominałem.
//To kwestia rasowa, treningu, czy czegoś innego?//
Spróbowała więc deliktnymi r*chami pozbyć się cholernego kaptura. Pieprzone bajeczki o wybawiających rycerzach. Bez nich też sobie kiedyś radziłam, a dziś już kurde nie mogę?
-Proszę pana... - Pociągnęła Norda za rękę, jeśli obrócił się w jej stronę, to zaczęła mówić. - Bo jakiś pan mówił o jakimś długu... I, że musi pan oddać złoto albo coś takiego.
Właściciel
Abby:
Poszło sprawnie, został tylko knebel, Ty zaś ujrzałaś istne pobojowisko: Ściany budynku naprzeciw Ciebie brakowało, gdyż zapewne zajął się nią Orkolog. Podłogę zaś zaściełały zmiażdżone lub podziurawione klingami ciała Drowów, wszędzie walały się też ich odcięte głowy i kończyny. O ile Dethana lub Dłoni nigdzie nie zauważyłaś, to Orkolog imieniem Bolg siedział grzecznie przed nowym wejściem do budynku, którego był autorem.
Taczka:
- Co? - spytał, zwracając na Ciebie obecnie całą swoją uwagę, każąc reszcie zamknąć mordy. - Kto Ci tak powiedział?
Max:
//Właściwie wszystkiego po trochu.//
- No dobrze... Daj mi kwadrans i zaczniemy trening. Zgoda?
Killer:
Jego kwaterę znalazłeś bez problemu, ale problemem była kolejka innych najemników oraz pilnujący bramy strażnicy z wielkimi psami, lub też wilkami.
- A podejrzewa Pan jakąś przyczynę? Zbyt, hmmm... nietypowe użycie, brak oparcia walki głównie o magię, czy może coś jeszcze?
-Jakiś brzydki, brodaty pan ubrany na czarno... Mówił też coś o Gildii Lichwiarzy, czy coś.
Wypi**dzieliła pierdzielony knebel i pomachała do Orkologa, czego i tak pewnie nie zauważył. Bywa.
Właściciel
Max:
- Rodzaj Magii poniekąd odpowiada naszym charakterom i osobowości, więc możesz mieć wewnętrzną blokadę związaną z Magią Ognia.
Taczka:
- Cholera, znaleźli mnie szybciej, niż myślałem. - mruknął i gestem kazał Ci odejść.
Abby:
O dziwo jednak zauważył i wstał ociężale, idąc w Twoją stronę.
- Ty żyć! - ucieszył się Bolg i zaklaskał w wielkie łapy. - Panowie Dethan i Gereth się ucieszyć.
- Miło cię widzieć. - Mruknęła jeszcze coś pod nosem i postarała się wstać.
W sumie to by się zgadzało. Nie należy on do osób agresywnych, co bardziej spokojnych i w miarę opanowanych.
- Jak rozumiem, wie Pan jak to rozwiązać?
Arthur
Ma miecz, także strażnicy nawet jak go zaatakują to nie przeżyją za długo. Ustawił się w "kolejkę" wraz z innymi najemnikami.
Nawet mi nie podziękował...
Wróciła do swojego kolegi.
-Masz pomysł, co można robić w tym miejscu?
Właściciel
Taczka:
- Z reguły mam tyle zajęć, że rzadko kiedy myślę o czymkolwiek innym.
Killer:
Zdolność mowy nie sprawia, że jesteś inteligentny, a więc tak samo posiadanie miecza nie czyni z Ciebie pogromcy wszystkiego, co żywe. No, ale tak czy inaczej odczekałeś wreszcie swoje i po załatwieniu formalności przed wejściem mogłeś ruszyć do środka.
Max:
- Jak rozumiem, masz złoto żebym mógł udzielić Ci odpowiedzi na to pytanie?
Abby:
Na całe szczęście zdołałaś zrobić to sama, bez pomocy Orkologa, który wrócił do pilnowania nowego wejścia do budynku.
Przewrócił oczami, po czym wyciągnął pięć monet.
- Tyle starczy? Czy może chcesz więcej, aby udzielić odpowiedzi na pytanie?