-Są jeszcze jakieś zadania?

- Ode mnie nie.

-Rozumiem.

Kiwnął głową czekając, aż znów przemówisz lub odejdziesz.

-Mogę zadać pytanie odnośnie tego miejsca?

- Zapewne byłeś w Gilgasz?

-Raz w życiu, żeby kupić tkaniny.

- Kiedyś to była nasza stolica. Trochę się tam jednak zmieniło. Te dzikusy, Łaki. - powiedział wymawiając ostatnie słowo z wielką pogardą i obrzydzeniem. - Wypędzili nas z miasta. Ale musimy je odzyskać.

-Mogę pomóc.

- Wyjątkowo dam Ci wybór. Możesz wybrać to lub Szczyt Wron. Właściwie to słyszałeś o nim?

-Nie.

- Przemysłowe centrum Imperium Gryfów. A Ci pewnie zaczną się panoszyć po wyjeździe Paladynów i mogą zacząć nam zagrażać. Dlatego trzeba ich nieco... Przystopować.

-Rozumiem. Jakieś określone cele?

- Wybuchła tam mała rebelia. Mógłbyś towarzyszyć karawanie moich ludzi, którzy mieli zamiar dostarczyć tam broń, a także przeszkolić nieco tych buntowników. Nie oczekuję, że wygrają, ale przynajmniej spowolnią ich postępy.

-Rozumiem.

- Czyli jaką misję wybierasz?

-Mogę zająć się obiema, każdą po kolei.

- Wolałbym jedną. Najlepiej Szczyt Wron.

Kiwnął głową na znak zgody.
-Mogę przed misją skorzystać ze zbrojowni?

- Oczywiście. Stoi przed Tobą otworem.

-Dobrze. Jeżeli nie ma żadnych celów dodatkowych, to zbieram się w drogę.

- Nie. To wszystko. Ruszaj.

Kiwnął głową i wyszedł.
Po zamknięciu drzwi przez strażnika zadał mu następujące pytanie:
-Gdzie jest zbrojownia?

Zamiast odpowiedzieć pokierował Cię pod spore drzwi i wrócił na miejsce.

Otworzył je i wszedł do środka.

Na równo stojących szafkach pełno było najróżniejszej broni: miecze, łuki, kusze, włócznie, topory i wiele innych, które ciężko zliczyć. Wybór spory, choć broń ojca też może się przydać, nieprawdaż?

///Przypomnij mi, co mam ze starego ekwipunku?
Szukał broni na wzór tego:
www.salon.mieczy.pl/Aukcje/Nowe%20Astra/Kordelas%20Mysliwski%20Unikat/kordzikmysliwski_Rog_jelenia3.jpg

ecx.images-amazon.com/images/I/51eROvllggL._SL1000_.jpg

vignette1.wikia.nocookie.net/assassinscreed/images/7/71/Kijil_Janczara_by_Kubar906.png/revision/latest?cb=20120724134253&path-prefix=pl

Znalazłeś coś podobnego.
//Masz to co miałeś z podstawowego ekwipunku oraz: sztylet, łuk, kołczan i strzały należące do Twojego ojca.//

Poszukał futerałów do nich, które będzie mógł przypiąć do pasa, lub na plecy.

Była pochwa na miecz, sztylet, a do kołczanu lub łuku raczej Ci nic takiego nie potrzeba.

///Miecze*
Umiejscowił broń białą w pokrowcach. (moje rzeczy je mają, tak jakby co).
Przypiął broń nr.1 i nr. 2 do pasa.
Broń nr. 2 na plecy, a następnie przykrył je płaszczem.

Na klatce przypiął dwa sztylety i nóż do rzucania, swój stary łuk zostawił, zabrał kołczan, strzały i łuk ojca. Jedzenie i woda do torby.

Tak przygotowany wyszedł z pomieszczenia, a jak nikt go nie zatrzymał, to udał się w stronę wyjścia.

Dopiero tam napotkałeś zabójcę, który wprowadził Cię do przestępczego półświatka Czarnego Słońca i wydawał się znać Twojego ojca.
- Jadę z Tobą. - oświadczył jakby od niechcenia, bawiąc się sztyletem.

-Dobrze. Jakieś imię, pseudonim, którym mam cię nazywać?

- Rouge Shadow. - mruknął. - Ale mów mi Rivert. Jak Twój ojciec.

-Dobrze Rivert. Mi możesz mówić Gad, to po moim zwierzaku.
Na te słowa jego zaskroniec wpełzł na jego lewe ramie.

- Ja zawsze wolałem psy. Im większe, tym lepiej. - stwierdził i wskazał na dwa konie przed siedzibą Czarnego Słońca. - Jedziemy. Reszta już czeka.

Kiwnął głową.
Poczekał, aż on wejdzie na konia, a później on wszedł na drugiego.
Ruszył za nim.

Wyjechaliście poza miasto gdzie formowała się spora grupka najemników różnych ras. W jej szeregach widziałeś głównie ludzi, choć nie brakowało Elfów, Krasnoludów, a nawet Nagów i Smoczych Ludzi.
Piechociarze, kawaleria, łucznicy i kusznicy ustawili się w równej formacji za Wami i cała banda ruszyła.
//Zmiana tematu. Powiem gdy będziesz na miejscu.//

FD-God:
Zbliżacie się do bram Nowego Gilgasz.

-No nareszcie tutaj dotarliśmy, padam z głodu.- Zaśmiał się nieco poprawiając swój mieszek. Ruszamy panowie.- Dodał idąc pod bramę przywitać się najpewniej ze strażą.

Straż oczywiście była. I oczywiście wygłosiła standardową formułkę:
- Imię, nazwisko, status społeczny i cel przybycia do miasta.

Przystanął tak krzyżując ręce na piersi i zaś zaczął mówić.
-Z imienia Arkor, szlachcicem nie jestem to i bez nazwiska. Jestem skromnym przywódcą najemniczej bandy, a za mną są moi ludzie. Do miasta przybyliśmy by napić się, najeść i może pohandlować.

Kiwnął głową i bramy stanęły otworem.

Wykonał zatem gest dłonią do swoich, że droga wolna i tak całą grupką udali się do samego miasta wpierw szukając jakiejś karczmy.

Karczm oczywiście było wiele, a wystarczyło tylko wybrać.

Postanowił zagustować w takie, która mogła przyciągać swoim zadbaniem budynku z zewnątrz. Do takowej też postanowił się udać.

I udaliście się do takiej. Karczma jak karczma, więc opisywanie wyglądu jest zbędne.

Posłał swoich ludzi by znaleźli jakiś pusty stolik i go zarezerwowali, a samemu podszedł do karczmarza.

Zajęli stolik, a karczmarz czekał przy ladzie.

-Witam karczmarzu, ryż na stanie macie?- Rzekł od razu zakładając obie dłonie na biodrach.