Właściciel
Trafił Ci się akurat jeden z wolnych, pora dnia była zbyt wczesna, aby było tu tłoczno, choć za kilka godzin karczma zapewne zacznie się wypełniać. Niemniej, Nord po chwili wręczył Ci kluczyk do pokoju oraz kufel wina, sam zadowolił się zwykłym piwem.
- Wiem, że powinno być w kieliszku, ale nie mają. - powiedział, siadając naprzeciwko. - I to moja rasa uznawana jest tu za barbarzyńców.
Idzie tuż obok Savo z kapturem na głowie.
- Skoro już jestem z Tobą, to czego albo kogo szukamy?
-To nie problem... - Powiedziała, po czym wzięła łyk wina.
Właściciel
Pijałaś w życiu lepsze, ale po długiej podróży także i to nie wydawało się aż tak złe.
- Zajmij się naszymi pokojami i bagażami, a ja pójdę rozejrzeć się za jakaś robotą. Przy odrobinie szczęścia już dziś zaczniemy zarabiać.
-Ah, oczywiście. Ten brak zaufania.
Jak zbliżyli się za bardzo, to postarał pojawić się na prawo, trochę dalej od nich.
-Daję wam szansę na wycofanie się z tego budynku i zabezpieczenie się w innym, wybranym przez was. Możecie się tam zabarykadować, jak również oczekiwać, że się do was nie zbliżymi. Nie zabraniam wam również podania swojej ceny.
Właściciel
- Pięć tysięcy złotników! - wykrzyczano nagle z tłumu, który zaczął już na poważnie dyskutować nad Twoją prośbą, zwłaszcza że Rivert uciszył też walki po drugiej stronie, aby zaciężni nabrali zaufania.
-A więc sześć tysięcy złotników, zgadza się panowie?
Kiwnęła głową i zrobiła to, o co prosił Nord, po czym położyła się na łóżku, żeby się zdrzemnąć.
Właściciel
Vader:
- Za siedem tysięcy nie opłaca nam się nawet opuszczać broni! - odkrzyknął inny najemnik, a reszta zaśmiała się, rozładowując w ten sposób nieco napięcia. - Dajesz osiem i za pięć minut będziemy pod miejską bramą, a Wy zrobicie to, co do Was należy.
Taczka:
Wszystko zajęło Ci mało czasu, więc mogłaś przespać się około dwóch godzin, gdy do Twojego pokoju wszedł Nord.
- Mam już zlecenie za dwieście sztuk złota, na dobry start.
-Daję dziewięć i poczekacie na zakończenie tego małego konfliktu.
No cóż, nie miał obecnie przy sobie tych pieniędzy, przez co musiał kombinować.
Właściciel
O dziwo, zebrali rannych, ustawili się w równym szyku i odeszli głównym wejściem. Pozostaje modlić się o to, aby w skarbcu Viga zostało dostatecznie wiele złota, które mogłoby pokryć koszty tego przekupstwa. No, ale tym będziesz martwić się później, teraz pora poprowadzić grupę dalej.
-Jaki stan reszty? Ilu straciliśmy, a ilu rannych?
Właściciel
- Nie czas na to, do jasnej cholery, i tak zapuściliśmy tu korzenie! - warknął Rivert. - Dupa w troki i przed siebie, Wassi! Chcesz, żeby obrona tamtych okrzepła nim na poważnie do niej dojdziemy? Ja nie! Chcę też przeżyć to wszystko, zebrać swoją część łupów i odejść na zasłużoną emeryturę.
Cóż, widać, że wreszcie i jemu puściły nerwy. Lepiej rzeczywiście ruszać dalej, nim ktoś okaże swoje niezadowolenie w bardziej dosadny sposób, na przykład wbijając Ci sztylet między łopatki.
Wstała i przetarła oczy.
-No dobra, a co mamy zrobić?
Właściciel
- Nic ciekawego, wystarczy zebrać haracz od jednego kowala, który nie chce go płacić od jakiegoś czasu. Może być problem, bo to uparty Krasnolud i ma przynajmniej kilku synów do pomocy, ale powinniśmy sobie poradzić, zwłaszcza że nie musimy ich zabijać. A właściwie to nawet nie możemy.
-To chodźmy. - Założyła swój łuk i kołczan na plecy.
Właściciel
- Myślę, że sam sobie z nimi poradzę, ale dla pewności ukryj się gdzieś, najlepiej na dachu pobliskiego budynku, żebyś mogła ich trochę nastraszyć swoimi strzałami, gdybym miał problemy. - odparł i również ruszył w drogę do kuźni, objaśniając Ci, gdzie to właściwie jest, oraz mówiąc, że lepiej będzie, jeśli przyjdziecie osobno, a Ty postarasz się pojawić na miejscu w miarę niepostrzeżenie i ukryć się przed wzrokiem Krasnoludów.
Ruszył więc w dalej sprawdzając, ile strzał mu zostało.
-Znajdziemy go u niego, czy jest może jakaś specjalna kryjówka na takie okazje, o której jeszcze mi nie wspomniałeś?
Właściciel
Niemalże wszystkie, nie robiłeś ostatnio za bardzo użytku ze swojego łuku.
- Nie wiem o nim wszystkiego. - odparł, a Wy bez problemu trafiliście do niegdysiejszego pokoju wspólnego członków Czarnego Słońca, przypominającego wnętrze luksusowej karczmy, który jednak świecił teraz pustkami.
Posłuchała się rady Norda i poszukała jakiegoś budynku w pobliżu kuźni, na który byłaby w stanie wejść i obserwować, co robi jej kompan.
Właściciel
Najlepszą opcją wydawała się pobliska karczma, ponieważ na zapleczu stały różne beczki i skrzynie, po których mogłaś bez żadnych trudności dostać się na samą górę, a dach był płaski, więc nie musiałabyś martwić się tym, jak utrzymać się na szczycie i przy okazji strzelać z łuku.
To, że świecił pustkami nie znaczyło, że taki był. Spróbował przejść dalej mając na uwadze fakt, że mogą wchodzić w zasadzkę. Dlatego też bardziej niż kiedykolwiek uważał.
Właściciel
No i słusznie, bo nagle śmignęły ku Wam pociski, zabijając dwóch z towarzyszących Wam Łaków. O dziwo, nie były to bełty czy strzały, ale noże. Kolejny poleciał w kierunku Riverta, ale ten zdołał zbić go ostrzem swojego miecza, co sprowokowało napastnika do wyjścia z ukrycia. Jak się okazało, nie był nim jakiś perfekcyjnie wyszkolony skrytobójca, ale Styric, a więc na pewno potężny Mag, wokół którego krążyło kilkanaście noży.
Najwidoczniej on jeden stanął w obronie Vigo, pozostali pierzchli, uważając, że wojny pomiędzy obecnym władcą Czarnego Słońca, a nowym pretendentem do tej roli, najlepiej im się przysłużą, gdy nie będą się angażować, aby nie narażać się nowemu władcy czy też wykręcić się czymś staremu. Ten jednak uparcie tkwił na swoim miejscu, czekając na Wasz ruch z pewnym siebie uśmieszkiem na ustach.
Kolejny przeciwnik, z którym musiał się zmierzyć. No cóż, bywa i tak. Z jednej strony szkoda, bo uśmierci wielu obiecujący sojuszników, a z drugiej zysk, bo...a, chrzanić przemyślenia. Pora sprawdzić szybkość Styrica wystrzeliwując w jego kierunku kilka strzał.
Czekała na Lorna i obserwowała okolicę.
Właściciel
Vader:
Szybki sukinkot, bo z pomocą wirujących noży zablokował wszystkie. Plus jest taki, że nie ma ich nieskończenie wiele, ani nie może ich produkować, choć nic mu nie broni wyciągać ich choćby z martwych wrogów...
Taczka:
Przyszedł po kilkunastu minutach, licząc na to, że tamci nie spróbują dopasować Twojego pojawienia się (o ile w ogóle Cię zauważyli) z nim. Po chwili podszedł do Krasnoludów i zaczął z nimi rozmawiać, a ci, o dziwo, przyjęli to dość spokojnie. Tylko jeden minął Norda i ukradkiem chwycił jakiś podłużny, metalowy przedmiot, a później ustawił się za nim, choć jeszcze nie próbował atakować.
Naciągnęła strzałę na cięciwę i wycelowała na krasnoluda z tym metalowym przedmiotem.
Właściciel
Dalej nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów, ale dyskusja zaczęła być coraz bardziej burzliwa i tylko od Ciebie zależy, czy i kiedy wystrzelisz, bo chyba lepiej byłoby zapobiec zabiciu lub zranieniu Lorna niż to pomścić, prawda?
Wystrzeliła strzałę w taki sposób, aby przeleciała obok głowy tego krasnoluda z metalowym przedmiotem.
Właściciel
Wbiła się w otwarte na oścież drzwi, sprawiając, że tamten aż podskoczył, a pozostali odwrócili się, patrząc to na strzałę, to na Norda, a to w kierunku, z którego padł strzał, choć nie wiedziałaś, czy wiedzieli, gdzie się znajdujesz. Niemniej, taki pokaz siły im wystarczył, więc dalsze negocjacje nie trwały długo i już po chwili Lorn opuścił kuźnię, pogwizdując wesoło pod nosem i podrzucając obrzmiałą od ilości zapakowanych do niej monet sakiewkę.
Podbiegła do Norda.
-Dobrze się spisałam?
Właściciel
- Świetnie, chociaż miałem wszystko pod kontrolą. - odparł, chwaląc Cię, ale miałaś jakieś niejasne przeczucie, że nieco się teraz przechwalał i nie do końca tak było. - Idę oddać sakiewkę i wziąć zapłatę. Chcesz iść ze mną?
-I tak nie mam nic lepszego do roboty, więc pójdę z tobą.
Załatwi sobie z pewnością więcej uzbrojenia. Jednakże musiał jakoś działać, więc strzałami wystrzelonymi w jego kierunku spróbował jeszcze trochę zmniejszyć liczbę noży, jaką posiadał, po czym użył magii dymu, żeby go na chwilę oślepić. Jeżeli to się udało użył magii cienia, żeby pojawić się bliżej niego, lub po prostu do niego podbiegł i chwycił go za gardło. Jego broń była bezradna na Maga Stali, więc musiał użyć tradycyjnych metod.
Właściciel
Taczka:
- Żeby nie było, że Cię nie ostrzegałem: Uważaj na siebie i trzymaj się blisko mnie, to nie jest ani przyjemne miejsce, ani mili pracodawcy, jasne?
Vader:
Wszystko Ci się udało, a tych kilka noży, które wciąż miał przy sobie, upadło na podłogę. Próbując zaczerpnąć oddechu, chwycił Cię za dłoń, aby ją rozewrzeć, zaczął tez dziko machać nogami. Jednakże widząc, że to nic nie daje, zaczął coś mamrotać, ledwo słyszalnie, a Ty poczułeś, że wznosisz się wraz z nim wysoko nad podłogę.
-Słuchaj mnie, bo nie rozumiesz. Jestem magiem i ja się uratuję. Ale czy ty się uratujesz, to jest pytanie. - Chwycił go mocniej za gardło, jednakże nie próbował go zabić. - Jedyna szansa dla ciebie. Umierasz służąc staremu władcy, czy poddajesz się i nie przeszkadzasz, żyjąc dalej?
Właściciel
- Umarł król. - wydusił przez ściśnięte gardło z wyrazem cierpienia na twarzy, jakby wypowiedzenie każdego słowa sprawiało mu niewyobrażalny ból. - Niech żyje król. - dodał, a po chwili obaj upadliście bezpiecznie z wysokości niecałych czterech metrów na podłogę.
- A teraz mnie puść, na litość Pradawnych, bo martwy do niczego Ci się nie przyda. - wycharczał Styric, ponownie próbując poluźnić uścisk Twojej dłoni na swoim gardle.
Właściciel
Pokiwał głową i wszedł do jednej z karczm, których w samym mieście było kilka, choć ta zdawała się świecić pustkami: Poza Wami i barmanem dostrzegłaś tu jedynie trzy osoby, czyli Naga i dwa Mroczne Elfy, do których od razu skierował się Lorn, licząc, że jego chód będzie wyglądać pewnie, a tamci nie zrozumieją, jak bardzo się ich obawia.
Poluzował uścisk, ale nadal go trzymał.
-Czy widziałeś, żeby przywódca zorganizował w środku jakieś dodatkowe jednostki, czy tylko ty tutaj jesteś?
Właściciel
W odpowiedzi uśmiechnął się szeroko.
- Jestem tu od dwóch godzin, nie zdołałem się nawet porządnie napić przed bitwą, a co dopiero dowiedzieć czegoś ważnego o zabezpieczeniach armii Vigo. Ale gdy ze mną rozmawiał, nie wydawał się głupi, więc pewnie wiedział, że nawet ktoś taki jak ja, nie powstrzyma wszystkich agresorów.
///Ej, ten mag to jakiś ważny jest dla fabuły, czy postać, która pojawia się jednorazowo/rzadko?
Szła za Lornem i przyglądała się tym trzem osobom.
Właściciel
Vader:
//Rób z nim co chcesz, ja się nie wcinam.//
Taczka:
A oni Tobie, co raczej nie było za przyjemne. Niemniej, Nord bez słowa rzucił im sakiewkę, którą jeden z Drowów przeliczył i zważył w dłoni, a gdy skinął głową swym kompanom, to jeden z nich odrzucił Lornowi inny mieszek, choć znacznie mniejszy. Wojownik ukłonił się i odwrócił na pięcie, kierując się do wyjścia.
Gdy tylko skończył gadać, Xavier spróbował go zaskoczyć, skręcając mu kark.
Poszła za Lornem.
-Co to za goście? - Zapytała się, kiedy wyszli z karczmy.
Właściciel
Vader:
Pozbawiłeś się w ten sposób może i niezbyt przydatnego źródła informacji, ale za to sojusznika o dość wartościowych umiejętnościach, ale równie dobrze mógłby okazać się on zdrajcą... Będziesz musiał przyzwyczaić się do tej przewrotności.
Taczka:
- Czarne Słońce. - odparł z prostotą. - Ciężko znaleźć tu innych zleceniodawców, a ja nie chcę mieć z nimi kontaktu więcej, niż to niezbędne.
-A mamy jeszcze jakieś zlecenie, czy musimy znowu szukać?
Właściciel
- Niestety, to było tylko na rozgrzewkę, musimy wykonać ich o wiele więcej, żeby zarobić odpowiednio dużo złota... Myślę, że powinniśmy się rozdzielić i poszukać jakichś zleceń, spotkamy się w karczmie za godzinę. Co Ty na to?
-No dobra... Uważaj na siebie. - Uśmiechnęła się i poszła poszukać jakiejś tablicy ogłoszeń, czy czegoś w tym stylu.