-Ludzie zwykle boją się czegoś co jest odmienne, niestety.
Właściciel
- Choć widły, pochodnie i stos to lekka przesada, nieprawdaż?
-Strach często wiąże się z nienawiścią.
Właściciel
- Coś o tym wiem. - mruknął ponuro.
-Cóż, w moim przypadku na szczęście nikt się nie połapał.
Właściciel
- W czym się nie połapał?
-W przypadku mojej obstawy, oczywiście.
Właściciel
- Nieumarli, ale takich jeszcze nie widziałem. - przyznał z podziwem.
-Nie do końca nieumarli, zwyczajnie zaklęte dusze tych, którzy kiedyś próbowali ze mną walczyć. Teraz zaś mi służą.
Właściciel
- Ciekawy sposób na stworzenie sług.
-No nie? Mieli za swoje chcąc pierw mi zagrozić.
Właściciel
- A jak właściwie to zrobiłeś?
-Rytuały oraz pewien artefakt, niestety tych dwunastu to już limit, więcej nie mogę utrzymać.
Właściciel
- Imponujące. - stwierdził krótko.
-Dokładnie... Często zakazana magia potrafi przynosić niezwykłe efekty.
Właściciel
- Uważam, że aby poznać całą Magię trzeba zgłębiać też jej mroczniejsze aspekty.
-A przede wszystkim wykluczenie ze społeczeństwa, ale potęga musi mieć jakieś wady.
Właściciel
- Wszystko ma swoje wady. - potwierdził.
-Może i tak, przynajmniej tutaj niczego się nie dowiadują.
Właściciel
- A właściwie to czy chcesz ode mnie czegoś więcej, niż tylko grzecznej pogawędki?
-Zależy czy nie masz jakichś problemów.
Właściciel
- Zależy czy moje problemy Cię nie przerosną.
-To się zobaczy jak o nich opowiesz.
Właściciel
- No cóż... Chodzi o pomoc w dwóch sprawach. Pierwsza to odzyskanie pewnej rzeczy z mojego rodzinnego majątku, a co do drugiej to... Słyszałeś może o Twierdzy Tol-Barad?
-Twierdza Tol-Barad... Nie jestem pewien czy wpuściliby tam kogoś takiego jak ja.
Właściciel
- Zależy w jakim charakterze... Więźnia czy strażnika.
-Co w ogóle ciągnie cię do tego miejsca?
Właściciel
- Powiedzmy, że mam tam znajomego, a on poprosił mnie o pomoc.
-Znajomi w najsurowszym więzieniu... A co z tym rodzinnym majątkiem?
Właściciel
- To już będzie prostsze. Chodzi o pewne berło i księgę, które zamknięte są w skarbcu w mieście Minteled.
-Czyli piaskownica... Wiadomo czy ktoś już nie ubiegł cię z zabraniem tych rzeczy?
Właściciel
- Władze pilnują ich wystarczająco dobrze, więc o to nie musisz się martwić.
-No dobrze... To czym zajmiemy się jako pierwszym?
Właściciel
- W tym wypadku zdaję się na Twój wybór.
-Piaskownica lub więzienie... Zależy co jest bliżej, a co dalej.
Właściciel
- Bez dwóch zdań to pierwsze.
-Zatem tam pierw się udamy.
Właściciel
- My? - zapytał unosząc nieznacznie brew.
-No co, tobie się odechciewa tam nagle iść?
Właściciel
- Powiedzmy, że nie zostałbym tam zbyt ciepło przyjęty.
-Czyli wiadomo czy mi dadzą dostęp do tych twoich przedmiotów?
Właściciel
- Taki dostęp chyba będziesz musiał sobie wywalczyć.
-Czyli mam sobie wywalczyć drogę do skarbca i ogólnie mieć na sobie wyrok całego miasta o ile uda mi się stamtąd w ogóle zwiać?
Właściciel
- Nie, nie... - zaprzeczył. - W tajniki operacji wprowadzi Cię mój znajomy z miasta.
-No raczej nagle się nie dowie kim ja jestem... Co?
Właściciel
- Nie będzie wiedział nic szczególnego.
-No właśnie, no to jak niby mam go poznać i ten jego plan?
Właściciel
- Ech... Dobrze. Ruszymy we dwójkę, ale ciężko będzie przejść obok strażników.
-Zawsze mi możesz powiedzieć kto to jest...
Właściciel
- Po namyśle to lepiej będzie jeśli pojedziemy razem.