-Nie chciałam, żeby do tego doszło. To nie moja wina! - Zdenerwowała sie.
Podgrzała go dla siebie i jakiegoś kloca, którego imię zdążyła wymazać z pamięci. Mruczyła pod nosem dziecięcą przyśpiewkę i mieszała zupę. Q końcu nalała sobie zupę. Jak tamten będzie glodny to przyjdzie.
Tylko gdzie się podziewa? Zamierza załatwić to po służbie, czy może idzie tutaj?
Właściciel
Taczka:
Widać, że na usta cisnęła mu się wulgarna odpowiedź, lecz zamiast niej wyrwało się z nich coś innego:
- Ku*wa, szefie! - krzyknął i natychmiast opuścił kryjówkę, po drodze młócąc bronią i wyzywając każdego zielonoskórego na swej drodze.
Max:
Jeśli go tu nie ma to ten...
Abby:
- Smacznego. - mruknął zamaskowany człowiek i wyszedł. - Zaraz zawołałm Bolga. Dołączysz do nas? Mamy Ci coś do pokazania.
Właściciel
Abby:
//Ta, poprawiłem błędy. I, jakby co, to chodzi o to, że on był w wejściu, powiedział to i dopiero wtedy wyszedł.//
Max:
Inni właśnie nie czekali na zewnątrz koszar, ale weszli do środka, Elf pewnie do swojego pokoju, a Ork do medyka...
Poszedł do medyka za orkiem. Jeszcze go nie widział.
Zjadła, wstała i poszła. Znając życie do pokazania była sterta trupów, której trzeba będzie się pozbyć. Tym się od niej różnili, Sylvia starała się być skąpa i w czynach i w słowach. Starała, bo nie zawsze wychodziło.
Właściciel
Max:
Przed gabinetem pusto.
Abby:
I nie pomyliłaś się w swoich domysłach, w zaułku nieopodal sierocińca piętrzyła się sterta trupów Mrocznych Elfów, jedynie jeden trzymał się przy życiu, ze złamaną nogą, trzymany za tę zdrową przez Bolga, Orkologa na usługach Dłoni. Zaś sam Gereth stał oparty o ścianę, z opuszczoną głową.
- Dać Ci jeszcze jedną szansę, czy Bolg ma pozbawić Cię drugiej nogi?
Taczka:
Twój pan klęczał otoczony przez Gobliny, zaś między łopatkami miał toporek jednego z nich. Pozostali zielonoskórzy cieszyli swe mordy na widok jego słabości i chwili będącej jego końcem. No, prawie, bo owa chwila okazała się ich końcem, gdy wku*wiony ochroniarz rzucił się na nich, młócąc wściekle bronią gdzie popadnie.
Pusto, czyli raczej można wchodzić. Ale warto się upewnić. Sprawdził czy słychać jakieś rozmowy. Jeżeli nie, to wszedł.
Dwaj pajace, totalni debile. Dzieci mi zgorszą
Mimo negatywnych myśli obserwowała scenę z uśmiechem.
Zasłoniła oczy dłonmi ze względu na ilość zabitych goblinów jednym momencie, ale po chwili wróciła do oglądania walki.
Właściciel
Max:
Nie słychać, ale wchodzenie bez pukania to zły pomysł. Zwłaszcza, jeśli osoba za drzwiami piastuje jednocześnie urząd medyka i kata.
Taczka:
No cóż, z czasem przybyło zarówno więcej Goblinów i Hobgoblinów, jak i więcej trupów.
Abby:
- Nic Ci nie powiem! - warknął Drow, a chwilę później zawył z bólu, gdy Orkolog zmiażdżył mu drugą kończynę dolną na znak zamaskowanego człowieka. Po chwili spojrzał on na Ciebie i mrugnął porozumiewawczo:
- Och, jesteś już. Życie tego Drowa jest w Twoich rękach, bo jeśli nie ma już zupy, mój przyjaciel będzie musiał zadowolić się właśnie nim. - powiedział i mrugnął jeszcze raz, wzruszając ramionami, zaś Bolg uniósł sobie Mrocznego Elfa na wysokość twarz i oblizał się z paskudnym uśmiechem.
//Teraz pomyślałem. Ale o tym później się dowiesz.//
Zapukał więc, odczekał chwilę, po czym wszedł. chyba że ktoś nie chciał żeby wchodził. Wtedy to raczej oczywiste, co zrobi.
- Właściwie to jak nie chce gadać, to można go do zupy wrzucić. Chwilę powrzeszczy, dopóki mózg się nie wygotuje. - Machnęła na to ręką, nieszczególnie się przejmując losem pokiereszowanego.
Właściciel
Abby:
- Surowe najlepsze. - powiedział z przekonaniem Orkolog.
- Nie krępuj się, Bolg. Wcinaj. - odrzekł Dłoń, bawiąc się mieczem.
Wielki stwór nie zdążył nawet otworzyć swej wielkiej paszczy, nim przerażony Mroczny Elf krzyknął:
- Dobra! Dobra, powiem Wam wszystko!
Taczka:
Pięć minut oglądania to śmierć kilkunastu lub kilkudziesięciu zielonych debili oraz taki sam los Twego pana i jego jednouchego ochroniarza.
Max:
- Zajęty jestem! - odparł człowiek zza drzwi.
Wrócił więc do pokoju i zamknął się w nim. Następnie, jeżeli nikogo nie było, to zdjął górę, aby obadać rany.
Właściciel
Przede wszystkim poparzenia, siniaków jest znacznie mniej.
//Znaczy, że właściciel mojej postaci i jego ochroniarz zginęli?//
Poparzenia? Poważne? Da się jakoś wyczuć czy coś obrażenia wewnętrzne?
//Wybacz jeżeli to ostatnie jest głupie, ale w ogóle się na tym nie znam.//
//kiedyś piszesz coś pierdyliard razy, bo internet not working
To się robi zbyt przewidywalne. Nie wiedziałam, że to taki cienias.
Stanęła oparta o ścianę budynku i słuchała.
Właściciel
Taczka:
//Ta, masz jeszcze Norda, jakby co.//
Max:
Nie masz trudności z oddychaniem, więc żebra są raczej całe, więcej sam nie stwierdzisz na ten temat. A poparzenia w większości są średnie, czyli ni to słabe, ni to mocne.
Abby:
//Życiowe i prawdziwe.//
- Chcesz posłuchać? - upewnił się Gereth, dając Drowowi znak, żeby milczał.
Próbował sobie przypomnieć, czy zimny okład coś da, oraz czy wystaje wiadoma część.
- Jak mam sobie już iść to wracam. Nie wiem pocoście mnie wołali.
Poszukała wzrokiem jakiejś drogi ucieczki z budynku.
Właściciel
Max:
Odpowiedź na oba Twoje pytania brzmi: Tak.
Abby:
Przewrócił oczami pod maską i odwrócił się do mahoniowoskórego Elfa.
- Kto Was nasłał?
- Gildia zabójców. - odrzekł wymijająco.
- Jaka niby?
Drow myślał chwilę, nie będąc pewny, co powinien zrobić, ale w końcu wyznał:
- Bando Gora.
Określenie to wydawało się wstrząsnąć zarówno Gerethem, jak i nawet jego monstrualnym kompanem.
Taczka:
Najbliżej masz do drzwi, ewentualnie do okien.
Prawdopodobnie nie znała tej nazwy, ale spróbowała takową sobie przypomnieć.
Ubrał się więc i poszedł poszukać jakiejś wody i szmat.
Upewniła się, czy bezpiecznie będzie wychodzić drzwami lub oknem.
Właściciel
Abby:
Jedyne co wiedziałaś to to, że są oni swoistą elitą zabójców, ponadto każdy jej członek zawsze działa pod wpływem narkotyków ich rodzimej produkcji, co też skutkuje wielkim fanatyzmem, okrucieństwem, brakiem litości i współczucia pośród jej członków. No i maski. Straszne, przerażające niemalże każdego, maski.
Max:
Znalazłeś takowe. Co dalej?
Taczka:
Oknem raczej nie, bo musiałabyś przedrzeć się przez hordę zielonoskórych. Drzwi nie wybadasz z racji tego, że musiałabyś wyjść ze swojej kryjówki.
Zabrał to do pokoju. Tam zrobił z tego jakiekolwiek okłady.
KUUUUUUUUUUR....CZE PIECZONE. W coś ty mnie debilu wpie**olił.
Była sobie cicho.
Tak więc wyszła, próbując jakoś unikać walki.
Właściciel
Max:
Może i prowizorka, ale jakieś efekty dała, głównie koiły one ból.
Taczka:
Drzwi były otwarte, co prawda zasłane trupami zielonych, ale bez jakichkolwiek wrogów.
Abby:
- Kończ to, Bolg. - rzekł Dłoń, gdy w końcu odzyskał głos zabrany mu przez opowieść Drowa. Orkolog oczywiście wykonał rozkaz, miażdżąc głowę Mrocznego Elfa w swych wielkich dłoniach.
Pobiegła więc w stronę drzwi, cały czas próbując nie zwracać na siebie uwagi.
Spróbował teraz wywołać ogień i zobaczyć jaki będzie. Dalej wymagana jest wizyta u lekarza?
Jeśli myślą, że ja będę im pomagać w sprzataniu, to grubo się mylisz.
Właściciel
Taczka:
Dopiero, gdy byłaś w progu, Gobliny to zauważyły i podjęły próbę pogoni.
Max:
Ogień fajny, taki jak zawsze. I wizyta u medyka jest niezbędna, ta prowizorka mogła skutecznie złagodzić ból, ale to w kompetencjach medyka było wyeliminowanie jego źródła.
Abby:
O ile nie wiedziałaś, co stało się z Bolgiem, to Gereth wrócił za Tobą do środka, siadając na jakimś wolnym krześle.
- Dethan, debil jeden, znów mnie wpakował w gówno po zęby trzonowe. - mruknął.
Lepiej będzie jak pójdzie tylko po porady. Skierował się więc do medyka. Znowu.
Milczała, bo co niby mogła powiedzieć? Bronić Dethana nie chciała, a obrażać pół trupa nie wypada. Niech sobie ten siedzi i zrzędzi, co w tym złego. Może mu przejdzie i w końcu sobie pójdzie.
Zaczęła biec w jakimkolwiek kierunku.
Właściciel
Max:
Tym razem pozwolił Ci wejść, co oznaczało, że nie miał tam innego pacjenta.
Taczka:
I tak właśnie pobiegłaś, szczęśliwie szybko zlewając się z tłumem i uciekając przed goblińskim pościgiem.
Abby:
- Jak rozumiem to wymyślenie planu, który nas z tego wyciągnie, leży na moich barkach, tak?
-Witam. Może mi Pan powiedzieć jak się leczy oparzenia?
No i szła dalej, może gdzieś kiedyś dojdzie.
- Byłbyś pierwszym mężczyzną zdolnym do zaufania kobiecie. - Uśmiechnęła się pod nosem. - Co swoją drogą nie jest za dobrym pomysłem.
Właściciel
Max:
- Jak Ci powiem, to stracę fuchę. - odparł, wycierając uprzednio myte w miednicy dłonie. - Siadaj. - dodał, wskazując na łóżko.
Taczka:
Może i tak, jednakże zanim znalazła coś, znalazła kogoś, a mianowicie swego nordyjskiego znajomego, który kręcił się dość blisko. Najwidoczniej jemu też się udało.
Abby:
- Nie ufam nikomu. Nawet sobie.
//Teraz chcę się upewnić. Czy tam w pokoju, to zdjął tylko górę i było widać ogon, tak?//