Właściciel
//A kto powiedział, że to wszystko, co ma w zanadrzu?//
Tymczasem, gdy Ty rozmyślałeś o jakimś tam Gandalfie, on otrzymał posiłek i zaczął jeść, popijając nieco piwkiem.
No i w końcu chłopak w czerwonym płaszczu zbliża się do miasta... To wydaje mu się najbardziej właściwe, bo przecież za bardzo nikt nie ma tutaj kontroli (albo przynajmniej on tak sądzi)
Właściciel
Zero:
No więc zbliżasz się i pod bramą zatrzymała Cię drużyna strażników z klasycznym zestawem pytań.
Vader:
Cóż, zjadł, wypił, zapłacił i chyba szykował się do wyjścia.
Jest miejsce przy drzwiach? Jeżeli tak, to się przy nich ustawia, by poczekać na maga.
Właściciel
Żeby tam zaczekać, musiałbyś go wyprzedzić.
Na tym skupiał się plan, oczywiście nie wepchnie się przed niego.
To byłoby głupie.
Właściciel
Niemniej, gdy Mag był już przy drzwiach zauważyłeś jak jakiś Goblin zwinął mu sakiewkę i zaczął się oddalać.
Zmiana priorytetu, śledził Goblina.
Niech tylko zejdzie na jakąś mniej uczęszczaną uliczkę...
Skoro przywitali go standardowo, to i on musi standardowo im odpowiedzieć - Nihil z (tutaj wstaw nazwę miasta leżącego najbliżej jego wioski), jestem wędrownym najemnikiem
Właściciel
Vader:
Goblin nie miał zamiary wychodzić z baru i właśnie w nim został, a na dodatek Mag chyba się zorientował, że ktoś pozbawił go nadmiaru złota.
Zero:
Twój zawód tłumaczył cel przybycia do miasta, więc wpuszczono Cię od razu.
Odległość od goblina, czy mag namierzył cel?
Właściciel
Goblin jest dość daleko, a Ty nie masz pojęcia czy to zrobił, lecz gdy jego ręka nie odnalazła mieszka, szybko znalazła rękojeść miecza.
Nie chciał tracić czasu, więc po prostu szedł wypytać do karczmy... Tak na prawdę to przecież on chciał dowiedzieć się, jak dotrzeć do magów, oni mogliby mu powiedzieć coś o tym, czemu tamte smoki go uratowały
Właściciel
Bez problemu trafiłeś do karczmy, lecz na pierwszy rzut oka, nie ma tu Magów.
Dla pewności starał się trzymać blisko goblina.
Nie chodziło tutaj za bardzo o poszukiwanie tam magów, więc od razu przychodzi do karczmarza i zadaje pytanie - Chciałbym prosić o parę informacji
Właściciel
Vader:
Szło sprawnie przez kilka sekund, aż Mag odrzucił Cię z siłą o wiele większą, niż mógłbyś spodziewać się po kimś tej postury, i chwycił Goblina za kark, po czym i nim rzucił o ścianę. Zanim ten zdążył się pozbierać, Mag już był przy nim i przystawił mu miecz do gardła.
- Ej! - warknął jakiś Ork, dobywając topora dwuręcznego. - To mój przydupas!
W odpowiedzi Mag odebrał mu sakiewkę, lecz zamiast puścić Goblina wolno, poderżnął mu gardło i dopiero wtedy go zostawił. W odpowiedzi Ork rzucił się na niego z dzikim wrzaskiem, wznosząc swój topór. Ten jedynie wystawił dłoń przed siebie i po chwili sylwetkę Orka otoczyło nieco małych płomieni, które może i nie bolało, ale za to wzbudziło w nim lęk tak wielki, że nie zdążył nic zrobić, gdy ostrze Maga przeszło mu przez czaszkę na wylot. Kiedy je wyjął, klinga zaczęła jarzyć się na zielono. Nagle trójka Goblinów rzuciła się na Maga, by pomścić swego szefo, jakim był zapewne Ork, lub pobratymca. Unieśli sztylety, pewnie zatrute, ale nawet nie zdołali się zbliżyć, gdyż Mag ponownie wystawił dłoń, ale tym razem wypuścił z palców fioletowo-niebieskie błyskawice, które sprawiły, że z Goblinów zostały drgające jeszcze i spopielone zwłoki. Po tym przedstawieniu otarł miecz o szaty Orka, podrzucił sakiewkę, przypiął ją sobie do pasa i bez słowa opuścił lokal.
Zero:
- I...? - odparł karczmarz, przyglądając się Tobie badawczo. Warto nadmienić, że to nie człowiek, lecz Krasnolud.
Od razu wyłożył dziesięć monet - Czy są tutaj w pobliżu jakieś gildie albo zbiorowiska magów ?
Właściciel
- A idź pan do Gildii Magów, a nie mi dupę trujesz. - mruknął, nawet nie zaszczycając wzrokiem kupki złota.
- Poszedłbym, jednak nie wiem do końca, gdzie ona jest.
- Czyli nie mam co szukać w tych stronach... Mniejsza, i tak muszę podziękować. - Odszedł zostawiając monety, jednak i taką wychodzi z karczmy i udaje się do tablicy z zadaniami szukając jakiegoś, gdzie zleceniodawca lub cel będzie w pobliżu hammer
Właściciel
No niestety, jeśli ktoś wystawiał zlecenie tu, to tu też się znajdował, a i celów w tamtej okolic brak.
Skoro tak, to kieruje się na targ, żeby nabyć prowiant na drogę.
Właściciel
Trafiłeś tam bez problemu.
//Oj, za szybko się poddajesz.//
//no wiem, ale tutaj... W sumie to chyba mam pomysł, co można zrobić,//
Od razu kupuje jedzenie na drogę, jednak zamiast wyruszyć dalej szuka po mieście jakiegoś alchemika pytając wśród ludzi.
Właściciel
Zrobiłeś więc zapasy, a poszukiwania spełzłyby na niczym, gdyby nie zrządzenie losu, jakim była spora eksplozja w jednym z domów, obok którego przechodziłeś. Była dość głośna, wywołała sporo dymu i wybiła okna, ale niewielu się tym przejęło, co może oznaczać, że w tej części miasta takie wypadki nie należą do rzadkich.
Otrzepał się i ruszył za magiem. Nie było sensu się przed nim ukrywać, a mogło to tylko pogorszyć sytuację.
Właściciel
Dogoniłeś go dopiero w mieście.
- A Ty czego? - spytał, kładąc dłoń na rękojeści miecza. - Jesteś od Orka, czy od Czarnego Słońca, hę? Żywego mnie nie weźmiesz. Martwego też w sumie nie.
-Nie zamierzam na ciebie podnosić ręki, nie jestem idiotą.
Właściciel
- To dobrze. Nie lubię takich.
Skoro takie coś się zdarzyło, to istnieją tylko dwa wyjścia na to... Albo to mag ognia albo alchemik.. W obu wyjściach dla niego dobrze, więc udaje się w tamto miejsce sprawdzić, co to się stało.
-Zdążyłem się zorientować.
Właściciel
Vader:
- Więc czego ode mnie chcesz?
Zero:
Mimo eksplozji drzwi byłe całe i zamknięte, a po drugiej stronie ktoś kaszlał i klął siarczyście.
-Chcę zadać pytanie. Czy kogoś szkolisz w magii.
Nie może sobie pozwolić na stratę tego tropu.. Więc głośno wali w drzwi
Właściciel
Vader:
- Nie lubię się niczym dzielić. Talentem zwłaszcza.
Zero:
- Ty ku*wa zawszony sku*wysynu! - usłyszałeś zza drzwi i nie miałeś pewności do kogo skierowano te słowa. Ale po chwili głos dodał: - Zaraz, przecież się nie pali! A w sumie to się pali. Użyj wyrostka z Raptora, mówili. Będzie fajnie, mówili.
Po tych słowach usłyszałeś głośne kroki, a właściciel domu i głosu zapewne szedł, by Ci otworzyć.
-O to nawet bym nie prosił. Liczyłem bardziej na pomoc w rozwoju tego, co sam już się nauczyłem.
Co może innego robić. Po prostu czeka.
-Dwóch Magii Neutralnych. Dymu i Cienia.
Właściciel
Vader:
- Powiedzmy, że to nie do końca moja specjalizacja.
Zero:
Wreszcie drzwi otworzył Ci opalony człowiek, który ledwo się w nich mieścił, a nie chodzi tu tylko o imponujący wzrost ponad dwóch metrów, ale też o jego szerokość w barach. Opalona skóra nosiła ślady poparzeń, podobnie jak czerwona szata z kapturem, spodnie i buty w jakie był odziany.
-Zauważyłem. Znasz jednak kogoś, kto się w tym specjalizuje?
Właściciel
- A czemu miałbym znać? Uważasz, że wszyscy Magowie znają siebie nawzajem?
-Nie. Pytam się, ponieważ nie jest to aż tak duże miasto.
Właściciel
- Jestem tu tylko przejazdem.
Po twoim ubiorze wnioskuję, że jest Pan alchemikiem. Czy to prawda ?
Właściciel
Zero:
- No... Ale chyba niezbyt dobrym, bo znów to cholerstwo jebło!
Vader:
- Jestem najemnikiem i wędrowcem.