Właściciel
- Wyślijmy Marszałka, on potrafi wtopić się w tło. A raczej stopić.
-Centaur już zaproponował posłać tam jednego z nich, który był tam kiedyś szpiegiem. Nasi to tylko tam rozpie**ol zrobią, a tu trzeba trochę taktyki.
Właściciel
- Taktyka? A na co to komu potrzebne?
-Też tego nie wiem, ale jak już Centaur chce spełniać te zabawy w podchody, to niech ma ten jeden raz.
Właściciel
Kiwnął głową.
- A czym się dzisiaj zajmiemy? Znów będziemy czatować na jakąś karawanę?
-Albo właśnie to albo zaczekamy w obozie na powrót szpiega, a wtedy atakujemy ten gród.
Właściciel
- A co z tym Goblinem, z którym gadałeś wczoraj w nocy?
-Mieliśmy przygotować pułapki na trasie, ale problem jest taki, że zniszczenie tego grodu jest ważniejsze.
Właściciel
- Zabawniejsze. - poprawił Zdrajca.
-To też, a przyniesie to na pewno jakiś zysk, niż czekanie aż coś się pojawi na szlaku.
-Najlepiej jak się wszyscy zbudzą i jak wróci szpieg Centaura, o ile już wyruszył.
Właściciel
- Sądząc po stanie jego bandy, to wyruszy dopiero za kilka dni.
-Do udawania wieśniaka nie trzeba być trzeźwym.
Właściciel
Zdrajca zaśmiał się.
- Co racja, to racja.
-No to przeczeka się tych kilka godzin do tego czasu możecie potrenować czy też przygotować broń.
Właściciel
- Jasne. A kiedy masz zamiar ich obudzić?
-W takim stanie mały z nich użytek, lepiej ich nie budzić do tego czasu.
Właściciel
- Kurde, to w sumie trochę nuda. Będziesz mieć coś przeciwko jak się oddalą, naostrzę broń i przejdę się po okolicy? Nie mam zbytnio ochoty tu czekać.
-Proszę bardzo, tylko nie wdawaj się w walki ze zbyt dużą ilością osób.
Właściciel
- Przysięgam nie ruszać żadnej grupy, która będzie liczyć więcej niż pięćdziesięciu. - odrzekł jeszcze i wstał, by odejść. Przez chwilę słyszałeś jeszcze jak ostrzy broń, czyli półtoraręczny miecz i jednoręczny topór o jednym, szerokim ostrzu, aby później zniknąć gdzieś w okolicy.
-Swój chłop.- Powiedział z lekkim uśmieszkiem i odetchnął czekając na to jak zaczną się budzić inni.
Właściciel
Zapewne trochę to potrwa, bo Twoi są zmęczeni, a pozostali ostro schlani.
//Niech zatem czas płynie szybciej.//
Właściciel
Niezmiernie nudziłeś się przez trzy godziny, ale wreszcie wszyscy Twoi Nadludzie byli na nogach, a także większość z grupy Centaura z nim na czele.
-Wysłałeś już tego szpiega czy dopiero teraz zamierzasz to zrobić?
Właściciel
- To moczymorda i pewnie jakby się schlał, to by go kac kilka dni trzymał, więc poszedł jeszcze przed piciem. - odpowiedział Centaur.
-Idealnie, wiadomo kiedy możemy oczekiwać jego powrotu? Ręce mnie świerzbią, by komuś przypie**olić.
Właściciel
- Jeśli jeszcze się nie zjawił, to za kilka godzin maksymalnie.
-Ewentualnie w ogóle, jeśli wpadnie w pułapkę.- Powiedział jeszcze ziewając z nudów na krześle.
Właściciel
- Wątpię. Wszedł do miasta niepostrzeżenie w nocy lub z samego rana, gdy kontrola straży jest najmniejsza i można łatwo dać pewnym osobom w łapę.
-No to liczmy, że wróci jak najszybciej, nie chce mi się tutaj siedzieć i czekać...
Właściciel
- Nikomu się nie chce, ale przez ten czas chociaż moi doprowadzą się do porządku, przyszykują broń, a później ustalimy plan ataku.
-To wy ustalicie plan ataku, my wchodzimy tam na ogarach.
Właściciel
- Zamierzacie zrównać gród z powierzchnią ziemi?
-Skoro jego lennik i tak się dowie, że jego wasal uległ zniszczeniu, to czemu mamy zostawić jakieś miejsce obrony im? W dodatku jak sam mówiłeś, nie możemy się tam przenieść.
-Obyśmy sporo tam znaleźliśmy, będziemy tego potrzebować na podróż.
//Zapomniałem dopisać, że chodzi tutaj o zapasy//
Właściciel
- Coś na pewno się znajdzie.
-To oby dużo, bo trzeba nam na drogę oraz po części dla was...
Właściciel
Ta niemrawa rozmowa ciągnęła by się jeszcze przez jakiś czas, gdyby nie jednoczesny powrót Zdrajcy i szpiega. Co ciekawe, to Zdrajca, bez większych trudności zresztą, niósł w jednej dłoni człowieka, a w drugiej zakrwawiony już miecz. Zbliżał się szybko.
-Widzę macie wspaniałe wieści, to najpierw te złe.- Powiedział patrząc się na obu.
Właściciel
Zdrajca oddał człowieka jego towarzyszom, którzy zobowiązali się zapewnić mu pomoc medyczną. Następnie usiadł naprzeciwko i powiedział:
- Przechadzałem się po lesie, aż usłyszałem krzyki i przekleństwa. Wyjrzałem z krzaka na drogę, a tam biegnie ten facet, a za nimi z tuzin piechurów, jakiś typ na koniu i dwóch kuszników. Gość był już wtedy ranny, a kojarzyłem, że jest z nami, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Rzuciłem toporem w plecy tego na koniu, dobyłem miecza i zaszarżowałem na piechurów. Wiesz, było ich zbyt mało, żeby mieli ze mną szansę, więc wyrżnąłem ich wszystkich, kuszników tak samo. Później wziąłem topór, tego faceta i wróciłem tutaj.
-Czyli kolejna gęba do wykarmienia.- Zaśmiał się jeszcze. No, ale brakuje nam tutaj jakiegoś znachora coby go miał uleczyć... Chyba, że mój przyjaciel Centaur mnie kimś jeszcze od siebie zaskoczy.
Właściciel
- Nie, nie mam znachora. Co prawda mój Goblin, ten od pułapek, coś podobno wie, ale wolę nie ryzykować, zwłaszcza, że jeszcze nie wiemy, jakie przyniósł nam dane.
-No to może być wiele zabawy z opatrunkiem ran takiego kogoś... Wiadomo chociaż gdzie jest ranny?- Spojrzał za tym mężczyzną. No i przy okazji jakie informacje ma twój szpieg.
Właściciel
- Moi chłopcy gdzieś go zabrali. I niby skąd mam wiedzieć, co ustalił? Przecież przybył przed chwilą, a ja z nim nie rozmawiałem. Wątpię, żeby był na siłach z kimkolwiek rozmawiać. - powiedział Centaur.
-Jak nie wydusisz z niego informacji to ja ruszam ze swoimi zrównać ten fort z ziemią, nie zamierzam tutaj dłużej czekać.