- Ehh. No mówiłem, że... Że przytrafiła mi się taka sytuacja - Powiedział to już normalnie.
Oczywiście ruszył za nimi.
Właściciel
Vader:
//Zmiana tematu. Później zacznę.//
Zero:
Wytrzeszczył oczy.
- Naprawdę? - spytał z niedowierzaniem.
- Sam w to nie wierzę do końca, ale tak. Właściwie, to szukam sposobu, żeby poznać powód, czemu to zrobił.
Właściciel
- Może ta książka jakoś rozjaśni Ci w głowie.
- Na razie niczego takiego nie widziałem. Jednak może coś będzie. - Szuka czegoś dalej. Fragmentów odnośnie rozmyślań autora na temat powodów smoka.
Właściciel
//Ale powodów czego? Tego, że uratował ludzi, czy co?//
Właściciel
Nie mam pojęcia dlaczego Smok ocalił tych ludzi. Rozsądek podpowiada mi, że zrobił to dla zysku. Te gadziny zawsze kalkulują na chłodno, a gad wiedział, że skoro wieśniacy składają mu ciągle ofiary w postaci pokarmu i kosztowności to on nigdzie nie będzie się musiał już ruszać. Sprytne i wygodne, nieprawdaż? Ale uważam, że za tym może kryć się coś więcej. Nie mam pojęcia co, ale coś na pewno.
"Hmm.. W moim przypadku to nie było na pewno tak.. Przecież on mnie wyniósł poza wioskę, daleko od wszelkich dóbr jakie posiadałem" Myśląc tak przejrzałem dalej poszukując podobnych myśli autora.
Właściciel
Ta myśl kończyła książkę.
- Chyba to nie była taka sama sytuacja. Jakoś nie sądzę, żeby on zrobił to... Dla bogactwa.
- Nie mam pojęcia. Ja nie mam niczego, co by mogło satysfakcjonować jego rządzę skarbów.. Do tego od tamtej sytuacji nigdy go nie widziałem.
Właściciel
- No cóż, ja Ci chyba nie pomogę...
- No tak. Nawet nie wiem, czy autor tego dziennika by mógł. Po prostu to wszystko jest bardzo dziwne.
Właściciel
Pokiwał głową, zapewne się z Tobą zgadzając.
- Skoro tak.. To może ja już pójdę - Od razu wstałem z fotela i oddałem mu księgę - Dziękuję za gościnę i możliwość przeczytania dziennika.
Właściciel
Skinął Ci głową w odpowiedzi, a Ty opuściłeś jego dom.
- Znowu jakiś błędny trop.. Szlag by to. Czyli nikt tutaj nie wie nic na takie tematy.. - Lekko poddenerwowany udaję się głębiej w miasto.
Właściciel
Udałeś się, ale nie zaszedłeś daleko, gdyż ktoś położył Ci dłoń na ramieniu. Gdy się odwróciłeś, stwierdziłeś, że był to ten sam Mag, od którego niedawno wyszedłeś.
- Chyba wiem, gdzie możesz się udać. - powiedział i tajemniczo się uśmiechnął. - Słyszałeś o Smoczej Rezydencji?
- Nie.. Nie mam pojęcia o tym miejscu, a czemu ono może być interesujące ?
Właściciel
- A nazwa coś Ci mówi? Domyśl się, co tam może być!
- Smoki ? Jednak nie sądzę, żeby to były zwyczajne.. Bardziej pasuje mi do smoczych ludzi.
Właściciel
- Nie, mieszka tam jakiś człowiek, ale ma wielką wiedzę o Smokach i podobno chowa nawet kilka sztuk. Tak czy inaczej, on więcej Ci pomoże, niż ja.
- W takim razie może coś więcej wiedzieć. Tylko gdzie jest ta rezydencja ? - Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
Właściciel
- No, ja niby wiem, ale nie mam zbytnio czasu, by Cię tam zaprowadzić. Pozostaje mapka albo jakiś mój współpracownik.
- Wystarczy mi mapa. Wolę nie zabierać cennego czasu. Oni też pewnie są bardzo zajęci.
Właściciel
- To chodź do domu, dam Ci jakąś, mam ich sporo. - powiedział, odwrócił się na pięcie i tam też się udał.
- No dobrze.. W takim razie prowadź - No i poszedłem za nim. Trochę mu zaufałem, jednak nadal miałem ograniczone zaufanie.
Właściciel
W domu był przed Tobą, a po chwili dał Ci zwiniętą w rulonik mapkę.
Biorę od niego mapę od razu rzucając na nią okiem.
Właściciel
Cóż, przedstawiała ona drogę z Nowego Gilgasz wprost do tej tajemniczej Smoczej Rezydencji.
Byłem już przygotowany do drogi, więc od razu wyruszyłem zabierając swoje rzeczy.
Właściciel
No i ruszyłeś.
//Zmiana tematu. Później go dodam i zacznę.//
Pirren jadąc długością rzeki wiedział że kiedyś trafi na cywilizację. Okazało się nią to miasto. Zszedł z konia i pogłaskał go. Zaczął się rozglądać najpewniej za jakimś wejściem.
Właściciel
Miasto na lądzie otaczał kamienny mur, a w nim była brama pełna strażników, więc warto najpierw sprawdzić tutaj.
Poszedł w stronę strażników.
-Można wejść?
Właściciel
- A kim jesteś, skąd pochodzisz i czego tu szukasz? - spytał jeden ze strażników. Zauważyłeś, że zarówno on jak i wszyscy inni maja na pancerzach dziwny symbol, coś jak czarne słońce.
-Pirren Uyij`Gin, Najemny wojownik. Jestem nordem. Przychodzę by się, napić, przespać, złapać jakieś zlecenie i ruszyć dalej z uzupełnionymi zapasami.
Odprawił formułkę ze znudzeniem
Właściciel
- Zlecenie ta? - spytał i porozumiewawczo uśmiechnął się do reszty. Po chwili brama stanęła otworem. - Witamy w Nowym Gilgasz.
Gwizdnął jak ma w zwyczaju by przywołać konia. Gdy miał go juz przy sobie przekroczył bramę.
Właściciel
I ruszyłeś, za Tobą kroczył koń.
Rozglądał się za jakoś stajnią do wynajęcia i karczmą.
Właściciel
Stajni do wynajęcia nie było, ale szczęśliwie każda karczma dysponowała płotkiem do uwiązania konia.
Zostawienie konia ze swoim całym dobytkiem było co najmniej złym pomysłem. Skóry i maczetę wziął ze sobą. Przywiązał konia do słupka i sam wszedł z całym dorobkiem do karczmy. usiadł przy jednej z ław i ułożył skóry i maczetę obok.
-Karczmarzu piwa!
Krzyknął jak to mieli nordowie w zwyczaju.
Właściciel
Twój basowy głos zdołał wznieść się ponad banujący w karczmie hałas, dzięki czemu zaraz karczmarz przyniósł Ci kufel, w zamian prosząc o dwie sztuki złota.
Wręczył mu je.
-Wiesz może kto potrzebuje najemnika?
Zapytał dając mu pieniądze.
Właściciel
- Czarne Słońce. - odparł i zabrał monety, a po chwili wrócił na swoje miejsce, by zająć się innym klientami.
Wypił piwo po czym podszedł do karczmarza.
-Ile za nocleg i napojenie konia?
Zapytał.